Rozdział 58

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Cieszę się, że nasz syn znalazł sobie tak inteligentną kobietę - stwierdził ojciec Adriana.
Siedzieliśmy we czwórkę w restauracji, do której zaprosił nas pan Borowski.

- Dziękuję, miło mi to słyszeć - uśmiechnęłam się do mężczyzny, po czym wróciłam do jedzenia kolacji.

- Adrian to mądry chłopak, jednak nie miał za specjalnie szczęścia do kobiet - kontynuował.

- Tato - upomniał go Adrian, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Nie mam racji? - mężczyzna spojrzał na chłopaka.

- Nie uważasz, że nie jest to czas ani miejsce na wyciąganie takich spraw?

- Nie powinieneś mieć tajemnic przed Eleną. W końcu jesteście razem, a szczerość to świętość w związku, tyle razy ci to mówiłem - wytknął go palcem.

Kątem oka zauważyłam, jak Adrian westchnął, przymykają oczy. Widziałam, że nie było to dla niego łatwe i z trudem próbował się powstrzymać.

- Wyjdę zapalić - rzucił po chwili ciszy, po czym wstał i jak powiedział, tak zrobił.

Mama Adriana posłała mi uśmiech, ale widziałam, że też jest skrępowana całą tą sytuacją.

- Przepraszam, pójdę do niego - oznajmiłam, wstając od stołu.

Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się, szukając chłopaka. Zauważyłam go przy rogu lokalu, opierającego się o barierki i palącego papierosa. Podeszłam powoli do niego i stanęłam obok, przyjmując podobną pozycję do niego.

- Wszystko gra? - zapytałam, przenosząc na niego wzrok.

- Tak - odparł, ale nie przekonał mnie.

- Słuchaj... nie obraź się, ale mam wrażenie, że cała ta kolacja to niewypał... Nie tak miała ona wyglądać.

- Nie mogę być zły za prawdę - zauważył, zaciągając się używką - Masz rację.

- Jeżeli chcesz, możemy zmienić lokalizację - uśmiechnęłam się lekko, patrząc na szatyna.

Przeniósł na mnie wzrok i od razu się uśmiechnął. Dużo lepiej. Nie lubiłam, gdy się smucił. Miał piękny uśmiech i uwielbiałam, gdy był w dobrym nastroju. Było mi źle z tym, że ktoś sprawił mu przykrość. Tym bardziej jego własny ojciec.

- Na jaką? - zapytał, gasząc papierosa.

- Możemy jechać do mnie lub do ciebie - zaproponowałam - Obejrzeć film, napić się wina. Przecież nigdy się razem nie nudzimy.

- To prawda - zgodził się - Mam już dość tej rodzinnej schadzki. Chodź, pożegnamy się i spadamy stąd - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Chwyciłam ją i wróciliśmy do lokalu.

***

Siedzieliśmy wygodnie na kanapie w salonie Borowskiego, z założonymi na stole nogami. W telewizji leciał jakiś film Marvela, a my piliśmy wino. Zresztą, jak zwykle.

- Adrian? - zwróciłam się do chłopaka, przenosząc na niego wzrok.

- Tak? - spojrzał na mnie.

- O czym mówił twój tata? - zapytałam, a on westchnął, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Wiedziałam już, że to dla niego coś ciężkiego - Przepraszam, nie powinnam o to pytać.

- Kilka miesięcy temu spotykałem się z taką jedną - zaczął - Niby wielka miłość, a okazało się, że chodziło jej tylko o kasę. Ciężko zniosłem rozstanie z nią.

- Przykro mi. Nigdy mi o tym nie opowiadałeś.

- Bo chciałem skupić się na tobie - spojrzał na mnie, a nasze spojrzenia się zderzyły.
Otworzyłam usta by cokolwiek powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Totalnie nie umiałam tego skomentować. Gdy zapadła między nami cisza, postanowiłam ją przerwać.

- Powiedz mi, tak szczerze... Dlaczego nie ułożysz sobie z kimś życia? Przecież jesteś chyba najcudowniejszą osobą jaką znam... Nie wierzę, że nie możesz nikogo znaleźć.

- To czemu ty nie chcesz dać mi szansy?

W tamtym momencie całkowicie mnie zagiął. Już sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Chyba coraz bardziej skłaniałam się do tego, by jednak spróbować.

- Adrian...

- Tak, wiem - westchnął - Myślę, że dobrze znasz odpowiedź na pytanie, które mi zadałaś - dodał, przenosząc wzrok w moje oczy.

Jego spojrzenie mówiło wiele. Myślę, że nawet więcej niż słowa. Nie wiem co takiego miał w tym spojrzeniu, ale nikt tak na mnie nie patrzył jak on.

Zbliżył swoją twarz do mojej, ale gdy już miał mnie pocałować, zatrzymał się i spojrzał w dół.

- Przepraszam, miałem tego nie robić - odsunął się, ale chwyciłam go za nadgarstek.

- Więc może ja powinnam to zrobić - spojrzałam na jego usta, a później w jego oczy.

- Nie chcę znowu iść do łóżka bez uczuć. To znaczy... wiesz o co mi chodzi.

- Wiem, ale... to chyba nie byłoby takie zwykłe pójście do łóżka - przygryzłam dolną wargę.

- To znaczy? - zdziwił się.

- Mi chyba też zależy... no wiesz... na tobie - wyznałam, a on uniósł lekko brwi do góry.
Był cholernie zaskoczony tym co właśnie powiedziałam. I miałam wrażenie, że nie umie w to uwierzyć.

- Słucham?

- Coraz ciężej mi odgonić od siebie te myśli i tak... zaczynam czuć do ciebie coś więcej, Adrian.

Zauważyłam jak lekko się uśmiechnął. Odwrócił się do mnie i tym razem bez słowa wcisnął pocałunek na moje usta. Oczywiście od razu go oddałam. Nie było dyskusji - potrzebowałam jego obecności i jego całego w moim życiu. Coraz bardziej czułam, że zakochuję się w tym chłopaku...

Pierwszy raz całowałam go tak starannie jak on mnie. On zawsze robił to z uczuciem, natomiast nie ja. Wcześniej chodziło tylko o przyjemność, a teraz... Chciałam być po prostu z nim jak najbliżej.

Wciągnął mnie na swoje kolana tak, że usiadłam na nim okrakiem. Przejechał dłonią po moich udach, wsuwając ją pod moją sukienkę i zaciskując lekko palce na moim biodrze. Lubiłam, gdy tak robił. Od razu nadaliśmy tempa sytuacji i już po chwili ściągnął ze mnie sukienkę. Dreszcze przeszły moje ciało, gdy jego usta zetknęły się ze skórą na mojej szyi i dekolcie.

- Nie musimy, jeśli nie chcesz - przerwał, spoglądając na mnie.

- Nie gadaj tyle - odparłam, wracając do jego ust.

Natychmiast położył mnie na łóżku schodząc pocałunkami coraz niżej wzdłuż mojego ciała. Gdy dotarł do intymnego miejsca, przymknęłam oczy oddając się w całości przyjemności, którą mi dawał. Dość szybko udało mu się doprowadzić mnie do szczytu, a już po chwili poczułam przyjemne, ale mocne ukłucie w okolicy podbrzusza.

Nie robiliśmy nic szybko, nie spieszyliśmy się. To był jeden z najczulszych stosunków w moim życiu, a co za tym idzie - jeden z najlepszych. Szatyn prawie cały czas całował moje usta, szyję lub ucho, przez co robiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Jedno po drugim poczuliśmy falę przyjemności, która nas ogarnęła.

Adrian opadł na mnie, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi, na której złożył jeszcze kilka pocałunków. Oparł się na łokciach po obu stronach mojej głowy i kciukami gładził moje czoło, przenosząc na mnie wzrok.

- Mówiłaś serio? - zmarszczył na mnie powieki, uśmiechając się lekko.

- O tym, że coś do ciebie czuję? - zapytałam, a on skinął głową - Serio.

- Jak? - zdziwił się - Przecież jeszcze kilka dobrych dni temu był Igor i tylko Igor.

- Z Igorem nigdy nic bym nie stworzyła, bynajmniej nic poważnego. Gdyby był taki jak ty, a nie jest... - uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy - To może. Ale nie jest tobą.

- Nadal nie wierzę. Nie rozumiem jak to jest możliwe - zaśmiał się.

- To nie myśl za dużo - położyłam dłonie na jego policzkach.

- I co teraz będzie? - zapytał i cmoknął moje usta.

- Nie wiem - wzruszyłam ramionami - To zależy.

- Od?

- Od ciebie.

- Ode mnie? - zareagował śmiechem - To raczej od ciebie zależy. Dobrze wiesz, że cię kocham. I chciałbym z tobą być. Najbardziej na świecie. Niczego tak bardzo nie chcę, jak tego.

Uśmiechnęłam się słysząc te słowa. Serce rosło mi pod ich wpływem. I sprawiały, że byłam coraz bardziej nim otumaniona. Odkąd pamiętam marzyłam o takim chłopaku jak Adrian. I chyba nie zamierzałam zrezygnować z tej szansy. Nie kolejny raz.

- Więc może spróbujemy coś więcej niż przyjaźń? - zapytałam - Powoli.

- Okeeej - przeciągnął - Więc... Może zacznijmy od randki? - zaproponował zadowolony.

- Hmm - udawałam, że się zastanawiam - Może.

- W porządku, więc może inaczej... Eleno, czy zechcesz pójść ze mną na randkę? - zapytał, a ja wybuchnęłam śmiechem.

- Oczywiście - zgodziłam się, a chłopak pocałował mnie w czoło, potem w nos i na koniec w usta.
Zsunął się ze mnie, kładąc się na obok.

- Już późno, wezwę sobie ubera - zauważyłam, podnosząc się i zakładając na siebie swoją sukienkę.

- Zostań - zaproponował szatyn, leżąc na boku i podpierając się na łokciu z lekkim uśmiechem.

- Co ty taki zadowolony? - zapytałam przez śmiechem.

- Po prostu... Czasem tak naprawdę jedno słowo z ust drugiej osoby sprawia, że wszystko staje się lepsze.. tak zwyczajnie się cieszę. I proszę, zostań. Jeśli to dla ciebie za szybko, mogę spać na kanapie - zaproponował.

- Nie za szybko by uprawiać seks, a za szybko by spać w jednym łóżku? - uniosłam jedną brew do góry - Hipokryzja - zaśmiałam się.

- Faktycznie - przytaknął.

- I tak już ze sobą spaliśmy. W każdym tego słowa znaczeniu - przypomniałam.

- Więc zostań i śpij ze mną - nalegał.

- Na pewno mogę?

- Oczywiście, że tak.

- Dobrze.

- Spokojnie, nie będziemy się spieszyć - chwycił mnie za dłoń - Widzę, że jesteś zestresowana.

I faktycznie, byłam.
Bo nie wiedziałam, co teraz zrobię z Igorem.

____________________________

35 gwiazdek, 40 komentarzy i lecimy dalej ❤

Co myślicie o shipie Elena Adrian? 💑👫 Ja osobiście bardzo lubię 😋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro