Rozdział #18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przypatruję się jeszcze chwilę chłopakowi, a potem wstaję i szybko próbuję poocierać łzy.

- Śledzisz mnie?- pytam przerażona.

Chłopak wytrzeszcza oczy i szybko odpowiada:

- Kylie, nie! Nie jestem zboczeńcem! - mówi- Tak wogóle, to co się stało? Dlaczego płaczesz?- Matt podszedł do mnie i otarł mi łzę z policzka- Wszystko dobrze? Było cię słychać na końcu lasu.

 Tupię nogą o ziemię jak mała dziewczynka i zaprzeczam. Nic nie było dobrze, nie będę już dłużej udawać.

Chłopak nie pyta, co tutaj robiłam, za co jestem badzo wdzięczna. Nie byłam gotowa na wyznania z mojej strony na temat tego co się dzieję, no przynajmniej jeszcze nie teraz.

- Chodź ze mną.

Chłopak rusza w przeciwnym kierunku niż przyszłam. Gdzie on idzie? Nieważne. I tak wolę iść z nim niż znowu patrzeć na gębę ojca, która mówi jedynie o tym, jak bardzo się na mnie zawiódł. Wiedziałam też, że nawet gdybym wróciła, to nie na długo, bo ostatnio ojciec ma coraz więcej humorków i coraz częściej podnosi na mnie rękę. Boję się go, ale pomijam ten fakt.

- Idziesz?- odwraca się w moją stronę i podaje mi dłoń.

Tym razem ani chwili się nie waham.

-Idę

......................

Gdy podchodzimy pod biały dom z dużym, ostrym brązowym dachem, zaczynam się zastanawiać, co zamierza Matt. Chce mnie uprowadzić do jakiegoś domku w lesie? Bo sorry, ale nie pisałam się na to.

Chłopak otwiera drzwi i pokazuje ręką bym weszła pierwsza. Kiwam mu głową, dziękując i wchodzę.

Wita mnie waniliowy zapach i duże pomarańczowe ściany, na których znajdują się tysiące zdjęć.

- Matt ? Wróciłeś już?- Rozlega się miły dla ucha głos kobiety.

- Tak, mamo!- odpowiedział, a zaraz potem popatrzył na mnie- Mamy gościa!

Kobieta szybko podbiega do przedpokoju w którym się znajdowaliśmy. Jeśli powiem, że była piękna, to skłamię. Była bardziej niż piękna. Miała bardzo długie nogi i jasną karnację. Jej ciemne oczy świeciły szczęściem i miłością, a na ustach malował się ogromny uśmiech.

- Mamo to jest Kylie. Kylie to jest moja mama- Veronica- Przedstawił nas sobie Matt.

- Bardzo mi miło, kochana!- przytuliła mnie do siebie Varonica- Matt jeszcze nigdy nie przyprowadził do domu dziewczyny! Rozbieraj się! Akurat przygotowywałam dla naszej rodziny spaghetti! Czuj się jak u siebie w domu!

Posłusznie rozbieram buty, bo nie mam nic innego. Patrzę na chłopaka posyłając mu pytające spojrzenie. Dlaczego mnie tu zabrał?

- Nie zostawiłbym cię tak samą w lesie- mówi jak by czytał mi w myślach- Chodź poznasz moją siostrę.

Weszłam przez drzwi do następnego pokoju, który okazał się salonem. Tutaj również były pomarańczowe ściany, ale było mniej zdjęć. Na środku znajdował się telewizor, a przed nim duża kanapa, na której były porozwalane lalki. W rogach były szafki, a na nich lampki. Ogólnie w pokoju czuło się tę rodzinną atmosferę.

- Charli!- wywrzeszczał Matt, gdy w jego ramiona skoczyła jakaś dziewczynka. Chłopak wziął ją na ręce i zakręcił dookoła siebie- Jak się dzisiaj czujesz?

Gdy dziewczynka przestała się śmiać, popatrzyła na mnie, a potem na brata. Mogła mieć z osiem lat. Była niezbyt wysoka, ubrana w dres. Była łysa, ale pamiętam jak Matt wspominał mi o tym, że ma siostrę chorą na raka.

Charli zeszła z brata i podeszła do mnie. Kucnęłam by mieć jej oczy na wysokości swoich i uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. Na początku patrzyła na mnie nieufnie, lecz zaraz potem się uśmiechnęła.

- Jak masz na imię?- Zapytała.

- Nazywam się Kylie, a ty?- Postarałam się, by mój głos brzmiał przyjaźnie.

- Charli.

Popatrzyłam się na jej bluzkę. Miała na niej napisane: Dzielne dziewczynki nie płaczą :). Cały napis był napisany na dużym zdjęciu uśmiechniętej dziewczynki, Charli.

- Masz piękną bluzkę- zauważam- Też chcę taką.

- Dziękuję.- uśmiecha się do mnie szczerząc swoje mleczaki- Pobawisz się ze mną lalkami?

- Jasne! Uwielbiam lalki!- Daję swoją dłoń na małą rączkę siosty Matta i gdy mała ma mi już przedstawiać imiona swoich zabawek, rozlega się aksamitny męski głos.

- Charli kochanie, daj pięć minutek Kylie, by mogła zobaczyć domek- Pojawia się chłopak i całuję siostrę w główkę.

Dziewczynka ze smutkiem wypisanym w oczach przytakuje. Uśmiecham się do niej jeszcze szerzej i pytam:

- A może ty mnie oprowadzisz?

................

Po kolacji, która okazała się genialna, zaczęliśmy z Mattem myć talerze. Veronica miała prawdziwy talent kucharski.

- Dlaczego przejąłeś się moim losem?- Pytam wycierając szklankę i patrząc na chłopaka.

- Szczerze- nie wiem... Ja, no cóż... Gdy cię tak zobaczyłem w lesie, przestraszyłem się nie na żarty. Jeszcze ten zakrwawiony policzek, który musiała ci zdezynfekować moja mama... to było okropne.

Postanawiam przemilczeć jego wypowiedź i starałam się udawać bardzo pochłonięta pracą. Nie wiedziałam co mogę mu powiedzieć. Przytaknąć? Zaprzeczyć? Powiedzieć całą prawdę?

- Kylie- oderwał się nagle od pracy i spojrzał na mnie- Powiesz mi co się stało?

Nie byłam gotowa na szczere wyznania. Wiedziałam, że byłam chłopakowi winna prawdę, ale ja po prostu nie mogłam. Jak powiedzieć, że życie, które każdy uważa za idealne jest.. patologią?

- Chciałem cię też przeprosić za ten dzisiejszy pocałunek.

Oderwałam się od pracy i spojrzałam na Matta. Gdy już miał coś jeszcze dodać, do kuchni weszła Veronica i zwolniła nas z obowiązku sprzątania.

- Idźcie ! No już!- Wzięła ode mnie ściereczkę i walnęła nas nią po tyłkach- Już was nie ma!

Wyszliśmy z kuchni śmiejąc się i bijąc się mokrymi ścierkami, które mieliśmy zawiesić na kaloryferze by wyschły.

Zaczynam piszczeć, gdy Matt wyciska całą zimną wodę na moje włosy.

- Zimna!- piszczę i sama zaczynam chlapać go wodą z mojej ścierki. Świetnie się przy tym bawimy. Po chwili dołącza do nas Charli i wszyscy zaczynamy bić się mokrymi ścierkami.

Gdy Matt jest zajęty swoją siostrą, biegnę do kuchni i proszę Varonicę o miskę z wodą. Trzęsąc się ze śmiechu, posłusznie mi ją podaje. Dziękuję jej i powoli skradam się za chłopakiem.

Gdy jestem już dostatecznie blisko, widzę, że Charli mnie zauważa. Daję jeden palec na usta pokazując by nic nie mówiła, a ta znowu zaczyna zajmować się swoim bratem.

Trzymam miskę nad głową Matta i leję na niego wodę, która cała zaczyna spływać po nim stróżkami. Po chwili ma mokre całe ubrania i włosy. Odwraca się do mnie z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.

- Nie zrobiłaś tego.

Zaczynam trząść się ze śmiechu. Naprawdę mina chłopaka jest bezcenna.

- Nikt nie ma prawa tego robić oprócz mnie- mówi i zanim połapuję się, co się dzieje o przewiesza mnie przez swoje ramię i niesie na kanapę. Chce się jakoś uwolnić, ale ze śmiechu nie jestem w stanie nic zrobić.

Kładzie mnie na kanapię i pochyla nade mną. Dzieli nas kilka centymetrów.

- Będziesz musiała jakoś zapłacić za to, co zrobiłaś.

- Jak?- droczę się z nim- Oblać cię jeszcze raz?

Obydwoje się uśmiechamy, jednak po sekundzie poważniejemy. Wpatrujemy się nawzajem w swoje oczy i powoli pokonujemy dystans nas dzielący. Oboje zapominamy o świecie, oboje zapominamy o swoich problemach. Po prostu się na siebie patrzymy i zatracamy w swoich własnych oczach..

- Kiedy się pobawimy lalkami?- Nagle obok nas pojawia się mała Charli. Szybko odsuwamy się od siebie i wpatrujemy w dziewczynkę.

- Em.. teraz możemy się pobawić- proponuję i idę za nią. Próbuję skupić się na zabawkach, ale ciągle mam przed oczami magnetyczne oczy Matta...

..............................

- Możesz spać na moim łóżku, ja się prześpię na kanapie- mówi mi chłopak.Wychodzi z pokoju, a zaraz potem wraca i kładzie mi obok mnie jakąś dużą bluzkę i dres.

- Wiem, że nieidealnie, ale trochę się ciebie nie spodziewaliśmy.

Gdy Matt ma już wyjść, w końcu się odzywam.

- Poczekaj! Ja.. chcę ci podziękować.

Odwraca się i staje w drzwiach.

- Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś mnie tu nie przyprowadził. Jak na razie nie mam gdzie mieszkać...

- Nie masz gdzie mieszkać?- przerywa mi.

- Tak, mam chwilowo kryzys rodzinny.. W każdym razie, dziękuję za to co dla mnie robisz, pomimo tego jaka ja byłam dla ciebie niemiła. Doceniam to, naprawdę.

Matt podchodzi do mnie i mnie przytula. Zaskoczona oddaję uścisk. Dawno kogoś nie przytulałam. Wtuliłam się bardziej w pierś chłopaka, jednak chwilę potem odsunęłam gdy zauważyłam, że chce coś powiedzieć.

Wyciągnął do mnie rękę i powiedział:

- Zacznijmy od nowa. Jestem Matt.

Uścisnęłam jego dłoń z uśmiechem na twarzy.

- A ja Kylie.

Mówiąc to, nie wiedziałam w co się pakuję...

............................................................................................................................

BUM !!! I mamy rozdział!

Dzisiaj troszkę dłuższy, za te wszystkie pozytywne komentarze. Gdy je czytałam myślałam, że się popłaczę. Tyle miłych słów. Koffam was!

Adrianna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro