Rozdział 6⭐

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Landon *12czerwca2023

Obudziłem się gdyż chłopcy niezbyt mocno szanowali mój sen i hałasowali w chuj głośno. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zdjąłem z nóg kołdrę zanim wstałem i ruszyłem na dół.

–Z konia spadłeś, Niall?– warknąłem do niego. Chłopak oglądał jakiś serial na telewizorze z głośnością chyba na pieprzony MAX. –Napierdalasz telewizją o.. Przed ósmą!?

Błagam zegarku, oszukuj.

–Mogłeś wcześniej położyć się spać– zaśmiał się do mnie Niall. –Leci właśnie powtórka odcinka mojego serialu, którego nie oglądałem, bo ostatnio oglądałem z wami bajkę, więc nie wcinaj mi się, Landon.

Niall usiadł po turecku na kanapie i zwrócił wzrok na telewizor, na którym zaczęły po kolei pojawiać się postacie serialu. Wiedziałem, że jest dziwny od samego początku gdy się poznaliśmy, ale minęło siedem lat, a ten człowiek nadal ma duszę siedemnastolatka.

Zrezygnowany, że i tak nie pójdę już spać, wróciłem na górę. Wziąłem szybki, ciepły prysznic i wsunąłem na siebie bokserki i dresowe spodenki. Było dziś w chuj ciepło, a dopiero ranek. Nie chcę wiedzieć ile stopni będzie w południe.

*

–Robisz śniadanie!? –krzyknął blondyn z salonu.

–Skoro mnie już obudziłeś to muszę coś zjeść!

–Zrób mi też!

–Dobra, ale tak to nie robię obiadu!

To wcale nie było tak, że byliśmy od siebie jedno pomieszczenie, że musieliśmy się drzeć. A jednak. Jednak tak było.

*

Postawiłem górę czekoladowych naleśników na stole, wyjąłem z szafki talerze i sztućce, a z lodówki czekoladę i bitą śmietanę w sprey'u.

–Śniadanie!–krzyknąłem, czując się cholernie dziwnie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz, robiłem śniadanie dla naszej piątki. Czwórki... Dla naszej czwórki.

Chłopcy zlecieli się jak muchy na cukier i zaczęli jeść przygotowane śniadanie w ciszy.

–Może pojedziemy wspólnie na cmentarz?– zapytał Zee.

Poczułem jak momentalnie się spinam.

–Jasne. Dobry pomysł. Kupiłem ostatnio nowe kwiaty dla Tessy.

Tak cholernie bolało mnie to zdanie. Mogłoby się wydawać, że przywykłem do niego, ale chyba nigdy tego nie zrobię.

*

Wpatrywałem się w średniej wielkości nagrobek z wyrytym imieniem Tess i uśmiechnąłem się jakby miała to widzieć.

–Cześć–powiedziałem, zupełnie jakby miała mi odpowiedzieć. Chłopcy też się przywitali, Zee postawił kwiaty na nagrobku i usiedliśmy wszyscy dookoła niego. –Nudne to nasze życie bez ciebie.

–Nic się u nas nie dzieje–dodał Niall

–Odkąd broń w pudłach, czuję się jak stary dziadek–zaśmiał się Harry.– Nasze życie mieści się tylko w domu.

–Prócz życia Landona–dodał Niall. Spojrzałem na niego, ale on dalej patrzył na grób. –Może Ci się nie przyzna, ale wydaje mi się, że jest trochę szczęśliwszy. A gdy on, to i my. Ty napewno też.

–Co ty pieprzysz, stary?–warknąłem wstając na równe nogi. –Po co to mówisz? Nie masz swojego życia!?

–Landon, Tessa ucieszyłaby się, że w końcu częściej się uśmiechasz, że wychodzisz z domu i zaczynasz żyć– poparł go Zayn. –To nic złego. Żałoba mija.

–Mówisz o mojej żonie, Zee! Uważaj na słowa– warknąłem, zaciskając dłonie w pięści.

–Landon, wiemy, że ją kochasz. Ale Tessy nie ma już z nami, mówiłeś, że się z tym pogodziłeś.

–To nie powód do mówienia jej, że jestem bez niej szczęśliwszy, kurwa! Popieprzyło cię!

–To nic złego, Landon–włączył się Harry. Wszyscy stali teraz obok mnie, jakbym potrzebował pocieszenia.

–Przestań! Wszyscy przestańcie mówić jej takie rzeczy! Nigdy nie przestanę jej kochać i nigdy nie będę bez niej wystarczająco szczęśliwy! Co wy pieprzycie w ogóle!?–usiadłem chaotycznie obok nagrobka Tessy i oparłem się o niego ręką. –Chcę z nią zostać sam. Idźcie stąd.

Dobrze, że nie musiałem powtarzać dwa razy. Po minucie odgłos odjeżdżającego samochodu już cichł, a ja mogłem w spokoju wytłumaczyć się Tess.

–Nie jestem bez ciebie szczęśliwy– szepnąłem czując jak do oczu napływają mi łzy.– Nigdy nie będę bez ciebie wystarczająco szczęśliwy, nie wierz w jego słowa. Tęsknię za tobą cholernie, Tess. W końcu już na zawsze będziesz moją żoną.

Wpatrzyłem się z lekkim uśmiechem w fikuśną czcionkę jaką na nagrobku napisane zostało 'Tessa Scott-Carson'. Łzy spłynęły mi po policzkach, ale nie starłem ich tylko znów przytuliłem się do nagrobka.

Potrafiłem tak spędzić cały dzień i tak właśnie go spędziłem.

*

Otrząsnąłem się z transu, kiedy wibracje w moim telefonie nie przestawały brzęczeć. Rozejrzałem się dookoła żeby zauważyć, że zrobiło się już ciemno, co oznacza, że spędziłem na cmentarzu cały dzień, płacząc, rozmawiając i myśląc o Tess. Podniosłem zdrętwiałe nogi, ale zanim się wyprostowałem telefon przestał już brzęczeć.

–Przyjdę kiedy indziej, Tess– szepnąłem do nagrobka, zupełnie jakbym bał się, że ją zbudzę i nogi poniosły mnie prosto do wyjścia z cmentarza, gdy wyciągałem ponownie brzęczący telefon z kieszeni. –Halo?

–Nareszcie. Bałam się już, że coś Ci się stało– głos Elosie rozdźwięczał po drugiej stronie słuchawki. –Nie odpisałeś na ani jedną wiadomość, Landon. Zaczęłam się martwić.

–Oh– odchrząknąłem. –Byłem dziś nieco zajęty. Sorry, El–minąłem bramę cmentarną i ruszyłem dróżką prosto do domu.

–Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? Masz jakiś dziwny głos, Landon– zmartwiła się. –Chcesz się spotkać? Pogadać albo coś?

–Jest już późno, El–jęknąłem spoglądając na wyświetlacz telefonu, na którym zegarek wskazywał kilka minut po dziewiątej. Było już ciemno.

–Chcesz się spotkać, Landon?– powtórzyła. –Słyszę, że brzmisz słabo. Gdzie jesteś? Przyjdę.

Uśmiechnąłem się delikatnie, czując jak fajne uczucie zalewa mnie całego. Elosie się mną zainteresowała, chłopcy nawet nie próbowali do mnie zadzwonić. Może byli pewni, że za chwilę wrócę do domu? Albo wiedzieli, że i tak nie odbiorę.

–Wiesz co? Spotkajmy się na Erson ST– powiedziałem, zanim skręciłem w odpowiednim kierunku.

–Co tam jest?

–Przyjdź. Będę czekał.

*

–Myślałam, że włamanie się do zamkniętego basenu jest już szczytem twoich możliwości.

Odwróciłem się w stronę głosu Elosie i uśmiechnąłem się widząc jak idzie do mnie szybkim krokiem.

–To dopiero początek.

Złapałem dziewczynę za rękę i pociągnąłem w stronę wejścia. Powiedziałem swoje nazwisko do ochroniarza, z którym niedawno rozmawiałem i wpuścił nas do środka.

Muzyka dudniła cholernie głośno, ale staliśmy na tyle blisko by słyszeć jak kostki lodu w shakerze obijają się o siebie, gdy barman tworzył drinki.

–Ty serio wynająłeś klub tylko dla nas?–zapytała nadal niedowierzając.

–To mój klub, El. Kupiłem go dawno temu, żebym mógł spędzać tu weekendy i żeby nikt mnie nie oceniał, gdy napruję się w cztery dupy–prychnąłem. To było w chuj szczeniackie zachowanie, ale najprostsze. I wydawało się naprawdę przyjemne, gdy alkohol odbierał mi zdolność myślenia.

–Nie chcę chyba wiedzieć co tu robiłeś–zaśmiała się siadając na barowym krześle. Kiwnęła ręką na barmana, a ten od razu zaczął robić nam drinki. –Ale skoro jestem tu dziś z tobą, wszystko zobaczę.

*

Tańczyliśmy, skakaliśmy po parkiecie, piliśmy drinki i wódkę i pożeraliśmy ogromne ilości przekąsek.

Śmiałem się jak szalony, kiedy Elosie pokazywała czemu nadaje się do agencji modelek.

–Nazwałbym to raczej, czemu się do niej NIE nadajesz–zadrwiłem, gdy dziewczyna straciła równowagę po raz trzeci.

–Dupek z ciebie. Wiesz, że niszczysz moje marzenia?–oburzyła się. Oczywiście robił to bardziej alkohol niż ona sama.

–Mam dość–jęknąłem kładąc głowę na blacie. Co prawda nie miałem słabej głowy, potrafiłem dużo wypić, ale dziś to po prostu nie był mój dzień.

–Ja niby nie, ale tak– Elosie usiadła obok mnie. –Chyba czas się położyć.

–Zadzwonię po Niall'a, żeby po nas przyjechał–wybełkotałem i rękoma zacząłem szukać telefonu po swoich kieszeniach.

–Przestań. Na górze są pokoje, klub i tak jest zamknięty. Nie ciągnij ich tu.

Elosie złapała mnie za łokieć, telefon wypadł mi z ręki na blat i sięgnąłem go końcami palców, gdy ta niepozornie silna dziewczyna ciągnęła mnie do schodów.

–Przyznaj się, że chcesz mnie po prostu zgwałcić–prychnąłem.

–Daj spokój, Landon. Kijem bym cię nie dotknęła–zaśmiała się. Jej śmiech nie był delikatny czy subtelny albo jak ten z filmów o nastolatkah. On był jak rżenie konia. I po części poczułem się urażony.

Złapałem ramię dziewczyny i delikatnie pchnąłem ją na ścianę, którą mijaliśmy. Byłem cholernie blisko niej, nie pamiętam kiedy ostatni raz stałem tak blisko jakiejkolwiek dziewczyny, ale wprawia mnie to w cholerne zakłopotanie. Które tłamsi trochę zamroczenie alkoholowe.

–Kijem, mówisz–powtórzyłem po niej, dłońmi przyciskając jej ręce do ściany wzdłuż jej ciała. –Wydaje mi się, że jednak na mnie reagujesz.

Dziewczyna oblizała swoje usta, spoglądając na moje. Jej twarz była tak blisko, że z łatwością mógłbym się wpić w jej usta. Ale nie mogłem. W zasadzie to mogłem, wystarczyło się ruszyć, ale wahałem się na tyle długo, że dziewczyna chyba to zauważyła. Elosie zagryzła dolną wargę cholernie seksownie, ale na mnie to nie działało jak powinno. Przynajmniej tak mi się wydawało.

–Chodźmy, Landon– szepnęła, odsuwając mnie od siebie. Złapała moją rękę nad nadgarstkiem i pociągnęła do wyjścia.

Zauważyła, że wolę wrócić do domu. Zauważyła, że nie czułbym się komfortowo w takim stanie, z piękną dziewczyną u swojego boku.

Co za popieprzony wieczór.

*

–Dobrze się bawiłam– usłyszałem. Odwróciłem się do dziewczyny stojąc przed jej domem. Zrezygnowaliśmy z wynajęcia pokoju na górze, z racji, że oboje byliśmy pijani i nie wiedzieliśmy coś robimy.

Dziewczyna promiennie się uśmiechała i złapałem się na tym, że chciałbym aby to był uśmiech kierowany do mnie. Ale zdaje sobie sprawę, że to raczej był ten pijacki uśmiech.

–Ja też– uśmiechnąłem się delikatnie. Stałem od niej kilka kroków, kiedy ona stała przed swoimi drzwiami. Nie było niezręcznie, staliśmy po prostu i się na siebie patrzyliśmy.

Dopóki drzwi nie otworzyły się od drugiej strony.

–Myślałam, że już nigdy nie wrócisz.

Kobieta o średnim wzroście stanęła w drzwiach, ubrana w satynową koszulę nocną i taki sam szlafrok. Widać, że na jej twarzy malowało się zmartwienie zmieszane z podwójną dawką wkurwienia.

–Przepraszam, zapomniałam Ci napisać SMS–odpowiedziała jej dziewczyna, starając się by jej głos nie oddawał ilości wypitego alkoholu.

–Przepraszam bardzo. To ja zająłem pani córkę–odezwałem się. Nareszcie przydała się zdolność szybkiego trzeźwienia. –Chciała wracać szybciej, ale uparłem się aby jeszcze chwilę została i tak nam się przeciągnęło. Miałem urodziny i trochę bawiliśmy się w klubie.

–Czuję od was alkohol–kobieta zmarszczyła nos. –Elosie. Wiesz, że nienawidzę alkoholu. Mogłaś dać mi znać, że wrócisz później–mama dziewczyny spioruniwała ją wzrokiem, na co dziewczyna spuściła głowę. Chyba poczuła mdłości. –Cóż, wszystkiego najlepszego chłopcze, ale chyba powinieneś już iść. A ty El, do łóżka. Już–kobieta wskazała jeszcze palcem na dziewczynę, zanim odeszła wzdłuż korytarza. Kilka sekund później trzasnęły drzwi.

–Urodziny–Elosie pokręciła głową. Złapała mnie szybko za nadgarstek i wciągnęła do środka domu, zatrzaskując drzwi za nami.

–Co ty robisz?–szepnąłem przytrzymując się ściany, kiedy dziewczyna ściągała mi buty z nóg. Wcisnęła je w moje ręce i zanim biegiem ruszyła po schodach, ściągnęła swoje buty i złapała mnie za rękę.– Co ty robisz?– powtórzyłem ze śmiechem, kiedy dziewczyna dysząc zatrzasnęła drzwi od swojego pokoju.

–Zapraszam cię do siebie– odpowiedziała rzucając nasze buty gdzieś w kąt. Zaraz potem ruszyła do swojego łóżka i padła na nie ze śmiechem.

–Co powie twoja mama, jak wejdzie tu w nocy i zobaczy, że jestem w twoim pokoju?

–Landon. Mam dwadzieścia lat, a nie szesnaście– zaśmiała się kręcąc głową. –Mama nie wchodzi do mojego pokoju w nocy, żeby zobaczyć czy dobrze mi się śpi i pocałować mnie w czoło.

–Okej, a co jeśli mnie usłyszy?

–A zamierzasz krzyczeć?– uniósł brew. –Nie zapraszam cię na gorący seks, tylko na sen. Chyba nie chce Ci się wracać do domu, co?

Co jak co, ale z tym miała cholerną rację. Byłem padnięty, głowa zaczynała mnie boleć od wypitego alkoholu, nogi od biegania i tańczenia, plecy od 'ruchów tanecznych', a oczy prawie same mi się zamykały.

–Przesuń się–przewróciłem oczami i wsunąłem się do łóżka dziewczyny w ubraniach. Leżeliśmy tak w ciszy, chociaż wiedziałem, że Elosie nie śpi zupełnie tak jak ja.

–Landon?–szepnęła, odwracając się bokiem do mnie. Zrobiłem dokładnie to co ona, teraz patrzyliśmy na nasze zapijaczone i czerwone twarze.

–Hm?

–Zdajesz sobie sprawę, że musisz wstać o szóstej, bo moi rodzice wstają o siódmej?

–Zajebiście– mruknąłem zamykając oczy i wtulając policzek w poduszkę.– Nie dość, że wymęczyłaś mnie w jakimś klubie, upiłaś, porwałaś do swojego pokoju, to nawet nie dasz się wyspać.

Śmiech dziewczyny był ostatnim dźwiękiem słyszanym w pokoju. Potem była już tylko cisza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro