5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Co tam u przegrywa?

-Nie mów tak na niego.-odpowiedział szybko i spojrzał w stronę kolegi.

-Kurde, Stark. Coś się stało? Gorączkę masz?-zapytał śmiejąc się Steve.

-Nie. Po prostu jest inny niż ci się wydaje. On jest na prawdę...spoko.-powiedział lekko się uśmiechając.

-Dobra, nieważne. Jak chcesz. Twoja decyzja z kim się zadajesz. Zmieńmy temat. Jak minął ci weekend? Co robiłeś?

-Przez cały weekend siedziałem w akademiku i spędzałem czas z Peterem.

-Czyli już nie debilem, złamasem, przegrywam, a Peterem? Tony, tylko potem nie mów, że miałem rację.

-Dobra, Steve. Ogarnij się już. Nie musisz mnie pouczać. Lepiej powiedz jak idzie ci z...Buckym? Tak się nazywał?

-Taa. Jutro wychodzę z nim na miasto.

-Jutro? Przecież byliśmy umówieni. Wystawiasz mnie?-Steve patrzył w ekran komputera, aby uniknąć wzroku kolegi.

-Masz czas żeby spędzić go z Peterem.-prychnął lekko zirytowany. Tony nie był zadowolony. Pierwszy raz najlepszy kumpel go wystawia.

-Steve, przecież...

-Przepraszam, stary, ale teraz więcej czasu będę spędzał z Buckym. Jeśli mam go zdobyć to muszę coś zrobić, a nie tylko stać i czekać. Widzę, że dobrze dogadujesz się z tym twoim Peterkiem, więc spędzaj z nim więcej czasu. Tylko potem nie przychodź do mnie z płaczem... Myślę, że powinniśmy od siebie odpocząć, Stark.-Rogers wstał z krzesła, klepną dwa razy w plecy Tony'ego i wyszedł bez słowa z sali od informatyki. Stark poczuł się zdradzony. Chociaż czy przypadkiem nie zrobił tego samego? Nie zdradził Steve'a z Peterem? Boże...to brzmi jakby byli w małżeństwie. Nie mógł się teraz tym przejmować. Jeśli Steve woli Bucky'ego, to jego decyzja. Niech robi co chce. I tak nie byli dobrymi przyjaciółmi... Ale jednak coś ukuło go w serce. Poczuł coś. Stracił coś na czym mu zależało. Ale teraz miał Petera, a kontakt z Rogersem przecież będzie mógł naprawić.

***

Pov.Stark.

Wolnym krokiem zmierzałem do pokoju. Byłem lekko smutny, ale czym mam się przejmować? To tylko koniec zwykłej znajomości. Przecież nie staliśmy się wrogami. Po prostu nasz kontakt lekko uległ zmianie i nie będziemy rozmawiać ze sobą tak często. Tylko tyle. Czuję się winny, ponieważ to ja zacząłem już wcześniej zaniedbywać naszą relację.

Nawet nie zauważyłem, gdy doszedłem do swojego pokoju. Wszedłem powoli ze spuszczoną głową.

-O, hej, Tony!-usłyszałem radosny głos mojego współlokatora, który był zarazem moim teraz już jedynym przyjacielem. Uśmiech na jego twarzy zawsze mnie pocieszał. Gdy widziałem go uśmiechniętego, całe moje ciało było w skowronkach. Dziwnie to brzmi...

-Cześć.-odpowiedziałem niemrawo i spojrzałem na chłopaka. Podszedł do mnie i stał tak przyglądając mi się.-No co?-zaśmiałem się lekko, bo jego skupienie na twarzy było co najmniej zabawne.

-Coś się stało.-bardziej stwierdził niż zapytał. Spuściłem wzrok. Przejrzał mnie.

-Jeśli można to tak nazwać... Nic wielkiego. Po prostu...Steve już nie jest moim najlepszym kumplem. To tyle.

-To tyle?!-krzyknął Peter. Zszokowało mnie to.-Przede mną nie musisz ukrywać. Wyrzuć z siebie wszystko. Chodź tu.-chłopak przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku. Czułem się...dobrze. Po prostu dobrze. Przy nikim innym się tak nie czułem. Po chwili oddałem uścisk, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.-Ej, nie płacz. Nie warto. Może jeszcze wróci.-usłyszałem głos blisko mojego ucha. Peter był lekko niższy ode mnie, więc musiał poczuć kroplę łzy na swojej głowie.

-To nie przez niego, Peter.-gwałtownie się ode mnie odsunął. Nie wiedziałem co się dzieje.

-Przeze mnie? Coś źle zrobiłem? Przepraszam. Jeśli tak to na prawdę nie chciałem. Przepraszam.-zaczął rzucać słowami niczym karabin, a w jego oczach widziałem strach i coś jeszcze. Coś czego nie mogłem rozgryźć. Jego dłonie zaczęły się lekko trząść. Widziałem, że atak zbliża się wielkimi krokami. Momentalnie złapałem jego dłonie.

-Spokojnie, Peter. Nic nie zrobiłeś. Po prostu...cieszę się, że jesteś.-jego wzrok utkwił w moim. Staliśmy na środku pokoju. Ja trzymając jego ręce, on lekko zdziwiony i przestraszony, ale pewnego rodzaju ulgą. Musiało to komicznie wyglądać.

-Przepraszam, jestem głupi.-zaśmiał się, więc zrobiłem to i ja. Gdy widziałem jego uśmiech, automatycznie na moich ustach również się pojawiał.

-Nie jesteś. I przestań w końcu ciągle przepraszać.-uśmiechnąłem się szczerze, a on spojrzał na nasze splecione dłonie. Zobaczywszy jego wzrok, oddaliłem się o krok rozłączając je. Ponownie spojrzał w moje oczy. Były one takie duże i piękne.

Chyba jestem gejem-Stwierdziłem w myślach patrząc w oczy młodszego o rok przyjaciela, którego chyba pokochałem.

Pov.Peter

Mógłbym patrzeć w jego oczy wieczność. Uzależniłem się od nich. Uzależniłem się od Tony'ego. Mogłem trzymać jego dłonie zawsze i wszędzie. Przyjaciele czasami trzymają się za dłonie, prawda?

***

Godzina 20.30. Peter i Tony siedzą na łóżku oparci plecami o ścianę i oglądają film na laptopie. Oboje dyskretnie spoglądali na tego drugiego nie skupiając się w żadnym stopniu na akcji dziejącej się na ekranie. Ich dłonie były blisko.

Tak chyba robią przyjaciele.

-Mogę?-zapytał nieśmiało Peter spoglądając na rękę Starka. Tony nie odpowiedział, a przysunął swoją dłoń bliżej tej Parkera i po chwili splótł swoje palce z tymi chłopaka.

-Tak chyba robią przyjaciele.-stwierdził jakby czytał w myślach Petera...

-Em...chyba tak.-dostał w odpowiedzi, chociaż jej nie potrzebował.

Oboje skupili się już na filmie.

Wniosek:

Stark i Steve nie są już najlepszymi kumplami.
Tak chyba robią przyjaciele.

********************************************************************************

822 słowa

Hejka!

Macie tutaj kolejny rozdzialik. Niestety zbliżamy się do końca :c

Więc jak chcecie to mogę opublikować do końca rozdziały już dzisiaj 

Dajcie znać! XD

Trzymajcie się ciepło, PAA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro