Rozdział 15⭐

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Landon*2lipiec

Odkąd pozwoliłem sobie na szczęście, na odkucie tego łańcucha od dna morza, moje życie wygląda szczęśliwie.

Nie tylko moje, wygląda na to, że wszyscy w tym domu zyskali na związku moim i Elosie. Niall nawet się popłakał, gdy w nocy po rozmowie z El na moście, przyszedłem do niego i powiedziałem, że jestem szczęśliwy.

Od wydarzenia oddzielającego dwie zupełnie różne sfery mojego życia, minęły już prawie dwa tygodnie.

Dwa najlepszego tygodnie od kilku lat.

-Jeśli to zrobisz, nie odezwę się do ciebie do końca tygodnia! -krzyczała Elosie.

-I myślisz, że to będzie kara dla kogokolwiek z nas?! -odkrzyknął jej Harry. -Paplasz ciągle od dwóch tygodni!

Zaśmiałem się pod nosem na głośną kłótnię, która odbywała się w kuchni. Harry zapewne groził Elosie kranem.

Nie myliłem się, po kilku minutach wrzasków, Elosie przybiegła do mnie, by schować się. Cała mokra.

-Powinniśmy ustalić jakieś reguły w tym domu! -krzyczała. Wycisnęła swoje włosy na podłogę w sypialni.

-Tak! Zdecydowanie! Zasada numer jeden : Nie zalewaj kurwa paneli!- wrzasnąłem, widząc jak na w chuj drogich panelach robi się mokra plama.

Plama wody, która w te panele wsiąknie. Która potem będzie tam ciągle, aż drewo zbutwieje. Zacznie śmierdzieć. Będę musiał wynieść z pokoju wszystko, zdjąć panele, wymienić gąbkę, założyć czystą gąbkę, założyć nowe panele i urządzić pokój od nowa!

Złapałem El w pasie i zanim mogła zaprotestować, wbiegłem z nią do łazienki. Wsadziłem ją w kabinę prysznicową i rzuciłem w nią ręcznikiem.

-Nie wychodź na kafelki dopóki nie będziesz sucha! -krzyknąłem.- Mogłabyś się poślizgnąć! -i wyszedłem z łazienki.

*Elosie

-Dupek! -wrzasnęłam i zamknęłam drzwi od prysznica.

Ale, kurwa, po co ja je zamknęłam?

Otworzyłam je znowu i ściągnęłam przez głowę mokrą bluzkę. Jak na złość moje włosy cholernie się poplątały i przeciągnięcie koszulki tak by nie wyrwać żadnego z nich było niemożliwe. Mokre cichy wrzuciłam do kosza na pranie, decydując się, że skoro i tak jest on prawie pełny i zawiera zaledwie same ciemne rzeczy, wstawię je.

Zauważyłam na swoich dzinsach plamę, która zdecydowanie była od dżemu, którym Harry rzucił we mnie na śniadaniu. Ściągnęłam więc z siebie dżinsy i jak debil wstawiałam pranie w samej bieliźnie i długich, białych skarpetach.

Drzwi od pokoju trzasnęły.

-Dupek wrócił- jęknęłam pod nosem. Wcisnęłam na pralce START i wpadłam na przegenialny plan.

Złapałam w rękę koszulkę, która miała być moim pretekstem i wyszłam z lazienki, udając, że dalej wgapiam się w pralkę.

-Wyprać Ci też tą koszulkę?- zapytałam. -Będę zaraz prała kolorowe.

-Em..

Słysząc głos, którego zdecydowanie się nie spodziewałam, szybko zakryłam się koszulką i wróciłam do łazienki z piskiem.

-Czego szukasz w komodzie Landona, Zee? -pisnęłam.

Kurwa, co za żenada!

-Swoich spodni. O tych. Tak.. Tych- Zayn machnął bordowymi jagerrami w powietrzu i odwrócił wzrok gdzieś daleko. -Udajmy, że tej sytuacji nie było, okej? Landon może być serio zły. To.. Byłoby dla niego dziwne.

-Tak-szepnęłam powstrzymując się od komentarza. -Możesz... Możesz wyjść?

-Jasne.

Trzask drzwi upewnił mnie, że Zayn opuścił pokój.

Wzięłam głęboki oddech.

-Niech to szlag-jęknęłam do siebie.- Landon będzie musiał się pogodzić, że nie jako pierwszy widzi twoją dupę w tym domu.

*

-Obiad!-krzyknęłam, gdy postawiłam na stole zapiekankę z makaronem, mięsem, kukurydzą, pomidorem i innymi warzywami.

Chłopcy zlecieli się jak głodne psy. Niemalże od razu zaczęli przeganiać się w nakładaniu potrawy na talerz i o ile podczas tej czynności było głośno, gdy jedliśmy, każdy zachował ciszę.

Raz mój wzrok spotkał się ze zmartwionym wzrokiem Zayn'a, ale posłałam mu uśmiech i szybko wrócił do swojego jedzenia.

-Oh, El- zaczął Landon, więc nie tylko ja podniosłam na niego wzrok.- Robiłaś pranie. Widziałaś tą bordową koszulkę?

Zayn zaczął panicznie kaszleć rzucając widelec na talerz, więc nawet gdybym odpowiedziała, Landon nie usłyszałby odpowiedzi.

-Ostre- szepnął Zayn, kiedy upił łyk wody ze szklanki. -Przepraszam, ale chyba się najadłem, El. Było pyszne, dziękuję- i wyszedł z kuchni.

Wcale to nie wyglądało dziwnie, wcale.

-Landon. Czy mogę cię prosić? - zapytałam chłopaka, gdy zamierzał zacząć z niepokojem jeść dalej. Jednak gdy usłyszał moje pytanie, jego widelec upadł na talerz, a twarz pobladła.

-Tak-wyraźnie przełknął ślinę, spoglądając na nic nie rozumiejącego Niall'a.

Jednak to ja mało rozumiałam, jak okazało się później.

Landon przeszedł ze mną do ogrodu i stanął w dużej altanie zaraz na jej początku.

-Jak byłam dziś w łazience...

-Nie kończ, kurwa- warknął w odpowiedzi. Zamknął oczy i wściekły zacisnął szczękę.

-Daj mi kurwa dokończyć-
warknęłam na niego. -Jak byłam w łazience, wstawiałam pranie, bo się ubrudziłam, myślałam, że wszedłeś do pokoju, więc poszłam tam w bieliźnie i zapytałam czy wyprać Ci koszulkę. Ale to był Zayn. Zakryłam się i i tak ci tą koszulkę wyprałam.

-I co dalej?-zapytał prychając.

-Powiesiłam ją na suszarce?

-Nie rób ze mnie idioty, Losie. Co się stało w łazience? Co?

Choć jego ton zdecydowanie był agresywny, jego wygląd tego nie odwzajemniał. Wyglądał co najmniej jakby zobaczył ducha.

-Wstawiłam pranie, Landon. O co chodzi z Zayn'em, co? Powiedział, że możesz być zły słysząc to, ale ja nie widzę problemu w tym, że Ci to powiedziałam?- naciskałam. -O co w tym chodzi? Oh! A z tym co ostatnio było przy stole? Co ty masz do Zayn'a? Co jest między wami?

-Nic do niego nie mam, El. Po prostu uważaj, gdzie chodzisz w bieliźnie. Wolałbym, żeby moi przyjaciele nie widzieli cię nago prędzej niż ja- prycha, zanim odchodzi.

-Oh tak! Bo to moja wina, że Zee wchodzi sobie do twojej sypialni i bierze twoje rzeczy kiedy chce?

-Po prostu uważaj, El! -krzyknął.- Mieszkasz teraz w domu z czteroma facetami, to logiczne, że będziesz ich spotykać na każdym kroku. W ogóle po co wychodziłaś w bieliźnie z łazienki!? -uniósł wysoko ręce.- Przyznaj, że słyszałaś, że Zayn tam wszedł. Przyznaj to El i nie będziemy więcej poruszać tego tematu.

Uniosłam wysoko brew, kiedy w oczach Landona zabłysła łza.

-Myślałam, że to Ty wszedłeś do pokoju, Lan -szepnęłam. -Nie żaden Zayn czy Harry Styles czy Barack Obama. Myślałam o tobie.

-Dlaczego niby?

-Może chciałam, żebyś powiedział, że jestem piękna?-uśmiechnęłam się, łapiąc policzek Landona w swą dłoń.- Albo żebyś spojrzał na mnie tak.. Tak z fascynacją, żebym taka piękna się poczuła -złapałam twarz chłopaka w dwie dłonie, zanim jedną z nich osunęłam na jego ramię. -A może po prostu chciałam żebyś mnie dotknął. Nie wiem.

-El...-jęknął. Nasze czoła obiły się o siebie lekko, gdy stał nade mną zgarbiony.- Przepraszam, kurwa. To był odruch, ja.. Kiedyś...

-Nie musisz mi o tym mówić- szepnęłam, gdy się zaciął. - Powiesz, gdy będziesz gotowy.

-Powiem Ci, obiecuję.

*Landon

Nie wiem jak mogłem pomyśleć, że Elosie i Zayn.... Nie...

Nie mogłem tak pomyśleć, gdy ona stała tam taka dla mnie. Gdy chciała bym uważał ją za piękną. Bym uczynił ją piękną swoim dotykiem.

-Nie muszę widzieć cię nagiej, bym uważał cię za piękną-szepnąłem.

-Tak uważasz? Że jestem piękna?- zapytała. Przysięgam, że jej oczy zabłyszczały, więc wziąłem jej policzki w dłonie i zanim odpowiedziałem lekko ją pocałowałem.

-Nie, nie uważam tak. Ja to wiem, El.

Elosie wtuliła się w moje ciało na krótką chwilę, zanim wróciliśmy do domu. W jadalni nikogo już nie było, w kuchni był tylko Harry, który zmywał po jedzeniu.

Przyłożyłem palec do ust i delikatnie, by ominąć skrzypiące panele, zaciągnąłem ją na górę. Zatrzasnąłem za nami drzwi od pokoju i głośno się zaśmiałem.

-Powinniśmy mu pomóc-rzuciła El.- Przecież ze dwie godziny będzie to zmywał w tym tempie.

-Więc przez dwie godziny, mamy jednego upierdliwca mniej- uśmiechnąłem się obejmując Losie w pasie i przyciągając do siebie.- Możemy robić co nam się tylko chce- mruknąłem w jej usta, zanim nachylająca się dziewczyna nie złączyła ich z moimi.

Smakowała cytryną z wody, którą piła i zdecydowanie pachniała pięknie. Trzymałem mocno jej plecy chcąc mieć ją jeszcze bliżej, ale bliżej już chyba się nie dało. El popchnęła mnie lekko, popychała aż do momentu gdy moje nogi uderzyły o nasze łóżko na którym usiadłem. Ja na łóżku, El na moich kolanach.

Jęknąłem jej w usta zanim je ode moich odkleiła i stopiła z moją szyją. Jej lewa ręka wpleciona w moje włosy dość mocno ciągła za ich końce, gdy usta El zasysały miejsce najbardziej wrażliwe na szyi. To za uchem.

Jęknąłem dużo głośniej niż zamierzałem i zacisnąłem ręce na pośladkach dziewczyny. Gdybym powiedział, że było mi teraz dobrze, skłamałbym. Czułem się jak w pieprzonym niebie. W amoku przejechałem rękoma po tyłku Elosie i złapałem za rąbki jej koszulki, żeby ją z niej ściągnąć.

Dopiero kiedy moje usta spotkały się ze skórą El na jej nagim dekoltcie i wyeksponowanych piersiach, zrozumiałem co robię.

Odłożyłem dziewczynę na łóżko obok nas, gdy wstałem jak poparzony. Oblizałem usta czując na nich jeszcze smak Elosie i zacisnąłem palce na końcówkach włosów.

-Przepraszam, kurwa-jęknąłem sięgając koszulkę Elosie z podłogi.- Proszę, wyjdę.

-Landon- zawołała za mną śmiejąc się. Zanim zdążyłem dojść do drzwi, Elosie opierała się o nie plecami.- Uspokój się. Tylko się całowaliśmy.

-Nie.. Nie to nie chodzi o to- zająknąłem się. -Nie chcę zrobić niczego za szybko...

-Żeby mnie nie odstraszyć?- dokończyła za mnie. Elosie owinęła ręce wokół mojej nagiej klatki piersowej i mogłem poczuć jak jej policzki parzą.-Nie zrobiliśmy nic złego. Nie wiem co musiałbyś zrobić żeby mnie odstraszyć, chyba zacząć chodować się w tym pokoju pająki.

Czułem jak policzki El unoszą się wysoko stykając z moją klatką.

-Przecież coś między nami jest, prawda?-odezwała się znów.

-Tak. Chyba tak-szepnąłem.

-Więc możemy się całować kiedy chcemy. I już.

-Oh, El- zaśmiałem się odsuwając tak bym widział jej twarz. -Chyba z tobą osiwieję.

-To zabawię się we fryzjerkę. Nowy kolor, podetnę końcówki.

-I nagle ups, ucha nie ma.

Elosie uderzyła mnie w pierś, gdy odsunęła się na długość ręki.

-Lepiej wymyśl coś kreatywnego, co będziemy dziś robić, Landon albo zabiorę na miasto któregoś z chłopaków.

-Przecież znasz miasto. Po co chcesz z nimi iść na miasto? -zmarszczyłem brew.

-Na kawę. Ciastko. Czy coś.

-Czy coś-prychnąłem. -Jesteś obrzydliwa.

Złapałem uciekającą Elosie w pasie i położyłem na łóżku. Co jest najlepszą karą dla dziewczyny!?

-Łaskotki! -krzyknąłem, dociskając ręce do jej ciała.

*Niall

-Też macie wrażenie, że Landon znów żyje? -uśmiechnąłem się zbierając rozrzucone poduszki po podłodze.

-Dawno go takiego nie widziałem, jak w te dni kiedy spotyka się z nią-dodał Zayn.

-Jak go rzuci, to sam kupię jej kwiaty i najnowsze Bugatti, żeby do niego wróciła.

Przewróciłem oczami na komentarz Harrego, w końcu to było niedorzeczne.

Owszem, rzucić go mogła, ale Harry nigdy nie dałby jej Bugatti jeśli już by je kupił.

-Nie widzisz jaka Elosie jest w niego zapatrzona?- szepnąłem. Z góry non stop docierały do nas śmiechy i krzyki tamtej dwójki, więc nie podejrzewałem, że słuchają tego co mówimy. -Ufa mu, uszczęśliwia go, sprawia, że w tym chłopaku znów jest życie, ale zauważ, że on to samo daje jej.

-Myślisz, że się w nim zakochała?- szepcze Harry.

-Nie wiem co myślę. Ale mam taką nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro