Remigiusz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Remigiusz nie krył wzruszenia, gdy Sandra zadzwoniła. Ten telefon wlał w jego serce nadzieję. Kierowany impulsem zaproponował spotkanie następnego dnia. Odwołał wszystkie swoje sprawy i przyjechał. Teraz stał pełen obaw przed drzwiami kawiarni, rodem z poprzedniej epoki. Przez szybę dostrzegł Sandrę, która właśnie zajmowała miejsce przy jednym ze stolików. Wszedł niepewnym krokiem i nie zdziwił się, że przywitała się z nim z chłodną rezerwą. Przez chwilę wymieniali uprzejmości i dyskutowali o pogodzie. W końcu zapadła niezręczna cisza, którą przerywało tylko tykanie zegara z kukułką.

– Cieszę się, że chciałaś się ze mną spotkać, po tylu latach... – zaczął, a słowa ugrzęzły mu w gardle.

– Przeczytałam twoje listy i... – odparła Sandra i zamilkła.

– Zrobiło ci się żal starego, schorowanego ojca – dokończył za nią.

– To też. Operacja wszczepienia bajpasów brzmi poważnie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Nie chcę martwić się na zapas.

– Nie ma takiej potrzeby. Będzie mnie operował mój kolega, to wybitny kardiochirurg. Ryzyko zawsze istnieje, ale myślę, że będę w dobrych rękach – odparł Remigiusz z nadmiernym entuzjazmem i uśmiechnął się sztucznie. – Przez telefon mówiłaś, że chciałaś się czegoś ode mnie dowiedzieć – dodał pospiesznie.

– Tak, chciałabym poukładać swoje życie i mam wrażenie, że możesz mi pomóc.

– W jaki sposób? – zdziwił się Remigiusz.

– Chciałam zapytać... Toczyłam tę rozmowę w swojej głowie milion razy, a teraz gdy siedzę naprzeciwko ciebie i brakuje mi słów. Znam już wersję mamy, a teraz zapytam cię. Powiedz, dlaczego odszedłeś? – zapytała cichym głosem, by po chwili powtórzyć głośniej.

Remigiusz zaskoczony tym pytaniem zasłonił ręką twarz. Nie uszło jego uwadze, że córka zmarszczyła czoło.

– Sandra, tak bardzo cię przepraszam. Myślałem, że zrozumiesz... – odparł z wahaniem.

– Co miałam niby zrozumieć? Zostawiłeś mnie i mamę, a potem oczekiwałeś, że wszystko zaakceptuję?

– Nie, tak nie było. Od dawna nie układało nam się z twoją matką. Zanim poznałem Julię, rozważaliśmy separację, a nawet rozwód.

– Odszedłeś do innej kobiety. Wolałeś ją zamiast mnie – powiedziała z wyrzutem Sandra.

– Nie chciałem, żebyś się tak czuła. Nigdy tak nie myślałem... – odparł Remigiusz i zawiesił głos.

– Wiesz, że pobiegłam za tobą, gdy się wyprowadziłeś? Nawet mnie nie zauważyłeś – wyznała Sandra z trudem.

– Nie miałem o tym pojęcia. Odchodząc, miałem nadzieję, że wszystko sobie poukładamy. Wyobrażałem sobie, że tworzymy szczęśliwą rodzinę, że nic się nie zmieni.

– Rzeczywistość okazała się jednak inna. Nie masz pojęcia, przez co przechodziłam. Nie wiesz, co się działo z mamą, jak bardzo cierpiała. Zamknęła się w sobie na lata. Odsunąłeś się ode mnie – odparła Sandra, wypowiadając przez lata skrywane żale.

– Chciałem dać ci czas, na pogodzenie się z tym wszystkim. Gdy przychodziłaś do mojego domu, zamykałaś się w pokoju i prawie nie rozmawialiśmy. Nie chciałaś z nami wychodzić. Myślałem, że wchodzisz w nastoletni bunt, ale to trwało bez końca.

– Widocznie potrzebowałam ojca i nie potrafiłam patrzeć na Julię – odparła i przełknęła ślinę.

– Nie wiedziałem. Wybacz mi, sądziłem, że mnie nie potrzebujesz. Byłem przekonany, że masz swoje życie, a w nim zabrakło dla mnie miejsca – próbował tłumaczyć Remigiusz.

– Tak, miałam swoje życie i budowałam je sama. Ty chciałeś mi wszystko wynagrodzić pieniędzmi i prezentami, ale zapomniałeś, że to nie wszystko – odparła ze smutkiem Sandra.

– Co mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła? – zapytał Remigiusz ze łzami w oczach.

– Nie wiem, nie cofniesz przecież czasu – odparła gorzko Sandra.

– Tego nie potrafię, ale możemy spróbować zmienić przyszłość. Chcę być bliżej ciebie i w końcu wykazać się jako twój ojciec.

– Nie uważasz, że już na to za późno? Jestem dorosła – rzekła Sandra.

Remigiusz miał wrażenie, że świdrowała go wzrokiem.

– Nigdy nie jest za późno. Daj mi szansę. Wracamy do Polski. Poznasz swoje przyrodnie siostry, a my będziemy mieć okazję znów się zbliżyć. Chciałbym naprawić nasze relacje. Kiedyś tak świetnie się dogadywaliśmy, byłaś moim oczkiem w głowie. Nawet myślałem, że zamieszkasz ze mną po rozwodzie, a ty nawet nie chciałaś o tym słyszeć.

– Nie mogłam zostawić mamy samej. W tamtym czasie potrafiła przesiedzieć całe popołudnie w oknie, nie odzywając się ani słowem. Od kiedy odszedłeś, straciła radość życia. Patrząc na nią, myślałam, że jest taka słaba przez ciebie...

– Nie wiedziałem, co naprawdę przeżywałaś. Bałem się to zapytać – odparł ojciec i podszedł do córki.

Próbował objąć ją nieporadnie i już miał się wycofać, gdy kobieta przylgnęła do niego.

– Dobrze. Dam nam drugą szansę.

– Dziękuję. Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem – odparł Remigiusz.

– Ja też – wyszeptała.

*

Następnego ranka Sandra obudziła się z pozytywną energią. Rozmowa z ojcem sprawiła, że poczuła się lżej na duszy. Niewidzialny mur, który zbudowała, zaczął powoli się kruszyć. Rozejrzała się po pokoju, w którym dorastała i zmierzyła go krytycznym okiem. Ściany miały delikatnie liliowy odcień i wymagały odmalowania, a wnętrze szafy z ubraniami było obklejone plakatami. Sandra otworzyła okno i wyjrzała na wielobarwny ogród, który był dumą jej matki. Chłonęła zapach poranka i herbacianych róż. Do uszu Sandry dobiegły dźwięki porannej krzątaniny. Gdy weszła do kuchni, Elżbieta nakładała placuszki z jabłkami na talerze.

– Pachnie smakowicie – rzekła Sandra.

– Smakują też nieźle. Nie daj się prosić i nakładaj sobie, póki ciepłe.

– Nie musiałaś. Zwykle piję tylko kawę.

– Wiem, ale chciałam. Poza tym zrobiłam ci tę kuloodporną miksturę.

– Dziękuję – odparła Sandra, upiła spory łyk napoju i sięgnęła po placuszek.

– Co zamierzasz dzisiaj robić? – zapytała matka i uśmiechnęła się tajemniczo.

– Myślałam, że pojedziemy do domku nad jeziorem.

– Chętnie bym ci towarzyszyła, ale wolałabym nie ruszać się na dłużej z domu. Już dawno chciałam zrobić remont na górze, a zwolnił się termin u pana Władka. Muszę ich przypilnować, bo inaczej będą to przeciągać w nieskończoność – odparła Elżbieta.

Sandra pokiwała głową ze zrozumieniem. Znała historie o miejscowej ekipie i nie zdziwiła jej decyzja matki.

– Zostanę tam kilka dni, jeśli pogoda dopisze – odparła Sandra z nutą rozczarowania.

– Jedź, wypocznij. Nie byłaś tam całe wieki. Postaram się do ciebie dołączyć. Zobaczysz, jak się tam wszystko pozmieniało i ile domków się pobudowało. Teraz do Warminic zjeżdżają się turyści, a nie kilka osób na krzyż.

– Tak, jakoś nie potrafiłam... teraz jest inaczej.

Elżbieta pokiwała ze zrozumieniem głową.

– Może poznasz jakiegoś nowego sąsiada. Jest kilku całkiem fajnych – zaśmiała się matka.

– Przestań mamo! – obruszyła się Sandra.

– Dobrze, już dobrze. Ja już nie szukam, ale ty możesz. Jest na czym oko zawiesić.

Sandra wzniosła oczy ku górze i uśmiechnęła się pod nosem. Nie poznawała własnej matki, ale wolała ją w tej wersji.

– Miałam ci coś jeszcze powiedzieć, ale wyleciało mi z głowy – odparła Elżbieta, drapiąc się po głowie.

– Może to nie było wcale takie ważne.

– Pewnie masz rację. Klucze do domku leżą w szafie, Gdybyś czegoś nie wiedziała, to dzwoń.

– Poradzę sobie.

– Mam nadzieję – odparła cicho Elżbieta i znów uśmiechnęła się tajemniczo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro