34.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


   Wobec braku jakiejkolwiek alternatywy, Rachel posłusznie zajęła miejsce na kartonie, który Wood rzucił jej w kąt pomieszczenia, by nie siedziała na wilgotnej, śmierdzącej posadzce. Odór tego strasznego miejsca szturmem wdzierał jej się w nozdrza, a całe ciało drżało tak bardzo, że zaczęła się zastanawiać, czy nie dostała jakiegoś ataku padaczki bez utraty świadomości. Nie było jej zimno, nie fizycznie, lecz w środku czuła się zamarznięta na kość na samą myśl o tym, co planuje Darren. Układała w głowie różne scenariusze, próbowała rozwikłać zagadkę jego nienawiści akurat do Jaspera, który przecież na wszystkich wokół robił wrażenie uprzejmego i przyjaznego, ale, cholera, nie miała dość danych. Aż wreszcie zebrała się na odwagę, by spytać o to mężczyznę, który wywołał całą tę burzę w jej wnętrzu.

— Co chcesz mu zrobić? — pisnęła cicho. Wood, który siedział na parapecie i wpatrywał się w zniszczoną, ciemniejącą drogę za oknem, rzucił jej przeciągłe spojrzenie. Teatralnie podrapał się pistoletem po głowie, aż Rachel zaczęła się zastanawiać, czy to był jego specyficzny sposób na uciszenie zakładniczki, jednak po chwili rozległ się jego głos.

— Na pewno nie planuję go zaprosić na herbatę. Więcej nie musisz wiedzieć — mruknął, ale bez pretensji czy agresji. Gdyby nie to, że poświęcił młodego chłopca w imię personalnej wojenki, prawie zabił Jaspera i dokonał porwania, Green pomyślałaby, że to jego sposób na wyrażenie troski. Że Wood stał się nagle dżentelmenem, który chce oszczędzić damie brutalnych opisów. Zachęcona jego łagodnym zachowaniem, postanowiła drążyć.

— Proszę — szepnęła. — Straciłam już kogoś... kogoś bardzo bliskiego. Nie chcę przeżywać tego po raz kolejny.

— Kurwa, ja też kogoś straciłem! — wybuchł wreszcie. Jego krzyk odbił się echem od ścian, a Rachel aż skuliła się w sobie pod wpływem tego nagłego hałasu. Paradoksalnie, Darren Wood przestał wyglądać groźnie; gdy poczerwieniał na twarzy, a jego oczy zaszkliły się niebezpiecznie, przedstawiał sobą raczej żałosny widok. Wstał i nerwowo przenosił ciężar z nogi na nogę. Wyraźnie wyprowadziła go z równowagi, ale nie miała czasu, by zastanawiać się, czy to dobrze, czy źle. Postanowiła kuć żelazo, póki gorące, mając nadzieję, że w pewnym momencie pod wpływem emocji jej porywacz straci czujność i Rachel zdoła jakoś przejąć jego pistolet.

— Kogo? — zapytała łagodnie, wręcz przymilnie. Obrzucił ją niewidzącym spojrzeniem, wyraźnie zatracony we własnych wspomnieniach.

— Moja przyrodnia siostra popełniła samobójstwo — wyznał w końcu. Zaczął nerwowo obgryzać skórki przy kciuku lewej ręki, jednak w prawej wciąż pewnie dzierżył pistolet Jamesa.

— Przykro mi. Wiesz, jestem opiekunką w fundacji zajmującej się osobami niepełnosprawnymi, niedawno odszedł mój podopieczny. Wiem, co czujesz — postanowiła go zagadać. Miała nadzieję, że jej trajkotanie wkurzy go na tyle, że mężczyzna postanowi ją wypuścić.

— Gówno wiesz — sarknął. Znów skuliła się w kącie. — Nie mogła się pozbierać po tym, jak ten bydlak ją zgwałcił. Poszedł siedzieć za tamte dziewczyny, które odważyły się mówić, ale Scarlett nie zdążyła się o tym dowiedzieć. Nienawidzę go za to. — Gniewnym ruchem otarł łzy, wyraźnie zawstydzony ich obecnością. — Zabił moją siostrę, rozumiesz? Łyknęła garść proszków, gdy jego pracownicy powinni jej pilnować po tym, jak została przez niego wykorzystana. Odwiedzałem ją w każdą niedzielę, a teraz nie mam siostry, rozumiesz?

Rachel zamarła. Nienawiść Wooda sięgała głębiej, niż dziewczyna dotąd mogła przypuszczać. Kiedy okazało się, że jego zachowanie miało swoje uzasadnione, choć nieco pokrętne korzenie, Rachel mimo woli zaczęła mu współczuć. To dlatego uwziął się na Jaspera —bo jego ojciec był winny śmierci przyrodniej siostry Wooda.

— Masz rację, Pratt senior to skurwysyn — przyznała. Darren zerknął na nią z ciekawością, gdy użyła wulgaryzmu. — Ale nie możesz za to obwiniać jego syna. Jasper nikomu nie zrobił nic złego, sam cierpiał, kiedy...

— Pierdolenie! — przerwał jej porywacz. — On i jego mamuśka na pewno dobrze wiedzieli, co robi tatuś w pracy. Młody Pratt już wtedy zaczynał karierę w policji. Nie mam dowodów, ale na pewno tuszował zbrodnie ojca. Byłem w sądzie, cholera, słyszałem, jak go bronił!

— Ja też byłam w sądzie — poinformowała, przemawiając spokojnie, jak do płaczącego dziecka. — Widziałam tę rozprawę i brzydziłam się starym Prattem jak wszyscy na tej sali. Ale Jasper jest niewinny. Naprawdę nic nie wiedział. Odciął się od niego — przekonywała. Dostrzegła w twarzy Wooda wahanie, jednak po krótkiej chwili nadziei jego spojrzenie stwardniało.

— Zamknij się, jeśli chcesz wyjść z tego cało. — Wycelował pistolet w jej kolano, przez co wstrzymała oddech, a zimny pot oblał ją na nowo. — Za każde kolejne zdanie oddaję jeden strzał, w odstępach co pięć centymetrów, coraz wyżej. Jak myślisz, ile z nich przetrzymasz?

Wątpiła, by Wood mówił poważnie, bo zdawał się faktycznie planować wypuścić ją wolno; wolała jednak nie sprawdzać tego na własnej skórze. Po długiej jak legumina chwili, gdy Rachel odmawiała modlitwy — nie do boga, w którego nie wierzyła, lecz do losu, wszechświata i Ethana — w oddali rozległ się warkot silnika motocykla. Minęło kolejne kilkadziesiąt sekund i żwir na drodze zachrzęścił pod dwoma kołami pojazdu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro