Rozdzial 1. "Wspaniała" wycieczka..

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov.Kakyoin

Razem z resztą przygotowaliśmy się do wyjazdu. Dokładnie dzisiaj o 12.00 mieliśmy wyjechać na nasz "wakacyjny odpoczynek" gdzieś do domku sami nie wiemy do końca gdzie.

Aktualnie jest coś koło 11.55, wszyscy są spakowani i na miejscu oprócz jednej osoby - Polnareffa który najwidoczniej się spóźnia.

-Yare yare daze.. -usłyszałem ciche westchniencie dość zniecierpliwionego z boku Jojo.
-Gdzie on jest? Za 5 minut wyjeżdżamy -odrzekł Avdol spoglądając na zegarek na ręce. Niby nic ale jednak podróż miała zająć dobre pół dnia a nikt z nas nie chciał jechać po nocy.

-Chłopaki! Chłopaki czekajcie! -za naszymi plecami można było już dostrzec głos biało-włosego który krzyczał w nasza stronę, widać że był kompletnie nie ogarnięty - roztrzepane włosy, tost w ustach i ledwo zawieszona torba na ramieniu. Muszę przyznać że ten widok lekko mnie rozśmieszył.
-No nareszcie! Gdzieś ty się podziewał?! -spytał Pan Joseph podchodząc do chłopaka.
-Zaspałem! I samochód mi się popsuł.. Ale zdążyłem, możemy jechać-usmiechnal się zadowolony widząc że dotarł na miejsce równo 2 minuty przed wyjazdem.

Postanowilismy już zignorować zdyszenie chłopaka i wszyscy siedlismy do samochodu.
Tym razem staruszkowi udało się załatwić samochód rodzinny czyli był dość spory.
Z przodu dwa siedzenia - Avdol i Joseph.
Po środku trzy siedzenia gdzie siedziałem ja i Jotaro + nasze torby podręczne.
A na samym tyle również trzy siedzenia gdzie siedział Polnareff razem z resztą bagaży.

Oczywiście najpewniej spóźnialski siedziałby z nami lecz na początku zaczął pchać się na przód skąd skutecznie wyrzucił go Avdol również za karę karząc mu usiąść z tyłu.

W takich również "parach" wyruszylismy z pod miejsca spotkania do miejsca docelowego. Droga miała zająć około 6 godzin z racji że musielismy przejechać prawie cała Japonię na dość cichy zakątek.
Niby droga nie mialabyc zła ale kto wie czy coś się nie stanie po drodze, chociaż mogę mieć również zwyczajne przeczucie z no.. Wyprawy do Egiptu.

Odchyliłem głowę w bok żeby zobaczyć co robi chłopak siedzący obok, Jotaro patrzył w okno i wydawał się dość zamyślony. W samochodzie panował dość spokojny nastrój, niektórzy ze sobą gadali a muzyka e radiu grała więc sam postanowiłem zagadać,

-Hej Jotaro, byłeś w ogóle kiedyś w miejscu gdzie jechaliśmy? -spytałem przyglądając się jego profilowi od boku.
-Nie..pierwszy raz tam jade -odpowiedział krótko nie odwracając wzroku od Okna, nie miałem pojęcia co bylo tam ciekawego ale nie przeszkadzało mi to.
-Rozumiem heh, mam nadzieję ze bedzie można odpocząć odpowiednio w tamtym miejscu -uśmiechnąłem się pod nosem a siedzący obok już nie odpowiedział.

Uznałem ze nie będę już mu przeszkadzać i ściągnąłem po książkę z mojej torby. Zacząłem pogrążac się powoli w lekturze zapominając o świecie i starając się w relaksie spędzić resztę podróży...

-Hej Kakyoin! -nagle wyrwał mnie głos Avdola z mojej drzemki-Wychodzisz na postój?

No tak, zasnęło mi się.. Gdy czytałem książkę najpewniej zachciało mi się spać chociaż sam nie wiem kiedy zasnąłem. No cóż, przynajmniej podróż mija mi coraz szybciej.

-T-tak, już idę -otworzyłem drzwi i powoli wyszedłem z pojazdu ziewając-Ile godzin już jedziemy?
-Dokładnie.. 4 godziny już, przespałeś 2 chociaż najpewniej byli byśmy już o wiele dalej gdyby nie Polnareff -spojrzał lekko poirytowany ciemnoskóry na biało włosego który biegł pilnie do łazienki a ja zaśmiałem się widząc to.
-Rozumiem, chociaż ja skorzystam już z łazienki na miejscu..-odpowiedziałem tak z racji że chyba każdy wie jakie są łazienki publiczne. Nigdy nie wiesz co cię tam spotka i czy nasz pędzel nie wylizał ubikacji.
-W sumie -zaśmiał się -No cóż, pójdę dopytać Josepha co do dalszej podróży

Odpowiedziałem jedynie skinieciem głowy widząc jak tamten już odchodzi. Sam rozejrzałem się i spostrzegłem że jesteśmy na stacji benzynowej. Joseph tankował rozmawiając z Avdolem, Polnareff siedział w kiblu a Jojo palił gdzieś za stacją.

Mówiłem mu ze palenie mu szkodzi hmm.. No cóż, jednego mu odpuszczę - pomyślałem opierpierając się o samochód i zaciagajac się świeżym powietrzem. W końcu co może już pójść nie tak?

⋆ ˚。⋆୨୧˚⋇⋆✦⋆⋇˚୨୧⋆。˚ ⋆

Po kolejnych godzinach byliśmy już na miejscu. Mimo licznych postojów, drzemania lub zwyklego braku hodu to dużo z nas było zmęczonych podróżą więc dojechanie na miejsce było można uznać "zbawieniem".

-Nareszcie! Można rozprostować stawy -odpowiedział najstarszy wychodząc z samochodu co również uczynili inni.
-Kochana ziemia, tu przynajmniej może będzie normalny sedes.. -odpowiedział załamany Polnareff na co wszyscy się zaśmiali.
-Dalej nie rozumiem jak mogłeś nie polubić naszych łazienek, są lepsze od tych w egipcie -odrzekł Avdol
-Ale dalej! Te publiczne tak dziwnie cuchną i są podejrzane.. -odpowiedział jakby "po etycznie" biało włosy.
-Dobra zresztą, bierzcie swoje rzeczy i trzeba je powoli wnosić. -powiedział Joseph z uśmiechem-W końcu trzeba się rozpakować..

Wszyscy znowu przytakneli, każdy zaczął powoli zabierać swoje bagaże aż przyszedł kolej na moja i tu pojawił się mały problem... Walizka była dość ciężka, torbe był w stanie przenieść ale ci do walizki to był by z nią problem, zwłaszcza ze większość pokoi jest na piętrze.
Ogólnie wziąłbym normalnie tą walizkę ale problem jest z zaleceniami od lekarza który kazał nam się nie przemęczać. 

-Pomoc ci Kakyoin? -usłyszałem ponownie dzisiaj głos Jotaro z boku. Uśmiechnalem się lekko do niego.
-Poradzę sobie, ale dziękuję za propozycje -chciałem już brać tamta walizkę ale poczułem lekkie ukłucie co najwidoczniej musiał zauważyć wyższy.
-Yare yare.. Pokaz mi to -bez problemu wziął walizkę po czym ruszył w stronę domu.

Na początku lekko się zdziwiłem ale uznałem ze nie będę protestować. Tak wlasnie ciemno włosy okazał znowu ze nie jest takim dupkiem na jakiego może się wydawać, szanuje to w nim..nawe lt drobny gest a jednak pomaga. Urocze dość muszę przyznać

-No no chłopaki ruszcie się! Trzeba jeszcze rozdzielić pokoje! -krzyknął Avdol  drzwi widząc jak nam trochę zajęło przenoszenie rzeczy.

Tak również zapoznalismy się z nowym miejscem naszego pobytu przez najbliższy półtora tygodnia. Nie wydawało się tak źle heh

=====

Hello! Mam nadzieję że rozdział się spodobał<3 wybaczcie za nie dociagniecia

962 słowa ❀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro