Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Autorka: urbanum

Usłyszałem cichy i piskliwy głos za sobą więc niepewnie się odwróciłem w jego stronę by ujrzeć małą, ok 10 letnią dziewczynkę wgapiającą się we mnie bez przerwy.
- po co tu jesteś?- spytała a ja niechętnie przypatrywałem się jej.
- a co cię to? I co Ty tu robisz?- spytałem hamsko a ona spojrzała się na mnie jak na debila, którym oczywiście nie jestem.
- to mój dom jakbyś nie wiedział- zrobiło mi się wstyd nawet jeżeli to dziesięciolatka.
- przyszedłem do maxa, mieszka tu?- jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił, dobrze że zapamiętałem imię tego debila bo byłby problem.
- jak tak to zaprowadzę cię do tej nory mojego brata!- powiedziała uradowana i zaczęła mnie "ciągnąć" w stronę jej domu.

- to tu- wskazała na drzwi prowadzące prawdopodobnie do piwnicy, po czym poszła na górę. Westchnąłem tylko i zapukałem do drzwi, usłyszałem tylko głośne " nie teraz mamooo, gram!!- i w duchu zacząłem się z niego śmiać. Otworzyłem drzwi i zszedłem po schodach podchodząc do niego grającego na komputerze ze słuchawkami, różowymi słuchawkami.
- lepszych nie mogłeś znaleść?- spytałem oschle lecz lekko prześmiewczo a ten wystraszony obrócił się w moją stronę wylewając na mnie swoją kawę.
- o matko! Przepraszam!- wykrzyczał przestraszony biorąc chusteczki z kieszeni i próbując wytrzeć mi tą plamę, chodź mu się to niezbyt udawało.
- możesz przestać? Czuje się niekomfortowo- ten od razu ode mnie podskoczył wpadając na jakieś pudła a ja zacząłem się głośno z niego śmiać.
- i co cię to kurwa śmieszy co?- spytał chamsko wygrzebując się z pudeł a ja już przestając się śmiać usiadłem na jego fotelu patrząc raz na jego monitor, raz na niego.

- będę musiał się u Ciebie zatrzymać- powiedziałem po chwili ciszy a ten prawie wypluł sok który pił.
- cooo? Czemu niby?- spytał mnie a ja z niechęcią na niego spojrzałem.
- serio? Nie domyślasz się koleś?- ten przez jakiś czas rozmyślał w ciszy po czym jednak się odezwał.
- chodzi o te gliny?- ja tylko pokiwałem głową na tak a ten cicho westchnął wstając z pudła na którym siedział. -Dobra, będziesz spał tu, ale nikt z domowników oprócz mnie ma o tym nie wiedzieć, jasne?- kiwnąłem głową na tak a ten podszedł do mnie i chwycił mnie za bluzę przybliżając swoją twarz do mojej.
- nie grzebaj mi tu w niczym, zrozumiano? Albo skończysz jak te zwierze- wskazał na głowę wypchanego łosia. Niby się nie boję ale no jestem w nie swojej piwnicy więc lepiej być ostrożnym.
Chłopak wyciągnął jakiś stary materac, poduszkę i gruby koc. Poszedł do pokoju i dał mi jakąś za dużą dla niego piżamę i wyszedł zostawiając mnie tu samego.

Słowa: 428

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro