Rozdział 39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kilka dni później

- Kochanie, już jestem! - zawołałam, wchodząc do willi Bugajczyka. Umówiliśmy się, że po pracy do niego przyjadę - Igor? - zapytałam, gdy nie usłyszałam odpowiedzi.

Weszłam do salonu i stanęłam jak słup soli, opuszczając z niedowierzaniem ręce w dół. W pomieszczeniu na kanapie siedział Igor, a na stole walały się puste i pełne butle po alkoholu. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jedyne pytanie jakie przychodziło mi do głowy brzmiało: dlaczego? Dlaczego znów to zrobił?
Podeszłam do szatyna i chciałam zabrać butelkę z jego dłoni.

- Zostaw! - podniósł pijacki ton, wyrywając szkło, gdy już za nie złapałam.

- Co się z tobą dzieje, Igor? - zapytałam wplatając palce jednej dłoni we włosy - Co ty wyprawiasz?!

Zachwiał się lekko siedząc na kanapie i jedyne co zrobił, to zignorował moje słowa i wziął kolejny łyk wódki. Nie mogłam mu na to pozwolić. Podeszłam i szybko wyrwałam mu butelkę, nim zdążył ją cofnąć i jak najszybciej ruszyłam do kuchni.

- Elena! - zawołał, ale nie zamierzałam zareagować - Elena, kurwa!

Zaczęłam wylewać alkohol do zlewu. W tym momencie do pomieszczenia wpadł, dosłownie, Igor.

- Za kogo ty się uważasz, co? - zapytał, zabierając mi pustą już butelkę.

- Połóż się, jesteś pijany - rozkazałam, nie chcąc wchodzić z nim w dyskusję w tym stanie.

- Nie jestem do kurwy nędzy pijany! - wrzasnął uderzając dłonią w blat, na co podskoczyłam - Nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy!

- Co? - spojrzałam na niego zażenowana - Jesteśmy razem, nie pozwolę ci się znowu stoczyć, rozumiesz?

- Wsadź sobie w dupę swoją troskę! - znów krzyknął, a ja w totalnym szoku jego słowami, patrzyłam jedynie na niego z lekko uchylonymi ustami, nie wiedząc co powiedzieć - Wiem co robię.

- Co się stało? Dlaczego znowu się upiłeś? - do oczu napłynęły mi łzy. Zdecydowanie nie lubiłam go takiego. To nie był mój Igor. To był człowiek, którego kompletnie nie znałam i nie wiedziałam do czego jest zdolny.

Szatyn zacisnął jedynie dłoń na butelce, a jego szczęka się napięła, gdy wyraźnie zacisnął zęby. Minęła chwila, gdy cisnął butelką prosto w podłogę, a szkło rozbiło się po całej kuchni, robiąc ogromny hałas, na co aż cofnęłam się w  tył. Przełknęłam nerwowo ślinę, przenosząc na niego wzrok.

Podeszłam do niego powoli. Chciałam, żeby już się położył. Żeby zasnął i obudził się normalny. Taki, jak zawsze. Chwyciłam go za dłoń i lekko pociągnęłam do wyjścia z kuchni.

- Muszę to sprzątnąć... - wymamrotał, ciągnąc się w stronę rozbitej butelki.

- Ja to zrobię, chodź - zapewniłam, a on ruszył za mną do salonu.

Posadziłam go na kanapie i już miałam położyć, ale pociągnął mnie na swoje kolana i zaczął całować moją szyję. Nie był czuły jak zawsze. Był nachalny. Jego dłonie zaczęły dostawać się pod moją koszulkę.

- Nie, Igor -  złapałam go za nadgarstek, i chciałam wyciągnąć jego dłoń spod materiału mojego ubrania, jednak ona ani drgnęła, a szatyn nie zamierzał przestać mnie całować - Przestań, Igor - odepchnęłam go lekko od siebie, na co oderwał swoje usta od mojej skóry.

- Chcę cię - szepnął, a drugą dłonią złapał za mój pośladek.

- Ale ja nie chcę, jesteś pijany - chciałam wstać, ale posadził mnie z powrotem na swoich kolanach.

- Zostaniesz - rozkazał.

- Powiedziałam nie - rzuciłam stanowczo, ale wtedy przerzucił mnie na kanapę i złapał za moje nadgarstki - Puść mnie!

- Siedź, do kurwy nędzy! - krzyknął i w tym momencie naprawdę zaczęłam się go bać.

Nie był sobą. A może właśnie był?

Zaczął ciągnąć za materiał mojej bluzki, przez co lekko naderwał się przez moje próby wyrwania się. Poczułam jak do oczu napłynęły mi łzy.

- Błagam cię, puść mnie - mój głos załamał się.

- Przecież lubisz się pieprzyć - zaśmiał się - Więc teraz dasz mi to na co mam ochotę.

Odepchnęłam go od siebie, przez co lekko się zachwiał, a ja miałam trochę miejsca. Wykorzystałam to i wstałam, ale złapał za moją dłoń. Pociągnął w swoją stronę i zaczęliśmy się szarpać.

- Głupia szmata! - wrzasnął, gdy nie dostał tego, czego chciał, po czym zrobił coś, czego po nim nigdy bym się nie spodziewała. Zacisnął dłoń w pięść, po czym wycelował prosto w moją twarz - Wypierdalaj stąd! Idź do niego! - wrzasnął, gdy ja zalałam się łzami, łapiąc się za miejsce, w które przed chwilą mnie uderzył - Idź się jebać z tym swoim całym Adriankiem dziwko! Nie chcę cię kurwa widzieć!

Z nosa lekko sączyła mi się krew. Byłam w totalnym szoku tym co właśnie zrobił. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Gdy tylko znalazłam się za drzwiami willi, rozpłakałam się jak dziecko. Roztrzęsionymi rękoma otworzyłam samochód i wsiadłam za kierownicę. Co to do cholery było?! Był pijany, ale to nie usprawiedliwia tego, co wydarzyło się przed chwilą. Odpaliłam auto i nie mogąc powstrzymać kolejnych łez, ruszyłam w stronę domu.

Wpadłam do mieszkania, zamykając wszystkie zamki. Weszłam do łazienki i spojrzałam  w lusterko. Policzek już zaczął mi sinieć, a dłonie miałam we krwi, która poleciała z mojego nosa. Wzięłam papier i zaczęłam tamować krwotok, gdy akurat zadzwonił mój telefon. Nie odebrałam. Gdy zadzwonił kilka kolejnych razy, postanowiłam sprawdzić kto to. Ostatnia osoba, która powinna mnie teraz słyszeć - Leo.

- Co jest? - odebrałam, starając się brzmieć normalnie.

- W końcu - westchnął - Możesz przyjechać na spotkanie z klientem? Wiem, że już jesteś po pracy, ale naprawdę bardzo cię potrzebuję.

Jeszcze raz spojrzałam na siebie w lusterku. Nie było takiej opcji.

- Obawiam się, że nie mogę ci tym razem pomóc Leo - pociągnęłam nosem.

- Płaczesz?

- Nie - zaprzeczyłam od razu, ale mój głos nie zabrzmiał normalnie. Wiedziałam, że  on już wie, że coś jest nie tak.

- Elena, co się stało? Przecież słyszę.

- Nic - załamał mi się głos, ale już nie potrafiłam powstrzymywać się dłużej od płaczu.

- Gdzie jesteś? - usłyszałam jego zdenerwowany ton.

- Leo, nigdzie, po prostu nie dam rady, proszę daj mi dzisiaj spokój - odparłam przez łzy.

- Elena... - nie usłyszałam nic więcej, bo się rozłączyłam.

Osunęłam się po ścianie na podłogę, chowając twarz w dłoniach i rozpłakując się już na dobre. Nie wiedziałam co mam robić. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co zrobił Igor. Po alkoholu był nieobliczalny i kompletnie nad sobą nie panował. Do dzisiaj nie miałam pojęcia jak bardzo. Nigdy nie przypuszczała bym, że będzie chciał zaciągnąć mnie do łóżka na siłę, a co gorsza, że mnie uderzy.  Kochałam go, ale nie mogłam pozwolić na coś takiego.

Nie wiem ile czasu przesiedziałam na tej podłodze w łazience, zwyczajnie rycząc. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, ale nawet nie wstałam otworzyć. Byłam pewna, że ten ktoś zaraz się zniechęci i po prostu odejdzie od drzwi.

- Elena! - usłyszałam znajomy głos - Otwórz, wiem, że jesteś w domu, widziałem samochód na dole!

Cholera, to był Adrian. Nie mógł zobaczyć mnie w tym stanie, więc zamierzałam udawać, że nie ma mnie w środku mimo wszystko. Po chwili jednak usłyszałam grzebanie w zamku, po czym dźwięk otwierających się drzwi do mieszkania. Szatyn szukał mnie po pomieszczeniach, aż w końcu otworzyły się drzwi do łazienki i stanął w nich, zauważając mnie na pewno. Ja jednak nawet nie podniosłam na niego wzroku.

- Elena, co się dzieję? - chłopak kucnął obok mnie i wtedy... spojrzał na moją twarz. Jedynie kątem oka zauważyłam szok na jego twarzy - Kto ci to kurwa zrobił?

- Nikt... Miałam mały wypadek...

- Co ty chrzanisz? Widziałaś jak wyglądasz? Elena...

- Adrian, przewróciłam się, nic mi nie jest - próbowałam go przekonać. Marzyłam, by zostać sama.

- Czy ja wyglądam jak bym się urodził wczoraj? Spójrz na mnie - chwycił moją twarz w dłonie i przechylił tak, bym patrzyła na niego. Syknęłam lekko z bólu, gdy za mocno złapał za mój policzek - Przepraszam - westchnął, krzywiąc się lekko - Musisz mi powiedzieć, słyszysz? Proszę cię... Nie zrobiłaś sobie tego sama.

- Proszę cię, Adrian, zostaw mnie samą, wyjdź po prostu - odparłam załamanym głosem. Tego dnia zdecydowanie byłam tak rozczarowana i zszokowana, że jedyne na co miałam ochotę, to płacz.

Wtedy Borowski popatrzył na mnie chwilę bez słowa.

- Tylko nie mów, że... Nie... - pokiwał lekko z niedowierzaniem głową - Igor ci to zrobił? - nie odpowiedziałam. Spuściłam wzrok na swoje dłonie - Nie wierzę. Co za skurwiel.

- Adrian...

- Zabiję go.

____________________________________

Wracamy po tygodniowej przerwie z dość mocnym rozdziałem, tak mi się wydaje 😬
25 gwiazdek i 50 komentarzy i wrzucam kolejny ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro