TWELVE

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng













[EPILOG]

















          Zapowiadało się na mroźny wieczór.

           Jakub natomiast nic nie robiąc sobie z takowej deklaracji, smętnie przechadzał się po kolorowych uliczkach, natrętnie sprawdzając godzinę w telefonie, zatrzymując się przed sklepowymi okiennicami i wpatrując się w świątecznie ozdobione wystawy.

       Był niechlujnie ubrany, miał przetłuszczone włosy i podkrążone oczy — w ręce trzymał kopertę ubrudzoną poranną kawą (której Rutkowski szczerze nie znosił) oraz zabazgraną pochyłym pismem i czerwoną pieczątką.

   Bo Jakub Rutowski szedł spotkać się z pewną świnią, a spotkanie to w żadnym wypadku nie miało być miłe. 

    





***








          Szkoda było tego Olka.

       Zawsze chodził przecież taki uśmiechnięty i nikt nie był w stanie przewidzieć tego co stało się z nim później.

        Spadł na samo dno i zamienił się w jeden, mizerny nałóg.

    Palił bowiem więcej niż jadł, przez co w pewnym momencie dla ludzkiego oka stał się niewidoczny, a wręcz jego obecności przyprawiała o nagłe zawroty głowy.

     Tak więc, Olek Majewski palił, chudnął w oczach i również w tych samych oczach niesamowicie mizerniał.

    Ale czuł się naprawdę dobrze.

       Bo w końcu, gdzieś tam głęboko w sercu dalej pozostawał tym samym opryskliwymi dzieciakiem z wygórowanym ego, luzackim podejściem do spraw i sprawek oraz prostolinijnym trybem życia.

       Ale właściwe to tego samego Olka już nie było — bo nie było ludzi, którymi się otaczał, nie było szczęścia, którego kiedyś doświadczył i nie było możliwości, żeby do swojego dawnego życia wrócić.

     Bo był sam, sam jak palec, bo tylko palił, bo tylko płakał, bo tylko nie funkcjonował jak należy.

     Bo wszystko odeszło wraz ze zdrowiem i szczęśliwym życiem.

     Bardzo szkoda było tego chłopaka.

    
      






***









         Olek spotkał Kubę, albo to raczej Kuba pewnego razu postanowił się z nim spotkać.

     Było ciemno, padł deszcz, a nastolatkowie milczeli.

     Bo jeden z nich wyszedł na ludzi, a drugi swoje człowieczeństwo stracił — a w tym wszystkim stracili również swoją przyjaźń.

     Kuba podał Olkowi pognieciony list.

            — Jakub Rutowski.

            — Olek Majewski.

    A kończył się on słowami:

    „Gdyby twoje pytanie retoryczne umiało mówić, czy zapytałoby się jak bardzo jesteś teraz nieszczęśliwy?".
      



























***




























                          Życzę wam, aby nikt z was nie musiał zakładać masek i, żeby żyło wam się szczęśliwie.

   Bardzo Dziękuje za przeczytanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro