Kolacja dla dwojga

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Marylka celowo odkładała zjedzenie kolacji do ostatniej chwili. Nie chciała spotkać Janka. Nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć staremu przyjacielowi. Siedziała nad talerzem i zastanawiała się, co zrobiłaby jej przyjaciółka. Marylka miała poczucie, że coś przegapiła. Rozmyślała o studenckich czasach, w których trzymali się we trójkę. Dopiero teraz zaczęło do niej docierać, co mogło kryć się za obojętnością Sandry w stosunku do Janka. Kobieta zawsze podkreślała, że bardziej ceni sobie przyjaźń niż związki. Marylka zaczęła przypominać sobie zdarzenia z przeszłości i analizowała je z nowej perspektywy. Przypadkowe gesty, ukradkowe uśmiechy nabierały teraz nowego sensu.

Posiłek stał przed nią prawie nietknięty, a ona bez reszty zatopiła się w myślach. Skierowała je na inne tory. Zastanawiała się, co robiła jej przyjaciółka na randce z jej mężem. Przez jej twarz przebiegł grymas i przekonanie, że to ona powinna tam być. Poprosiła o kolejny kieliszek wina i sączyła go, nie zwracając uwagi na wyborny smak. Była tak skupiona, że nie zauważyła, że ktoś się jej przyglądał.

Z pewnego dystansu obserwował ją przystojny, śniady brunet. Marylka nie widziała, że piwne oczy przypatrywały się jej czujnie. Gdyby podniosła oczy, od razu by spostrzegła, że zrobiła za nim wrażenie. Vincent czekał, aż kobieta podniesie wzrok. Po dłuższej chwili poszedł do jej stolika. Poprawił kołnierzyk błękitnej koszuli, wyprostował i czekał, aż kobieta podniesie wzrok.

– Dobry wieczór! Jestem Vincent – powiedział, stojąc nad Marylą. – Czy mogę się przysiąść? – zapytał i pochwycił za oparcie krzesła.

– Wolę być sama.

– Taka piękna kobieta, pragnie być sama? To zbrodnia! Proszę, chociaż pozwolić postawić sobie drinka – kontynuował Vincent.

– Nie, dziękuję – odparła i w końcu spojrzała na mężczyznę.

Piwne oczy Vincenta miały w sobie zniewalający magnetyzm. Przystojny, dobrze zbudowany mężczyzna, który najwyraźniej większość wolnego czasu spędzał na siłowni, zrobił na Marylce wrażenie, ale tylko przez chwilę. Miała niezwykłą umiejętność rozpoznawania intencji płci przeciwnej. Krótkie spojrzenie na mężczyznę wystarczyło, żeby zdała sobie sprawę, że szukał przygody na jedną noc.

– Zgrywasz niedostępną? Podobasz mi się przez to jeszcze bardziej – nie poddawał się mężczyzna.

– Wydawało mi się, że wyrażam się jasno – powiedziała twardo Marylka i wstała od stolika.

– Zaczekaj, nie chciałem cię urazić – odparł Vincent i złapał kobietę za rękę.

– Nie jesteśmy na ty.

Marylka odsunęła się machinalnie i spojrzała na mężczyznę z niesmakiem. Wtem za jej plecami wyrósł Janek.

– Jakiś problem? – zapytał z niepokojem w głosie.

– Pan najwyraźniej nie zrozumiał, że nie oznacza nie – odparła Marylka.

-– Nie sądziłem, że z kimś jesteś – odparł potulnie Vincent.

– Nie, pan już sobie idzie – rzekła Marylka i spojrzała wymownie na podrywacza.

– Chyba że woli pan, żebyśmy inaczej porozmawiali – dodał Janek.

– Idę, już idę – odparł z nutą irytacji Vincent. – Co za strata czasu – dodał pod nosem.

Marylka z niesmakiem obserwowała, jak mężczyzna ruszył w kierunku baru. Było to doskonałe miejsce do wypatrywania kolejnej potencjalnej towarzyszki. Gdy zerknęła w jego stronę, wodził oczami za długonogą blondynką, która uśmiechała się do niego promiennie.

– Dzięki. Strasznie się uparł – powiedziała Marylka.

– Piękne kobiety przyciągają mężczyzn, ale czasem potrzebują obstawy – zaśmiał się Janek.

Uroda Sandry sprawia, że obok niej zawsze kręcił się wianuszek mężczyzn. Marylka po cichu zazdrościła przyjaciółce wdzięku i popularności, ale do dziś nie zdawała sobie sprawy, jak kłopotliwa mogła być taka adoracja.

– Najwyraźniej nie powinnam była wybierać się na późną kolację w pobliżu drink-baru. Jest już strasznie późno.

– Facet był po prostu natrętny. Pewnie dotąd żadna mu nie odmówiła – stwierdził Janek.

– Nie przepadam za takimi typami – rzekła z niechęcią Marylka.

– Serio? Dawna Sandra lubiła przystojnych podrywaczy. Czasem miałem wrażenie, że celowo przedstawiała mi tych wszystkich chłopaków. Jakby chciała powiedzieć, że są ode mnie lepsi – powiedział z nutką goryczy w głosie.

– Kiedy to było? Poza tym równie szybko się ich pozbywałam – powiedziała na obronę przyjaciółki.

– Faktyczne, masz rację. Może masz ochotę się przejść i ochłonąć? Obejdziemy wyspę w piętnaście minut – zaproponował Janek.

Marylka zawahała się, ale potrzebowała spaceru i świeżego powietrza, a towarzystwo Janka potraktowała jako dodatek. W obecności nie będzie jej podrywał żaden nachalny typ.

– Dobrze chodźmy, będzie się nam lepiej spało – odparła kobieta. – Chodziło mi o to, że dobrze się przewietrzyć przed snem – dodała pospiesznie.

Na twarzy Janka pojawił się nieznaczny uśmiech.

– Czyżbyś się zaczerwieniła?

– Nie miałam nic zdrożnego na myśli.

– Nie tłumacz się, żartowałem. Nie sądziłem, że tak łatwo się speszysz. Przez to, co wcześniej powiedziałem? Zapomnij o tym – szepnął, siląc się na uśmiech.

– Ja nie wiem, co na to odpowiedzieć – bąknęła Marylka.

– Nic. To był bełkot zmęczonego, skacowanego człowieka. Po prysznicu, kolacji i odpoczynku jestem jak nowo narodzony – odparł z uśmiechem i zaczął opowiadać o wycieczce, na którą się wybrał.

Marylka kiwała głową i uśmiechała się, słuchając Janka, ale nie potrafiła skupić się na jego słowach. Ciągle prześladowały ją myśli, że nie była na właściwym miejscu. Sandra powinna wyjaśnić sobie sprawy z Jankiem, a ona spędzić wieczór ze swoim mężem. Poczuła straszną tęsknotę za Tomkiem, tak chciała go teraz zobaczyć.

– Chciałabym, żebyś tu była. Powinnaś tu być teraz – wyszeptała kobieta i wzniosła oczy ku niebu.

Marylka poczuła dziwne mrowienie rozchodzące się po całym ciele i ucisk w gardle. Nie była w stanie powiedzieć nic więcej. Miała wrażenie, że rozpłynęła się w powietrzu, a z oddali słyszała głos Janka.

*

Sandra przez większość popołudnia starała się unikać Tomka. Nie było to trudne, bo dzieci stęsknione za ojcem, chciały mu wszystko pokazać i wymyślały co raz to nowe zabawy. Kobieta popijała melisę z pomarańczą z nadzieją, że ukoi jej nerwy. Łudziła się, że Beata zmieni zdanie i zrezygnuje z wieczornej opieki nad dziećmi. Teściowa zjawiła się przed czasem i zabrała Malwinę i Marcela z zadowoloną miną.

Sandra wybrała skromną sukienkę i sandałki na niskim obcasie. Niespiesznie nakładała makijaż i próbowała ujarzmić włosy Marylki. Tomek czekał cierpliwie, aż wyjdzie z łazienki i obdarzył ją pełnym zachwytu spojrzeniem. Dostrzegła w jego oczach czułość i przywiązanie. Biło od niego ciepło, którego wcześniej nie dostrzegła. Ze zdziwieniem słuchała jego komplementów. Sandra popatrzyła na ciało przyjaciółki. Marylka miała zgrabne nogi i figurę klepsydry. Delikatnie zaokrąglone kształty nie przysparzały jej kompleksów. Sandra z chęcią poprawiłaby co nieco w ciele przyjaciółki, sama była szczupła, wiotka i delikatnie umięśniona. Swoją figurę zawdzięczała dietom i wizytom na siłowni. Nagle poczuła się zażenowana swoimi porównaniami. Uśmiechnęła się nieznacznie do Tomka, spoglądając na niego przychylnym okiem.

Mężczyzna zabrał Sandrę do przytulnej restauracji, w której stały regały z książkami i płytami winylowymi. Cicha muzyka grała w tle, a w lokalu panowała kameralna atmosfera. W elektrycznym kominku tlił się sztuczny ogień. Na ścianach wisiały zdjęcia z różnych części świata. Na okrągłych stolikach, przykrytych obrusikami, znajdowały się świece, a cały lokal był oświetlony mnóstwem maleńkich lampek.

Na początek Tomek zamówił po lampce czerwonego wina, a potem długo przeglądał kartę. Sandra miała ochotę na sałatkę z indykiem, ale w końcu zamówiła świeżą rybę z sałatką, co stanowiło kompromis pomiędzy jej gustem kulinarnym a Marylki. Tomasz zdecydował się na dobrze wysmażony stek z frytkami. W oczekiwaniu na kelnera siedzieli przez dłuższą chwilę w milczeniu. Sandra cały czas czuła napięcie pomiędzy nimi. Powtarzała sobie w myślach, że znów grała swoją rolę, tym razem idealnej żony. Jakiś cichy wewnętrzny głos podpowiadał jej, że powinna być w innym miejscu.

– Jak tam dzieci? Dobrze się bawiliście pod moją nieobecność? – zapytał Tomasz.

Sandra odetchnęła z ulgą, dzieci stanowiły bezpieczny temat do konwersacji. Bieżące sprawy nie stanowiły dla kobiety wyzwania. Sandra obawiała się tych pytań, na które nie znała odpowiedzi. Przyjaźń z Marylką nie oznaczała, że mówiły sobie o wszystkim. Czasem miała wrażenie, że z biegiem lat były wobec siebie bardziej skryte.

– Wspaniale. Były zachwycone dinozaurami i parkiem rozrywki. Wyszalały się za wszystkie czasy – odpowiedziała zgodnie z prawdą Sandra.

– To świetnie. Żałuję, że mnie z wami nie było. Ta umowa z Zabłockim pochłonęła mnie bez reszty. Teraz gdy wszystko załatwione, możemy świętować – powiedział Tomek i uniósł kieliszek w górę.

Małżonka uśmiechnęła się uprzejmie na wieść o sukcesie męża i upiła łyk wina.

– Zrobiłam parę zdjęć dzieciakom. Masz ochotę zobaczyć? – zapytała Sandra i wyciągnęła telefon.

Po chwili wspólnie przeglądali zdjęcia z ostatnich dni. Kobieta nie spodziewała się, że opowiadanie o Malwince i Marcelu przyjdzie jej z taką łatwością.

– Fantastycznie się bawiliście – podsumował Tomek, gdy Sandra wyświetliła ostatnie zdjęcie. – Mama bardzo żałowała, że z wami nie poszła – dodał.

– Ach... Nie wiem, czy to dobry temat na rozmowę. Twoja mama jest trudna i to delikatnie powiedziane – westchnęła.

– Wiem... – zaczął Tomek, ale urwał w pół zdania. – Masz rację, nie rozmawiajmy dziś o tym. Powinniśmy cieszyć się tym wieczorem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio wyszliśmy razem bez dzieci.

– Ja też.

– Zawsze chwaliłaś się, że pamiętasz wszystkie daty – droczył się Tomek.

Sandra modliła się w duchu, żeby nie zapytał jej o żadną. Była pewna tylko daty ich ślubu i urodzin Marylki.

– Tej akurat nie. Uśmiechnęła się przepraszająco.

Sandra pochwyciła zaskoczone spojrzenie Tomka i wypiła duży łyk wina. Przed parą wyrósł kelner z propozycją deseru.

– Polecam ciasto czekoladowe lub bezę marcepanową – zasugerował mężczyzna.

– Nie, dziękuję. Poproszę jeszcze o dwa kieliszki wina – powiedział Tomek.

– A dla pani? – zapytał kelner.

Sandra nabrała niespodziewanej ochoty na czekoladowy przysmak. Ciało przyjaciółki domagało się deseru. Sama starała się unikać słodkości, ale w ciele Marylki była skłonna do łamania swoich zasad żywieniowych.

– Poproszę ciasto czekoladowe – powiedziała, zaskakując samą siebie.

– Widzę, że sezon na figurę bikini się skończył – zaśmiał się Tomek.

– Jakiś impuls mnie pokusił. Lepiej dogonię kelnera i zrezygnuję – powiedziała całkiem poważnie Sandra.

– Mam nadzieję, że żartujesz. Nie masz co katować się dietami. Dla mnie jesteś idealna – odparł całkiem poważnie Tomasz.

– Dziękuję – wybąkała Sandra, zaskoczona słowami Tomka.

Po smacznym deserze i kolejnym kieliszku wina para poprosiła o rachunek.

– Przejdziemy się na spacer?

– Tak – odparła.

Sandra przyglądała się uważnie Tomkowi. Od przyjazdu do Łeby wydawał się jakiś odmieniony. Nie wiedziała, czy to kwestia radości związanej z podpisaną umową, czy rozluźnienia spowodowanego wakacyjną atmosferą. Zdała sobie sprawę, że pierwszy raz poczuła się swobodniej w jego towarzystwie. Zwykle dogryzali sobie i unikali siebie nawzajem. Sandra żałowała, że jej przyjaciółki tutaj nie było. To ona powinna spędzać czas z mężem i cieszyć się wspólnymi wakacjami, świętować sukcesy.

To miał być twój wieczór, to ty powinnaś tu być – pomyślała Sandra. – Chciałabym, żebyś tu była. Powinnaś tu być teraz – wyszeptała kobieta.

– Mówiłaś coś? – zapytał Tomek.

Sandra poczuła dziwne mrowienie rozchodzące się po całym ciele i nie była w stanie wypowiedzieć już żadnego słowa. Miała wrażenie, że zniknęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro