1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Z kim masz pokój?-zapytał zaciekawiony Steve. Nastolatkowie szykowali się do przeprowadzki do akademika, w którym mieli losowane pokoje.

-O kurwa...-Tony zobaczył na stronie szkoły z kim ma przypisany pokój. Nie był zadowolony.-Nie zgadniesz.-dodał.

-Byle żeby nie z Parkerem. Reszta będzie chyba git.-Steve spojrzał na kolegę siedzącego obok biurka i nadal patrzącego w ekran.-Oh...Przykro mi.-powiedział szybko, lekko się uśmiechając i poklepując kolegę po plecach. Ten natomiast nie odpowiedział, zabrał swój plecak i ruszył do pokoju nauczycielskiego.

***

-Jak to? Ze Starkiem? Wiesz jakim on jest dupkiem? Dobrze wiesz, że może zrobić ci krzywdę gdyby chciał. A jeszcze jak się dowie o...

-Ned, nie dołuj mnie. A poza tym to i tak nigdy go na oczy nie widziałem. Znaczy widziałem, ale jedynie z daleka. Może nie jest taki zły?-zdruzgotany Peter siedział przy biurku w sali informatycznej i pusto patrzył w ekran komputera.

-Może uda ci się zmienić? Idź do nauczycielskiego.-powiedział Ned, a Peter odpowiedział lekko kiwając głową i po chwili wstał. Udał się w do pokoju zasugerowanego przez znajomego.

Po usłyszeniu cichego proszę, chłopak wszedł do pomieszczenia i wtedy ujrzał stojącego plecami do niego Tony'ego. W pierwszej chwili go nie poznał, ale jego ubiór zdradził wszystko. Jak zawsze bogato ubrany.

-Peter? Usiądź proszę.-głos nauczycielki wyciągnął Petera z zamyślenia. Chłopak usiadł przy dużym stole, a zaraz po nim zrobił to też Stark. Usiadł na przeciwko niego.-Widzę, że chyba jesteście tu w tej samej sprawie. Przepraszam was chłopcy, ale nie mogę już nic zrobić. Musicie wytrzymać, przecież nie musicie spędzać ze sobą każdej chwili. Mam nadzieję, że chociaż różnica roku między wami nie będzie kolejną przeszkodą. Jeszcze raz przepraszam. Do jutra, chłopcy.

-Do widzenia.-odpowiedzieli w tym samym czasie, a ich wzrok spotkał się. Od razu odwrócili się od siebie i poszli w stronę wyjścia. Wrócili do swoich kolegów, a potem poszli do swoich domów. Już nazajutrz mieli wprowadzić się do akademika.

***

Godzina 7.00, a Peter rozpakowywał już swoje rzeczy w pokoju. Przyszedł godzinę za wcześnie, ponieważ nie mógł usiedzieć już w domu, chociaż nie mógł nazwać sierocińca domem. Miał dość ciągłych krzyków jakiś dzieci. Wiedział, że w akademiku nie będzie lepiej, ale jeśli miał wybierać, to wolał szkolne towarzystwo. O tym, że mieszka w domu dziecka, wiedzą tylko niektórzy nauczyciele oraz Ned, a o tym, że miewał częste koszmary i ataki paniki, nie wiedział nikt.

Peter leżał na łóżku, a na zegarze wybiła godzina 8.00. Przez drzwi wszedł nie kto inny jak Tony Stark. Chłopak spojrzał na niego i zauważył grymas na twarzy o rok starszego chłopaka.

-Poczekaj, pomogę ci.-uśmiechnął się szeroko i gdy już podchodził, odezwał się Stark.

-Nie dotykaj moich rzeczy. Jeszcze coś zepsujesz, a raczej nie stać cie nawet na skarpetkę jaką mam na nodze.-spojrzał z pogardą i usiadł na swoim łóżku, zostawiając bagaż przy drzwiach. Peter stał jak wryty i nie wiedział co powiedzieć. Po prostu zaoferował pomoc.

-Prze-Przepraszam.-zająknął się. Dał sobie za to mentalnego liścia w policzek i spuścił wzrok na swoje poniszczone trampki. Stark spojrzał przenikliwie na chłopaka, ale nie skomentował tego. Peter podszedł do swojego łóżka i ponownie położył się na plecach, gapiąc się pusto w sufit.

Starszy po pewnym czasie, w końcu się rozpakował, a Peter przez cały ten czas leżał i nie dawał znaku życia.

-Żyjesz ty w ogóle?-zaśmiał się, ale nie uzyskał odpowiedzi. Przestraszył się lekko i podszedł do łóżka chłopaka. Łzy ciekły ciurkiem po policzkach nastolatka.-Ej, Peter. Wszystko ok?-podszedł bliżej i potrząsną lekko chłopakiem. Ten momentalnie jakby wybudził się z transu, usiadł szybko i odskoczył od Tony'ego. Złapał więcej powietrza. Miał kolejny niemy atak. I to przy Starku.-Nic ci nie jest? Zawołać kogoś?-chłopak odsunął się i pokazał ręką na drzwi.

-N-Nie. Nic się nie stało.-odpowiedział cicho i jednym ruchem starł łzy.-Przepraszam. Nie powinienem...

-Spokojnie. Przecież nic się nie stało. Rozumiem, nowe miejsce, pokój ze mną. Miałeś po prostu mały atak paniki. Każdemu może sie zdarzyć-powiedział jak gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami.-Ja wychodzę. Pa, Peter.-Tony wyszedł z pokoju, zostawiając Parkera samego.

Pov.Peter

Fuck, fuck, fuck. On nie może się dowiedzieć, że moje ataki paniki są bardzo częste. Uzna mnie za jakiegoś wariata! Jak mogłem dopuścić, abym miał atak przy nim? Straciłem już nad nimi kontrolę. Robi się coraz gorzej. Gdy mam niemy atak, czuję się jakbym tonął. Oddycham ciężko, ale nie głośno. Łzy lecą mi ciurkiem, a ja nie potrafię nic zrobić. Przechodzi po pewnym czasie. Nie jest to miłe uczucie. Obym nie miał tego zwykłego ataku przy Starku. To będzie coś okropnego. Mieszkanie z nim będzie trudne.

Wniosek:

Stark i Peter muszą razem mieszkać i będzie to trudne.

******************************************************************************************

728 słów

Hejka!

No co ja tu mogę napisać...

Miłego czytania tego...czegoś
(Powiedzcie czy się się podoba XD)
Trzymajcie się ciepło, PAA!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro