Endymion bierze urlop

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Każda gra dobiega kiedyś końca, i tak też stało się z moją Tarantellą. Niezmiernie dziwnie jest mi pisać te słowa pożegnania, bo tym razem przygoda była krótka. Zbyt krótka, mogłoby się zdawać. Życie jednak nie zawsze układa się po naszej myśli, i przychodzi mi ukłonić się przed Wami już teraz, w tej, być może zbyt wczesnej, chwili. Nie jestem pewna, czy mam tu wiele do powiedzenia, ale wierzę, że jestem Wam winna tych kilka słów z głębi serca.

Zacznę od tego, że Tellka to naprawdę przedziwna, prawdziwie szalona przygoda, która nawiedziła mnie niespodziewanie, i równie niespodziewanie przyciągnęła z sobą tłum dusz tak samo pokrętnych, jak moja własna. To Wy, moje kochane, obłąkane dusze, podnieśliście Tellkę z poziomu zwykłej igraszki, do rangi wielkiego widowiska, które każdy z Was obserwował z takim zaangażowaniem, że nie starczało mi słów podzięki, by wyrazić, jak wiele to dla mnie znaczy. Zaczynając to opowiadanie ostrzegłam Was, że to tylko eksperyment. Teraz mogę z czystym sumieniem uznać, że się powiódł! A to wszystko dzięki Waszej miłości do tej nienormalnej dwójki niebezpiecznych błaznów.

Muszę powiedzieć, że Tellka wiele mnie nauczyła. Pozwoliła mi zbadać ten nowy, zaskakujący ląd, który odkryłam gdzieś na morzach mojej wyobraźni. Jest to grunt, który początku dezorientował, zastanawiał, wzbudzał wątpliwości, a finalnie przerodził się w piękną, choć dziwną opowieść, pełną niespodziewanych błysków noża, dźwięcznych i czułych melodii pozytywek; w historię splątaną pajęczą nicią i roztańczoną w rytmie bicia dwóch (chyba, że powinnam liczyć też nasze?) serc. No i cóż, przyznaję, że również i mnie dopada czasem przytłaczająca nuda egzystencjalna. Oby moje historie wystarczyły za lekarstwo, bo kto wie, po jakie inne metody mogę sięgnąć, mając tak wzorowych poskramiaczy nudy za synów (lepiej nie dawajcie mi zapałek!) ;>

Aspektem, który najbardziej mnie zaskoczył, jest mój zmieniony stosunek do pająków. Obserwując Wasze komentarze nietrudno było wywnioskować, że te osobliwie urokliwe stworzonka nie cieszą się zbytnią sympatią xD Ja również za nimi nie przepadałam, nigdy nie przypuszczałam jednak, że Taemin postanowi w tak stanowczy sposób zmienić moje nastawienie. Odkąd zaczęłam tworzyć Tellkę, w moim życiu naprawdę zawitali pajęczy goście. Jeden zamieszkał w rogu parapetu. Inny psotnie ukrył się w starym, nieużywanym portfelu (materialista!). Kolejny zapragnął akrobacji powietrznych i poznaliśmy się w bardzo dynamicznym momencie, kiedy zeskoczył z mojej głowy i brawurowo wylądował na moich notatkach, tuż przede mną. Był też taki, który zapragnął wspólnej kąpieli, a najbardziej zuchwały wkradł się nawet do mojego łóżka! Ilekroć spychałam pisanie Tarantelli na boczny tor umysłu, w moim życiu natychmiast zjawiali się taeminowi wysłannicy, którzy albo chcieli się jedynie pobawić, albo przybywali, żeby przypomnieć mi, że mój syn do cierpliwych dzieci nie należy, i powinnam znów poświęcić mu nieco uwagi. To chyba dość dziwna anegdotka, ale już od dawna chciałam się nią z Wami podzielić. Być może warto dać tym biednym stworzonkom drugą szansę? Nie? No cóż, zatem strzeżcie się, bo Taemin może spróbować przekonać Was w zdecydowanie mniej dyplomatyczny sposób, niż ja! xD

Co do kwestii zakończenia Tarantelli... Tak jak mówiłam, od początku miało to być dość krótkie opowiadanie, zważywszy na zamknięty zamysł kompozycyjny. Motyw gry stworzył mi pewną przestrzeń umożliwiającą systematyczne poruszanie się, od rundy do rundy, aż po finalne zawieszenie broni. Ostatnie dwa rozdziały zdecydowanie różnią się od reszty opowiadania. Nie do końca wiem, czy Wam się to spodoba, ale tak już musiało być, od początku tak to planowałam (finalną rozmowę o miłości miałam zanotowaną już wieki temu, ale przepadła wraz z zepsutym telefonem ;-; ciężko mi przyszło ponowne jej napisanie). Nie byłabym sobą, gdybym po przygodzie pełnej figlów i niepoważnych psot, zaniechała zaakcentowania głębi uczuć moich bohaterów, którzy, choć są osobliwi i zdecydowanie niezbyt normalni, to również mają prawo kochać, nawet jeśli robią to bardzo po swojemu. Nowa gra to nic innego, jak metafora nowego etapu w życiu, który dla nich może faktycznie przypominać kolejną zabawę. Jednak obaj dobrze wiedzą, że tym razem grają nie umysły, a serca. I być może zwycięzca i przegrany nigdy nie zostaną wyłonieni.

Muszę Wam powiedzieć, bardzo szczerze i z głębi serca, że naprawdę nie chcę, żeby to był ostateczny koniec Tarantelli. Moi bohaterowie wiele jeszcze mają do powiedzenia (nie tylko 2min, ciotka Estera i zwierzyniec Taemina też wytrwale ubiegają się o uwagę!), a niejedna zmyślna psota wciąż czai się gdzieś w magnetycznym mroku ich spojrzeń. Ja zaś jestem tym statycznym, małym Endymionem, który od samego początku wisi w swoim zwiewnym pałacu pod sufitem, inspiruje działania domowników, obserwuje ich zabawę, i zastanawia się, czy przypadkiem niechcący nie zabiją go w trakcie swojej namiętnej gry. Każdy jednak, nawet taki niepozorny pająk, potrzebuje czasem urlopu. Na tę chwilę jest to więc z pewnością pożegnanie. Możemy je nazwać ogólnotellkowym zawieszeniem broni. Obym pewnego dnia wróciła z kieszeniami pełnymi nożyków, palników, śrubek, a także mnóstwa nowych narzędzi tortur, żeby ponownie poderwać Wasze serca i umysły do tej roztańczonej, ognistej zabawy.

Nim ta chwila nastąpi, mogę jedynie prosić Was o wiarę w tę zaplątaną we własnych myślach autorkę! To były najczarniejsze wakacje w moim życiu. Przypominały trochę YP. Piękno słonecznego złota przyniosło z sobą największą głębię smutku. Mimo sztormów na morzach życia, postaram się nie stracić z oczu horyzontu, za którym kryją się wody wyobraźni. Tam jest mój dom. Obym nigdy nie pozwoliła sobie go utracić.

Dziękuję wszystkim, którzy uczestniczyli wraz ze mną w tej przygodzie! Każda kolejna gwiazdka ostrzyła taeminowy nóż, a każde słówko komentarza było nową nutą wygraną przez pozytywkę Minho. Szczególne podziękowania należą się Madzi, która nie bała się zabrnąć wraz ze mną w najbardziej obłąkane zakamarki 2minowych umysłów. Ślę wyrazy miłości do każdej szalonej duszyczki! <3

Zazwyczaj w notkach pożegnalnych ogłaszam moje dalsze plany, ale w obecnym czasie to dość chwiejne i niepewne zagadnienie. Przypuszczam, że macie pewne pojęcie o tym, jak wiele rozpoczętych projektów chowa się na moim dysku i w mojej głowie, bo od czasu do czasu napomykam o nich pod postami. Nie potrafię stwierdzić czy i który z nich nabierze realniejszych kształtów i ukaże się światłu dziennemu jako pierwszy(zastanawiam się też, czy nie powinnam działać bardziej spontanicznie w kwestiach publikacji, muszę to przemyśleć ;;). Nie wiem też kiedy to nastąpi, ale postaram się Was informować. Proszę, trzymajcie za mnie kciuki! <3

Kocham Was wszystkich i dziękuję, że wciąż ze mną jesteście,

Shizu ~~<3  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro