Rozdział 30⭐

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Landon

Gdy Elosie wybiegła z domu parę minut po dwudziestej pierwszej, nie sądziłem, że ukryje się przede mną tak dobrze.

-To już piąta godzina, Niall- szepnąłem do chłopaka idąc kolejną ulicą. Nie było szans żebyśmy znaleźli tu Elosie, jeśli nie będzie chciała być znaleziona.

Zawiodłem się. Zawiodłem się i to cholernie. Co zmusiło ją, żeby ubrać się jakby ktoś włączył w niej dodatkowy napęd i uciec z domu? Co zmusiło ją żeby zachowywać się jak obrażona nastolatka? W życiu taka nie była! Nie wiedziałem nawet, że ma taką stronę!

-Może wróciła już do domu i na nas czeka- szepnął do mnie chłopak zarzucając mi rękę na ramię.

Wracałem do domu jak zbity pies, chociaż oczy miałem szeroko otwarte. Co jeśli działa jej się teraz krzywda? Nie zna tego miasta aż tak, jesteśmy tu zaledwie miesiąc, a nie zapominajmy, że nadal może tu chodzić morderca, który zabił tamtą kobietę zanim wrzucił ją do morza.

-Czy to nie ona?

Austin wskazał palcem na jakiś jasny punkt siedzący na wejściu do naszego domu i serce urosło mi stukrotnie na samą myśl, że jest bezpieczna. Wszędzie poznałbym ten piękny okrągły nosek i postawę, gdy siedziała zgarbiona. Rzuciłem się do niej biegiem. O mało nóg sobie nie połamałem, ale kiedy Elosie juz mnie zobaczyła wstała ze schodów i sama rzuciła się w moją stronę.

Płakała? Ona płakała?

Rozpłakana dziewczyna wpadła mi w ramiona. Czując mnie obok siebie rozpłakała się jeszcze mocniej, krzyczała i płakała.

-Gdzieś ty była?-szepnąłem caluajc jej głowę. Na pewno tego nie słyszała, bo płakała jak szalona. -Spójrz na mnie. El, spójrz na mnie. Nic się nie dzieje, między nami wszystko jest okej-zapewniłem ją. Ale ona dalej płakała, nie wiem czemu, podejrzewałem, że nie ja jestem powodem jej płaczu. - Elosie- dodałem już stanowczym tonem odsuwając od siebie dziewczynę tak, bym mógł zobaczyć ją całą. -Czy ktoś zrobił ci krzywdę?

Elosie znów wtuliła się we mnie. Jej szloch nie miał końca, a moje mięśnie spięły się na fakt, że mogłem mieć rację. Spojrzałem ze łzami w oczach na Niall'a, który stanął po mojej prawej stronie i ruszył w stronę drzwi. Podniosłem ją, przeniosłem Elosie przez próg i zaniosłem prosto do sypialni. Zamknąłem za nami drzwi na klucz przytrzymają ciało płaczącej dziewczyny kolanem, a potem usiadłem z nią łóżku ciągle tuląc. Szeptałem jej uspokajające słowa, bujałem nią jak dzieckiem i ciagle trzymałem w mocnych objęciach. Cokolwiek się stało, nie pozwolę by była z tym sama.

*

Minęło dużo czasu, chyba, ale Elosie w końcu uspokoiła się na tyle, by przestać płakać. Pociągała teraz tylko nosem i niespokojnie zaciągała powietrze.

Nie odzywałem się, panowała między nami cisza w zamkniętym szczelnie pokoju, czekałem aż Elosie sama powie co jest powodem jej płaczu i ucieczki z domu. Miałem tylko nadzieję, że powodem nie byłem ja...

-Przepraszam-szepnęła zanosząc się jeszcze niespokojnie.

-Csii, skarbie. Uspokój się, mamy czas. Jestem przy tobie -szepnąłem. Zacząłem kołysać ciałem Elosie w przód i w tył, ciągle oplatając ją mocno ramionami. Dziewczyna powoli się uspokajała, ale czułem, że wcale nie chce rozmawiać na temat, który ja chciałem poruszyć.-Czy ktoś cię skrzywdził, skarbie? - zapytałem cicho, na co dziewczyna szybko pokręciła głową.-Nie będę zły, nie bój się powiedzieć prawdy.

-Nikt mnie nie skrzywdził -szepnęła. Elosie wstała z moich kolan i stanęła do mnie tyłem, wgapiła się w okno ukazujące uroki nocnego życia Mediolanu i stała tak dobre parę minut. -Jesteś dla mnie bardzo ważny -szepnęła.-Bardzo, ale to bardzo nie chcę cię stracić.

-Ale co ty pleciesz? -szepnąłem, chociaż wewnątrz mnie był to krzyk. Wstałem z łóżka, stanąłem z Elosie i nie próbowałem się nawet powstrzymać przed objęciem mojej dziewczyny w pasie. - Nigdy mnie nie stracisz, dlaczego tak mówisz?

-Wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Landon-szepnęła znowu. Położyłem głowę na jej ramieniu i delikatnie zbliżyłem się ustami do jej szyi.

-Mamy całe życie żeby dowiedzieć się o sobie wszystkiego-szepnąłem. Pocałowałem skrawek jej szyi, chciałem żeby odchyliła głowę bym miał więcej miejsca, ale Elosie zrobiła coś zupełnie odwrotnego. Zrzuciła moje ręce ze swojej talii, odrzuciła moje usta ze swojej szyi i odeszła parę kroków od okna. -Elosie powiedz co się dzieje. Tracę już zmysły. Coś zrobiłem? Chodzi o mnie? Masz dość ucieczki, tak? - jęknąłem żałośnie.- Chcesz wrócić do rodziców i do domu. Daleko ode mnie i od kłopotów, tak?

-Co?-szepnęła zdziwiona. Uniosła na mnie wzrok, spojrzenie jej zapłakanych oczu mówiło mi jak bardzo jest smutna.-Nie, Landon. Nie chcę od ciebie odejść, nie chcę wrócić do domu, a już zwłaszcza nie chcę wrócić do rodziców. Nie chcę.

-To o co chodzi? Powiedz mi o co chodzi, bo nie zniosę jeśli kolejny raz ode mnie uciekniesz.

Spojrzałem na Elosie jeszcze bardziej błagalnym tonem niż ostatnio i klęknąłem. Tak, klęknąłem. Klęknąłem przed dziewczyną złapałem ją za dłonie i zacząłem płakać.

-Jeśli chodzi o mnie, powiedz. Powiedz a razem to zmienimy. Może coś między nami, więcej osobności, może coś we mnie. Mogę się zmienić przecież, Elosie, wiesz to.

-Pracowałam w burdelu, Landon.

Podniosłem wzrok z rąk dziewczyny na jej twarz. Nie podniosłem się z klęczek, bo jej słowa wbiły mnie raczej w beton, ale patrzyłem w jej oczy, które uciekały wszędzie tylko nie do mnie.

-Jak to.. W burdelu?- szepnąłem. Przyznam, że nie była to codzinna dawka informacji, nie było to też coś czego bym się spodziewał, ale przecież to nie był koniec świata.- Chcesz mi.. Chcesz mi opowiedzieć?

Elosie prychnęła i wyszarpnęła ręce z mojego uścisku. Odwróciła się do mnie tyłem i znowu spojrzała w okno. Zaraz potem zakryła twarz dłońmi. Wstałem z klęczek i podszedłem do niej po cichu, objąłem ją od tyłu i położyłem swoją głowę na jej.

-Chcesz słuchać o tym jak Twoja dziewczyna pracowała w burdelu?- Elosie pokręciła głową. Czułem jak na moje ręce, które oplatają dziewczynę skapuje łza.-Proszę cię, Landon, nie musisz udawać. Dobrze wiem, że to szok, że to nie jest coś czego się fajnie słucha.

-Ty słuchałaś o mojej pracy- zacząłem. -Słuchałaś kiedy mówiłem, że zabijałem ludzi dla pieniędzy albo z nienawiści, słuchałaś kiedy mówiłem, o swojej zamordowanej żonie i słuchałaś o każdym uczuciu, które chciałem Ci przekazać. Słuchałaś nawet kiedy płakałem, El- zaśmiałem się we włosy dziewczyny.- A to nienaturalna sytuacja. Już nie. Więc jeśli chcesz opowiedzieć mi o swojej przeszłości to opowiedz, jeśli nie chcesz nie opowiadaj, nic co powiesz nie zmieni tego, że to przeszłość.

Elosie milczała jeszcze długo po moich słowach, ale w końcu zaczęła mówić.

-Mówiłam Ci, że nie dogaduję się z rodzicami. Zwłaszcza z matką, choć gdy na widziałeś za pierwszym razem, wydawała się jak miód- prychnęła. -Moja matka to prawdziwy potwór, tata... Tata w sumie jest nijaki, nie robi nic, prócz tego, że nie umie postawić się matce.

-Rozumiem-szepnąłem, by wiedziała się ze słucham.

-Mama... Jest naprawdę specyficzna. Od zawsze traktowała mnie jak przeszkodę w życiu, wiele razu usłyszałam, że urodziłam się przypadkiem. Ale to nic. Przyzwyczaiłam się, choć dla małej dziewczynki był to nie mały szok. Nie ważne. Mama w końcu, jak to mówiła, wzięła sprawy w swoje ręce, bym stała się kobietą.

Prychnęła. Czułem, że ta historia nie spodoba mi się o wiele bardziej niż podejrzewałem.

-Często mi wmawiała, że jestem bezwartościowa, brzydka, nudna. Ze jedyne co mam w sobie to długie nogi, duży tyłek i cycki.

-Nie mów tylko, że jej wierzyłaś- szepnąłem przerażony.

-Jakby ci to ktoś wmawiał przez lata to też byś uwierzył, Landon. Mama jest osobą, która, jak już wiesz, lubi mnie kontrolować, a ja przez długi czas nie umiałam się obronić. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że nie muis mnie do niczego zmuszać, że jestem dorosła i nie muszę słuchać ani jednego słowa, które do mnie mówi.

-Elosie, powiedz co robiła twoja matka -zarządałem. Ciśnienie napiętrzyło się we mnie aż nadto i toczyło walkę z nerwami.

Elosie spojrzała mi w twarz, nie wiem czy to była odwaga czy ciekawość na moją reakcję, ale Elosie patrzyła w moje oczy.

-Gdy miałam szesnaście lat, zarabiałam ciałem- szepnęła. Poczułem jak tracę grunt pod nogami, zrobiło mi się słabo na samą myśl, że Elosie mogła posiadać na sobie jakikolwiek, nawet najmniejszy, niechciany dotyk. -Nie byłam dziwką, nie uprawiałam seksu za pieniądze ani jakieś takie. Tańczyłam w burdelu, Landon. Na rurze, prywatne tańce i kilka rodzajów, ale.. Nigdy to nie było nic więcej jak taniec, przysięgam..

-Spokojnie, Elosie. Nie płacz- złapałem ciało dziewczyny i przysunąłem ją do siebie. Szloch Elosie znów zaczął się piętrzyć, a ja nie wiem czy zacząłem płakać przed to co przeszła czy przez to, że mnie za to przepraszała. - Przecież to przeszłość. To nie jest ważne, skarbie, wiesz? -zapłakanymi oczami spojrzałem w jej. Dłońmi złapałem jej policzki i przycisnąłem swoje usta do jej. Były słone przez łzy, ale to nie zmienia faktu, że to najwspanialsze usta jakie chodzą po ziemi.

-Nie obrzydza cię to?- szepnęła pociągając nosem.- Nie czujesz niechęci albo...

-Czuję tylko, że cię kocham, Elosie i czuję też zawał, który przeszedłem, bo myślałem, że zrobiłem coś źle albo że chcesz odejść albo że zebrałaś się do tego, by powiedzieć, że niczego do mnie nie czujesz.

-Kocham cię, Landon- szepnęła pociągając nosem. Elosie oparła swoje czoło o moje, musiała stać na palcach. Powoli, bardzo powoli uspokajało się moje szybko bijące serce i otworzyłem oczyb. Spojrzałem na Elosie, której nadal łzy spływały po policzkach i starłem je dłońmi. - Pamiętasz, jak powiedziałeś mi, że jestem twoją szansą? Właśnie tak myślę o tobie.

-Nigdy bym nie przypuszczał, że kryje się w tobie tyle bólu i tajemnic- szepnąłem.- Nie ukrywaj przede mną niczego. Okej? Od tej pory, możemy sobie powiedzieć wszystko, nawet najgorszą prawdę.

-Nie chcę cię stracić, Landon.

Elosie znów wtuliła się we mnie, tym razem jednak nie płakała. Ściskała mnie strasznie mocno, jakby bała się, że zaraz jej się wyrwę i odejdę.

-Nigdy mnie nie stracisz, okej? Tylko śmierć może nas rozdzielić, Elosie.

-Tylko śmierć-powtórzyła po mnie.

*

Nie wiem ile czasu minęło, ale bałem się, że za chwilę zacznie świtać. Dlatego wziąłem w ramiona śpiącą już dziewczynę i próbowałem zasnąć.

Nie mogłem przestać myśleć o tym co powiedziała. Nie chodzi o to, że pracowała jako tancerka w klubie erotycznym, chodzi o jej rodziców. O te dwa ścierwa, które odebrały życie tej dziecięcej i nastoletniej dziewczynie wchodząc jej na głowę. Bałem się, że jest jeszcze coś czego Elosie mi nie mówi. Bałem się, że jej rodzice maczali palce w wielu innych sprawach, przez które Elosie jest teraz taka, że korzysta z życia jakby każdy dzień miał być jej ostatnim.

Kochałem tą kobietę, cholera, kochałem. Teraz, gdy powiedziała mi prawdę, kochałem ją jeszcze mocniej, wiedząc jak bardzo mi ufa mówiąc o takich sprawach. Byłem wdzięczny losowi, że postawił ją wtedy na mojej drodze. Dosłownie, drodze.

Zaśmiałem się. Dobrze, że wibracje mojej klatki piersiowej nie obudziły dziewczyny, która leżała na niej głową. Była taka piękna, spokojna kiedy spała. Płacz musiał ją zmęczyć.

-Dam ci życie, jakiego jesteś godna- szepnąłem w włosy dziewczyny zanim wyciągnąłem szyję i pocałowałem jej głowę.

* 9 sierpień

Obudziłem się kiedy zrobiło mi się zimno. Miejsce na mojej klatce piersiowej zwolniło się, ale na szczęście uciekinierka nie zdążyła uciec daleko. Otworzyłem oczy, gdy Elosie po cichu próbowała wyjść z łóżka, ale pisnęła i schowała twarz w dłonie, kiedy zauważyła, że na nią patrzę.

-Nie patrz na mnie -warknęła.

-Dlaczego? Patrzę na ciebie każdego ranka. I każdego popołudnia i wieczoru i każdej nocy-zaśmiałem się.

-Wyglądam jak pomidor, Landon. Zdrzemnij się jeszcze, jest dopiero ósma, a ja się ogarnę.

Złapałem pas Elosie i przerzuciłem ją by leżała pode mnie. Zabrałem jej dłonie z twarzy i zacząłem analizować jej twarz.

-Mhm.. Tak jak myślałem.

-Co?-jęknęła Elosie bladnąc na twarzy.

-Jesteś idealna -zaśmiałem się i pocałowałem Elosie zanim mogła mnie uderzyć. Złapałem jej nadgarstki, zarzuciłem jej ręce na swoją szyję a sam złapałem jej biodro. Jedną ręką podtrzymywałem się by nie opaść na nią całkowicie, ale nie oderwałem się od jej ust choćby na sekundę.

*

-Powinieneś chociaż dziwnie na mnie patrzeć -zaczęła znów Elosie. Po raz setny tego dnia spojrzałem na nią.

-Dziwnie znaczy tak? -zapytałem robiąc zeza. Dziewczyna po raz kolejny zaśmiała się i przyspieszyła kroku byśmy dorównali się do naszych przyjaciół. Wybraliśmy się dziś na śniadanie do miasta, więc pewnie nasza śniadaniowa pizza będzie idealnym posiłkiem.

Gdy siedzieliśmy w pizzerii już dobre półtorej godziny, a nasze brzuchy były pełne, zadzwonił mój telefon. Przeprosiłem na chwilę swoich znajomych i wyszedłem z restauracji by go odebrać.

- Halo?- odezwałem się widząc na telefonie znajomy numer.

-Policjant z Warwick coś na was ma- usłyszałem. Moje serce w tym
momencie się zatrzymało. -Nie wiem co to dokładnie jest, nie wiem czy na jednego, któregoś z was czy na całą grupę, ale kopie już długo.

-Ile?

-Dobre trzy miesiące -odpowiedział. Poczułem wszechogarniającą mnie złość. To na pewno on stoi za nalotem na dom w Warwick.

-Coś konkretnego?

-Narazie szuka. Wiem tylko tyle, co wy, że próbuje oskarżyć ciebie i twoją grupę o śmierć twojej żony. Ale sąd tego nie uznaje, odrzucił jego wołanie. Narazie ma związane ręce.

-Informuj mnie. Dzięki, Danny.

-Co jest?

Spojrzałem na Niall'a a potem kolejno na chłopaków. Musiałem działać. Musiałem się na to wszystko przygotować, choć to nie o siebie się martwię.

-Jedźcie do domu, dobra?- powiedziałem do nich. -Wrócę z Elosie na pieszo nie dalej niż za godzinę.

Elosie patrzyła na mnie niezrozumiale, ale gdy wszyscy opuścili bar w którym spożywaliśmy obiad, złapała mnie za rękę. Nie naciskała, wiedziała, że powiem jej o co chodzi. Ale cóż, jak jej to miałem powiedzieć? Jak miałem jej powiedzieć, że będę musiał ją ukryć? Oczywiście nie samą, nie popełnię dwa razy tego samego błędu.

-Chodź, musimy porozmawiać- szepnąłem i wyciągnąłem ją z pizzerii. Przeszliśmy kawał drogi, szukając pustego miejsca, aż w końcu znalazłem budynek, w którym jedno okno, najwyższe było wybite, a schody prowadzące do niego wiły się okropnie. Złapałem dziewczynę w pasie i wsadziłem ją na podest każąc iść w górę, sam ruszyłem zaraz za nią, trzymając dłoń na jej biodrze.

Zbadałem środek, tak jak myślałem, budynek pewnie był zajmowany przez meneli jako miejsce spoczynku, więc na razie jest spokój. Stanąłem na środku czegoś co chyba jest salonem i zacząłem chodzić w kółko.

-Dzwonił mój informator z Warwick. Policjant, który stoi za nalotem na mój dom, szuka śladów- wyjaśniłem od razu.- Nie wiem ile czasu zajmie mu znalezienie nas, mnie, ale muszę mieć jakiś plan. I muszę wiedzieć, że będziesz bezpieczna, dlatego gdy wydam Ci jakiś rozkaz, zrobisz go, bez pytania.

-Myślisz, że nas tu znajdzie?- zapytała podchodząc do mnie. Ja jednak chodziłem ciągle w kółko.

-Jestem tego pewny. Podobno jest dobry. Może połączyć siły ze służbami z Mediolanu i wtedy jesteśmy spaleni... Ale nie martw się - uśmiechnąłem się fałszywie- coś wymyślę.

Uśmiechałem się fałszywie, bo kłamałem. Nie mam najmniejszego pojęcia jak pozbyć się policjanta z karku, czego od nas chce i dlaczego akurat teraz.

-Będę miała się ukryć?- zapytała znowu.

-Będziesz MUSIAŁA- podkreśliłem.- Twoje bezpieczeństwo to jedyne na czym mi teraz zależy. Nie wiem kiedy będziemy się rozdzielać, ale grupą jesteśmy łatwym celem. Umieszczę cię w miejscu, w którym będziesz bezpieczna.

-Na ile?

-Nie wiem, El-westchnąłem dotykając ramion dziewczyny, która stała teraz centslnie przede mną. Przez chwilę wyglądała jakby się głęboko nad czymś zastanawiała. Ale tylko przez chwilę, bo zaraz zarzuciła swoje ręce na moje i szepnęła:

-Całuj mnie, Landon.

Spojrzałem na nią smutno. Nie chciałem by dziewczyna myślała, że to pożegnanie, ale nie chciałem zostawić jej na nie wiadomo ile bez ostatnich chwil. Złapałem mocno jej policzki i naparłem ciałem na jej ciało. Elosie uderzając plecami o ścianę jęknęła gardło, na co mój członek zareagował boleśnie i szybko. To był przyjemny ból, jak ten, który zbierał się teraz w moim podbrzuszu na samą myśl, że zaraz będę miał moją Elosie całą. Ostatni raz.

Ściągnąłem bluzkę z El w tempie natychmiastowym i zjechałem pocałunkami na jej szyję. Nie, to nie były pocałunki, to było kąsanie. Kąsałem ją lekko, a ona jęczała i przebierała nogami. Ściągnęła moją bluzkę i rzuciła ją gdzieś za nas, żeby swobodnie odpiąć moje spodenki. Ściągnąłem je zaraz z bokserkami i stałem przed nią całkiem nagi nadal kąsając jej szyję, gdy czułem jak jej ręka opłata się wokół małego mnie. Była stanowcza, od razu zaczęła to czego chciała, przesuwała swóją ręką w przód i w tył, pocierając co chwilę mój czubek.

-Długo nie wytrzymam jeśli dalej będziesz mi tak robić- jęknąłem urywanym głosem i sam zdjąłem rękę dziewczyny z mojego prącia. Rozebrałem ją, całą, stała przede mną cała naga i mogłem wodzić palcami po każdym skrawku jej skóry. Podniecałem się coraz bardziej z każdą chwilą, ale kiedy Elosie dotknęła swojej piersi i lewą dłonią zaczęła się pocierać... Czułem, że staję się twardy jak kamień.

Zaschło mi w ustach, kiedy dziewczyna z zamkniętymi oczami sprawiała sobie przyjemność. Stanąłem bliżej niej, mogła poczuć na moim udzie jak gotowy byłem, żeby w nią wejść, ale to jeszcze nie ten moment.

-Zabaw się -szepnąłem kładąc jej dłoń na jej ciepłej, małej cipce. Twardniałem z każdą chwilą kiedy Elosie sprawiała sobie przyjemność, jęcząc moje imię, a mój przyjaciel zaczął być tak gotowy, że czułem orgazm już blisko. Elosie dalej błądziła dłonią po swoim kroczu, brzuchu, piersiach, a jej zamknięte oczy pokazywały jak bardzo oddaje się rozkoszy.

Nie mogłem dłużej czekać, złapałem ją w biodrach i przycisnąłem do siebie wchodząc od razu całą długością. Kochałem się z nią mocno. Jakby jutra miało nie być i ciągle nie miałem dość. Ciągle miałem przed oczami to, że musi się ukryć, wyjechać. Że nie będzie jej obok mnie bym dotykał jej rano, nie będzie jej obok mnie by dotykała mnie wieczorem i nie będzie nawet chwili, bym mógł ją chociażby pocałować.

Dlatego kochałem ją.. Nie, dlatego pieprzyłem ją z całych sił, nie szczędząc słów jak ją kocham, nie zważając na to, że jesteśmy w budynku, do którego w każdej chwili może ktoś wejść.

Liczyła się tylko ona. Tylko ja. Że się kochaliśmy. I że zamierzaliśmy przejść to gówno bez szwanku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro