Rozdział 68

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Adrian został u mnie wczoraj na noc i właśnie oboje szykowaliśmy się do pracy. Chłopak zajął łazienkę, a ja siedzę przy stole, gdzie właśnie zjedliśmy śniadanie.
Już miałam wstać odłożyć naczynia, gdy na stole zauważyłam telefon chłopaka.

Nie, Elena, tak nie można.

Nie wolno ci grzebać w jego telefonie.

Nie tędy droga.

Przecież gdyby miał coś do ukrycia, schował by go, albo zabrał ze sobą, prawda? A zostawił, to znaczy, że nie ma nic do ukrycia.

Pieprzyć to.

Upewniłam się, że szatyn na pewno był w łazience i chwyciłam jego telefon. Blokada, tego mogłam się spodziewać. Informatyk na pewno nie nosiłby telefonu bez zabezpieczenia. Na pewno też nie jest ono banalnie proste.

Przypomniało mi się, jak Adrian mówił mi kiedyś, że data urodzenia jego mamy jest dla niego ważna, bo przyszła na świat jedna z najważniejszych kobiet w jego życiu. Wpisałam cyferki tworząc na ekranie tą właśnie datę, a telefon się odblokował. To nawet urocze.

Ręce zaczęły mi się trząść, ale musiałam się ogarnąć. Bałam się tego, co znajdę w tym telefonie. Weszłam w wiadomości i zauważyłam sms'y z jakimś numerem, który nie był zapisany. Już miałam wejść w konwersacje, ale...

- Elena, co ty robisz? - usłyszałam głos szatyna, który stał w wejściu do kuchni. Podskoczyłam słysząc go.

- Nie strasz mnie - odetchnęłam ciężko - Przepraszam, nie wiem gdzie położyłam telefon, chciałam zadzwonić, żeby go znaleźć - skłamałam z nadzieją, że chłopak w to uwierzy.

Szybko znalazłam swój numer w jego telefonie i zadzwoniłam. Telefon zadzwonił na szafce, która znajdowała się tuż obok Adriana. Chłopak wziął urządzenie do ręki i uśmiechnął się do mnie, podając mi go.

- Głuptasie ty, niedługo głowę gdzieś zostawisz. Chyba za dużo pracujesz - rzucił do mnie, nie przestając się uśmiechać.

- No - westchnęłam - Chyba tak. Idziesz jeszcze do łazienki?

- Nie, możesz iść.

Wstałam z miejsca i udałam się do pomieszczenia. Zamknęłam za sobą drzwi. Przymknęłam oczy, ciężko wzdychając. Było tak blisko...

***

- Elena, co się dziś z tobą dzieje? - zapytał Leo, wychodząc ze swojego biura.

- Nic - rzuciłam poirytowana - Totalnie nic...

- Jakoś widzę coś zupełnie innego - zauważył - Widziałaś te papiery co mi je odniosłaś na biurko? Te tabele są wypełnione nie w tych miejscach co potrzeba. Naprawdę nie możemy pozwolić, żeby coś było źle. Co jest grane? - zapytał, podchodząc do mojego biurka - Może potrzebujesz wolnego? Mówiłem ci, że z powodu ciąży możesz iść na zwolnienie jeśli potrzebujesz...

- Nie potrzebuję, to nie chodzi o dziecko - przerwałam mu, wzdychając.

- Coś z Adrianem? - na te słowa lekko się napięłam - Czyli trafiłem w punkt? Pokłóciliście się?

- Chciałabym mieć takie problemy jak kłótnie, uwierz mi...

- Posłuchaj, idź do domu - zaproponował - Naprawdę w takim stanie nic już nie zrobisz dzisiaj.

- Chyba tak właśnie zrobię - przetarłam twarz dłonią - Przepraszam cię.

- Nie ma sprawy, poradzę sobie.

Zabrałam swoje rzeczy i wsiadłam do windy. Nie potrafiłam skupić się dziś na czymkolwiek. Cały czas myślałam o Adrianie i o tym gdzie jest, z kim,  i co robi. Naprawdę w tym momencie już mu nie ufałam. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale tak. Tak właśnie było.
Wyszłam z windy i zderzyłam się z kimś..

- Kurwa, uważaj jak chodzisz! - warknęłam, ale wtedy podniosłam wzrok na tą osobę - Igor?

- Przepraszam, ale to ty na mnie wpadłaś - uniósł ręce w geście niewinności.

- Co ty tu robisz? I co to za torba? - spojrzałam na dużą torbę na jego ramieniu.

- Chciałem porozmawiać. Wychodzisz?

- Tak, wracam do domu... Co się stało?

- Może najpierw ty mi powiedz - zmarszczył na mnie brwi - Z daleka widać że jest potwornie zła.

- Gorszy dzień w pracy - westchnęłam. Przecież nie będę mu się zwierzać - Więc co się stało?

- Chyba nie będziemy tu rozmawiać.

- Tak, masz rację - przyznałam - W takim razie... jedźmy do mnie. Akurat przyjechałam dziś autobusem, więc możesz mnie odwieźć.

- Jasne - zgodził się po czym udaliśmy się do jego samochodu.

***

Weszliśmy do mojego mieszkania i przeszliśmy do salonu. Nie miałam pojęcia o czym Bugajczyk chciał ze mną rozmawiać.

- No to mów - westchnęłam, podchodząc bliżej niego.

- No to... - zawahał się, przygryzając dolną wargę - Dużo myślałem o tym wszystkim. O mnie, o tobie... o nas... - westchnął, przenosząc wzrok w moje oczy - I zrozumiałem, że muszę się odciąć od ciebie. Wiem, że źle to brzmi, ale na jakiś czas chociaż. Postanowiłem, że wyjeżdżam, żeby się ogarnąć.

- Wyjeżdżasz? Dokąd? - zdziwiłam się.

- Do trójmiasta z Kacprem i Dawidem.

- Na długo?

- Nie wiem jak oni, ale ja prawdopodobnie na stałe.

Gdy to usłyszałam, poczułam coś dziwnego. Nie wiedziałam jak nazwać to uczucie, ale... nigdy go nie czułam. Zrobiło mi się przykro. Mimo wszystko, było mi ciężko. Wiem, że może on w to nie wierzył, ale dla mnie nadal był kimś ważnym. I to bardzo.

- Ale... Co z twoją firmą? - wydukałam, po chwili ciszy.

- Będę ją poki co prowadził zdalnie, ale myślę nad sprzedaniem jej.

- Dlaczego, Igor? Przecież tyle czasu na nią pracowałeś...

- Wiem, ale to nie jest to czego chcę w życiu. Mam pieniądze, ale nic poza tym. Brakuje mi szczęścia w życiu, pieniądze mi go nie dadzą. Potrzebuję czegoś więcej - wyjaśnił, błądząc wzrokiem po ścianach.

- Więc, co? Żegnamy się? Tak po prostu? - nie mogłam w to uwierzyć.

- Chyba tak... - odparł smutno - Tak po prostu...

Patrzyliśmy na siebie chwile bez słowa, nie wiedząc co teraz zrobić. Igor podszedł do mnie. Położył dłoń na mojej talii i powoli mnie do siebie przyciągnął. Przytulił mnie do siebie, układając głowę na moim ramieniu. Przez moment stałam jak wryta, ale po chwili odwzajemniłam to. Trwało to dość długo, jak na zwykłe przytulenie.

Gdy szatyn lekko rozluźnił uścisk, spojrzał na mnie, ale zatrzymał twarz bardzo blisko mojej. Serce zabiło mi mocniej, czułam to. To nie było takie proste. Znowu to poczułam. Nie był mi obojętny, jeszcze nie teraz. Między nami nadal było bardzo silne napięcie.

Zmniejszył odległość między naszymi twarzami i złączył ze sobą nasze wargi. Nie od razu, ale po chwili, odwzajemniłam jego pocałunek. Jednak na jednym się nie skończyło. Zamiast to przerwać, szliśmy w to dalej. Położyłam dłonie na szyi szatyna, a on ruszył do przodu, czyli w mój tył, przez co po chwili natknęłam się na duży stół. Posadził mnie na nim, stając między moimi nogami.

- Na pożegnanie? - zapytał, między pocałunkami.

- Na pożegnanie - odparłam, wracając do jego ust.

Zdjął moje ubrania, zostawiając mnie w samym staniku i położył na tym pieprzonym stole na plecach, a po chwili poczułam już w sobie to uczucie.

Po chwili nachylił się nade mną, znów całując moje usta i tym razem też szyję, ale nawet na moment nie przerwał ruchów biodrami. Zacisnęłam mocno usta, gdy poczułam, że to już mój koniec, dając mu do zrozumienia, że nie musi się więcej powstrzymywać i po chwili skończył i on.

Oparł swoje czoło o moje, oddychając szybko. Wyprostował się po chwili i chwycił moją dłoń, po czym pociągnął mnie do siebie, znowu sadzając mnie na stole tak, że znalazłam się w jego ramionach.

- Chyba już z nikim innym nie będziesz w życiu uprawiał seksu w tak popieprzonych miejscach, jak ze mną - zażartowałam, choć było mi smutno, a on uśmiechnął się lekko.

- Pewnie masz rację. Jesteś szczęśliwa? - wypalił nagle, na co odsunęłam lekko twarz od jego, by spojrzeć mu w oczy.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Byłam szczęśliwa. Lecz na przestrzeni ostatnich dni, wiele się zmieniło. Nie mogłam już tego powiedzieć.

- Igor, nie zadawaj mi takich pytań...

- To normalne pytanie - zacisnął usta w wąską kreskę - Kilka tygodni temu powiedziałaś, że nie chcesz zdradzać Adriana, a teraz... co się zmieniło?

- Nie mówmy o tym - odpowiedziałam od razu - Jestem szczęśliwa. Po prostu... Ciężko mi uwierzyć, że istnieje możliwość, że cię już więcej nie zobaczę, a to co między nami jest... Ciągnie mnie do ciebie i pewnie zawsze będzie. Ale oboje wiemy, w jakim sensie.

Skinął głową, opuszczając wzrok na moje usta. Jeszcze raz czule i mocno mnie pocałował, przyciskając mnie do siebie mocno, a ja zrobiłam to samo, owijając ręce wokół jego szyi.

Odsunęliśmy się od siebie, ubraliśmy, po czym ostatni raz na mnie spojrzał i po prostu wyszedł.

__________________

A co na  jeszcze jeden? 😏
Niesprawdzony 🥴

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro