Rozdział 70

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wieczór spędzałam sama w domu, pod kocem, rozmyślając o wszystkim, co zrobiłam źle. Doszłam do wielu wniosków. Brakowało mi tylko jednego - butelki wina, po którą w moim stanie nie mogłam niestety sięgnąć. Myślałam o tym, ale nie byłam aż tak nieodpowiedzialna. Nie chciałam skrzywdzić swojego dziecka.

Usłyszałam pukanie do drzwi i nie musiałam ich otwierać, by wiedzieć kto za nimi stoi. To było oczywiste, że Adrian. Mówił, że przyjedzie. Nie miałam jednak ochoty otwierać, więc nawet nie ruszyłam się z miejsca. Zapomniałam jednak, że dałam mu klucze i po chwili usłyszałam, jak otwierają się drzwi, a za chwilę zauważyłam Borowskiego w progu salonu.

Kątem oka jedynie widziałam, jak stoi bez ruchu, patrząc na mnie. Nie wiedział od czego zacząć, podobnie jak ja. Po prostu chyba nie miałam siły na tą rozmowę, a też nie chciałam się kłócić. Dotarło do mnie, że chodził do łóżka z Nelą. Przyjęłam to już do wiadomości. Dziwiłam się tylko, że tak spokojnie.

Szatyn w ciszy podszedł do mnie i usiadł obok, opierając łokcie o kolana oraz wbijając wzrok w podłogę.

- Mamy dużo do wyjaśnienia - przerwał milczenie, ale nie odpowiedziałam - Chcę porozmawiać i chcę w końcu szczerości. Z obu stron, nie tylko od siebie.

Przeniosłam na niego wzrok i ciężko westchnęłam. Czułam, że o wszystkim wie i to nie od dzisiaj. Nie wiedziałam tylko skąd, ale mogłam się domyślić.

- Nie wiem ile wiesz - odezwałam się w końcu.

- Wszystko - odpowiedział - Dosłownie wszystko.

- Więc co chcesz jeszcze wyjaśniać?

- Chcę usłyszeć to wszystko od ciebie - wyjaśnił, patrząc na mnie.

- No i co mam ci powiedzieć? Że żałuję? - wbiłam wzrok w swoje dłonie.

- A żałujesz? Bo to bardzo ważne, bynajmniej dla mnie.

- Adrian, nie bez powodu nie chciałam się z tobą spotykać... Wiedziałam, że tak będzie.

- Ale stało się. Związałaś się ze mną, znając moje podejście do ciebie i różnych spraw. Wiedziałaś jak cholernie mi zależało, że dałbym się pokroić za ciebie, Elena... - w jego głosie usłyszałam żal - A ty... wymyśliłaś sobie jakiś pieprzony układ z Igorem.

- To było zanim zaczęliśmy się spotykać - wytłumaczyłam - Kiedy tylko zostaliśmy parą o wszystkim powiedziałam Igorowi i jakikolwiek układ przestał istnieć. Nie chciałam cię zdradzać.

- A dziecko? - zapytał, a nasze spojrzenia się spotkały - Czyje jest?

- No i tu sprawa jest skomplikowana... Bo nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą, a on przygryzł dolną wargę, spuszczając wzrok.

- I chyba to najbardziej mnie boli - odparł.

- Igor nie wie, że jestem w ciąży. Chciałam to dziecko wychowywać z tobą. Byłam przerażona, gdy się dowiedziałam, ale między nami było cudownie i nawet nie wiesz jaką miałam nadzieję, że będzie ono twoje.

- A co jeśli nie jest?

To pytanie mnie zgniotło totalnie. Wiedziałam, że tak może być, ale nigdy też nie miałam odwagi zastanawiać się co wtedy.

- Nie miałam zamiaru tego chyba sprawdzać.

Między nami znów zapadła cisza. Miałam wrażenie, że Adrian chce o coś jeszcze zapytać, ale jakby sam nie do końca wiedział, czy tak, czy nie. Po chwili jednak zdecydował się na pytanie.

- Spałaś z Igorem odkąd zaczęliśmy się spotykać?

Westchnęłam ciężko, wiedząc, że nie mogę go okłamać. W tamtym momencie już naprawdę było mi wszystko obojętne, miałam dosyć kłamstw.

- Tylko raz - przyznałam i widziałam, że go to zabolało - Ostatnio, przed jego wyjazdem. Nigdy wcześniej.

- Ale jednak.

- Miałam silną wolę do tamtej pory, ale zaczęłam podejrzewać, że kogoś masz poza mną - wyjaśniłam - I gdy była okazja nawet się nie zastanawiałam. Po prostu się stało. A ty i Nela?

- Pierwszy raz ostatnio w delegacji. Okazało się, że pracujemy razem.

- Co?

- Wiedziałem, że cały weekend byłaś u Igora. A gdy do ciebie zadzwoniłem, powiedziałaś, że jesteś w domu. Łatwo skłamałaś, choć znałem prawdę.

Wstałam z miejsca, krzyżując ręce pod piersiami. To była gra. Wszystko, pieprzona gra. Miałam totalny mętlik w głowie.

- Co teraz będzie? - zapytałam, podchodząc do okna i patrząc za nie.

- Kocham cię. To się nie zmieniło - wyznał, a ja spojrzałam na niego przelotnie. Szatyn patrzył na mnie nieprzerwanie - Oboje byliśmy nie w porządku. Nie chcę się rozstawać...

- Chcesz dalej to ciągnąć? Ten związek? To ma dla ciebie jeszcze jakikolwiek sens?

- A dla ciebie? - odparł pytaniem na pytanie, na co westchnęłam, kładąc dłonie na brzuchu - Chcę być z tobą. I chcę wychować z tobą to dziecko. Naprawdę wierzę, że jest moje. Czuję tak - dodał, podchodząc do mnie z tyłu. Położył dłonie na mojej talii i obrócił mnie przodem do siebie.

- Dlaczego to robisz? - zapytałam, podnosząc na niego wzrok - Dlaczego chcesz to naprawiać po tym wszystkim?

- Nie chcę nic zmieniać. Oboje mieliśmy chwilę słabości. Wiem, że nigdy nie będę mógł równać się z Igorem w twoich oczach...

- Adrian... - przerwałam mu przechylając głowę w bok.

- Nie, taka prawda - nie pozwolił mi nic powiedzieć - Chciałbym, żebyś kiedyś spojrzała na mnie tak, jak na  niego. Wiem, że to niemożliwe, ale nadal będę się o to starał.

Spojrzałam w oczy szatyna, gdy do moich napłynęły łzy. Owinęłam ręce wokół jego szyi, przyciągając go do siebie.

- Przepraszam - wyszeptałam, przytulając go do siebie i czując jak on też mocno to robił.

- Ja też cię przepraszam.

Chłopak złapał moją twarz w swoje dłonie i oparł swoje czoło o moje, po czym lekko musnął moje usta. Nawet nie wiem jak i kiedy, pocałunki nabrały tempa, a my po raz kolejny godziliśmy się idąc do łóżka.

___________________________

Niedługo będziemy zbliżać się do końca 🙊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro