Rozdział 69

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Elena, wszystko w porządku? - zapytał Adrian. Właśnie siedzieliśmy w restauracji, jedząc obiad. Jednak ja cały czas myślałam o tym, że Igor wyjechał i chyba przejmowałam się tym bardziej niż powinnam.

- Tak - odparłam krótko, nie przerywając jedzenia. Nawet na niego nie spojrzałam, wiedziałam, że coś ukrywa i przez to coraz ciężej mi było zachowywać się przy nim swobodnie, i normalnie.

- Posłuchaj - westchnął, opierając jeden z łokci na stole i przykładając palce do skroni - Wiem, że ostatnio mało czasu ze sobą spędzamy...

- No właśnie - przerwałam mu, dalej patrząc w talerz.

- Naprawdę mam dużo pracy. Chciałbym to zmienić, ale to nie jest zależne ode mnie.

- Rozumiem - odpowiedziałam bez emocji.

- Możesz na mnie spojrzeć? - zapytał, gdy po raz kolejny nie raczyłam na niego unieść wzroku - Elena.

Podniosłam wzrok w jego oczy. Patrzyłam na niego i czułam, że coś we mnie pęka. Bałam się tylko, że to "coś", to uczucia do niego.

- Przecież wiesz, że cię kocham - odezwał się znowu.

- Tak... - westchnęłam - Wiem.

- Obiecuję, że to wszystko naprawię.

- Jak? - parsknęłam - Wyjdziemy stąd, a ty znowu pojedziesz do pracy i wrócisz późno. Kolejny raz.

- Jak tylko skończymy ten cały projekt, obiecuję ci, że spędzimy razem czas. Wyjedziemy gdzieś. Przysięgam, że wyłączę telefon i nie odbiorę żadnego połączenia z firmy.

- Chciałabym w to wierzyć - wróciłam do jedzenia, ale szatyn chwycił moją dłoń. Znowu na niego spojrzałam. Patrzyłam w jego oczy i zastanawiałam się tylko nad jednym...

Od kiedy tak dobrze kłamie?

- Ja naprawdę nie chcę, żeby między nami coś się popsuło... ale czuję, że ty się zamykasz przede mną - wyznał, ale nie miałam siły, ani odwagi na tą rozmowę.

- Muszę wracać - rzuciłam wymijająco, zabierając rękę z jego dłoni i wstając od stołu.

- Elena... - westchnął, patrząc na mnie.

- Widzimy się później - odparłam - A nie... Nie widzimy - dodałam, przypominając sobie, że przecież będzie "pracował".

Borowski nic już nie odpowiedział. Zamiast tego, westchnął ciężko, patrząc jak wychodzę z restauracji.

Taksówka zawiozła mnie do biura. Zrobiłam dzisiaj coś bardzo ryzykownego. Oczywiście, ryzykownego jak na Adriana. Biorąc pod uwagę, że jest informatykiem, a ja wrzuciłam podsłuch na jego telefon, można uznać, że z chujem na rozum się zamieniłam, ale było mi już wszystko jedno. Chciałam znać prawdę. Nie istotne jakim kosztem.

Jednak nie miałam tyle szczęścia, bo jak na złość z nikim dziś nie esemesował. Przez cały dzień miałam na laptopie wrzucony jego telefon na pulpit. Już chciałam zamykać, znudzona tym wszystkim i wracać do domu, ale coś przykuło moją uwagę. Na mapce zauważyłam, że chłopak porusza się w znanym mi kierunku. I nie był to ani kierunek, w którym znajdowała się jego willa, ani mój dom, tylko willa Igora.

Przecież Igor wyjechał. Po co więc Adrian tam jechał? Oczywistym było to, że zapewne nie wiedział o wyjeździe Igora, ale wtedy pomyślałam o czymś i wszystko zaczęło mi się składać do kupy.

Te kłamstwa, perfumy na jego ubraniach, które znałam...

Zabrałam szybko swoje rzeczy i wyszłam z biura. Wsiadłam w samochód i udałam się do willi Igora. Na miejscu byłam po około trzydziestu minutach i tak jak myślałam, na podjeździe zastałam samochód Adriana, ale i nie tylko jego. Zaparkowałam przed wjazdem i weszłam na teren posesji przez otwartą bramę. Zapukałam do drzwi, które otworzyła mi Nela. I to w szlafroku. Jej mina była bezcenna.

- Elena? - jej oczy rozszerzyły się momentalnie - Co ty tu robisz? Myślałam, że Igor ci powiedział o wyjeździe...

- Bo powiedział - rzuciłam - Nie wpuścisz mnie? Nigdy nie byłaś tak mało gościnna - dodałam z przekąsem.

- Wybacz, nie obraź się, ale jestem trochę zajęta, bo...

- Przestań kręcić, widziałam już samochód Adriana, przesuń się - przepchnęłam szatynkę w drzwiach i weszłam do środka.

Borowskiego jednak nie było w salonie na dole. Od razu więc weszłam schodami na górę i zaczęłam otwierać każde drzwi na piętrze, aż w końcu w jednym z pomieszczeń trafiłam na Adriana. I nie było to byle jakie pomieszczenie tylko sypialnia, którą ewidentnie zajmowała teraz Nela. Spojrzenia moje i szatyna zetknęły się ze sobą.

- Elena...

- Nawet nic nie mów - przerwałam mu - Już jakiś czas to podejrzewałam - dodałam, a do moich oczu napłynęły łzy.

- Wszystko ci wyjaśnię - przymknął oczy, zażenowany.

- Nie - odparłam szybko - Nie ma takiej potrzeby, naprawdę.

W tym momencie obok mnie pojawiła się Nela i weszła do pomieszczenia zmieszana. Patrzyłam tylko rozczarowana na Borowskiego, czując, że zaraz rozpłaczę się jak dziecko.

- Elena, to naprawdę skomplikowane - odezwała się dziewczyna.

- Nie wydaję mi się - odpowiedziałam, nie spuszczając wzroku z chłopaka.

- Ty też nie byłaś wobec mnie szczera... - powiedział Adrian, patrząc w moje oczy.

- Będziesz to teraz poruszał przy niej? - zapytałam rozdrażniona.

- Nie, po prostu...

- To nie ma sensu - wtrąciłam się - Ty i ja.

- Nie, Elena... Nie rób tego - wybłagał, wiedząc co robię.

- Między wami nadal coś jest - zacisnęłam usta w wąską kreskę - Po prostu tu zostań.

- Przyjadę i porozmawiamy - upierał się.

- Nie chcę już z tobą rozmawiać, Adrian - westchnęłam, przegryzając dolną wargę, a po moim policzku spłynęła łza.

Zapadła cisza. Po prostu odwróciłam się i wyszłam nie mogąc zatrzymać każdej kolejnej łzy. Nie wiem czy byłam zła na niego czy na siebie. Byłam wściekła na wszystko dookoła. Być może to, co się stało było moją winą. Moja sytuacja skomplikowała się z mojego powodu i sama byłam powodem tego wszystkiego.

Nie mogłam uwierzyć jak wszystko mi się zjebało w jednej chwili. Teraz sama musiałam sobie z tym wszystkim poradzić.

___________________________

Jestem, żyję!
Wybaczcie za nieobecność, miałam trochę spraw 🥵
Bez progu dzisiaj znowu ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro