Rozdział 10⭐

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Landon

–Dlaczego mam Ci wierzyć? Przecież z nim pracujesz, na pewno pomogłeś mu w porwaniu Tessy i pomagasz mu ją przetrzymywać–prycham, jego słowa były dla mnie niedorzeczne.

–Możesz mi nie wierzyć i pozwolić by Jason wywiózł twoją dziewczynę gdzieś daleko, jednocześnie żądając od ciebie wszystkiego co przyjdzie temu psycholowi do głowy w zamian za jej życie albo możesz uwierzyć, że pomogę odbić Tessę i zabić Jason'a. Twoja sprawa– odepchnął mnie i poprawił swoją kurtkę. –Tylko wiedz, że czas dla Jason'a płynie szybko, za kilka dni Tessy może już nawet nie być w kraju–dodał i odszedł. Ruszył w kierunku z którego prawdopodobnie przyszedł, a ja biłem się w środku ze swoimi myślami.

–Czekaj!

–Wiedziałem że jesteś mądry, Carson–
odkrzyknął wracając. –Dojdzmy do sedna, nie wiemy ile mamy czasu.

*

–Ej ludzie! Do mnie! –krzyknąłem na cały dom. Wszyscy powoli się zeszli, każdy jeden przyjął od razu pozycje do ataku.

–Co on tu robi? –zapytał Zayn.

–Uspokój się. ... Jak masz na imię w ogóle? –zwróciłem się do chłopaka. Zaśmiał się krótko.

–Mike. Mike Frost.

–Więc Mike, pomoże nam odbić Tesse, całą– powiedziałem. Każdy z chłopków prychnął niemiło i żaden nie opuścił broni. –Opuścić broń– zażądałem zirytowany.

–Co sprawia, że mu wierzysz?–zapytał Niall.

–To, że tu jest. Wystarczy, że chce pomóc Tessie, nic więcej mnie nie obchodzi– zacisnąłem zęby. –A teraz opuście pistolety albo wypierdalać stąd! –krzyknąłem zaciskając pieści. Każdy opuścił broń.

–Skoro już przeszliśmy na drogę pokojową, przejdę do sedna. Pomogę odbić Tessę, ale musicie mnie słuchać. I się sprężać. Jason jest czuły i niedługo zamierza wywieźć Tesse, Bóg wie gdzie.

–Co ma sprawić, że będziemy ci ufać?– zapytał Liam.

–Wystarczy mi, że ufa mi Landon. Wy jesteście już pod jego ręką–prychnął.– Musimy odbić Tess dziś. Najpóźniej do rana, inaczej nie zostanie po niej śladu. Nie wiem kiedy z nią wyjadą, nie wiem gdzie i nie wiem z kim, ale..

–Czyli w sumie nie wiesz nic– prychnął Niall. –Po co nam jesteś potrzebny skoro nie wiesz nic?

–Bo tylko ja wprowadzę jednego z was do magazynu gdzie jest Tessa i tylko ja w ten sposób dam wam czas na działanie i zabicie Jason'a– warknął. –Nie będę słuchał waszych dziewczęcych uwag, wybierzcie kogoś kto będzie udawał ofiarę, która ze mną wejdzie do magazynu i zadzwońcie kiedy będziecie dorośli żeby ze mną pracować.

Prychnął znów i skierował się do wyjścia. Spojrzałem nienawistnym wzrokiem na chłopaków i pobiegłem za nim.

–Ja będę udawał–powiedziałem łapiąc go za ramię. Wyszarpnął je i odwrócił się z uniesioną brwią.

–Niemożliwe. Jason wie, że nie dałbyś się łatwo złapać jeśli chodzi o twoją pannę.

–Ja to zrobię –powiedział chór chłopaków którzy wszyscy stanęli w korytarzu razem z nami. Popatrzyłem na nich, oni popatrzyli na siebie i poklepali się po ramionach.

–Chłopcy nie będę was narażał. To przeze mnie Tessa jest w to zamieszana i to ja się poddam– zdecydowałem.

–Słyszałeś co powiedział Mike. Nie możesz to być ty. A skoro wszyscy jesteśmy chętni, wystarczy tylko zdecydować kogo będziesz potrzebował w akcji najbardziej.

–Jesteśmy rodziną, Landon. Pomożemy Ci, nawet jeśli chodzi o "nic nie znaczącą laskę ''– zaznaczył w powietrzu i zaśmialiśmy się wszyscy.

–Jesteśmy rodziną–powtórzyłem. Wróciliśmy wszyscy do salonu, decydując, że chłopcy zagrają w kamień, papier, nożyce.

Trzy rundy wygrał Harry. A więc Harry.

–Ustalmy plan, żeby wszystko było jasne. Nie możemy popełnić ani jednego błędu– powiedział.

–I nie popełnimy–uśmiechnąłem się.

*

Minęły 2 godziny zanim z pomocą Mike'a powstał plan idealny. Mike zabierze Harrego do ich siedziby, tam gdzie trzymają Tessę. Pokaże go reszcie, pod pretekstem, że myszkował wokół magazynu, prawdopodobnie chcąc ich napaść albo zbadać sytuację. Jason wrzuci Harrego do Tess (mam nadzieję) i we dwoje już sobie jakoś poradzą. Następnie nocą, gdy Jason będzie triumfował wkroczymy my razem z Mike'iem.

Plan jest prosty, wszystko byłoby jeszcze prostsze gdybym nie myślałam o możliwych ofiarach. Właściwie o jednej.

Harry i Mike właśnie odjeżdżali, zostaliśmy sami myśląc tylko o tym żeby przygotować się dobrze. Nasze umysły musiały być czyste, co u mnie wcale nie było takie łatwe. Nie mogłem pozbyć się myśli że coś pójdzie nie tak...

–Nie martw się, Landon. Harry umie o siebie zadbać, a co do Tess to nie mam wątpliwości ,że skopałaby im zadki– zaśmiał się Niall, chcąc mnie rozweselić. Uśmiechnąłem się do niego pusto ale dalej myślałem swoje.
Do czasu aż nadszedł moment wyjazdu.

W ciszy, każdy obładowany bronią i skupiony, wsiedliśmy do samochodu. Ruszyliśmy pod ten sam adres pod którym byliśmy wcześniej i zaparkowaliśmy dalej, praktycznie kilometr od magazynu. Jeszcze daleko od niego, można było słyszeć jak ludzie Jason'a pakują coś do aut, krzyczą do siebie i śmieją się. Chowając się za jedynymi drzewami niedaleko już magazynu wszyscy zbiliśmy żółwiki. Zayn klepnął mnie w plecy.

Gestami, pokazałem dwóch chłopaków, (mogli mieć po szesnaście lat), którzy wkładali jakąś skrzynie do samochodu. Zapewne samochodu którym chcą wywieźć Tessie. Zayn skinął głową na resztę, wszyscy zrozumieli. Podeszliśmy do nich, kierując się ciągle w cieniu. Złapałem jednego chłopaka za szyję, druga ręką zatykając mu usta i trzymałem tak dopóki jego ciało nie zrobiło się wiotkie, tak jak ciało jego kumpla. Splunąłem im w twarze i kiwnąłem na chłopaków. Ruszyliśmy dalej, z każdym krokiem byłem bliżej Tessy. Tylko to się liczyło. Nie ważne ile musiałbym zabić ludzi, zabiłbym całą armię byleby była ona bezpieczna.

–Landon– syknął Zayn wskazując jedyne światło które świeciło się w budynku. Widziałem jak ktoś stoi przy oknie, ale nie mógł nas zauważyć.

Pokazałem jeden palec do chłopców i wskazałem górę. Potem zbliżyliśmy się do wejścia, wchodząc po kolei. Słyszałem głosy, cztery albo pięć głosów od razu przy wejściu. Dokładnie tam gdzie niedawno spotkaliśmy się z Jason'em. Powinien zapamiętać tamten moment, bo dziś zmuszę go żeby zapomniał o istnieniu Tessy i zabawa się skończy. Nie planuję go zabić, chociaż jeśli będzie taka konieczność, żaden z nas się nie zawaha. Ale jego śmierć nie jest w planie, nie chcę żeby policja węszyła.
Plan jest prosty, ogłuszamy wszystkich którzy staną nam na drodze, dokładnie tak jak chłopaków na dole. Podduszamy dopóki nie stracą przytomności, co zazwyczaj utrzymuje się od trzech do czterech godzin. Lub dużo dłużej.

–Przestań tak odlatywać, bo jeszcze trzeba będzie ratować twoją dupe– szturchnął mnie Liam. Otrząsnąłem się i kiwnąłem głową, cholera, miał rację. Rozdzieliliśmy się na dwie grupy by zajść Jason'a bez możliwości ucieczki. Bałem się, że zwieje, znów zabierając Tessę. Otoczyliśmy duże pomieszczenie i od dwóch stron weszliśmy po schodach na strop.

–Mówię ci, to całkiem fajna zabawa– mówił Jason, z tego co mogłem usłyszeć.

–Jesteś popieprzony–warknęła Tessa.– Dlaczego po prostu nie możesz z nim porozmawiać? Znam Landon'a, doszlibyście do zgody.

Zgody? Dlaczego mielibyśmy dochodzić do zgody? Odepchnąłem od siebie spojrzenia chłopaka, wskazując że czekamy.

–Myślisz, że chcę z nim zgody? Już tyle razy ci mówiłem, skarbie– wzdrygnąłem się. –Tu nie chodzi o zgodę. Chodzi o honor. Twój Carson zabrał mój honor ze sobą, gdy odszedł do tamtych! Nie znałaś go wcześniej i mam wrażenie, że nie znasz go dzisiaj, jeśli byś znała uciekłabyś od niego, nie zamieniając z nim słowa.

O czym on mówi?

–Jesteś tchórzem, Jason. I możesz uderzyć mnie niezliczoną ilość razy, możesz nawet mnie zabić za moją chęć pomocy Tobie, ale to nie zmienia tego, że jesteś pieprzonym tchórzem!– co ona wyprawia, chce zginąć?

Kiwnąłem na chłopców, instruując, że wchodzimy gdy usłyszałem płytki dźwięk uderzenia w policzek Tessy.

–Dosyć rozczulania się–warknąłem wycelowując broń prosto w Jason'a, który jak oparzony skoczył za Tessę. – Oddaj mi Tessę bez gadania, a może cię oszczędzę–skłamałem.

–Landon on..

–Nie teraz, Tessa! –warknąłem. Mogła się mnie teraz bać, ale nie to było najważniejsze. –Dość cackania się z nim i pozwalania by kontrolował nasze życie. Te kilka dni otworzyło mi oczy.

–I co, Carson? Co zrobisz? –warknął Jason, kładąc dłoń na ustach Tess, wciąć stojąc za nią i używając jej jak żywej tarczy. Skurwysyn.

–Chcesz wiedzieć co zrobię? Wyjdź zza dziewczyny to się przekonasz.

Tessa kręciła głową jak szalona, próbując wyrwać się z uścisku Jason'a, ale ten tylko go wzmocnił. Zacisnąłem szczękę widząc jak jego ręka zaciska się na jej talii by ją unieruchomić.
–Zostaw dziewczynę!

–Jason to koniec–odezwał się Harry.

–Owszem, to koniec. A teraz Landon odda mi swoją broń, a dziewczyna pójdzie do was–zaśmiał się. Co to miało za sens?

–Mam być tak głupi żeby oddać ci swoją broń? Żebyś Ty mógł zastrzelić mnie gdy będę odchodził? Zamierzam cię oszczędzić, dam ci jeszcze jedną szansę na zniknięcie i nie mieszania się w moje życie, lepiej z niej skorzystaj.

–Daj mi swoją pieprzoną broń, Carson albo strzelę jej w głowę! –Jason mocno przycisnął pistolet do czoła Tessy. Widziałem jak zacisnęła oczy, prawdopodobnie już płakała, cholernie się bała. Dałem chłopakom znak, żeby byli gotowi i rzuciłem swoją broń po podłodze w jego stronę. –Bardzo dobrze. Tessie, podnieś pistolet kochanie. Tak jak się umówiliśmy.

Tak jak się umówiliśmy?
Tessa zgięła się ciągle płacząc i ciągle z ręką Jason'a na ustach i podniosła pistolet, zaciskając rękojeść.

–Landon, Landon, Landon. Planowałem po prostu cię zabić– zaśmiał się Jason odchodząc z Tessą trochę w tył. Obserwowałem go uważnie, gotowy by wyciągnąć zapasową broń zza paska. –Dużo jest między nami niedomówień.

–Miedzy nami? Trochę interesów, to tyle co jest między nami– prychnąłem.

–Więc już nie pamiętasz jak razem zaczynaliśmy! Jak przyjaźniłem się z tobą cztery lata temu! Nie pamiętasz, że tylko ja byłem dla ciebie oparciem, kiedy wszedłeś w ten pieprzony, nielegalny biznes!!

–To ty–szepnąłem do siebie. Urywki dni sprzed czterech lat stanęły mi przed oczami, to Jason DeNero! Pamiętam ile spraw załatwiliśmy razem, ile przemyciliśmy narkotyków mając zaledwie szesnaście, siedemnaście lat.

–Jak się cieszę, że mnie pamiętasz! – zaśmiał się. –Pamiętasz też jak odszedłeś? Jak zabrałeś nasz biznes ze sobą, żeby podzielić się nim ze swoimi nowymi przyjaciółmi? Pamiętasz jak zostawiłeś mnie bez zleceń, klientów i kasy!? Bo ja kurwa pamiętam jak uciekłeś jak śmieć, zabierając mój pieprzony biznes! – Jason miał w oczach szaleństwo, rozejrzałem się po chłopakach którzy stali zdezorientowani. –Zabrałeś jedyną rzecz na jakiej mi zależało i zostawiłeś na lodzie, Carson!

–Nie sądziłem, że to jedyne co masz! Chwaliłeś się ile masz zleceń, mówiłeś, że przemycasz trzy  razy więcej kasy niż ja! Sądziłem że siebie nie potrzebujemy! –krzyknąłem.

–Cóż ja cię miałem za przyjaciela! Zabrałeś mi wszystko, więc ja teraz zabiorę coś co dla ciebie jest równie cenne. Słyszysz? –wytknął rękę w stronę ściany. –Wsłuchaj się– faktycznie, coś było słychać.

–Cholera, Landon! To policja! – krzyknął Zayn.

Tess mówiła coś niezrozumiałego przez rękę Jason'a na jej ustach.

–To już koniec, Jason –zawołałem. Musiałem się ulotnić! –Oddaj mi dziewczynę i odpuść.

–Odpuszczam– zawołał z uśmiechem, gdy policja była już blisko. Jeszcze chwila i syrena będzie pod budynkiem. Zacisnął ręce na dłoniach Tessy, która nadal miała w dłoniach mój pistolet i uniósł go do swojej głowy. Co on do cholery robił?!– Zabiorę ci coś równie ważnego, jak dla mnie tamte zlecenia

Miał na myśli Tessę. Mój Boże! Tessa przeze mnie zginie!

Syrena zatrzymała się pod budynkiem i zgasła.

–Tessa uciekaj!! – krzyknąłem. Sekundę potem rozległ się strzał. Jason upadł na podłogę, puszczając ręce Tessy w których nadal spoczywał pistolet.

I wtedy zrozumiałem. Odciski Tessy na pistolecie, moje odciski na tym samym pistolecie.
Jason nie chciał mnie zabić, nie chciał zabić Tessy ani sprawić, że będę cierpiał. Chciał żebym poszedł siedzieć i zabrał za sobą Tess! Chciał zniszczyć jedyną rzecz na której mi zależało. Mnie i Tessę.

"Zabiorę ci coś równie ważnego jak dla mnie tamte zlecenia. " - powiedział. Ten pieprzony psychol miał na myśli Wolność. Wolność pieprzonej Tessy.

–Landon, uciekaj stąd! – krzyknęła Tess kilka sekund przed tym jak policjanci wpadli do środka, dając kilka strzałów ostrzegawczych. Ruszyłem biegiem do Tess, swoim wzrokiem mówiąc jak cholernie mi przykro! Nie dane mi było do niej dotrzeć, każdego z nas, policjant powalił na ziemię, przyciskając głowy do podłogi. Miałem tylko wzrok utkwiony w Tessie, której policjant założył ręce na plecy i zgarbioną wyprowadzał już z magazynu.

–Tess!!! –wrzasnąłem czując jak łzy pieką mnie w oczach, na samą myśl tego co zgotowałem Tessie.

Wpakowałem swoją Tess do więzienia.
----------------------------
Krótki rozdział ale treściwy! Co sądzicie!? Jason nie chciał zabić Tess ani Landon'a. Nie chodziło nawet o to żeby coś stało się Landon'owi. Jego zemstą było wsadzenie do więzienia Tessy by Landon cierpiał!
Piszcie jak wrażenia😍
ROZDZIAŁ POPRAWIONY

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro