Rozdział 49

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niespodziewanie usta szatyna zetknęły się z moimi. Moje serce uderzało chyba setki razy na minutę. Tęskniłam za tym, choć wiedziałam, że to wszystko jest fikcją. Jednak wtedy nie myślałam racjonalnie. Miałam przebłyski trzeźwego myślenia, ale nie miało to w tym momencie żadnego znaczenia.

Igor pociągnął mnie za rękę, bym wstała z fotela, nie odrywając swoich ust od moich nawet na milimetr. Chwycił mnie w talii, posadził na biurku, po czym stanął między moimi nogami i ułożył dłonie na moich udach, lekko na mnie napierając.

- Ktoś tu może w każdej chwili wejść - zauważyłam, przerywając na chwilę nasze pocałunki.

- Pieprzyć to - odpowiedział, po czym natychmiast wrócił do moich ust.

- Igor - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i lekko odepchnęłam go do tyłu.

Szatyn westchnął i przewrócił oczami, lekko się uśmiechając. Wsunął dłonie pod moje pośladki i podniósł mnie do góry, na co owinęłam go nogami w talii, i skierował się do łazienki, która znajdowała się tuż za drzwiami obok.

Gdy tylko posadził mnie na szafce, podwinął moją spódnicę do góry, po czym pozbył się mojej bielizny. Gdy poczułam przyjemne ukłucie w podbrzuszu, wydałam z siebie cichy dźwięk. Szatyn położył dłonie na moich policzkach, nie odrywając swoich ust od moich. Owinęłam ręce wokół jego szyi, przesuwając go jeszcze bliżej siebie.

Naprawdę mi go brakowało. Może i nie myślałam wtedy, co będzie, gdy już skończymy. Sama nawet nie wiedziałam, czy chcę do niego wrócić. Liczyło się dla mnie tu i teraz. A tu i teraz potrzebowałam go, czy to się komuś podobało, czy nie.

W pewnym momencie, Igor przestał się poruszać i mnie całować, co mnie zaskoczyło. Jeszcze nie skończyliśmy.

- Co się stało? - zapytałam, niepewnie przenosząc wzrok w jego oczy.

- Spałaś z nim wczoraj - rzucił całkiem poważnie, a jego szczęka zacisnęła się.

- Co? - zmarszczyłam brwi - Z kim?

- Z Adrianem.

Serce zabiło mi mocniej. Przeraziłam się, gdy to powiedział. Jego oczy pociemniały. To nie świadczyło o niczym dobrym.

- Nie... - mój głos zadrżał.

- Nie rób ze mnie idioty - zacisnął palce na moich nagich biodrach, wbijając w nie swoje palce, co sprawiło mi lekki ból - Czuję to.

- Możesz nie psuć tej chwili? - przymknęłam oczy i wyprostowałam się, dając nam trochę dystansu.

- Naprawdę z nim spałaś - rzucił z niedowierzaniem, przez kpiący śmiech, po czym wyszedł ze mnie i zapiął swoje spodnie.

- To nie twoja sprawa z kim sypiam - odpowiedziałam, zeskakując z szafki i naciągają swoją bieliznę oraz spódnice.

- Nie, po prostu nie wierzę w to, co do mnie mówisz - założył dłonie na biodrach, po czym zaczął chodzić w te i z powrotem po pomieszczeniu.

Był potwornie zdenerwowany. Zdenerwowany Igor zazwyczaj oznaczał dla mnie kłopoty. Nie miałam ochoty znów się z nim kłócić. Skrzyżowałam dłonie pod piersiami i odwróciłam wzrok od chłopaka.

- Dlaczego? Jest coś między wami? - ciągnął dalej - Mówiłaś, że z Adrianem nic was nie łączy, że nie odwzajemniasz tego co on do ciebie czuje.

- Bo tak jest...

- To czemu do cholery z nim sypiasz?! - przerwał mi, po czym uderzył pięścią w ścianę.

- To był drugi raz! - podniosłam ton - Byłam załamana po wczorajszej rozmowie z tobą - przyznałam - To jak przyznałeś, że spałeś z Weroniką... To zabolało.

- Powiedziałem to, bo chciałem, żeby cię zabolało - odpowiedział, przenosząc na mnie wzrok - Ale nie spałem z nią, poza tamtymi kilkoma razami. I na pewno nie ostatnio. A ty? Pieprzysz się ze mną w twojej własnej pracy, w kiblu i mówisz mi, że to nie moja sprawa kto jeszcze to z tobą robi?! Ty dziwką jesteś czy co jest z tobą nie tak?!

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Uchyliłam lekko usta na jego słowa, które kurewsko we mnie uderzyły. Poczułam jak do oczy napłynęły mi łzy, dlatego jak najszybciej wyszłam z łazienki, by tego nie zauważył. Szatyn natychmiast znalazł się za mną.

- Wytłumacz mi to - kontynuował - Nie umiesz odpowiedzieć na proste pytanie?

- Wyjdź stąd - powiedziałam stanowczo, siadając za biurkiem.

- Dlaczego ty ciągle chcesz uciekać? - podszedł opierając się rękoma o biurko - Gdy pojawia się problem, za każdym razem nie chcesz tego wyjaśniać. W dodatku problem, który ty sama stworzyłaś!

- Ja stworzyłam? - podniosłam na niego wzrok - Gdybyś był normalny, nadal bylibyśmy razem. Gdy byłam z tobą, nie spojrzałam nawet na innego.

- Musisz akurat z nim? Zamieszkałaś z nim, po co? - zszedł nagle na inny, także niewygodny dla mnie temat.

- Zapomniałeś już w jakim byłam stanie? - uniosłam brwi do góry, uważnie mu się przyglądając - Chyba już nie pamiętasz. Alkohol wyżarł ci resztki mózgu?

- Elena, nie prowokuj mnie...

- Bo co? - przerwałam mu - Znów pójdziesz się nachlać? Proszę bardzo, idź. Jesteś wolny, możesz robić co chcesz. Nic mi do tego - dopiero po wypowiedzeniu tych słów, poczułam ich moc. Sama nie wiedziałam, jak udało mi się je wypowiedzieć. Gdybym zastanawiała się nad tym co chcę powiedzieć, nie byłam pewna, czy przeszłyby mi one przez gardło.

- Dlaczego ty się tak zachowujesz? Przyszedłem tu, bo chcę naprawić naszą relację, dlaczego musisz tak wszystko komplikować?!

- Nie krzycz na mnie - przymknęłam oczy.

- Jak mam nie krzyczeć, kiedy chuj mnie strzela, gdy pomyśle, że on cię dotykał!

- Musisz już iść.

- Nigdzie nie wyjdę, choć może i powinienem. Zamiast stać i błagać o wybaczenie kobietę, która sypia z moim własnym przyjacielem!

- Skoro masz mnie za szmatę, to co tutaj jeszcze do cholery robisz?! - podniosłam głos, zrywając się z miejsca, przez co znalazłam się z nim twarzą w twarz.

- Bo cię kocham? - odparł pytająco, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Szkoda, że nie miałeś tego na uwadze, jak piłeś, miałeś mnie gdzieś i posuwałeś tę lalę - wycedziłam, krzyżując ręce pod piersiami - Nie, to się nie uda, Igor...

- Przestań - przerwał mi, spuszczając głowę - Nie mów w ten sposób.

- To nie ma sensu, zrozum! - przyłożyłam palce do skroni. Coraz ciężej znosiłam tę rozmowę, jak i jego obecność.

- Spójrz na mnie - pociągnął mnie za rękę, a ja spojrzałam na niego - Co mam jeszcze zrobić? Ile czasu mam cię błagać? To jest chore.

- Ty jesteś chory, powinieneś coś ze sobą zrobić.

- Masz rację - zgodził się ze mną - Jestem chory. Ale sama pomyśl, jak odejdziesz, ja nie mam nikogo. Nie mam dla kogo się zmieniać. Obchodzę cię w ogóle jeszcze cokolwiek? Czy seks z Adrianem sprawił, że szybko o mnie zapomniałaś?

Nie wytrzymałam w tym momencie i ręka sama poleciała z trzaskiem na jego policzek, zostawiając tam różowy ślad. Szatyn zacisnął szczękę, przymknął oczy i opuścił głowę na to, co właśnie zrobiłam.

- Nie pozwolę się obrażać. Wyjdź - warknęłam stanowczo - Albo ja stąd wyjdę.

Podniósł na mnie wzrok. Westchnął cicho, po czym wyprostował się, a w jego oczach zobaczyłam łzy. Nie odezwał się więcej, tylko odwrócił i wyszedł. Bez słowa.

_______________________________

Wracamy z rozdziałami ❤
Cieszę się, że nadal jesteście 🥺
35 gwiazdek, 20 komentarzy i wrzucam kolejny 🌸

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro