Rozdział 43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Elena, co się stało? - nie odpuszczał Justin, wchodząc za mną do mojego mieszkania - Miałaś mi od razu powiedzieć, a wyszłaś stamtąd bez słowa... - przerwał, gdy spojrzał na mnie przy świetle. Zmarszczył brwi i podszedł do mnie, chwytając moją twarz w swoje dłonie - To jebany skurwiel...

- Justin...

- Co Justin? - przerwał mi - Znowu będziesz go bronić? Przecież masz cały czerwony policzek! Zabiję go - dodał i ruszył do drzwi, ale złapałam go za ramię.

- Poczekaj - odwrócił się w moją stronę - On teraz i tak śpi całkiem pijany...

- Znowu się nachlał?  - parsknął szatyn z niedowierzaniem - Można było się tego po nim spodziewać.

- Nie idź do niego, to i tak nic nie da... - westchnęłam, spuszczając głowę , gdy do oczu napłynęły mi łzy.

- Elena, ogarnij się dziewczyno, co się z tobą dzieje? Czy ty nie widzisz, co on wyprawia?

- Widzę, Justin - przemknęłam powieki, ciężko wzdychając - I nie wrócę już do niego, obiecuję.

- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.

- Przysięgam, nie dam się już zaślepić obiecankami i czułymi słowami... Nie pozwolę się tak traktować. Mogłam mu wybaczyć raz, ale on się nigdy nie zmieni...

- W końcu to do ciebie dotarło - odetchnął z ulgą - Chodź do mnie - wyciągnął w moją stronę ramiona, a ja wtuliłam się w przyjaciela - Ale i tak z nim porozmawiam.

- Po co? - zapytalam niezadowolona.

- Żeby wiedział, że ma trzymać się od ciebie z daleka. Pieprzony dupek. Na co dzień chodzi w garniturze i udaje porządnego człowieka, skurwiel... Na oczy cię więcej nie zobaczy.

Zacisnęłam usta w wąską kreskę, odsuwając się powoli od Justin'a. Wiedziałam, że miał rację. Jednak wiedziałam też, że Igor przyjdzie i znów będzie błagał o wybaczenie. Jednak tym razem nie zamierzałam tak łatwo mu ulec.

- Powinnaś w końcu się przespać - zmienił temat przyjaciel - Jesteś zmęczona.

- Tak, masz rację - zgodziłam się - Zostaniesz dziś ze mną? - spojrzałam w oczy przyjaciela.

- Jasne, co tylko chcesz. To dobranoc - cmoknął moje czoło i zaczął kierować się do wyjścia z salonu.

- Justin - zatrzymałam go, a chłopak spojrzał na mnie - Pamiętasz jak byliśmy mali i bałam się potworów spod łóżka? - szatyn zmarszczył brwi, gdy o tym wspomniałam, po czym lekko się uśmiechnął.

- Pamiętam...

- Spałeś wtedy ze mną, żebym się nie bała i... - przerwałam, przenosząc wzrok na swoje dłonie.

- Chcesz, żebym z tobą spał? - zapytał, a ja tylko skinęłam głową, nie podnosząc nawet na niego wzroku.

Po chwili poczułam jak łapie za moją dłoń i prowadzi mnie do mojej sypialni. Justin rozścielił moje łóżko, po czym położył się i wyciągnął ręce w moją stronę, czekając aż do niego przyjdę. Uśmiechnęłam się bardzo delikatnie, a po chwili położyłam obok przyjaciela, wtulając się w niego.

- Dobranoc - szepnął, całując czubek mojej głowy.

- Dobranoc.

Dwa dni później

Wzięłam wolne w pracy. Nie byłam w stanie przez kilka dni się tam pojawić i wytrzymać prawdopodobnie kolejnych pytać Leo odnośnie moich nowych śladów na twarzy. Dzisiaj chciałam spędzić dzień sama przed telewizorem, pod kocem. Jednak ktoś postanowił przeszkodzić w moich planach, ponieważ usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam przekonana, że to Justin, który był u mnie dziś rano i prosiłam, aby zostawił mnie samą, bo chciałam pozbierać myśli. Niechętnie ruszyłam do drzwi.

- Justin, mówiłam ci, że chcę być dzisiaj sama i... - przerwałam, gdy otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Igor. Od razu chciałam zatrzasnąć przed nim drzwi, jednak on skutecznie wstawił nogę między drzwi a próg, nie pozwalając mi tym samym ich zamknąć.

- Elena, proszę...

- Nie chcę słuchać żadnych twoich wyjaśnień - przerwałam mu, przymykając oczy - Wyjdź stąd.

- Daj mi pięć minut, błagam cię... - w jego oczach pojawiły się łzy - Jebane pięć minut, Elena...

- Nie, Igor...

- Kurwa, proszę - tym razem on mi przerwał - Jeżeli potem będziesz kazała mi odejść, przysięgam, że to zrobię. Tylko daj mi cokolwiek powiedzieć.

Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.  Był kimś zupełnie innym niż wcześniej, niż osoba, którą poznałam. To już nie był ten sam człowiek. Nie znałam go. Był mi obcy.

Westchnęłam i otworzyłam przed nim szerzej drzwi, a on wszedł do środka. Gestem ręki pokazałam, aby przeszedł do salonu. Ruszyłam za nim i stanęłam naprzeciwko niego w bezpiecznej odległości, wciskając dłonie do tylnych kieszeni dżinsów. Przez chwilę nie odzywaliśmy się do siebie.

- Ja... - westchnął ciężko, przymykając powieki - Elena, ja nie wiem... Nie wiem już co mam powiedzieć. Nie wiem co się ze mną dzieje...

- Powiem ci, co się z tobą dzieje - weszłam mu w zdanie, a on podniósł na mnie wzrok - Jesteś chory. Jesteś pieprzonym alkoholikiem. Robisz to świadomie...

- Nie...

- Nie przerywaj mi - rzuciłam stanowczo - Tamtego dnia miałam urodziny, wiesz? - do moich oczu napłynęły łzy i przygryzłam lekko dolną wargę - A ty zamiast spędzić ten dzień ze mną, poszedłeś najebać się z kumplami...

- To nie tak.

- A jak?

- Miałem mega zapierdol po powrocie do firmy. Wiele spraw się skomplikowało, straciliśmy klientów, byłem wściekły. Wszystko posypało się, gdy mnie nie było. Chłopaki zaproponowali piwo po pracy. Nie chciałem się zgodzić, ale nalegali. Oni nie wiedzą o moich problemach z alkoholem.

- Przecież się przyjaźnicie - zauważyłam.

- Tylko Adrian wiedział o moim uzależnieniu i Nela. Nikt więcej. Przyznaję, zapomniałem o twoich urodzinach... - zaciągnął się powietrzem i odchylił głowę do tyłu, po czym szybko wytarł łzę, która spłynęła po jego policzku z nadzieją, że tego nie zauważę.

- Ją też tak biłeś? - zapytałam, spuszczając wzrok na podłogę.

- Kogo? Mówisz o Amandzie?

- Tak.

- Nie... Dlaczego w ogóle o niej wspominasz? Co ona ma z tym wspólnego, Elena, do cholery...

- A co wspólnego ma Adrian z tym, że mnie pobiłeś dwa razy, że za każdym razem, gdy jesteś pijany wypominasz mi to, że z nim spałam?! - zdenerwowałam się i podniosłam ton.

- To co innego...

- Co innego? Nie byliśmy razem, gdy się z nim przespałam. Ale ty jesteś zbyt dużym ignorantem i egoistą, by to zrozumieć.

- Nie mów tak. Wszystko naprawię, przysięgam, kurwa Elena, przyrzekam ci na wszystko, pójdę się leczyć...

- Ostatnio też tak mówiłeś - przerwałam mu - W nic ci już nie wierzę.

- Nie... Musisz mi uwierzyć, rozumiesz?

- Ja nic nie muszę, Igor - przełknęłam nerwowo ślinę, gdy moje oczy ponownie zapełniły się łzami.

- Kocham cię - szepnął, a jego twarz wyrażała, że za chwilę będzie płakał - Wiesz o tym.

- Ja też cię kochałam. Ale straciłeś mnie, przykro mi.

- Tak po prostu to mówisz? Z dnia na dzień?

- Pogrążasz się...

- Elena, to nie może się tak skończyć... - pokiwał z niedowierzanien głową - Nie możesz w ten sposób tego kończyć, słyszysz?

- Sam to zakończyłeś. Nie będziesz więcej traktował mnie jak śmiecia... - odpowiedziałam i usiadłam na kanapie - Idź już.

Szatyn stał jak wryty. Patrzył martwo w jeden punkt przed siebie. Po chwili jednak kucnął przy mnie, na co skrzyżowałam dłonie pod piersiami i odwróciłam wzrok na bok, by tylko na niego nie patrzeć.

- Przemyśl to jeszcze... - położył dłonie na moich kolanach i przejechał po moich udach.

- Weź ręce, proszę - przymknęłam oczy, a spod jednej z powiek wypłynęła mi łza.

- Nie płacz, proszę... - jego ton był błagalny - Nienawidzę się za to, że tak wszystko spieprzyłem. Ale jesteś dla mnie wszytkim, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie...

- Powtarzasz się, naprawdę. Twoje łzy i błagania nie robią już na mnie wrażenia, Igor. Mam dosyć - wyznałam, zbierając się na odwagę i przenosząc wzrok w jego oczy.

Przygryzł dolną wargę, przejeżdżając znów dłońmi po moich udach, i spuszczając głowę w dół.

- Nie wierzę w to... - powiedział bardzo cicho - Nie wierzę, rozumiesz? Nie mogłaś przestać mnie kochać, nie tak szybko. Walczyłaś o nas na początku...

- Tak, na początku. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jakim potworem jesteś.

- Nie jestem, wiesz o tym...

- Igor, chcę zostać sama, proszę - rzuciłam błagalnym tonem - Dostałeś swoje pięć minut, obiecałeś, że później dasz mi spokój...

- Muszę cię odzyskać - przerwał mi stanowczym tonem, chwytając moją twarz w swoje dłonie i spojrzał w moje oczy - Bez ciebie się stoczę do końca... Bez ciebie jestem nikim...

- Igor... - westchnęłam, przymykając oczy.

Kciukami zaczął masować moje policzki. Po chwili rozszerzył dłońmi moje kolana, przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunku. Na początku nie wiedziałam co zrobić, jednak po chwili odwzajemniłam jego pocałunki, a jedna jego dłoń znalazła się na moim policzku, a druga na mojej talii. W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi.

- Nie otwieraj - rzucił między pocałunkami, jednak odsunęłam się od niego i ruszyłam do drzwi. To był idealny moment, aby to przerwać. Nie chciałam znów mu ulec, jednak nadal mi na nim zależało.

Gdy otworzyłam drzwi, byłam w szoku. Przed nimi stał Adrian.

- Hej - przywitał się.

- Hej. Adrian, co ty tu robisz, przecież...

- Wiem, ostatnio trochę mnie poniosło. Mogę? - zapytał, chcąc wejść do środka. Wpuściłam go, a gdy wszedł do salonu od razu zauważył Igora - Co on tu robi? - zapytał ostro - Po tym jak znowu ją uderzyłeś masz tupet tu przychodzić? - zwrócił się do Bugajczyka.

- Nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa - odparł Igor.

- Igor właśnie wychodził - wtrąciłam się.

Igor spojrzał na mnie wymownie. Błagał mnie wzrokiem, bym tego nie robiła. Ale było za późno.

- Elena...

- Nie słyszałeś co powiedziała? - rzucił stanowczo Borowski - Pomóc ci znaleźć drzwi?

- Nie odpuszczę tak łatwo, wiesz o tym - Igor zwrócił się do mnie, ale nawet już na niego nie patrzyłam - Zrobię wszystko, żeby cię odzyskać...

- Daruj sobie - znów wtrącił się Adrian - Dość już jej krzywdy wyrządziłeś. Jeśli masz resztki rozumu, wyjdź stąd i daj jej w końcu spokój.

Igor zacisnął szczękę, patrząc na Borowskiego. Posłał mi ostatnie spojrzenie, po czym wyszedł, trzaskając jak zwykle drzwiami.

__________________________________

37 gwiazdek i 60 komentarzy i wrzucam kolejny ❤
Ponad 1500 słów, by wynagrodzić ostatnio małą aktywność ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro