Rozbita porcelana

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sandra nalała sobie kieliszek wina. Wypełniła go po brzegi, rozlewając odrobinę na jasny blat. Wycierała tę plamę, jakby od tego zależało jej życie. Wcale nie cieszył jej porządek. Wolała panujący rozgardiasz po gotowaniu Leo. Za jego czasów w kuchni pachniało smakowitymi pastami, aromatycznymi przyprawami i radością z gotowania. Teraz w kuchni królował zapach środków czystości, który unosił się po wizycie sprzątającej pani Irenki.

Sandra pragnęła zagłuszyć natrętne myśli. Upiła duży łyk cierpkiego trunku z aromatyczną nutą dębu. Lepiej pasowałby do kolacji. Żałowała, że tak rzadko zjawiała się na wspólny posiłek. Ciągle brakowało jej czasu, bez przerwy stawała do walki z samą sobą.

Jutro wyjeżdżała na Malediwy i w innych okolicznościach skakałaby z radości. Wykrzywiła usta na myśl, że to nie będzie to wyjazd, o jakim marzyła. Kto chciałby spędzić samotne wakacje w raju dla par? Czy to był akt desperacji z jej strony?

Nie miała odwagi przyznać się Maryli do rozstania z Leo. O tym, że leciała tam walczyć o awans również wolała nie wspominać. Nie wiedziała tylko, czego bardziej się obawiała – czasu sam na sam ze sobą czy tego wśród innych ludzi.

Stanęła przed lustrem i mierzyła każdy centymetr swojej twarzy krytycznym wzrokiem. Nie znalazła na niej żadnej skazy, za to w ciemnych oczach kryło się ogromne zmęczenie. Kobieta przeczesała dłonią po gęstych, czekoladowych włosach i przywołała na twarz sztuczny uśmiech. Tak bardzo pragnęła szczęścia, że była gotowa oszukiwać samą siebie, żeby choć przez chwilę poczuć się lepiej.

Popatrzyła ze smutkiem na szafkę pełną kosmetyków. Po chwili zamknęła ją ze złością, bo brakowało w niej męskich drobiazgów. Od odejścia Leo minął miesiąc, a ona nadal nie potrafiła się z tym pogodzić.

Brakowało jej przelotnych pocałunków, krótkich spacerów i wymownych spojrzeń rzucanych ukradkiem, gdy oboje mieli dość pracy. Tęskniła za zapachem jego wody kolońskiej, choć używał jej stanowczo za dużo, za gaszeniem za nią światła i dbaniem, żeby zamknęła wieczorem drzwi. Dostrzegła, że troszczył się o nią przez małe gesty. Dbał, żeby nigdy nie brakowało jej ulubionej kawy, składników do szybkiej sałatki i ulubionej niegazowanej wody. Gdy wydawało się jej, że odzyskiwała spokój ducha, wystarczył impuls i znów zaczynała o nim myśleć.

Stała pod gorącym strumieniem tak długo, że łazienka zaparowała. Podeszła do lustra i przetarła je delikatnie. Spojrzała na siebie i pomyślała o zmęczonej przyjaciółce. Maryla utożsamiała wszystko, czego Sandra kiedyś pragnęła: dom, rodzinę i stabilizację.

Leo miał rację... przynajmniej po części. Sandra zmieniła priorytety, postawiła karierę przed całą resztą Kiedyś wyznała mu, że chciałaby założyć rodzinę. Teraz ten plan wydawał się nieosiągalny.

Zdjęcia dzieci przyjaciółki wzbudziły w niej ukłucie zazdrości. Nawet przed samą sobą ciężko było jej przyznać, że od dawna marzyła o maluszku. Sandra coraz częściej przyłapywała się na przyglądaniu się kobietom pchającym wózki i trzymającym za rączkę smyki stawiające niepewne kroczki. Słodkie bobasy nie wpisywały się w awans, przynajmniej nie teraz. Za rok, dwa kto wie...

A co jeśli wtedy będzie za późno? – Przeraziła ją ta myśl. Marylka nie musiała się tym martwić.

– Tak chciałabym mieć to, co ty – szepnęła cicho do lustra.

Przez chwilę miała wrażenie, że zamigotała jej przed oczami postać przyjaciółki. Musiała być bardzo zmęczona i umysł płatał jej figle.

Nie potrafiła skupić się na komedii. Co na banał! Uśmiechnięta para i ich absurdalne problemy. To nie było prawdziwe życie, tylko jakieś wymyślone bzdety. Wyłączyła telewizor ze złością.

Każdego wieczora przed snem sprawdzała służbowego maila. Nie potrafiła bez tego zasnąć. Poczuła potrzebę wyrzucić z siebie, co czuła. Nie miała odwagi prowadzić bloga i dzielić się z ludźmi swoimi problemami w Internecie, ale pisanie do samej siebie ją uspokajało i pomagało zasnąć.

Dlaczego nie potrafię być szczęśliwa? W końcu jestem tak blisko osiągnięcia wymarzonego celu. Dostałam od losu ogromną szansę – wystarczy tylko po nią sięgnąć.

Po tym spotkaniu z Marylką czuję jakąś dziwną pustkę. Może powinnam była powiedzieć jej o Leo? Zrzuciłabym z serca ten ciężar. Nie... nie chcę jej współczucia. Ona ma męża, dzieci, już dawno zapomniała, co to znaczy samotność. Dobiło mnie to uczucie...

Czyżbym była zazdrosną o Marylę? Mam nadzieję, że nie zauważyła.

Nigdy bym nie przypuszczała, że mnie dopadnie. Maryla pokazywała zdjęcia dzieci – te uśmiechnięte buzie, wpatrzone w nią jak w obrazek, te małe ramionka zaciskające się na jej szyi i ten błogi wyraz ich twarzy. Ona nawet nie wie, jakie ma szczęście! Może Leo miał rację...

Sama już nie wiem. Czuję jakbym stała na rozstaju dróg, a wydawało mi się, że jestem na wytyczonej ścieżce.

Nie! Już dość użalania się nad sobą! Jestem silną kobietą i mam cel! Muszę go osiągnąć! Nikt i nic nie stanie na mojej drodze! Już jutro kierunek Malediwy i awans!

Sandra skasowała swoje zapiski i zamknęła laptopa, trzaskając klapą ze złością. Wpatrywała się bezmyślnie w ścianę. Nie była zachwycona tym, co czuła.

Dochodziła północ, gdy ziewnęła przeciągle. Poprawiła atłasowe poduszki i zajęła miejsce z lewej strony łóżka. Leżała wpatrując się w sufit, aż jej powieki stały się nieznośnie ciężkie. Nagle prawie stanęła na równe nogi przerażona myślą, że nie nastawiła budzika. Po chwili odetchnęła z ulgą.

Wyluzuj Sandra, lecisz późnym popołudniem

*

Miesiąc wcześniej

Zegar na wieży wybił północ, gdy taksówka podjechała pod nowoczesny apartamentowiec. Sandra pospiesznie zapłaciła kierowcy i spojrzała w górę, żeby sprawdzić, czy w oknie jej mieszkania paliło się światło. Z ulgą spostrzegła, że z pokoju jej chłopaka dochodził blask żarówek.

Spotkanie z klientem przedłużyło się, a potem szef zaprosił ją na rozmowę o upragnionym awansie. Tak zaaferowały ją wydarzenia wieczoru, że nie zwróciła uwagi, na to, jak bardzo była spóźniona na kolację.

Sandra spojrzała na windę i wzdrygnęła się, że miałaby nią jechać. Wspinanie się po schodach stanowiło duże wyzwanie, ze względu na wysokie szpilki. Za nic na świecie nie miała zamiaru ich zdejmować i ryzykować, że ktoś mógłby zobaczyć ją bosą. Uniosła długą, czerwoną suknię i ruszyła na górę.

W mieszkaniu zdjęła szpilki i roztarła obolałe stopy. Cały dzień na obcasach nawet dla niej był wyzwaniem. Dotknęła pulsującej skroni. Ten dzień stanowczo był za długi. Marzyła tylko o filiżance jaśminowej herbaty.

Sandra zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na stół w salonie. Leżał na nim elegancki kremowy obrus, a na nim stał wazon z żółtymi tulipanami, jej ulubionej kwiatami. Kobieta podeszła bliżej i ujrzała dwa nakrycia. Jej ukochane spagettii z aromatycznym sosem z ziołami prowansalskimi kusiło obłędnym zapachem.

– Nie, najpierw opowiem o wszystkim Leo – szepnęła do siebie.

Weszła cicho do sypialni chłopaka. Widok, który ujrzała, zupełnie ją zaskoczył. Na łóżku leżały poukładane ubrania, w kącie pokoju stały zapakowane kartony. Jej chłopak właśnie usiłował zamknąć ogromną walizkę, która zdawała się pękać w szwach.

– Coś się stało? Wyjeżdżasz gdzieś? – zapytała Sandra.

Patrzyła z przerażeniem na Leo mocującego się z walizką, z którą wyraźnie przegrywał. Chłopak spojrzał na nią smutnym wzrokiem i nic nie odpowiedział. Przez chwilę wpatrywali się na siebie w milczeniu.

– Nie mogę tak dłużej – powiedział zrezygnowanym głosem. – Nie potrafię – dodał, zwieszając głowę.

– Gniewasz się, że nie wróciłam na kolację? Przecież wiesz, że miałam ważne spotkanie – powiedziała i położyła rękę na walizce, z którą nadal walczył.

– Uwierz mi, próbowałem być wyrozumiały. Oboje jesteśmy ambitni, ale dla ciebie nie liczy się nic poza pracą – odparł z wyrzutem.

– Wiesz, że zależy mi na awansie – rzekła i machinalnie odsunęła dłoń z walizki.

– Tak, doskonale – wycedził z goryczą. – Ciągle mówisz wyłącznie o pracy. Rozmawiamy tylko o twoich projektach. Nawet nie wiem, czy ci w ogóle na mnie zależy. Nie przychodzisz na spotkania, ignorujesz wiadomości, nie pamiętasz o rocznicach.

– Gdybym była mężczyzną, nie byłoby sprawy.

– Byłaby i jest, niezależnie od płci. To kwestia wzajemnego szacunku. Jesteśmy ze sobą trzy lata, pracujemy w podobnym środowisku, myślałem, że podążamy w jednym kierunku, mamy wspólne priorytety, ale najwyraźniej się myliłem. Na ile kolacji nie przyszłaś w ostatnim czasie? – zapytał z wyrzutem Leo.

– Nie wiem, ominęłam pewnie ze dwie – odparła lekko Sandra.

– Pięć! Pięć kolacji z rzędu! Wiesz, dlaczego tak mi na tym zależało? – zapytał, ale najwyraźniej nie oczekiwał odpowiedzi, bo wziął głęboki oddech i dodał. – Chciałem ci się oświadczyć. Skoro nie raczysz przyjść na umówioną kolację, to mam dość.

Sandrę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Dopiero teraz dostrzegła czerwone pudełeczko. To mogło oznaczać tylko jedno złoty pierścionek ze szmaragdowym oczkiem po jego babci.

– Nie spodziewałaś się, prawda? Widzisz, właśnie to do mnie dotarło. Zawsze będzie ważny projekt, wyjazd służbowy, walka o awans. Ty nigdy nie spoczniesz na laurach! Nigdy nie odpuścisz! Wiecznie będziesz gnać przed siebie, nie widząc ludzi obok siebie. Możesz się usprawiedliwiać, ale ty po prostu boisz się zaangażować! Nie będę dalej stawał ci na drodze – powiedział Leo z irytacją.

– Nie, to nie tak... – odparła Sandra, a jej głos się załamał.

– Myślę, że dokładnie tak. Nie potrafię cię uszczęśliwić. Odpowiedz sobie sama na kilka pytań. Czy gdy dostaniesz to, czego pragniesz, będziesz w końcu szczęśliwa? Kiedy powiesz sobie dość? Po resztę rzeczy przyjdę jutro, pewnie i tak mnie nie zauważysz – dodał z goryczą.

W końcu udało mu się zamknąć walizkę i skierował się w stronę drzwi. Zamknął je za sobą, nie obrzuciwszy kobiety ani jednym spojrzeniem. Sandra podążyła za nim wzrokiem i nie potrafiła wydobyć z siebie słowa.

Po jego wyjściu stała nieruchomo przez dłuższą chwilę. Powoli docierało do niej, że nie był to zły sen. To wydarzyło się naprawdę.

Kobieta poszła do kuchni i zrobiła sobie jaśminową herbatę, w swoim ulubionym, kremowym kubku. Przyjemny aromat rozprzestrzenił się po pomieszczeniu. Sandra usiadła przy stole i oparła ręce o policzki. Przez dłuższy czas wpatrywała się w parujący napój, jakby chciała uzyskać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. W końcu herbata ostygła, a Sandra nie wypiła nawet łyka. Czuła się, jakby śniła na jawie. Powoli podniosła kubek, a ten wypadł jej z drżącej dłoni.

Dźwięk rozbitej porcelany otrzeźwił ją. Klęknęła nad skorupami i próbowała poskładać je w dłoniach. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy rozczarowania. Jej ciche łkanie powoli przechodziło w głośny szloch. Kobieta miała poczucie, że to jej życie właśnie rozpadło się na kawałki.

Wzięła niepewnie telefon do ręki. Zastanawiała się, czy nie zadzwonić do swojej przyjaciółki Marylki. W końcu z niechęcią odłożyła go, uznając, że woli zachować swoją stratę dla siebie. Sandra znów poczuła się bezsilna jak dziecko.

Przed laty jej ojciec spakował walizki. Ona, nie zważając na słowa matki, pobiegła za nim. Na ukochanego tatę czekała w samochodzie śliczna blondynka. On nawet nie zauważył Sandry. Obserwowała ich z niewielkiej odległości. Jej serce zostało wtedy złamane po raz pierwszy. Tamtego dnia obiecała sobie, że już nigdy nie pozwoli na to, żeby ktoś ją zranił. Zbudowała wokół siebie mur, który miał ją chronić przed rozczarowaniem. Nigdy dotąd nikt jej nie opuścił, to zawsze była jej decyzja, aż do dziś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro