Rozdział 12⭐

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Tessa

Zabrałam wszystkie rzeczy, które należały do mnie od funkcjonariusza, który je skonfiskował, gdy przyjechałam do aresztu. Czekałam aż Landon podpisze pare papierków o tym, że to on odbiera mnie z tego miejsca i przyjdzie do mnie.

–Panno Scott– mówi funkcjonariusz, który nagle zjawia się w korytarzyku.– Przyjechał ktoś po panią.

–Wiem przecież, Landon był ze mną na sali–śmieję się.

–To nie Pan Carson zabiera panią do domu–dodaje i odchodzi.

Pomyślałam tylko o jednym. Jestem martwa, wolę już cofnąć czas i zginąć z rąk Jason'a niż skazywać się na to co czeka mnie teraz.

Przełykam ślinę i wolnym krokiem idę w stronę miejsca, które wskazał funkcjonariusz, a gdy popycham lekkie drzwi, moim oczom rzuca się mama i tata, stojący obok recepcji. Czekający na mnie. Wzdycham i podchodzę do nich powoli.

–Witaj, Tesso–mówi tata.

–Wytłumaczę wam wszystko, tylko dajcie mi chwilę.

–Wytłumaczysz nam dlaczego kogoś zabiłaś czy dlaczego byłaś w areszcie czy może dlaczego zostałaś porwana?
–prycha tata. Mama łapie go za ramię, jakby nie chciała, żeby wybuchł na komisariacie.

–Dowiodłam już, że nikogo nie zabiłam– przeciskam przez zęby. –I nie zamierzam tłumaczyć się przed wami! Ludźmi, którzy podają się za moich rodziców, a tymczasem nie zauważają nawet, że ich córki przez okres prawieże tygodnia nie było w domu! –kątem oka widzę jak Landon wychodzi z miejsca w którym musiało znajdować się biuro i staje w bezpiecznej odległości. –No powiedzcie czy zauważyliście, że nie było mnie przez sześć dni?

–Dostaliśmy od ciebie SMS, że wyjeżdżasz do koleżanki bo masz parę spraw– prycha tata.– Najwyraźniej nie tylko w tym kłamałaś.

–Dostałeś ten SMS trzy dni temu, sama kazałam go napisać Landonowi, żebyście się nie martwili, bo nie wszczeliście nawet żadnych działań żeby mnie znaleźć–prycham znów. Kiwam głową na Landon'a żeby podszedł, po chwili już staje przy moim boku. –Gdyby nie Landon siedziałabym właśnie we więzieniu albo w grobie.

–Z tego co powiedzieli mi funkcjonariusze, gdyby nie ten kryminalista nawet nie zostałabyś porwana z własnego domu! –krzyczy tata. – Jak możesz stać teraz przy nim i go bronić!?

–Bob, uspokój się.

–Nie, Meliso, problemy zaczęły się gdy go poznała. Jestem pewien!

–Córciu, musisz nam to wszystko wytłumaczyć–wzdycha mama. Robi kilka kroków w moją stronę, ale ja tylko cofam się o jeden krok i zbliżam do Landon'a.

–Nie mam ochoty z wami rozmawiać. Zamieszkam na jakiś czas z Landon'em. Kiedy będę gotowa, odezwę się do was–mówię to mając nadzieję, że chłopak nie będzie miał nic przeciwko, ale gdy łapie mnie za rękę, doskonale wiem, że się zgadza.

–Jeszcze czego! Chcesz zamieszkać z człowiekiem który chciał wsadzić cię do więzienia! Nie tak cię wychowałem, Tess!

–Tato on mnie uratował!! Nie tylko od śmierci w tamtym magazynie, ale od pójścia do więzienia! Był gotów przyznać się do czegoś, czego nie zrobił tylko po to, żebym ja była wolna. Nie dbał o to, że nie będzie miał wolności przez kłamstwo. Tak więc pozwólcie, że sama będę decydować z kim będę mieszkać– żegnam się z nimi tymi słowami i ciągnąć Landona za rękę wychodzimy z komisariatu. Dopiero na zewnątrz, kiedy czuję rześkie powietrze, czuję się wolna. Wciągam je przez nos unosząc twarz do słońca. Czuję jak Landon patrzy na mnie upierdliwie.– Co?

–Nic, po prostu.. Nie mogę uwierzyć, że tu teraz ze mną stoisz–wzdycha.

–Wolałbyś żeby mnie tu nie było?– szepczę z nadzieją, że nie to miał na myśli. –Jeśli chcesz mogę dać Ci trochę spokoju albo wrócić do rodziców. Mówiąc, że zamieszkam z tobą wcale nie miałam tego na myśli...

Landon przerywa mi przyciskając swoje usta do moich. Chwilę później już zarzucam ręce na jego ramiona, a on przyciąga mnie do siebie bliżej.

–Nigdy już nie chcę od ciebie spokoju, nawet na jeden dzień–mówiąc to lekko dyszy. –Wracajmy do domu.

*Tessa*Tydzień później.

Zaopatrzyłam się we wszystkie rzeczy, które będą mi potrzebne mieszkając na razie u Landon'a. Był ze mną na zakupach, zmienialiśmy jego pokój żebym miała kilka kątów dla siebie i pomagał mi rozmieszczać moje rzeczy wśród swoich.
Nadal nie powiedzieliśmy sobie czegoś, co byłoby potwierdzeniem naszych uczuć, ale to nie było potrzebne. Byliśmy ich świadomi bez tego.

–Tessa! –krzyczał ktoś z dołu. Byłam pewna, że któryś z chłopaków znów nie radzi sobie z gotowaniem albo chcą żebym podała im rzecz, którą ułożyłam sprzątając. Schodzę więc szybko na dół.

–Co tam, Zayn?

–Widziałaś mój joistick? –pyta rozglądając na po szafkach koło telewizora. Schylam się do szuflady, jedynej szuflady pod telewizorem i niemal mam ochotę uderzyć go za jego bezmyślność, ale za to podaje mu joistick z uśmiechem.

–Tam jest jego miejsce, po to jest ono zbudowane– mówię.

–Dzięki, Tessie –Zayn całuje mnie w czoło i siada na kanapie od razu włączając grę.

Bardzo zbliżyłam się do tych chłopaków, sam fakt, że ratowali mi tyłek jest dla mnie ogromnie znaczący.

W kuchni spotykam Niall'a który pije herbatę z cytryną.

–Hej, Niall–witam się.

–Cześć. Co tam?

–Mam wrażenie że nikt sobie nie radzi w tym domu beze mnie– mówię skromnie, śmiejąc się głośniej.

–To dlatego, że zmieniłaś prawie cały jego wystrój zaledwie w tydzień– przewraca oczami upijając łyk z kubka.

–Mi się podoba.

Odwracamy wzrok na Landon'a, który wchodzi do kuchni z uśmiechem i z uśmiechem składa pocałunek na moim czole. Nalewa sobie do szklanki wody a potem znowu wychodzi z kuchni.

–Co on taki? –pyta Zayn.

–Nie rozumiem.

–Nawet się nie zatrzymał. Jakby nie miał czasu–zaśmiał się. Fakt, Landon dziś jest jakiś nieobecny.

–Sprawdzę to.

Odkładam kubek i idę w ślad za nim. Niestety nie wiem gdzie poszedł więc sprawdzam najpierw jego sypialnię, ale tam go nie ma, w łazience również go nie ma ani w salonie więc jedynym wyjściem jest coś co służy im za archiwum. Podchodzę tylko do drzwi i zaglądam do środka, pamiętam, że Landon nie chciał bym tu wchodziła gdy zajrzałam tu ostatnim razem.

–Wejdź, Tess–mówi zanim jeszcze mogę go zobaczyć przy stosie papierów.

–Co robisz?

–Dokumentuję ostatnie sprawy. Zawsze gdy mamy jakieś akcje, robimy z nich dokumentację, w ten sposób gdy jakieś wątki się łączą, jest nam łatwiej to znaleźć.

Kiwam głową, niedowierzając, że powiedział mi aż tyle. Podchodzę do niego i opieram się na jego łokciu, gdy on składa kartki w jedną kupkę, a potem zamyka je w dużej, białej teczce oznaczonej jakimś numerem.

–Co oznaczają te numery?

–Łatwiej nam tak odnaleźć potrzebne dane, zamiast szukać po nazwiskach czy datach. Mamy taki rejestr numerów– wskazuje na komputer na którym wyświetla się notatnik, a na nich setki numerów z dołączonymi do nich hasłami, nazwiskami, miejscami i datami. – W którym wszystko jest zapisane. Potem tylko wpisujesz słowo, a rejestr wyciąga dla ciebie teczkę której potrzeba.

–Wow–mówię tylko. To coś jest ekstra!

–Coś się stało, że mnie szukałaś, Tess?– pyta dopiero, kiedy odkłada teczkę na swoje miejsce i wpisuje w rejestr kod teczki.

–Nie, tylko nie wiedziałam gdzie jesteś.

–A co, stęskniłaś się za mną? – unosi jedną brew wyżej i z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem zbliża się do mnie. –Bo ja się za tobą stęskniłem–dodaje idąc w moją stronę. Cofam się do momentu aż moje plecy uderzają o ścianę. –Co Tess, nie tęskniłaś za mną?

–Ani trochę–śmieję się dokąd jego ręce znalazły się na moich biodrach.

–Na pewno? –pyta wślizgując się pod moją koszulkę. Uczucie jego zimnych palców na mojej rozgrzanej skórze sprawia, że nabieram trochę powietrza. –Mmm, kocham jak na mnie reagujesz.

–To nie na ciebie, tylko na powietrze– droczę się. Landon śmieje się mrucząc tylko ciche 'mhm', zanim jego usta stykają się z moją szyją, od razu ją zasysając. Z moich ust wyrywa się jęk, ale szybko go tuszuję. Landon ponawia gest, tym razem mocniej zasysając skórę, jestem pewna, że jęknęłam głośniej niż myślałam.

–Rozluźnij się–szepcze przybliżając się do mnie jeszcze mocniej, wsuwa swoje ręce pod moją koszulkę dalej zasysając mocniej skórę na mojej szyi. Nie potrafię opanować tego uczucia między nogami, więc jedynie zaciskam paznokcie na jego ramionach. Landon kieruje się ustami na moje usta w tym samym momencie w którym jego ręce kierują się pod moją koszulkę.–Nie wierzę, że wytrzymałem tyle nie dotykając cię. Jesteś taka idealna–szepcze mi w usta dotykając mojego brzucha. –Jeśli dla ciebie to za szybko to zatrzymaj mnie.

–Tak–wzdycham nieśmiało.–Myślę, że to za szybko. To znaczy nie chodzi, że nie chcę czy coś po prostu mamy czas, prawda? –uśmiechnęłam się delikatnie, czując jak na moje policzki wpływa rumieniec. Landon tylko śmieje się cicho, a potem całuje mnie w czoło.

–Oczywiście, skarbie. Oczywiście.

Dalszą konwersację, której w sumie nie było przerwał nam dzwonek do drzwi. Poczułam, że muszę wyrwać się z tej dziwnej atmosfery i wyskoczyłam do drzwi krzycząc: Ja otworzę!

Przed otworzeniem drzwi przejrzałam się w lusterku i pochwaliłam swoje włosy, wiem, chore. Za drzwiami stał niewielkiej postury chłopiec, w niebieskiej bluzie z kapturem i z rękoma w kieszeniach.

–Mogę Ci w czymś pomóc? – zapytałam uprzejmie, siląc się na uśmiech. Chłopiec nic nie mówiąc wyjął z kieszeni rękę, a w niej trzymał kartkę, wepchnął mi ją w rękę i odszedł prawieże biegiem, rozglądając się dookoła. Koperta była podpisana. – Landon! –krzyknęłam gdy zamknęłam drzwi. W trzy sekundy w korytarzu pojawili się wszyscy chłopcy ślizgając się po podłodze.

–Coś się stało? Kto to był Tess?

–To jakiś chłopiec, nic nie powiedział tylko wcisnął mi w rękę to– uniosłam koperte w powietrze. –Twoje imię.

Landon podniósł ręce i odebrał ode mnie świstek, od razu go otwierając.
Jego mina zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Widziałam jak z jego uszu ulatnia się ogień.

–Za mną. Tess zostajesz–poinstruował. Osłupiała stałam w miejscu w którym mnie zostawił przez kilka sekund.
Czyżby szykował się nam kolejny problem? Dopiero pozbyliśmy się DeNero i policji, dopiero coś między mną a Landon'em stawało się jasne, miałbyć spokój...

Mijały kolejne minuty, słyszałam tylko stłumione krzyki z gabinetu w którym są setki papierów, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Co było na kartce? Głupia, mogłam spojrzeć zanim mu ją oddałam. Co jeśli znów im ktoś zagraża? Co jeśli ktoś znowu zagraża nam? Muszę się dowiedzieć.

Gdy chłopcy wyszli z gabinetu po burzliwych trzydziestu minutach, w ciągu których słyszałam wyzwiska, bluźnierstwa i same krzyki, nie byłam pewna czy pytanie ich o to jest dobrym pomysłem. Każdy z chłopców rozszedł się do swoich pokoi, mijając mnie jakbym nie stała wcale na korytarzu.

–Okejjj– szepnęłam się do siebie, ruszając do pokoju Landona. Zapukałam do drzwi, ale nie usłyszałam żadnego 'proszę'. Mimo to weszłam. – Landon? –szepnęłam.

–Nie pozwoliłem Ci wejść–warknął odwracając się w moją stronę.

–Sama sobie pozwoliłam.

–Nie ważne. Czego znowu chcesz? – przewrócił oczami i odwrócił się znowu do okna, przez które wypuszczał dym papierosowy z ust.

–Przyszłam zapytać czy wszystko okej? Co było na tamtej kartce?

–Nie powinno cię to interesować. Najlepiej by było jakbyś poszła do domu i nigdy tu nie wróciła–prycha. Nawet na mnie nie spojrzał, skąd wiem, że teraz na jego ustach jest grymas? Wyobrażam sobie jak zgrabnie obejmują papierosa..

–Cóż, ale nie pójdę do domu, więc możesz po prostu ze mną pogadać– zaproponowałam wchodząc w głębie pokoju.

–Skąd do głowy przyszedł ci taki pomysł, że chcę z tobą gadać? – śmieje się. Strzepnął popiół ze swojego papierosa i z nim między palcami odwraca się do mnie. –Czego ty ode mnie chcesz, Tess? Bo ja już nie wiem. Najpierw chciałaś żebym zniknął, potem lgnęłaś do mnie jak ćma, a nawet teraz, kiedy przeszłaś przeze mnie przez takie gówno, odeszłaś od rodziców i stoisz tu naprzeciw mnie– prycha. Nie było to niewinne prychnięcie. To było prychnięcie pełne pogardy.–Jesteś ostro walnięta.

–Niczego od ciebie nie chcę. Sądziłam, że zaczęliśmy się dogadywać, że te parę razy gdy uratowałam twój tyłek coś dla ciebie znaczą, bo dla mnie ten raz będzie znaczył do końca życia– mówię także z pogardą. Jak mogłam nie zauważyć jaki on jest? Obojętny. Wredny. I chamski.

–Cóż Tessie, źle sądziłaś. Nie mam żadnych korzyści z tego, że będę się tobą zadawał–jego uśmiech był obrzydliwy. Nie było w nim już tej słodyczy.

–Wiesz, że mogłabym teraz pójść na policję i złożyć zeznania? –unoszę brew. Ten chłopak ma chorobę dwubiegunową i jest bipolarny. Jest cholernie bipolarny!

–I co im powiesz? Że uratowałem cię z rąk psychopaty, którego oni uważali, że zabiłaś? Tess, nie kompromituj się.

–Dlaczego taki jesteś? – pytam zanim mogę się powstrzymać. Gdzie jest miły Landom? Gdzie jest spokojny Landon? Gdzie jest ten Landon, który robił wszystko tylko po to żeby zobaczyć się ze mną gdy policjanci nas rozdzielili?

–Zawsze taki byłem tylko byłaś zbyt ślepa żeby to zauważyć. Masz taką pieprzoną wadę szukania w każdym dobrych części, a nie zauważasz że niektórzy takich nie mają–prycha znów. Nie zauważyłam nawet kiedy znalazł się tak blisko mnie, aż zadrżałam gdy wypuścił powietrze ze swoich ust na moje czoło.

–Okej więc twoim zdaniem jesteś zły, okej–wzruszam ramionami.–A moim zdaniem po prostu czujesz wstyd, że zrobiłeś dla kogoś coś dobrego. Zupełnie nie potrzebnie.

–Jesteś popieprzona? Uratowałem Ci życie żeby nie być ci dłużnym. Nie lubię mieć niezałatwionych spraw a po za tym nie chciałem pójść siedzieć za twoją marną dupę, bo na pewno ten skurwiel prawnik by wszystko wypaplał glinom. Napewno to ukartowali wcześniej–prycha odchodząc znowu ode mnie. –A uratowałem cię, bo mam już jedną niewinną duszę na sumieniu. To nie znaczy, że kimś dla mnie jesteś Tesso– nie wiem co bolało mnie bardziej. Jego słowa czy jego spojrzenie? Obce, puste, wredne.

–Okej–wzdycham. Nie chciałam pokazać mu, że jego słowa coś dla mnie znaczą. Nie chciałam pokazać mu ,że mnie one złamały albo coś takiego. Naciskam na klamkę i z powrotem wychodzę na korytarz. Zanim zejdę po schodach słyszę tylko jak ręka Landon'a uderza w ścianę.

–Odpada chłopaki! –krzyczy Niall gdy staję w kuchni.

–Co odpada?

–Liam postawił pięćdziesiąt dolarów, że to łupnięcie było przez to, że pieprzysz się z Landon'em w pokoju– wytłumaczył jakby zamawiał po prostu pizzę.

–Może to był odgłos tego mentalnego policzka, który mi wymierzył? – zapytałam sarkastycznie, udając się do wyjścia z domu.

Nie wiem, może i byłam głupia myśląc sobie, że coś między nami zachodzi, może byłam naiwna wierząc, że Landon będzie mnie chciał w swoim życiu, w końcu, może mieć każdą. Albo żadnej, co chyba mu bardziej pasuje. Trzasnęłam drzwiami choć niechcący i udałam się do wyjścia z posesji.

–Tess! –usłyszałam krzyk chłopaka kiedy już wychodziłam na drogę którą doszłabym do swojego domu.– Tess poczekaj!

–Co chcesz?! –warknęłam, spodziewając się Landona. Lecz to nie on złapał mnie za łokieć i to nie jego odepchnęłam w tył. Liam nawet nie drgnął. –Przepraszam, myślałam, że to Landon.

–Nie, on właśnie roznosi swój pokój– śmieje się. –Wróć ze mną. Słyszałem, że nie chcesz mieszać z rodzicami, możesz mieszkać u nas.

–Nie sądzę żeby Landon'owi odpowiadała moja obecność. To, że uratował mi dupę nie znaczy, że będzie mnie znosił i wyraźnie zaznaczył, że nie jest mi już dłużny– prycham. Liam znowu się śmieję łapiąc mnie za łokieć i ciągnie znów w stronę posesji.

–Landon staje się dupkiem kiedy mu na kimś zależy. Wiem to z własnego doświadczenia– śmieje się. –Nie umie radzić sobie z uczuciem przywiązania od kiedy ..

–Od kiedy Kate zginęła?

–Mówił ci–uśmiecha się. –To postęp. Musisz dać mu trochę czasu a wtedy on..

–Daj spokój Liam. Nie musisz go tłumaczyć–wzdycham. –Wrócę z tobą, ale tylko dlatego, że nie zamierzam wracać do rodziców.

Liam zaśmiał się i prowadzi mnie z powrotem do domu. Potem siadamy w kuchni i między chłopakami wychodzi rozmowa o jakimś meczu futbolu.

–A ty Tess? Uważasz że powinien dostać czerwoną kartkę czy żółtą za ten faul? –pyta mnie Niall jakby mówił zupełnie poważnie.

–Moim zdaniem powinni go od razu wykopać z drużyny–śmieję się na co każdy mi wtóruje. Dokładamy po jeszcze parę docinek jak to każdy z nas zrobiłby to lepiej i że nawet ja bym dała sobie radę (choć nie wiem nawet o czym mówimy), kiedy do kuchni wchodzi Landon.

Atmosferę można by kroić nożem.

Cisza jest tak głośna że aż uszy bolą. Landon nalewa sobie szklankę wody i staje obok szafek, przodem do nas by ją wypić. Nie da się nie zauważyć jego pokaleczonych rąk, zdartych kostek i czerwonych od krwii palców.

–Landon, nie powinieneś tak robić– mówię i wstaję ignorując to, że miałam się do niego nie odzywać.

–Czego znowu chcesz? –warczy.

–Zachowuj się, Carson–docina mu Harry.

–Oh widzę, że wszyscy trzymają teraz stronę Tessy! –prycha.

–Tu nie ma żadnych stron, dzieciaku– wzdycha Niall kiwając głowę na resztę, po czym wszyscy wstają i wychodzą z kuchni.

–Pokaż mi to–wzdycham łapiąc jego rękę, którą od razu wyszarpuje. – Muszę to przemyć i oczyścić, Landon, nie bądź dzieckiem! – kiedy już trzymam jego dłoń w swojej, próbuję zignorować dreszcze spowodowane jego dotykiem. Odchylam szuflady po kolei, a potem półki w poszukiwaniu czegoś do dezynfekcji. Landon mógłby mi pomóc, ale oczywiście tylko stoi i się patrzy. –Włóż rękę pod zimną wodę, ja poszukam czegoś do dezynfekcji.

–Górna szafka obok lodówki– mówi szeptem, kiedy odwraca się do mnie tyłem i wkłada rękę pod kran. Sięgam tam gdzie mi kazał, potem delikatnie osuszam i opatruję jego palce i rozciętą dłoń.

–Raczej nie trzeba tego szyć– zauważam.

–I tak bym tego nie zrobił–prycha. Kiwam głową i odkładam wszystkie rzeczy na swoje miejsce, łącznie z ustawieniem kranu prosto. – Zostaniesz tu dziś?

–Prosisz mnie o to czy pytasz? – wzdycham. Kiedy wzrusza ramionami wiem już, że jego stosunek do mnie w tym momencie jest obojętny. –Jeśli Ci to nie będzie przeszkadzać to chciałabym zostać. Wiesz, że nie wrócę do rodziców.

–Mogę odstąpić ci pokój, wiem, że możesz czuć się nieswojo paradując w piżamie w domu pełnym chłopaków– dodaje, jak gdyby pół godziny temu w ogóle się ze mną nie kłócił.

–Nie chcę żebyś później mi to wypominał w końcu "nikim dla ciebie nie jestem"–prycham, nie patrząc nawet na niego i kieruję się w stronę salonu, żeby po prostu tam usiąść. Nie dane mi jednak wyjść nawet z kuchni.

–Oh daj spokój. Nie zachowuj się jak pieprzona księżniczka.

–Pieprzona księżniczka? Pomyśl Landon, ile mnie znasz? Miesiąc? Więcej? No coś koło tego. A teraz zastanów się czy choć raz zachowałam się jak pierdolona księżniczka– wysyczałam te słowa z taką ilością jadu, jaką tylko mogłam zmieścić.– Nie jestem wariatką która będzie za tobą biegać, Landon.

–Nie każę ci za sobą biegać. Proponuję ci tylko swój pokój do spania– przewraca oczami.

–Jeśli mnie tu nie chcesz wystarczy powiedzieć.

–Obojętne mi to, Tess–mówi zanim daje kolejny krok w przód. Łapię go za rękaw, chłopak staje w miejscu na równi ze mną.

–Co się z tobą stało? Zmieniłeś się w przeciągu jednego, niecałego dnia. Co ja ci zrobiłam?

–Pojawiłaś się, Tess– wzdycha i choć nie chciał bym to zauważyła, widzę jak przewraca oczami. –Ty nic nie rozumiesz, prawda?

–To mi wytłumacz! Nie chcę się niczego domyślać!

–Odkąd się pojawiłaś, jesteś wiecznie problemem. Najpierw musiałem zabić tego glinę, nie wiem czy kiedyś w przyszłości nie połączą faktów, potem był ten jakiś gościu, który do dziś wygląda mi podejrzanie. Potem cię porwali, co już w ogóle jest jebanym nieporozumieniem, a potem jeszcze wsadzili cię do więzienia. Czego tu można nie rozumieć, kurwa, Tess? – przewraca oczami wyrywając swoją rękę z mojego uścisku. –Odkąd mnie poznałaś, w twoim życiu w 2 tygodnie wydarzyło się więcej niż przez całą resztę.

W zasadzie to miał rację. Przez całe moje (jeden, dwa, trzy.. ) trzynaście dni jak go znam, już: ktoś włamał się do mojego domu (czytaj on sam), potem ktoś włamał się do niego znowu, spotkałam gościa który wydawał się niebezpieczny, nie chodziłam do pracy którą sama sobie wybrałam, oszukiwałam rodziców, zostałam porwana z własnego domu i przetrzymywana, potem oskarżona o zabójstwo swojego porywacza, który mnie wrobił, a na koniec zostałam uniewinniona, ale też zostałam bez domu bo rodzice są mną zawiedzeni i mnie nienawidzą.
To wszystko w ile? W trzynaście dni! To nawet nie pełne dwa tygodnie a miałam zagwarantowaną taką huśtawkę wrażeń jak dotąd w całym życiu nie miałam.

–Masz rację–mówię cicho. –Ale gdyby nie ty, mogłabym już nie żyć, nie bądź dla siebie taki surowy–mówię próbując go złapać za rękę.

–Tess, nie bądź śmieszna. Gdyby nie ja, żadna z tych rzeczy by cię nie spotkała–śmieje się.

–Dobrze Landon, bo widzę, że zaczynamy się po prostu ze sobą pieprzyć, a uwierz mi nie mam na to sił–spiorunowałam go wzrokiem.– Zamierzasz dalej być dupkiem, unikać mnie i ignorować czy będziesz mężczyzną?

–Stanę się mężczyzną wtedy kiedy ty zrozumiesz, że robię to dla ciebie.

–A może ja tego nie chce? Pomyślałeś, że może ja chcę czegoś innego? – prycham. –Dlaczego zakładasz, że chcemy tego samego?

–Bo każdy chce być bezpieczny Tesso. Nie kłóć się ze mną, już. Powinnaś wrócić do domu i naprawić relację z rodzicami.

–Z tymi rodzicami którzy nie zauważyli, że przez kilka całych dni nie było mnie w domu? –prycham.– Nazywasz to "rodzicielstwem''? Bo dla mnie to po prostu jest komedia.

–Zależy im na tobie, uspokój się, Tess. To Twoi rodzice.

–A co jeśli mi też na kimś zależy? – świdruje go wzrokiem. Kłócimy się zupełnie nie interesując się faktem ze stoimy w środku kuchni.–Co mam zrobić jeśli mi zależy jeszcze na kimś innym?

–To zależy czy jest wart twojego uczucia. Czy chce je przyjąć i przede wszystkim czy umie je przyjąć–mówi szeptem. – Dla niektórych ludzi uczucia to przegrana sprawa.

–A co jeśli... –przysuwam się do niego o krok. –Ja pokaże ci plusy tych uczuć. Nie zawsze muszą być one przegrane.

–Jak dotąd zawsze takie były, Tess. Moje uczucia zniszczyły niewinną dziewczynę. Nie chcę żebyś była kolejną, nie wiesz jak to jest.

–Nie wiem, bo nigdy o niej nie opowiadasz–wzdycham. –Zróbmy tak! Ty opowiesz mi o negatywnych stronach uczuć, o tym co uważasz, że przez to nie powinno się czuć. A ja pokaże ci te dobre. Nie pytam czy się zgadzasz bo nie masz wyjścia.

Chwilę potem siedzimy już na łóżku w jego sypialni, za zamkniętymi na klucz drzwiami, w odległości metra od siebie.

–Kiedy w grę wchodzą uczucia zawsze ktoś cierpi. Zwłaszcza w mojej branży–mówi cicho.–Nie wiesz jak to jest martwić się o kogoś dzień w dzień.

–Właśnie, że wiem–mówię.–Odkąd pewien chłopak wszedł do mojego domu z raną postrzałową, a na ulicy obok poszukiwała go policja.

–No okej, a teraz wyobraź siebie, że to uczucie, to martwienie się, powiększa się tysiąc razy. Wyobraź sobie jak z każdym dniem ono się potęguje i nie chce przestać–kiwam głową wypełniając jego polecenie, czułam, że nawet lekko się uśmiecham. –A teraz.. Wyobraź sobie, że to tak po prostu znika. Z dnia na dzień już po prostu tego nie ma. Zostaje tylko taka rwąca dziura która zasysa cię do środka, bo wiesz, że to sama sobie zrobiłaś tę dziurę.

Otwieram oczy i widzę jak chłopak lustruje moją twarz.

–Bądź ze mną szczery,Landon. Mów prosto i szczerze, co masz teraz w swojej głowie?

–Ciebie. W swojej pieprzonej głowie mam ciebie i tylko ciebie, a potem widzę jak po prostu znikasz Tess– chłopak wpatruje się w moje oczy jakby to był najintensywniejszy wzrok, mówiący wszystko to czego nie mówią usta. –Jesteś a potem puff. Nie ma cię.

–Zdarzyło się to już kiedyś? –kiedy Landon nie odpowiedział, wiedziałam już że mam rację. –Straciłeś kogoś tak? To dlatego tak mnie odpychasz.

–Odpycham cię bo nie chcę żeby Twoi rodzice stali na pogrzebie ich jedynej córki. A już raz było do tego blisko.

–Nie zmieniaj tematu. Powiedz mi, kogo straciłeś?

–Czy to ważne?

–Tak! Musimy rozmawiać, Landon. Wtedy dojdziemy do porozumienia– przewracam oczami i chociaż widzę, że chłopak chce to skomentować nie mówi nic.

–Dziewczynę. Straciłem swoją pieprzoną dziewczynę. Jesteś szczęśliwa, że to ze mnie wyciągnęłaś? Że przypominasz mi te najgorsze chwilę w moim życiu? To gratuluję– prycha wstając i podchodząc do okna. Staje do mnie tyłem i wkłada ręce w kieszenie spodni. Słyszę jak kilka razy ze świstem wciąga powietrze, a kiedy podchodzę do niego bliżej, w odbiciu szyby widzę jak w jego oczach zbierają się łzy.

Więc nie myśląc wiele przytulam się do jego pleców, składając na nich przez koszulkę mały pocałunek a potem przytulam policzek do tego miejsca.

–Nie stracisz mnie, Landon–szepczę.– Zobacz, jestem tu z tobą.

–Moje życie jest niebezpieczne Tess. Przekonałaś się o tym.

–Tak i przekonałam się też o tym, że nie pozwolisz mnie skrzywdzić–znów składam pocałunek na jego plecach.– Może nie znam cię długo ale wiem, że jesteś inny niż też wszystkie historie mówią.

–Historie?

–Oh tak. Wiesz ile tego jest? O nieuchwytnym, strasznym, wrednym gangsterze Landon'ie Carson'ie ? O strasznym facecie, który biega z bronią i włamuje się do domów biednych, grzecznych dziewczynek– śmieję się lekko, a pod rękoma które owinęłam wokół jego klatki piersiowej czuję jak wibracje jego śmiechu się rozprzestrzeniają.

–Jesteś dla mnie zbyt pozytywna, Tess.

–Jeśli tak–wzdycham. –Jeśli naprawdę tak jest to nie będę cię zmuszać do swojego towarzystwa– wzdycham robiąc przerwę. Czekam aż chłopak mnie zatrzyma. Klęknie przede mną i będzie błagał żebym nie odchodziła, ale sory, to nie film.

W końcu Landon się odwraca.

–Nie wiem co ze mną robisz, ale wszystkie te uczucia sprawiają, że nie jestem sobą– wzdycha śmiejąc się. Ten chłopak naprawdę jest bipolarny.

–A mi się taki podobasz–śmieje się. Landon nie może się powstrzymać, chociaż widzę jak próbuje. A potem przytula mnie czule unosząc moje nogi na swoje biodra.
Wtulam się w niego jak małpeczka.– Będę przy Tobie jeśli tego potrzebujesz–dodaję szeptem zatapiając nos w zgięciu jego szyji. Muskam go nim kilka razy zanim zatrzymuje usta w jednym miejscu i lekko zasysam jego skórę. Chłopak wydaje z siebie krótki jęk, wyginając szyję tak by dać mi więcej miejsca a po chwili jestem już pewna, że zostawiłam mu malinkę.

–Jesteś idealna–szepcze kiedy odsuwa mnie tak bym na niego patrzyła. Uśmiecham się chcąc go pocałować w odpowiedzi, ale chłopak odsuwa głowę. –Ale nie możemy teraz tego robić. Jeśli zaczniemy, nie będę umiał się powstrzymać.

Spogladam na niego ze zdziwieniem. Nie, nie dlatego, że pomyślał że coś się między nami wydarzy, ale dlatego że to powiedział.

–Nie chodzi o to, że nie chcę Tess– wzdycha odkładając mnie na podłogę, ale nie odsuwając się ani o centymetr- Bardzo chce, wierz mi. Ale myślę, że to za szybko, dla ciebie. Nie chcę żebyś później czegoś żałowała.

–Nie mogłabym żałować czegoś czego sama chcę ale masz rację–kiwam głową.–Może to trochę za szybko.

Landon całuje mnie w czoło i w ułamku sekundy czuję więcej uczuć od niego niż kiedykolwiek. Przytula mnie do swojej klatki piersiowej i stoimy tak. Pół minuty, dwie minuty, dziesięć minut? Nie wiem.
Wiem, że muszę zapytać go o to co mówił na początku, o tym że kogoś stracił. Nie będę naciskać, widzę, że to ciężki temat, czuję to, ale mimo wszystko chciałabym wiedzieć.
Z drugiej strony, jeśli mi powie, będę miała dowód że mi ufa. Że mu zależy.
---------------
Nareszcie coś dzieje się pomiędzy naszą dwójką! Ale nie dajcie się zmylić, Landon'a i Tess czeka jeszcze masa niepowidzeń.
Jeśli przeczytałaś, proszę zostaw komentarz. Wiem wtedy że mój wysiłek jest doceniony.
ROZDZIAŁ POPRAWIONY

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro