Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział częściowo zmieniony ❤️

Siedziałem na łóżku w swoim pokoju i tępo  patrzyłem na tańczące za oknem płatki śniegu. Było ich tak dużo, że już od godziny czwartej nad ranem ludzie wychodzili z domów, aby odśnieżać ulice i chodniki, by choć trochę ułatwić przejazd wszelkim środkom transportu. Oczywiście, nie było to wcale takie łatwe, gdyż pochłaniało to ogrom czasu i trzeba było wszystko powtarzać po kilka razy dziennie.
Widok ten jednak był mi znany aż za dobrze, dletego też nie robiło to na mnie wielkiego wrażenia. W końcu ja sam byłem jednym z tych biegających z łopatami ludzi.

Moja głowa pogrążona była jednak w myślach. Myślałem tak naprawdę o wszystkim. Dosłownie. Te same pytania krążące każdego dnia i każdego dnia nie potrafię znaleźć na nie odpowiedzi.
Jak mam się wyrwać z domu? Jak mam być sobą, skoro wiem, że i tak nikt tego nie zaakceptuje? Jak znaleźć sens życia, skoro jedyne co widzisz dookoła, to pustka, jednorodność, ciągle przygnębieni i zmęczeni ludzie oraz szara codzienność z nieodmienną, narzuconą nam z góry rutyną? 

Wiedząc, że i tym razem nie uzyskam na nie odpowiedzi, poszedłem do kuchni, gdzie siedzieli już moi rodzice. Mama, prawdziwa gospodyni domowa, kobieta ostra jak brzytwa, właśnie zmywała naczynia, a ojciec, zarozumiały, chamski i złośliwy egoista czytał gazetę, popijając przy tym czarną kawę. W tle leciał komunikat puszczony z Radio Wolna Europa. Radio to jednak było zabronione w naszym kraju, ze względu na narzuconą w kraju cenzurę, dlatego zarówno my, jak i wielu innych mieszkańców naszego cudownego kraju chlebem i litrami czystej wódki płynącego, słuchaliśmy go nielegalnie. Z jednej strony cieszyłem się, że możemy słuchać tego radia w naszym domu, bo mamy dostęp do prawdziwych informacji z kraju i świata, ale z drugiej strony chce mi się śmiać, gdyż moi rodzice są typowymi pro-komunistami i pro-radzieckimi idiotami, którzy władzom miejskim wchodzą w dupę za przeproszeniem, więc aż dziwne jest to, że zdecydowali się na tak poważny i niebezpieczny krok, jak słuchanie Radio Wolna Europa czy Radio Luksemburg.

Podszedłem do czajnika, do którego nalałem wody, a następnie do mojego ulubionego kubka wsypałem trzy łyżeczki kawy rozpuszczalnej i dwie łyżeczki cukru. Gdy woda była już odpowiednio ciepła, zalałem nią kawę, a następnie dolałem do niej odrobinę mleka i wsypałem dwie łyżeczki cukru. Usiadłem na przeciwko mojego ojca i powoli piłem gorący napój.

- Jak wypiję kawę, to pomogę ci mamo gotować obiad.

Powiedziałem, a mama nawet nie odwróciła się w moją stronę.

- Dobrze.

- Gulasz?

Zapytałem, czując się, jakbym mówił do jej pleców, ale to była norma, więc już przywykłem.

- Może być gulasz. Ale ugotuj go więcej. Milicjantom też coś trzeba zanieść.

- A to panowie milicjanci rąk nie mają, aby  ugotować sobie jedzenie, tylko my im musimy wiecznie gotować?!

Byłem zirytowany zachowaniem matki. Za każdym razem latała jak głupia po całym mieście, aby wręczyć milicjantom obiady lub ciasto. Nigdy nie zapomnę dnia, gdy wracałem ze szkoły razem z moim kolegą z klasy, a widok jaki zostaliśmy, to moja matka szczerząca się do tych pieprzonych ZOMO-wców, wręczając im świeżo upieczoną szarlotkę. Wypowiedziane tamtego dnia przez nią słowa, również zostaną w mojej pamięci na zawsze.

- Drodzy panowie, na prawdę nie potrafię wyjść z podziwu, jak porządnie nas chronicie. Jak dokładnie pokazujecie tym zbuntowanym dzieciakom, jak niedorzeczne jest ich zachowanie! Przecież to skandal, aby się zachowywać w ten sposób! Zero szacunku do innych! A o braku kultury osobistej i niskim poziomie inteligencji już nie wspomnę... Ale tak to jest, jak co niektórzy nie potrafią porządnie wychowywać swoich dzieci.  Rozumiem również, że to ciągłe uganianie się z nimi nie jest wcale takie łatwe i zżera nie tylko wasz cenny czas, ale również i nerwy, dlatego, aby choć trochę umilić panom dzień i docenić wasze starania i ciężką pracę, to specjalnie dla panów dziś rano upiekłam pyszną szarlotkę!

- Pani Grudzińska, ale po co tyle zachodu?
My tylko pełnimy nasz obowiązek, aby mieszkańcom naszego kraju żyło się lepiej.

- Ale ja to naprawdę doceniam, w przeciwieństwie do tych wszystkich niewdzięczników! Proszę, będzie mi ogromnie miło, jeśli panowie przyjmą ten placek.

- W takim razie, z miłą chęcią go zjemy. Bardzo pani dziękujemy.

- Ależ nie ma za co! To ja dziękuję!

Przysięgam, że widząc i słysząc to, chciałem zapaść się pod ziemię.
Taki wstyd!
Tym bardziej, że mój przyjaciel widział to na własne oczy. Zakryłem dłońmi twarz, pragnąc stać się niewidzialnym i uciec jak najdalej od tych wariatów, zwanych moimi rodzicami.

- O kurwa, stary. Twoja matka na serio jest jakaś świrnięta. Nie dziwię się, że się do niej nie przyznajesz...

Powiedział Mirek, klepiąc mnie wspierająco po ramieniu.

- Mówiłem ci.... Ona za każdym razem się tak tym zjebom podlizuje. Co ona myśli, że co takim zachowaniem ugra? Przez jej zachowanie i zachowanie ojca, ludzie na nas krzywo patrzą, wszyscy unikają, wyśmiewają, a o tym, że rówieśnicy nie raz i nie dwa dali mi popalić, to chyba wspominać nie muszę, prawda?

- Spokojnie Maks. Głowa do góry, bo wszystko będzie dobrze. W razie czego sami możemy pokazać jasno i wyraźnie, że nie akceptujemy takiego zachowania.

- Zbuntujemy się i będziemy "brudnymi dziwakami" - punkami, buntującymi się w wyniku złego wychowania.

Zaśmiałem się, chociaż tego typu myśli krążyły mi po głowie co raz częściej.

- Tak jest! Raz się żyje!

Powiedział brunet, a następnie pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł w swoją stronę.

Wróciłem na ziemię, aby spotkać się z surowym spojrzeniem mojej matki, która jak zwykle prawiła mi swoje kazania.

- Maksymilian! Nie pyskuj mi tutaj gówniarzu! Milicjanci to naprawdę porządni ludzie! Gdybyś tylko nie był tak zapatrzony w czubek własnego nosa, to zobaczył byś, ile pracy i siły wkładają w to, aby zapewnić naszemu kraju bezpieczeństwo!

-  Wiesz co, sama sobie ugotuj ten obiad. Ja pod nich gotować nie będę. Nie wiem, co chcesz osiągnąć takim zachowaniem, ale to nie jest normalne.

Powiedziałem i wróciłem do swojego pokoju. Jednak z kuchni dalej słychać było nawoływanie matki, które rzecz jasna olałem. Zrobiłem to po raz pierwszy w życiu i wcale nie żałowałem tego.

Po około  trzech godzinach, do mojego pokoju weszła matka, oznajmiając, że po raz kolejny w tym miesiącu wpadnie do nas w odwiedziny ciotka Baśka - młodsza o dwa lata siostra mojego ojca wraz z jej mężem.
Oboje są równie mocno pierdolnięci co moi starzy i nigdy nie potrafią oszczędzić sobie kilkudziesięciu złośliwych i chamskich uwag pod moim adresem, dlatego też już wymyślałem plan, aby uniknąć przebywania z nimi w jednym pomieszczeniu.

- Dobrze. To ja odśnieżę, a tata może rozpali w piecu, bo trochę zimno tutaj...

- Masz rację. Andrzej! Idź rozpalić w piecu, bo zimno w mieszkaniu, a zaraz Basia ze Stefanem przyjeżdżają! No i przynieś wódkę i cukierki, aby było czym gości poczęstować. Dobrze, że wczoraj wieczorem placek upiekłam...

Gdy mama wreszcie opuściła mój pokój,  ja nawet nie fatygując się, aby przebrać się w bardziej robocze ubrania, założyłem buty i kurtkę, a następnie udałem się do piwnicy po łapatę i poszedłem odśnieżyć podwórko, aby stos śniegu nie utrudniał mi drogi ucieczki. Oczywistym jednak było, że ciotka Baśka i wuj Stefan przyjechali, gdy byłem w trakcie pracy. Oczywiście i tym razem spadło na mnie saldo złośliwych komentarzy.

-  Maksymilian, już ta godzina, a ty dalej pracujesz?

Powiedziała ta stara zołza, jednak w jej słowach nie było ani trochę współczucia, troski ani szacunku. Mimo to, starałem się zachować spokój i nie okazywać mojego zdenerwowania.  Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że gdybym okazał przy nich swoje prawdziwe emocje, to by ją i jej mężulka jeszcze bardziej nakręciło. W końcu na tym im zależało najbardziej, aby wyprowadzić mnie z równowagi.

Zanim jednak odpowiedziałem ciotce, swoje trzy grosze wtrącił również wuj Stefan.

- Jeśli chce dalej mieszkać w tym domu, to musi się brać za robotę. Nikt za darmo mu grzać dupy nie będzie.

- Tylko zobacz, jak on się z tym guzdra! Wymachuje tą łopatą, jakby chciał, a nie mógł. W tym wieku, to aż wstyd!

- To może szanowna ciocia pomoże swojemu kochanemu bratankowi i pokaże mu jak to się powinno prawidłowo robić?

Zapytałem z uśmiechem na ustach, co wkurzyło kobietę do tego stopnia, że aż poczerwieniała ze złości. Zmierzyła mnie pełnym pogardy spojrzeniem, a wściekłość i nienawiść biły od niej, jak smród z krowiego łajna. Oczywiście nie była by sobą, gdyby przy tym nie zaczęła paplać swojego monologu o tym, jaki to ja zły i niedobry jestem.

- Maksymilian!

Zapadła głucha cisza. Wszystkie spojrzenia mieszały się ze sobą. Każde z nich wyrażało inne emocje. Oburzenie, pogardę, złość i nienawiść. Moje spojrzenie zaś po raz pierwszy w życiu wyrażało pewność siebie.

Mimo wszystko nie powiedziałem jeszcze tego, co tak naprawdę o nich wszystkich myślałem. Było na to zdecydowanie za wcześnie. Poza tym w tamtym momencie mogło mi to jedynie zaszkodzić, zważywszy na to, że mogłem zostać wyrzucony z domu, a sam własnego mieszkania lub wynajmowanego nie miałem, nie miałem też stałej pracy, dzięki której mógłbym się utrzymać. Dlatego lepiej było zacisnąć zęby i przemilczeć wszystko, niż dać się ponieść emocjom.  Jeszcze nadejdzie okazja, abym im wszystkim, wygarnął wszystko prosto w twarz.

Jeszcze przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, gdy w końcu mama postanowiła przerwać tę nieprzyjemną atmosferę.

- No cóż, jak widzicie Maksymilian obecnie przechodzi młodzieńczy okres buntu. Nie mam pojęcia, czym on jest spowodowany, bo o niczym z nami nie chce rozmawiać, podejrzewamy jednak, że może to jakieś chwilowe kłótnie z kolegami, które go rozdrażniły. W każdym bądź razie to na pewno tylko okres przejściowy. Przejdzie mu.

- Miejmy nadzieje, bo takie zachowanie nic dobrego o nim nie świadczy.

Powiedziała ciotka, a następnie cała czwórka weszła do mieszkania, a ja ponownie wróciłem do pracy.

Po dwóch godzinach wszystko było odśnieżone, jednak ja nawet nie myślałem o tym, aby wracać do mieszkania. Nie kiedy obecni są "ci goście".

Stanąłem z boku i starałem się oczyścić głowę z negatywnych emocji, jednak nie było to tak proste, jakby się mogło wydawać. 
W pewnym momencie moją uwagę przykuły idące grupy młodych ludzi - przeważnie nastolatków i młodych dorosłych po dwudziestce. Każdy z nich wyróżniał się wyglądem od tej zwykłej części społeczeństwa. Ciemne ubrania, ciemne makijaże, biżuterie z ćwiekami, łańcuchami, agrafkami i żyletkami. U niektórych widać było również pomalowane na kolorowo włosy.
Szli w towarzystwie puszczonej z radia buntowniczej, antypolitycznej  muzyki. Punk rock. Akurat leciało "Anarchy in the U.K" zespołu Sex Pistols. Podobała mi się ta muzyka, tak jak przekazywana w jej tekstach wolność i uderzająca prosto w sedno prawda. Każde wyśpiewane słowo zakodowało mi się w głowie, sprawiając, że nie mogłem tej piosenki wyrzucić z głowy.

Przyglądałem się ukradkiem chłopakom, lecz kiedy oni spojrzeli na mnie, ja szybko spuściłem wzrok, udając, że dalej odśnieżam to cholerne podwórko.

Jeden z chłopaków podszedł do furtki. Spojrzałem na niego, a ten przywołał mnie palcem. Podszedłem do niego, nie wiedząc, czego ode mnie chce.

- Hej, młody, chcesz się z nami przejść?

Przez chwilę miałem wątpliwości. Chciałem iść, ale wiedziałem, że nie mogłem. Nie chciałem jednak wracać do domu. Nie chciałem wysłuchiwać gadania na mój temat.

- Przepraszam, ale nie mogę. Mam pracę. I gości.

Chłopak jednak rozszyfrował mnie w zaledwie sekundę. Uniósł do góry lewą brew, z nieco cynicznym uśmieszkiem.

- Czyżby? Nie wyglądasz, jakbyś się do tych gości śpieszył, a jedynie miziasz tę ziemię dla zabicia czasu.

Na słowa chłopaka, jedynie westchnąłem zrezygnowany.

- Czyli mam rację. Słuchaj, rzuć tą łopatę w pizdu i chodź z nami.

- Dokąd?

-  Zobaczysz.

Ostatni raz spojrzałem na moje mieszkanie.  W oknie widziałem, jak rodzice byli zbyt pochłonięci rozmową z wujostwem, by zwrócić na mnie uwagę, dlatego też szybko przeskoczyłem przez płot, dołączając się do grupki nieznajomych mi punków.




//A oto i pierwszy rozdział "Tajemniczego  Buntownika".

W pierwszym rozdziale nie działo się wiele, jednak obiecuję, że w kolejnych rozdziałach będzie coraz ciekawiej.

Na chwilę obecną Maksymilian po raz pierwszy uciekł z domu, co miało na celu pokazać, że jest zmęczony byciem podporządkowywanym pod innych.

Dedykacja dla: War_Eternal oraz Maruda826




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro