Dokończona zamiana

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sandra zdążyła na lot do Male w ostatniej chwili. Usiadła na fotelu i prosiła kieliszek wina. Wypiła go duszkiem i zignorowała zdziwione spojrzenie stewardesy, gdy zażyczyła sobie kolejny. Gdy dotarła do hotelu, kręciło się jej w głowie i uświadomiła sobie, że od wczoraj nie miała nic w ustach. Usiadła przy stoliku i poprosiła o kartę dań. Jej znużony wzrok padł na siedzącą kilka stolików dalej parę. Spoglądała na nich z niedowierzaniem. To Janek odwrócony plecami, prowadził ożywioną konwersację z jakąś kobietą. Sandra poczuła ukłucie zazdrości i nerwowo przełknęła ślinę. Głód minął, odłożyła kartę i wstała od stołu. Zatrzymała się i spojrzała jeszcze raz w kierunku pary. Zawahała się, czy podejść do Janka, czy zignorować jego obecność. Nie była pewna, czy tak szybko znalazł sobie towarzystwo, czy, co gorsza, kobieta, która siedziała z nim przy stoliku była jego niedoszłą żoną. Złość i rozczarowanie dotknęły Sandrę, mocniej niż chciała przyznać. Przeszedł ją dreszcz, a ramiona opadły jej bezradnie. Dotknęła czoła i poczuła się wykończona. Gdyby nie fatalny dzień, pewnie zachowałaby się inaczej. Jednak dziś zaklęła tylko i mruknęła pod nosem:  

 – Mam ochotę zapaść się pod ziemię.

Ruszyła w kierunku swojej willi, gdy kładła rękę na klamce, dostrzegła lekkie migotanie. Po chwili nie widziała nic poza ciemnością i wirującymi drobinkami.

*

Marylka otworzyła oczy i z niepokojem spojrzała na zegarek – było już po dziesiątej. Domek letniskowy było cichy i pusty. Po wieczornym płaczu i nocnej rozmowie z Sandrą czuła się wyczerpana. Zasnęła ponownie, dopiero gdy świtało. Najwyraźniej nie słyszała, gdy Tomek wyszedł z dziećmi. Nie spodziewała się, że mąż pozwoli jej spać tak długo. Marylka znalazła list przy poduszce i usiadła na łóżku. Spojrzała na złożoną na cztery kartkę z nostalgią. Zachowała wszystkie stare listy i czasem zerkała na nie, gdy chciała sobie powspominać. Przeczytała kartkę od męża i po jej policzku spłynęła łza. Marylka otarła ją pospiesznie i zapragnęła z kimś porozmawiać. Zaczęła dzwonić do Sandry, ale ta nie odbierała. Gdy ona smacznie spała, a Sandra mogła już być po spotkaniu z Peterem. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz na myśl o mężczyźnie. W Marylce ostygły emocje poprzedniego dnia, ale nadal tliły się w niej wątpliwości. Jej wiara, że jej małżeństwo przetrwa każdą burzę, podupadła. Powinna wyjaśnić sobie z Tomkiem parę kwestii, ale się wahała. Długo chodziła w te i we w te, zastanawiając się, jak powinna postąpić. Dochodziło południe, gdy napisała do męża wiadomość z pytaniem, gdzie byli. W odpowiedzi dostała zdjęcie roześmianych dzieci z pobliskiej plaży. Zabrała kilka niezbędnych rzeczy i ruszyła na poszukiwania rodziny. W tłumie ludzi dostrzegła Malwinkę i Marcela biegających z inną parką w podobnym wieku. Dzieci zajęte zabawą, nie zauważyły matki. Kobieta rozglądała się za mężem i dopiero po chwili go dostrzegła. Stanęła jak wryta i wstrzymała oddech. Tomek rozmawiał ze śliczną blondynką i przytakiwał kobiecie z uśmiechem. Nieznajoma odrzuciła do tyłu włosy, dotknęła jego ramienia, a potem położyła dłoń na jego nagim torsie. Marylka nie potrafiła się ruszyć. Nie mogła uwierzyć w scenkę, którą właśnie zobaczyła. Ogarnęła ją fala złości – jej mąż flirtował właśnie z obcą kobietą. Ukłucie zazdrości przeniknęło ją do głębi, objęło ją całą i szukało ujścia. W zwyczajnych warunkach uznałaby sytuację za absurdalną. Jednak po wczorajszym wieczorze, coś się w niej zmieniło. Odwróciła się na pięcie i zaczęła wracać w kierunku domku letniskowego. Przepychała się pomiędzy ludźmi, aż w końcu znalazła wolne miejsce na ławce. Musiała się uspokoić i jeszcze raz przemyśleć wszystko. Zaklęła pod nosem i mruknęła:

– Mam ochotę zapaść się pod ziemię.

Z niepokojem ujrzała, że jej dłoń znów migoce. Zaczęła nerwowo szukać telefonu, ale zanim go znalazła, wszystko rozmyło się w ciemną plamę. Zacisnęła powieki i zaklęła siarczyście. Gdy otworzyła oczy, trzymała właśnie rękę na klamce willi na Malediwach. Głowa pulsowała jej z bólu. W nocy wszystko sobie wyjaśniły i w końcu zaczęły ze sobą szczerze rozmawiać. Zazdrość między nimi nie wchodziła w rachubę. Wybrała numer Sandry i postanowiła dzwonić do skutku.

– Motyla noga! Mam dość! Znów nie rozumiem tych zamian. Nie zazdrościłam ci nawet przez chwilę.

– Ja tobie też nie. Nic nie poradzę, że znów się zamieniłyśmy – powiedziała Sandra. W jej głosie słychać było rezygnację.

– Może to przez odległość zamiany ciągle się powtarzają? Chcę wrócić do domu, chociaż jestem taka zła na Tomka. Jak sprawa z Peterem?

– Myślę, że zamiana musiała się skończyć, skoro ją przerwałyśmy. Już po wszystkim, plan się powiódł. Możesz wracać do dzieci. Żadnej z nas nic nie trzyma na Malediwach. Chciałam dać im jeszcze jedną szansę, ale nie są jej warte – odparła, cedząc słowa.

– Czy to ma jakiś związek z Jankiem? Ta szansa? – dopytywała zaciekawiona.

– Zgadłaś, on na nią nie zasługuje. Wczoraj wyznawał mi miłość, a dziś siedział przy stoliku z jakąś cizią. Gdybym nie była tak zmęczona to... – odparła i zawiesiła głos.

– Byś do niego podeszła i mu nagadała – dokończyła Marylka, gdy Sandra milczała dłuższą chwilę. – Może sekret dzisiejszej zamiany tkwi w czymś jeszcze. Dziś nie czułam zazdrości w stosunku do ciebie, ale przez Tomka.

– Też byłaś zazdrosną o kobietę? Przez tę kartkę z wczoraj?

– Nie, przez blondynkę na plaży. Chciałam pogadać z Tomkiem, pobawić się z dziećmi, a oni rano wyszli beze mnie. Wiem, że to głupie, ale gdy zobaczyłam go z inną, miałam ochotę zniknąć. Nawet coś w tym stylu powiedziałam.

– Ja też! Mamy za swoje.

– Co teraz będzie? Myślisz, że uda nam się wrócić do swoich ciał?

– Nie wiem, nie mam na to siły – odparła Sandra zrezygnowana. – Do tego moja kariera to fikcja. Wystarczył jeden palant, żeby zburzyć to, co budowałam przez lata – dodała z żalem.

– Nie mów tak, to jeszcze da się naprawić – próbowała pocieszyć ją Marylka.

– Nie, nie. Widzisz, ja przed laty popełniłam błąd, za który płacę do tej pory.

– Czy spotkałaś już takiego „Petera"?

– Tak i uwierzyłam mu. Byłam taka młoda i naiwna.

– Myślisz, że Peter o tym wie? Nie chcę cię oceniać. Wiem tylko, że musiałaś bardzo żałować tamtej decyzji – rzekła wyrozumiale.

– Tak, myślę, że wie. Uwierz mi, nigdy nie żałowałam, czegoś tak bardzo. Ciężką pracą próbowałam odpokutować ten błąd i myślałam, że mi się udało. Teraz pozbędą się mnie po cichu.

– Jesteś tego pewna?

– Szef jest wściekły. Interesowało go tylko zlecenie. To jak miałam je zdobyć to drugorzędna kwestia. Nie chcę tam być, a wręcz nie powinnam. Wiem, że odwaliłam kawał dobrej roboty. Mój projekt był najlepszy, nawet Peter to przyznał, a Conrada przekonałam od razu.

– Tak mi przykro. Zobaczymy, co będzie jutro – odparła Marylka.

– Przepraszam, że wciągnęłam cię w to wszystko. Nie zdołałam zatrzymać zamiany.

– Wciągnęłyśmy się nawzajem – powiedziała ze smutkiem w głosie.

Kobiety ustaliły jeszcze kilka spraw i zakończyły rozmowę. Marylka czuła się wyczerpana. Nie udało jej się, przebukować biletów na najbliższy możliwy lot, a do następnego miała jeszcze kilka godzin. Znów czekała ją podróż wodolotem i długi lot, a potem wyprawa do Łeby. Chciała być blisko rodziny i tylko to się liczyło, nawet jeśli zostanie w ciele Sandry. Żałowała, że doszło do zamiany, ale w jej głowie tliło się przeświadczenie, że brakowało jakiegoś elementu.

*

Tomek wszedł do domku i zastał żonę siedzącą przy stole ze zwieszonymi ramionami nad kubkiem z melisą. Wydawała się zatopiona w myślach i nieobecna duchem. Klikała bezmyślnie na telefonie i nie ruszyła się z miejsca, kiedy weszli. Dzieci nie zwróciły uwagi na jej nastrój i jedno przez drugie opowiadały o tym, co spotkało ich na plaży. Kiwała głową, nie wykazując zbytniego entuzjazmu, a jego nie obdarzyła nawet spojrzeniem.

– Dzieci biegnijcie do łazienki – polecił Malwince i Marcelowi i zwrócił się do żony. – Dlaczego nie przyszłaś? – zapytał, gdy zostali sami.

Przyglądał się Marylce z coraz rosnącym niepokojem.

– Nie jestem dziś sobą – odparła krótko i dalej przeglądała coś na telefonie.

– Marylka co się z tobą dzieje? Myślałem, że chciałaś spędzić z nami czas, a nie przyszłaś na plażę. Jesteś na mnie zła, ale...

– Ale co?! – zapytała donośnie, podnosząc głos.

– Daj spokój, nie chcę się kłócić.

– Właśnie, że powinieneś się kłócić, walczyć, ale nie ze mną.

Tomek zamrugał, nie rozumiejąc słów Marylki. Miał wrażenie, że nie były skierowane do niego. Patrzył na nią zdumiony, gdy wstała od stołu i skierowała się do wyjścia. Ogarnął go strach, że gdy przekroczy te drzwi, ich małżeństwo nigdy nie będzie takie samo. Posłała mu zimne spojrzenie i położyła rękę na klamce. Już miała wychodzić, gdy Tomek podszedł i złapał ją za łokieć.

– Zaczekaj. Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać? – zapytał, patrząc na nią błagalnie.

– To nie jest dobry moment – odparła łagodniej.

– Pozwól mi wszystko naprawić.

– Na razie pozwolę ci spać na kanapie. Rozmowy odłóżmy na później.

– Co teraz? Co z Malwinką i Marcelem?

– Ach, ty boisz się, że sobie nie poradzisz? – zapytała, kpiąco.

– Wyjdę się przewietrzyć, a po obiedzie zabiorę gdzieś dzieci. Mam nadzieję, że dasz sobie radę przez te dwie, trzy godziny.

– Do później – powiedział Tomek z nieskrywanym żalem.

– Poza tym przyszłam – szepnęła i zamknęła za sobą drzwi.

Do Tomka dopiero po chwili dotarł sens słów Marylki. Analizował w myślach, to co działo się na plaży. Dzieci wspaniale bawiły się z rodziną, która rozbiła się obok. Mama maluchów była dość bezpośrednia i zaśmiewała się z jego opowieści. Teraz nurtowało go pytanie, co jeśli Marylka, się tam zjawiła. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro