Zdobywcy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powrót po dwumiesięcznej przerwie, z shotem, którego planowałam już przez dłuższy czas :)

Przyznam, że tęskniłam za Targestowymi shipami XD

~*~

  Rhaenys przeciągnęła się koło Aegona. Światło słoneczne padało jej twarz, ale czuła, że sen jeszcze nie odszedł, więc rozciągnęła nogi, tym razem również troszkę w bok. Nagle otworzyła oczy, słysząc wściekły głos.

– Rhaenys! Dlaczego ty zawsze musisz kopać mnie przez sen?!

– Z tym że ja nie śpię, siostro. – Ziewnęła.

– Następnym razem, gdy będziesz spała na brzegu, też cię kopnę, ale tak, że resztę nocy spędzisz na ziemi.

– Dlatego Rhaenys zawsze będzie spała pośrodku.

Rhaenys zaśmiała się, gdy Aegon zaczął łaskotać jej brzuch. Śmiech narastał w niej z każdą chwilą, aż w końcu poczuła łzy lecące z oczu. Gdy jej brat pochylił się, by ją pocałować, usłyszeli pobłażliwe wzdychanie Visenyi.

– Zazdrosna, Senya?

Aegon przesunął się nad Visenyą i zaczął szukać swoimi ustami jej, a ich starsza siostra objęła go za szyję. Rhaenys przypatrywała się chwilę rodzeństwu, czując narastające pożądanie. Choć mieszkańcy Smoczej Skały już od czasów Aenara Wygnańca wiedzieli, że Targaryenowie praktykują valyriańskie małżeństwa, to gdy Aegon ożenił się z Rhaenys i Visenyą jednocześnie, zaczęło powstawać wiele plotek. Niektóre z nich są prawdziwe, pomyślała Rhaenys i pocałowała Visenyę. We trójkę jesteśmy małżeństwem, a Visenya jest moją żoną tak jak Aegon mężem. To jest to, jak żyjemy i gadania prostych ludzi tego nie zmienią.

Aegon odetchnął głośno, jednak gdy Rhaenys chciała siąść na nim, delikatnie przytrzymał ją na materacu.

– Nie ma na to czasu, siostrzyczko.

– Jak to nie ma? – Jęknęła. – Aegon, proszę...

– Było nas budzić wcześniej. – Visenya sięgnęła po swoją koszulę i spodnie. – Aegon, idziemy powalczyć?

– Może chwilę. Potem musimy przyjąć odpowiedź posła króla Krain Burzy. Nasz posłaniec już dzisiaj powinien wrócić.

No tak, była jeszcze sprawa króla Argilaca. Nie dziwię się, że nazywają go Aroganckim. Czy on naprawdę myślał, że przystaniemy na jego propozycję? Argilac zaproponował Aegonowi, że odda mu swoją córkę Argellę za żonę – tak jakby potrzebował kogokolwiek innego prócz mnie i Senyi – a w ramach posagu obiecał ziemie, które nawet nie należały do niego. Aegon to także zauważył, więc zaproponował, że przyjmie te ziemie, ale również takie, które faktycznie do niego należą. Rhaenys uśmiechnęła się szeroko, myśląc o tym, co jej brat powiedział o propozycji małżeństwa.

– Mam już siostry, one całkowicie mi wystarczają. Mój przyrodni brat nie ma jednak żony. Chętnie przyjmę twoją córkę dla niego.

Ciekawe, czy Król Burzy przyjmie tę propozycję. Jeśli jest mądry, to to zrobi. Nie każda dziewczyna ma szczęście zostać żoną smoczego nasienia*. Rhaenys nie była zbyt blisko z Orysem, ale szanowała go. Był w końcu częścią rodziny, nawet jeśli nie miał ich wyglądu i nazwiska. Wiedziała, że ich ojciec, lord Aerion Targaryen, aż do końca życia wysyłał Orysowi prezenty z okazji dnia imienia i choć nigdy oficjalnie nie uznał go za syna – w końcu matka Orysa była zamężną kobietą z miasteczka, którą Aerion wziął do łoża na mocy prawa pierwszej nocy – to Orys od dziecka był częstym gościem na Smoczej Skale, najpierw jako paź, a potem jako giermek i przyjaciel Aegona.

Gdy jej rodzeństwo opuściło komnatę, służba przyniosła jej śniadanie. Rhaenys szybko zjadła ciepłe bułeczki z masłem, a następnie wstała z łóżka, by przebrać się w swój strój jeździecki. Zawołała strażników.

– Przygotuje mi sprzęt na Meraxes – powiedziała. – Siodło ma być wyczyszczone i wypastowane, nie chcę poburdzić tej tuniki.

– Tak jest, lady Rhaenys. Zawiadomimy cię, gdy tylko sprzęt będzie gotowy.

W oczekiwaniu na straż, dziewczyna sięgnęła po szczotkę i zaczęła czesać swoje długie, srebrnozłote włosy. Mogłaby poprosić o to którąś ze służących, ale po nocy spędzonej z rodzeństwem jej włosy były bardziej splątane niż zazwyczaj. Musimy to powtarzać częściej, pomyślała. Szkoda tylko, że Visenya tak rzadko ma ochotę na dobrą zabawę. Visenya była ostra i nieustępna, ale Rhaenys kochała swoją starszą siostrę. W końcu obie były żonami Aegona i smoczymi jeźdźcami. Obie miały w sobie krew Starszej Valyrii.

Strażnicy przyszli do niej zaraz po tym, jak w końcu skończyła zaplatanie swoich włosów. Co prawda nie lubiła ich spinać, ale jazda na smoku w rozpuszczonych włosach nie należała do najwygodniejszych. To dlatego na jej ramiona opadały teraz dwa grube warkocze, których splot sięgał jej pępka.

Meraxes wylegiwała się przy murach Kamiennego Bębna, centralnej częśni zamku. Rhaenys podeszła spokojnie do smoczycy, trzymając w dłoni bicz ozdabiany onyksem i rubinami. Siodło i popręg leżały pozostawione w bezpiecznej odległości od smoczycy – choć Meraxes znała wszystkich mieszkańców zamku, ludzie ciągle czuli respekt przed smokami. I bardzo dobrze, pomyślała, gładząc złote łuski smoczycy. To są potężne bestie, hodowane w celu wojny, a nie zwierzątka domowe.

– Wyspana, skarbie? – zapytała, drapiąc smoczycę po szyi. Twarde łuski były ciepłe w dotyku. – Chodź, polatamy sobie trochę.

Meraxes leniwie zamruczała i rozpostarła skrzydła. Gdy Rhaenys wróciła do niej z siodłem w rękach, smoczyca opuściła szyję, a następnie dała sobie założyć sprzęt. Rhaenys dotknęła skrzydło Meraxes czubkiem bicza od spodu, przez co smok opuścił skrzydło w dół. Smoki nie były końmi. Gdy koń słyszał lub czuł trzask bicza, instyktownie próbował uciekać, ale smok zamiast tego atakował.

Gdy Rhaenys przypięła się łańcuchami do siodła, złapała się grzebienia szyjnego Meraxes i trzasnęła biczem po jej grzbiecie.

– Leć!

Meraxes uniosła się z rykiem do góry. Wznosiła się coraz wyżej i coraz szybciej, a Rhaenys czuła napływające łzy do oczu. Uśmiechnęła się i uderzając batem jeszcze raz, zmusiła smoczycę do zmienienia toru lotu. Nisko pochylona nad jej szyją, trzymając się tylko jedną ręką, czuła, że jest częścią smoka, że dzielą ze sobą nie tylko serce, ale i duszę. Gdy przelecieli nad wulkanem, który górował nad Smoczą Skałą, Meraxes zasyczała. Rhaenys wychyliła się i spojrzała w dół, ku małej, czarnej dziurce.

– Robimy to? – krzyknęła. – Dalej, Meraxes! Leć!

Smoczyca nie czekała z wykonaniem polecenia. Już po chwili nurkowała niczym złota strzała w stronę krateru wulkanu, a Rhaenys wstrzymała oddech, by nie zakrztusić się oparami. Meraxes ryknęła, a następnie gwałtownie wyrównała lot i śmignęła w stronę zamku. Rhaenys zaśmiała się i otoczyła na niej zamek pięciokrotnie, nim w końcu posadziła smoka na dziedzińcu.

Gdy tylko zeszła na ziemię, Merxes schyliła łeb, na co Rhaenys zaśmiała się ponownie i podrapała smoczycę pod brodą.

– Tak, tak, wiem. Tu lubisz najbardziej. Zdejmę ci siodło i będziesz mogła sobie lecieć.

Rozpięła popręg i zsunęła siodło z karku smoka, a Meraxes zaryczała i stanęła na dwóch tylnych nogach, a następnie poszybowała do góry. Rhaenys poczekała, aż strażnicy podbiegną do niej, by odebrać jej sprzęt, a następnie spojrzała na Meraxes, która spotkała się w locie z Vhagar. Vhagar była większą ze smoczyc, ale żadna nie była tak ogromna jak Balerion. Ostatnia żyjąca istota pamiętająca Valyrię w całej swej okazałości. Westchnęła. Wiedziała, że ich przodkowie próbowali odbudować dawne imperium i angażowali się w sprawy Essos, ale dawne kolonie Valyrii już zasmakowały wolności i nie zamierzały jej oddać dobrowolnie. Poza tym, oni wiedzą jak walczyć ze smokami. Pamiętają to z dawnych czasów. Balerion, Meraxes i Vhagar może i potrafią przelecieć przez chmarę włóczni i strzał bez problemu – w końcu zostały do tego wytrenowane – ale czy poradzą sobie z setkami skorpionów?

– Pani Rhaenys – odezwał się jeden ze strażników. – Lord Aegon prosi, byś do niego dołączyła w Sali Rzeźbionego Stołu.

– Tak?

– Przybył już poseł, którego lord Aegon wysłał do Króla Burzy.

Słysząc to, Rhaenys ruszyła w stronę Kamiennego Bębna, a następnie weszła na sam sztyt twierdzy, mijając po drodze setki wyrzeźbionych smoków i gargulców. Pamiętam jak raz z Aegonem i Visenyą chcieliśmy je wszystkie policzyć, pomyślała z nostalgią. Po dwustu straciliśmy rachubę. Choć dla niektórych ich gości zamek wydawał się być przerażającym miejscem, Rhaenys uważała Smoczą Skałę za piękną i czuła się w niej bezpiecznie. W końcu biegała po tych korytarzach jako małe dziecko i znała każdy zakamarek Kamiennego Bęba, a także wszystkie plaże i łąki za murami zamku. Po drodze rozpuściła swoje włosy, a następnie przeczesała je palcami.

– Aegon, Visenya! – powiedziała wesoło, wchodząc do środka. – Słyszałam, że...

Zamilkła, widząc twarze rodzeństwa. Aegon stał przy swoich tronie, który był umieszczony przy replice Smoczej Skały. Rhaenys wiedziała, że z jego szczytu można było dostrzec wszystkie szczegóły Rzeźbionego Stołu, który robił wrażenie. Po tym jak Aegon i Visenya wrócili ze Starego Miasta, Aegon kazał wyrzeźbić stół, który przedstawiał mapę Westeros – zostały na nim wiernie odwzorowane wszystkie ważne zamki i miasta Królestwa Zachodzącego Słońca, a także jego góry, doliny i rzeki.

– Co się stało? – zapytała, już poważnie.

Visenya bez słowa wyszła zza tronu Aegona i otworzyła drewnianą szkatułkę. Rhaenys wzięła głębszy oddech. W środku znajdowały się dwie dłonie.

– To są jedyne ręce, jakie dostanie twój bękart – powiedział Aegon, cały czas wpatrując się w odcięte dłonie. – Tak król Argilac odpowiedział na moją ofertę.

Obraził nas, pomyślała gniewnie. Kim on jest, by odcinać dłonie posła? Kim on jest, by okaleczać człowieka, który był pod naszą opieką?

– Co się stało z tym posłem?

– Gdy wrócił, wysłałem go do maestra, by opatrzył dokładniej jego rany. Oczywiście, zostanie na Smoczej Skale. Nie będzie płacił za to, że jakiś aroganki król zlekceważył podstawowe prawa gościnności.

– Jak na to odpowiemy? – Rhaenys oparła się o stół. – Wypowiemy wojnę Krainom Burzy?

Visenya pokręciła głową i przerzuciła warkocz na ramię.

– Jeśli wypowiemy wojnę tylko im, pozostałe królestwa mogą chcieć pomóc Argilakowi w geście solidarności. Dlatego Aegon zaproponował inne wyjście. Bardziej ryzykowne.

– Mówcie – ponagliła ich, przechodząc wzdłuż Rzeźbionego Stołu. – Wiecie, że nie znam się na tych sprawach tak dobrze jak wy.

– Wszystkie królestwa zjednoczone razem mogłyby być niebezpiecznym przeciwnikiem – powiedział Aegon, patrząc najpierw na nią, a potem na Visenyę. – Ale jeśli każde z nich będzie musiało martwić się o siebie... – Machnął dłonią. – Krainy Burzy, Zachód, Reach, Dorzecze, Dolina, Północ, Dorne... Te wszystkie królestwa znajdują się na jednym kontynencie, istnieją obok siebie, ale nie są ze sobą połączone, tak jak tutaj, na Rzeźbionym Stole. Widziałem wiele rzeczy w snach, siostry. Wiele strasznych rzeczy czeka Westeros. Argilac Arogancki, Loren Lannister, Mern Gardener, Harren Czarny, młody Ronnel Arryn, Torhen Stark, Meria Martell... W Westeros mamy siedmiu władców, a to o sześciu za dużo. – Zamilknął, a następnie wyciągnął Blackfyre'a z pochwy i położył miecz na stole. – Czas, by Siedem Królestw miało tylko jednego króla.

Spędzili kolejne długie godziny decydując o tym, jak będzie wyglądała ich najbliższa przyszłość. Patrząc na Westeros, Rhaenys w końcu zobaczyła to, o czym mówił Aegon – siedem skłóconych królestw, walczących ze sobą niemal bez przerwy, które były rządzone przez siedem wielkich władców, którzy nie wiedzieli jednak, czym była prawdziwa wielkość.

Wiedziała, że ona, Aegon i Visenya ich tego nauczą.

~*~

*Smocze nasiona to nazwa dla dzieci, które były płodzone przez Targaryenów z prostymi kobietami ze Smoczej Skały. Dla prostaczków z tej wyspy, Targaryenowie byli ucieleśnieniem bogów i to dlatego prawo pierwszej nocy, pozwalające spędzić lordowi noc poślubną z panną młodą, miało się tam całkiem dobrze.

Aegon, Rhaenys i Visenya, czyli najlepszy przykład praktykowania Tarcestu – nikt nie robi tego tak jak oni XD Kolejnym shotem będzie najlepsza para królewska w historii Westeros ;)

Ten tekst o snach Aegona nie znalazł się tam przypadkowo – widziałam teorię o tym, że Aegon wyśnił nadejście Długiej Nocy i to dlatego zdecydował się zjednoczyć Westeros, by przygotować je przed nadejściem Innych. Co ciekawe, nawet Martin wspomniał o tym w jednym z wywiadów. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro