[7]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dokładnie w momencie, w którym na ekranie pojawiają się napisy końcowe, rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. Saba natychmiast zaczyna szczekać, a Zuza biegnie do drzwi, uciszając jednocześnie psa. Klara powoli zbiera się z kanapy i ostrożnie wsuwa się do przedpokoju. 

- No, Saba spokój...! Dobrze obwąchaj, tak, nowy zapach...? No już? Wybacz, musi cię poznać – wyjaśnia Klemensowi. 

Chłopak głaszcze suczkę, która już stuprocentowo go zaakceptowała i ufnie liże go po ręce. Wstaje z kucek i jego wzrok pada na Klarę stojącą w drzwiach do salonu. 

- O, Saba chcę iść na spacer – woła nagle Zuza. – Bardzo was przepraszam, ale muszę z nią wyjść... - chwyta psicę za obrożę i wyciąga na korytarz, mimo iż ta ewidentnie wzbrania się przed wyjściem na mróz. – No, chodź, przecież widzę, że chcesz... Wrócę za kilka minut... albo kilkadziesiąt – nie mija pięć sekund jak drzwi zamykają się za nimi z trzaskiem. 

Stoją naprzeciwko siebie, jednak żadne nie odważa się odezwać pierwsze. Przyglądają się jedynie sobie z odległości paru metrów, jakby na nowo próbowali przypomnieć sobie swój wygląd. 

- Cześć... - Klemens odzywa się w końcu. – Ja... 

Rozgląda się po kuchnio-przedpokoju, jakby szukając natchnienia. Wzdycha ciężko, ściąga kurtkę z logo reprezentacji, widać, że przyjechał prosto z treningu, i wiesza ją na wieszaku. W końcu zbiera się na odwagę, by spojrzeć na Klarę, która wpatruje się w okno z założonymi rękami. 

- Ja przyjechałem przeprosić... - mówi w końcu. – Pewnie powinienem kupić jakiegoś kwiatka, czy coś, ale... 

- Nie lubię kwiatków – wtrąca Klara, w końcu na niego spoglądając. – Są niepraktyczne. 

- Klara... zachowałem się głupio. Przez całą drogę zastanawiałem się, co ci powiedzieć, jak wytłumaczyć, przeprosić... Ale nic nie wymyśliłem. Jedyne, co mogę powiedzieć, to zależy mi na tobie tak bardzo, że chciałem to okazać w najgorszy możliwy sposób. Zgłupiałem, myślałem, że osoba, która zrobiła dla mnie tak wiele, która tyle dla mnie znaczy, nagle okazuje się poza moim zasięgiem, jest kimś innym, niż mi się wydawało. Myliłem się. Ja chciałem tylko... 

Wzdycha i odwraca wzrok w kierunku okna, w które jeszcze przed chwilą wpatrywała się Klara. Ta podochodzi do niego bliżej, tak że stoją tuż obok siebie. 

- Ja chciałem tylko żebyś wiedziała, jak wiele dla mnie znaczysz – gwałtownie zwraca w jej stronę głowę. – Żebyś... 

- Cicho, głuptasie – przerywa mu w pół słowa. – Nic już nie mów... - przysuwa się jeszcze bardziej i delikatnie go całuje. Klemens obejmuje ją w pasie i przedłuża pocałunek. Dopiero po chwili odsuwają się od siebie lekko zarumienieni z emocji. 

- Chyba trzeba zawołać Zuzę – mówi Klara. – Tak się śpieszyła, że zapomniała kurtki. 

- A także smyczy dla Saby – uśmiecha się Klemens. – Więc pewnie jeszcze trochę za nią pobiega. I rozgrzeje przy okazji. Ale chyba wiem, jak wykorzystać ten czas... - przyciąga ją do siebie i raz jeszcze całuje, a Klara nie protestuje. Saba przecież zasłużyła na porządny spacer.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro