Świąteczny bonus

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czyli z serii: Jak shipy spędzają swoją wigilię.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że różne kraje to różne tradycje, ale na potrzeby tego shota wszystkie narody spędzają święta w podobny sposób. Same historie to czysty (i czasem zbyt przesłodzony jak na mój gust) fluff, ale to w końcu święta, prawda? :D

Ramy czasowe, w których dzieją się poszczególne historię i jakie shipy tu znajdziecie:

UsUk - Czasy współczesne.

RusPru - Czasy powojenne, gdzie Gilbert mieszkał jeszcze z Ivanem.

Germancest - (jeśli nie przepadasz za tym paringiem, możesz potraktować to jak braterską miłość) - Czas gdy Gilbert powrócił do Ludwiga, gdy Niemcy się zjednoczyły.

LietBela - Czasy współczesne.

Z góry przepraszam, jeśli charaktery zdają się być niedopasowane do postaci, ale to pierwszy raz od dawna odkąd zabrałam się za pisanie. 

Miłego czytania :D

~.~.~.~

UsUk 

Zadrżałem czując wieczorny zimny wiatr i mocno zapukałem w drzwi prawą ręką. W lewej trzymałem worek z prezentem w środku. I chociaż czuję podekscytowanie na myśl o dzisiejszym wieczorze, to gdzieś z tyłu głowy miałem myśli jak bardzo nienawidzę zimy i jej zimnego klimatu. Na szczęście nie musiałem długo czekać i po chwili drzwi otworzyły się, rzucając na mnie domowe światło. Nie czekając na zaproszenie, wepchnąłem się do środka chcąc uchronić się przed mrozem.

- Wyglądasz strasznie.

Odwróciłem się słysząc arogancki ton głosu i uśmiechnąłem promiennie widząc przyglądającego mi się Arthura. Miał zmarszczone brwi, ale całe moje ciało ogarnęło przyjemne ciepło gdy moje oczy spotkały się z zatroskanym spojrzeniem. Jego włosy były nienagannie ułożone, prawdopodobnie pierwszy raz w tym roku, a także miał zielony i wygodnie wyglądający sweter.

- Za to ty wyglądasz jakby miała tu wpaść sama królowa.

Zaśmiałem się, ściągając zbędne ubrania i niemal wbiegłem do udekorowanego salonu. Z dziecięcą radością zauważyłem już pozostawiony jeden prezent pod choinką i szybko podłożyłem obok swój. Z radia pozostawionego na kominku, leciała spokojna i cicha muzyka świąteczna. Odwróciłem się z powrotem do Arthura, który właśnie rozpalał świeczkę na środku niewielkiego stołu. Od razu dostrzegłem też duży talerz z pieczonym indykiem i dwa porozstawione miejsca na dwóch końcach stołu.

Zostawiłem pusty worek na jednym z foteli i po chwili obaj zajęliśmy się jedzeniem zrobionym przez niego.

- Naprawdę postarałeś się z tą kolacją Iggy. Jest pyszna.

Powiedziałem z uznaniem w głosie. Byłem świadomy tego jak inne narody szkalują jego dania, więc zawsze starałem się upewniać go, że jego jedzenie nie jest takie złe jak inni mówią. Jakoś mi ono często smakowało. Z resztą zawsze był to pretekst do obserwowania jak jego policzki uroczo się rumienią.

- Cóż... Dziękuje.

Odparł nieco zawstydzonym, ale dumnym głosem. Posłaliśmy sobie uśmiechy i reszta naszego wieczoru przebiegła w komfortowej i pełnej świąt atmosferze.

~.~.~

RusPru

- Wróciłem!

Do moich uszu dobiegł dźwięk stłumionego głosu Ivana i trzask zamykanych drzwi. Rozpalając na szybko ogień w kominku, wstałem i pośpiesznie stanąłem w drzwiach oglądając swoją pracę na którą miałem nie więcej niż kilka godzin, podczas których Ivan był poza domem. W kącie stała średniej wielkości, ale za to bardzo kolorowa choinka. Stłumiłem chęć przewrócenia oczami, gdy tylko zerknąłem na jej czubek. Wywieszonej na niej gwiazdy szukałem w całym mieście i straciłem wiele cennego czasu, nim ostatecznie ją znalazłem. Pod nią stał jeden nieduży, ale starannie zapakowany prezent.

Mój wzrok szybko powędrował na stół z wystającym nieco po bokach białym obrusem, który jakimś cudem znalazłem na strychu. Miał na sobie dwanaście potraw, które były mieszanką rosyjskich i niemieckich dań. Oczywiście nie mogło na niej zabraknąć mojej ulubionej sałatki ziemniaczanej. Na jego środku udało mi się wcisnąć podłużny wazon z trzema słonecznikami. Co prawda nie pasowało to do świątecznego klimatu, ale Ivan naprawdę je lubił.

- Gilbert?

- Jestem w salonie!

Od razu usłyszałem kroki zmierzające do wspomnianego pomieszczenia. Zerknąłem po raz ostatni na cały jego wygląd i w duchu pogratulowałem sobie swojej niesamowitej zaglibistości. Gdy poczułem za sobą czyjąś obecność, od razu odwróciłem się do tyłu i nie pożałowałem tego. Jego zaskoczony wyraz twarzy był tego wart.

- To naprawdę piękne.

Odezwał się cichym i pełnym uznania głosem, spoglądając wkrótce na mnie. Prychnąłem, chociaż po chwili uśmiechnąłem się z dumą.

- Oczywiście. W końcu ja to zrobiłem.

Mimo wszystko zdziwiłem się, gdy dostrzegłem jego pełen zawstydzenia i poczucia winy wzrok, który szybko powędrował na podłogę. Jego dłonie zaczęły powoli miętolić koszulę, co robił gdy zawsze był zdenerwowany.

- Przepraszam Gilbert, ale nie mam dla ciebie prezentu. Nie sądziłem, że będziesz chciał spędzać ze mną święta po tym wszystkim.

Przewróciłem oczami i pociągnąłem go w głąb salonu.

- I tak nic nie chciałem.

Odparłem szczerze i obaj przysiedliśmy do kolacji. Brak poczucia samotności i miły czas spędzony z Ivanem był już jego nie do końca świadomym podarunkiem dla mnie.

~.~.~

Germancest

Ze strachem w sercu i nerwowym podekscytowaniem, zapukałem w drzwi, starając się ignorować lecące płatki śniegu, które wpadały mi do oczu i zasypywały całe moje włosy. Biorąc głęboki oddech, wypuściłem z płuc powoli powietrze, a biały dym zasłonił mi przez chwilę widoczność. W końcu jednak do moich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi i wystarczyło jedno spojrzenie na Ludwiga, by w moich oczach stanęły łzy.

- Jednak ci się udało.

Ulga słyszalna w jego głosie sprawiła, że cały ciężar z moich ramion wyparował. Nim zdołałem odpowiedzieć, jego ciepłe ramiona przyciągnęły mnie mocno do bezpiecznego uścisku, w którym od razu się zatopiłem.

- Tęskniłem za tobą.

Wyznałem stłumionym przez jego koszulę głosem. Odsunął się ode mnie, patrząc na mnie z czułością w oczach i uśmiechem, którego nie widziałem od lat.

- Ja za tobą też.

Zrobił mi przejście w drzwiach z którego od razu skorzystałem. Już na wejściu do mojego nosa dotarł miły zapach potraw świątecznych, a brzuch od razu dał o sobie znać. Ściągnąłem z siebie zbędne ubrania, a Ludwig zaprowadził mnie do salonu. Stanąłem w drzwiach i rozejrzałem się po pomieszczeniu.

- Nareszcie w domu.

Odparłem z drżącym uśmiechem i ulgą w głosie. Swój wzrok po chwili skierowałem na Ludwiga, który przyglądał mi się w milczeniu i ścisnąłem z pociechą jego dłoń.

- Wesołych świąt Luddy.

Uścisk się wzmocnił.

- Wesołych świąt Gilbert.

~.~.~

LietBela

- Natalia zaczekaj!

Krzyknąłem przedzierając się przez grube warstwy śniegu w pogoni za dziewczyną. W dłoniach trzymałem niewielki pakunek owinięty fioletowym papierem, który przypominał mi jej oczy. Wypuściłem drżący oddech, gdy zimowy wiatr ponownie zawiał roztrzepując mi włosy. Tak naprawdę nie spodziewałem się tego, by zatrzymała się słysząc mnie, dlatego zaskoczyłem się gdy faktycznie to zrobiła. Miałem przez moment wrażenie, że całe powietrze uleciało ze mnie, gdy jej przenikliwy wzrok spoczął na mnie. Szybko się jednak ogarnąłem i przyśpieszyłem aby nie musiała długo czekać, aż w końcu znalazłem się przy niej.

- Dziękuje, że zaczekałaś.

Odparłem szczerze i z miłością w głosie. Jej wyraz twarzy się nie zmieniał.

- Czego chcesz?

Uśmiechnąłem się niezręcznie, zbierając w sobie jak największe pokłady odwagi. Natalia jest wspaniałą osobą i zasługuje na wszystko co najlepsze. Nawet z jej ciutkę za ostrym temperamentem, chociaż to tak naprawdę tylko dodaje jej całego uroku.

- Dziś są święta i chciałbym...

- Nie spędzę ich z tobą.

Przerwała mi szybko i chociaż to zabolało, to dalej niezręcznie stałem i uśmiechałem się. Nie było to jednak zadziwiające, dlatego nie pokładałem w spotkanie zbyt wielu nadzieji. Wręcz przeciwnie.

- Wcale nie o to mi chodzi.

Widząc lekkie zaskoczenie w jej oczach, szybko się poprawiłem.

- Znaczy... Chciałbym spędzić z tobą czas i to bardzo.

Włożyłem w swoje słowa jak najwięcej szczerości.

- Ale wiedziałem, że się nie zgodzisz. Dlatego chciałem tylko podarować ci coś.

Mówiąc to skierowałem w jej stronę prezent, który przyjęła po chwili z ostrożnością.

- Chociaż jeśli byś zechciała, to w każdym momencie mogłabyś przyjść. Nie miałbym nic przeciwko.

Przez długi czas nie odpowiadała i z nieczytelnym wyrazem twarzy wpratrywała się w podarunek. W końcu niezręcznie odchrząknąłem i zrobiłem krok w tył.

- Myślę... Myślę, że powinienem już pójść. W końcu nie chcę ci przeszkadzać.

Już miałem się odwrócić i ruszyć w stronę z której dotarłem tu, gdy ciepły uścisk na nadgarstku mnie powstrzymał. Spojrzałem na Natalię z zaskoczeniem i lekkim niepokojem. Ona jednak dalej uparcie wpatrywała się w prezent.

- Dziękuję.

Cichym głosem oznajmiła i dalej nie patrząc w moją stronę, ruszyła przed siebie trzymając prezent w dłoniach. Obserwowałem całe zdarzenie z otwartymi szeroko oczami, które po chwili zaczęły szczypać z powodu zimnego powietrza. Ciepłe uczucie rozlało się po całym moim ciele i z nadzieją w sercu obserwowałem jak po chwili znika z pola widzenia. Może jeszcze mam szansę i nic nie jest stracone.

~.~

Przyznaję, że tych krótkich historii miało być tak naprawdę więcej, ale zabrakło mi weny. Mimo to z okazji świąt życzę wam mile spędzonego czasu z rodziną. A jeśli spędzacie wigilię sami, to spokojnego i przyjemnego wieczoru.  A także świetnie dobranych prezentów pod choinką <3

See ya!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro