Rozdział 10⭐

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Landon

Biegłem za ciągnącą mnie Elosie w stronę mojego domu. Dziewczyna wybiegła ze swojego budynku mieszkalnego jak burza i nic nie mówiąc zaczęła szarpać mnie bym ruszył się z miejsca.

Zadzwoniła do mnie jakieś pięć, może sześć minut po tym jak od niej wyruszyłem. Natychmiast biegiem wróciłem pod jej dom.

–Pieprzeni egoiści–mruczała co chwila pod nosem, kiedy wyszła do mnie zza drzwi, cała zapłakana.

–El, uspokój się! – wolałem za nią. Nadążałem za nią tylko dlatego, że byłem wyższy i prawdopodobnie miałem dłuższe nogi. Jednak nie zmienia to faktu, że El biegła jak w wyścigach.

–Zawsze wszystko mi psują! Nienawidzą mnie!

–Elosie! Czekaj! –szarpnąłem dziewczynę za ramię, dość mocno czego w żadnej innej sytuacji bym nie zrobił, ale teraz musiałem. Inaczej Elosie biegłaby aż do lasu. –Poczekaj. Zatrzymaj się i powiedz mi co się stało.

–Moi pieprzeni rodzice się stali– wyszlochała. Zanim mogłem zapytać co to znaczy, dziewczyna wbiła się w moje objęcia z płaczem. Nie, to nie był płacz, to było zanoszenie się, nieogarnięte spazmy płaczu. –Każą mi się przeprowadzić, bo mnie nienawidzą.

–Jak to przeprowadzić? Samej?– zdziwiłem się. –Jak to cię nienawidzą? To Twoi rodzice, El.

–Wiedziałam, że coś knują, od dnia w którym cię poznałam– szepnęła, znów wtulając się w moją klatkę piersiową. Ogarnąłem ją ramionami, miałem w sobie nieodpartą potrzebę by poczuła, że jestem przy niej.

Ale nagle coś we mnie zaświtało.

Jeśli jej rodzice planowali wyjazd Elosie od momentu, w którym mnie poznała i dobrze wiedzieli, że spałem u niej tego niedawnego dnia, wszystko było jasne.

Kazali Elosie wyjechać, by była daleko ode mnie.

Pewnie słyszeli historię o sławnym Landonie Carsonie. Pewnie znają historię Tessy Scott.

I pewnie nie chcą by Elosie przeze mnie skończyła tak samo.

–Ahhh–szepnąłem zaciskając powieki.–To moja wina, że każą Ci wyjechać–przyznałem szeptem. Elosie od razu uniosła na mnie wzrok.

–Jak to?

–Nic dziwnego, że nie chcą by ich córka miała do czynienia z byłym gangsterem. Dla niektórych zostanę przestępcą na zawsze–szepnąłem, uśmiechając się na pozór. –Nie szkodzi, El. Mają rację.

Odsunąłem się od dziewczyny.

–Odprowadzę cię do domu, El. I przestanę zawracać ci głowę.

–Co ty pieprzysz! –krzyknęła. Od razu przystanąłem i zacisnąłem zęby, wiedząc, że będzie chciała się kłócić. Że będzie mówić, że jestem dobrym człowiekiem. Pomocnym. Że jestem normalny.

Ale wszyscy wiemy, że taki nie jestem.

–Nie zamierzam z ciebie zrezygnować–warknęła.

–Wrócisz teraz do domu!– krzyknąłem, tracąc nad sobą kontrolę. –Wrócisz do rodziców i powiesz im, że już nie będziesz się ze mną zadawać –czułem jak łzy kłuły mnie w wewnętrznej stronie oka. Ale wiedziałem, że tak trzeba. –I przeprosisz ich ode mnie.

–Nie, Landon–prychnęła. –Nikogo nie będę przepraszać, a napewno nie ich, za próbę odebranie mi czegoś, z czym czuję się szczęśliwa!

–Przykro mi, El– pokręciłem głową. Wskazałem palcem na dom Elosie.– Wróć do domu i zapomnij o całym tym syfie. Przepraszam, że Ci wparowałem w życie z butami.

–Zaczekaj tu.

–Co?

–Zaczekaj tu–powiedziała drugi raz, zanim wskazała palcem na miejsce w którym właśnie stoję. –Obiecaj, że tu zaczekasz. Landon, no obiecaj!

–Obiecuję, ale dlaczego? –jęknąłem niezadowolony.

Dziewczyna wbiegła do domu. Nie było jej parę minut, parę burzliwych minut, w których w domu panowała naprawdę gorąca atmosfera. Słyszałem wszystkie wrzaski i to całkiem dokładnie.

Niestety, całkiem całkiem dokładnie.

*Elosie

Wrzuciłam do torby kilka koszulek i spodenek. Nie wiedziałam gdzie się podzieję, nie chciałam zwalać się Landonowi na głowę, ale tu napewno nie zostanę. Dosyć.

–Gdzieś niby się wybierasz?

Pakowałam się dalej ignorując głos taty za sobą. Dość miałam już kłótni z nimi.

–Będziesz spała pod mostem?

–Pod mostem będzie mi lepiej niż z tobą, ciągle mnie wyzywającym, negującym i rozkazującym– prychnęłam. –Odejdź ode mnie! – krzyknęłam, gdy tato szarpnął moje ramię bym się do niego odwróciła. – Nie dotykaj mnie! Mam cię dość, rozumiesz?! –czułam w oczach
kłujące mnie łzy. –Nigdy nie będę dla ciebie wystarczająco dobra i już nawet nie zamierzam próbować!

–Nie tak cię wychowałem! Zostaniesz w domu czy tego chcesz czy nie. Jesteś mi to winna –warknął. Zacisnął swoją rękę na moim przedramieniu boleśnie, więc jęknęłam głośno. –Nie po to straciłem tyle lat na wychowanie cię, żebyś teraz stawiała się na każdym kroku! Żebyś uciekała ze swojego rodzinnego domu! Od rodziny! Jedynych ludzi, którym na tobie zależy!

Moje przedramię zaczęło boleśnie kłuć. Czułam jakbym miała włożone je w imadło. Piekący ból roznosił się aż po całej ręce, krzyknęłam.

–Puść mnie!

I nagle ból zniknął. Nie było już bólu, uścisku, za to był trzask.

Trzask ciała mojego ojca uderzającego o stojącą obok szafę.

–Nie nauczono cię, że kobiet nie traktuje się w ten sposób?

*Landon

Zniosłem dużo. Myślałem, że to po prostu rodzinna kłótnia. Elosie wkurza się, że rodzice jej czegoś zabraniają, a jej rodzice wkurzają się, że ich nie słucha.

Nie chciałem się wtrącać.

Ale kiedy rozległ się krzyk bólu z ust Elosie, nie mogłem stać przed tym jebanym domem. Wbiegłem tam. A kiedy zobaczyłem jak ten mężczyzna trzyma ręce zaciśnięte na rękach El, nie mogłem... Nie mogłem...

Szarpnąłem mężczyznę, z poziomem mojej wściekłości rzucenie tym napewno ważącym więcej niż ja mężczyzną nie było dla mnie problemem. Uderzył o szafę obok.

–Nie nauczono cię, że kobiet nie traktuje się w ten sposób?– warknąłem.

Pisk drugiej kobiety rozległ się gdzieś obok. Ale mnie on nie obchodził. Nienawidziłem, gdy kobietom działa się krzywda. Od urodzenia. Wszystkie wydarzenia z mojego życia tylko mnie w tym umocniły.

–Landon! Nie.

–Powinienem obić ci teraz gębę tak, że byś spuchł–warknąłem, patrząc w oczy mężczyzny. –Ale ja wiem co to szacunek do kobiet. Wiem, że jeśli o coś proszą, trzeba to zrobić. I ciesz się, kurwa, że masz taką córkę, bo Elosie to wspaniała dziewczyna– odepchnąłem mężczyznę jeszcze raz od siebie. –Zabieram ją– dodałem jeszcze tylko zanim wziąłem na ręce płaczącą dziewczynę i wyniosłem z domu.

Elosie wtuliła się w moje ciało. Żałowałem, że nie mam tu auta, ale nic a nic nie powstrzymywało mnie, żebym zaniósł dziewczynę w jakiekolwiek inne miejsce.

–Postaw mnie, Landon– szepnęła, gdy po fali kilkuminutowego płaczu, wreszcie się uspokoiła. Postawiłem ją przed sobą, ale nie odsunąłem się nawet kroku. – Dziękuję–szepnęła, gdy spojrzała mi w oczy.

Uśmiechnąłem się. Opuszkiem kciuka starłem z policzka jej łzy i przejechałem nim przez długość jej szczęki. Z jakiegoś powodu okropnie bolało mnie serce, gdy płakała. Czułem się jak potwór, że nie mogę tego od niej zabrać.

Przecież jest taka dobra. Elosie jest usosobieniem dobra na tym świecie.

–Wszystko będzie dobrze– szepnąłem uśmiechając się znów delikatnie. – Będę z tobą, okej? Tak jak ty byłaś mi wrzodem na dupie, gdy chciałem się zabić nie robiąc sobie krzywdy.

Elosie delikatnie się zaśmiała, więc i ja z nią.

Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę mojego domu. Złapałem dłoń Elosie w swoją, kątem oka wyszukiwałem w niej relacji na ten gest.

Moje serce urosło dziesięć razy, gdy Elosie uśmiechnięta splotła swoje palce z moimi.

*

W domu panowała cisza. Jak na południe w naszym domu było zdecydowanie zbyt cicho.

–Niall?!– krzyknąłem. Za chwilę już po schodach rozniósł się odgłos jego kroków. –Co tu tak cicho?

–Jestem tylko z Zayn'em, Harry gdzieś wyszedł, a to główny producent hałasu–zaśmiał się. –Cześć, El – zwrócił się do dziewczyny. –Jestem Niall.

Elosie podała mu swoją rękę, ale ukrywała twarz pomiędzy kaskadami swoich włosów.

–Zaraz wrócę– powiedziałem do niego. Zaprowadziłem Elosie do swojego pokoju, posadziłem na łóżku i spojrzałem w jej oczy. –Nie musisz się ich bać. Wyglądają wszyscy jak bandyci, ale nie są źli –zaśmiałem się.

–Mogę twój telefon? Mój się rozładował. Zadzwonię do koleżanki– szepnęła.

–Nie, El. Zostaniesz tutaj– postanowiłem.– Zaraz do ciebie wrócę i pogadamy, okej? Daj mi pięć minut.

Kiedy dziewczyna skinęła głową wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół szybko i stanąłem przed zdziwionymi chłopakami. Niall, zarówno jak Zee, wpatrywał się we mnie wyczekująco.

–Elosie zostanie u mnie na jakiś czas– zacząłem. –Pokłóciła się z rodzicami i nie ma gdzie iść.

–Jasne, Landon, przecież wiesz, że nie mamy problemu z twoją przyjaciółką–odpowiedział Zayn uśmiechając się delikatnie.

–Jakiś czas to znaczy ile? Jadę do miasta, mogę kupić jej jakieś rzeczy– zaproponował Niall.

Mówiłem? Mówiłem, że są idealni.

Ustaliliśmy małą listę rzeczy dla Elosie, bo przecież planowałem zabrać rzeczy z jej domu. Nie wróci tam. Bóg jeden wie, co stało by się gdyby stanęła znów przed swoim ojcem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro