Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Parę dni później...


[...] Byłem załamany. Karolina coraz częściej wychodziła z domu a ja zostawałem sam... Mila już nie dzwoniła, z nikim nie mam nawet kiedy pogadać... 

Chodziłem bez sensownie ulicami miasta i... i nie wiem czego szukałem... Szczęścia? Zapomnienia? Sam nie wiem... Postanowiłem wrócić do domu, bo było już dosyć ciemno i zaczynało padać. Po chwili byłem w domu i zauważyłem buty Zac'a. "Pewnie znowu sobie gawędzą gdzieś..." Pomyślałem i skierowałem się w stronę sypialni by im nie przeszkadzać. Przynajmniej myślałem że im nie będę przeszkadzać, jednak po otworzeniu sypialni zobaczyłem  że przeszkodziłem im w sytuacji w której nie chciałbym im w ogóle nawet zobaczyć... W najgorszych koszmarach nie śniło mi się że Karolina może mnie zdradzić, jeszcze z takim Zac'iem. Zamknąłem drzwi, nie zauważyli nawet że je otworzyli, za bardzo byli zajęci seksem ze sobą. Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami, choć sądzę że i tym się nie przejęli zbyt bardzo. Skierowałem się do parku i usiadłem na schodach do ratuszu. Było ciemno jak nie powiem gdzie, padał deszcz... Idealna pogoda gdy jesteś smutny... Płakałem, całe życie mi się zawaliło. Nie mam już nikogo do...

- Proszę pana? Wie pan że będzie pan chory. - Usłyszałem oschły głos który dobrze znałem.

- J-Janek. Co tu robisz? - Zapytałem wycierając łzy z moich policzków. Na szczęście było na tyle ciemno że nie było widać że płakałem. Tylko pedały płaczą.

- Nie powinno pana to interesować, powinien pan wracać do domu, bo dzisiaj będzie dosyć zimna noc. - Odpowiedział wciąż oschle.

- Słuchaj, nie przejmuj się mną, ja...

- A kto powiedział że się przejmuje? Zwyczajny ludzki odruch troski, chociaż tak naprawdę nie wiem nawet dlaczego staram się być miłym po tym ostatnim...

- Wybacz,ja na prawdę nie chciałem, zwyczajnie...

- Po co pan się tłumaczy? Nie jesteśmy w szkole żeby miałby mi się pan tłumaczyć z pana debilnych wyborów życiowych.

- Twoja mama już jest? - Zapytałem z nadzieją w głosie.

- Ooo, nagle się pan interesuje co u mnie się dzieje. A nie, to tylko przez moją mamę, to tak... Myśli pan że ona chciałaby być z takich chujem jak pan? - Zapytał nagle, a ja nie mogłem uwierzyć że to powiedział. - Bez przesady, ani dżentelmen, ani jakiś miły... Co pan sobie wyobrażał? Że będziecie razem? Hah, zabawne...

- Słuchaj młody, właśnie zawaliło mi się życie i nie pozwolę sobie, żeby jakiś smarkacz mnie wyśmiewał. Leć do domu poskarż się tatusiowi albo braciszkowi.

-Ty sobie kurwa żartujesz? Teraz będziesz mi gadał jaki to ja nie jestem spójrz na siebie. - Zauważyłem łzy na jego policzkach, choć to było prawie niemożliwe przez deszcz.

*Kilka tygodni później*

Wszystko wróciło do normy, wydaje mi się że nawet Tomek wrócił do swojej żony. Czasem widuje ich po szkole. Postanowiłem zapomnieć o wszystkim złym co Tomek zrobił i wciąż być w nim zakochany po uszy. Wszystko niby wracało do normy ale jak tak codziennie miałem te lekcje fotografii to widziałem smutek w oczach Tomka. Jakiś cichy był w ostatnim tygodniu. Powiedział nam tylko co mamy robić i do końca lekcji siedział cicho i tylko coś mruczał jak ktoś się go o coś pytał.

- Cześć Ted. - Powiedziałem wchodząc do gabinetu dyrektora.

- Cześć Janek, jak tam? - Zapytał.

- No spoko, gotowy na spotkanie z mamą? - Zapytałem go czym sprawiłem uśmiech na jego twarzy.

- Jasne, o której ma samolot?

- Mówiła mi że ląduje o 16:45 ale bądź kilka minut wcześniej bo nie wiadomo jak to będzie.

- Jasne, dzięki.

- Spoko. - Odpowiedziałem z lekkim uśmiechem i wyszedłem z pomieszczenia. Skierowałem się na lekcje matematyki. Sprawdzian. Pierwszy sprawdzian z matmy na który się uczyłem.  Wszedłem do klasy.

Po 45 minutach sprawdzianu wyszedłem zadowolony, oddałem jako pierwszy przez co pani miała czas żeby ocenić mój sprawdzian na 5+. Pierwszy raz dostałem taką ocenę z matematyki. Po 5 minutach przerwy skierowałem się na lekcje fotografii. Wszedłem do klasy w której siedział Tomek, wszyscy z mojej klasy dopiero wychodzili z klasy bo pisani test na przerwie. Usiadłem z ławce i patrzałem na Tomka który siedział przy biurku i wypełniał papiery. Chrząknąłem przez co Tomek uniósł wzrok i zamruczał w zapytaniu.

- Nie powinien pan na chwilę odłożyć te papiery i poprowadzić poprawnie lekcje? - Zapytałem.

- Mhm. - Wymruczał i wrócił do wypełniania papierów. Postanowiłem co s z tym zrobić, albo się ruszy albo straci pracę. Zacząłem wychodzić z klasy. - A ty gdzie się wybierasz. - Usłyszałem jego głos.

- Do łazienki. - Powiedział po czym wyszedłem.

***

- Ted no błagam. On tylko siedzi w papierach i nawet nie pomaga jak ktoś nie wie co robić. Idź do niego i przemów mu do rozumu że albo się weźmie za siebie albo straci prace. - Mówiłem zdenerwowany do Teda.

- Przecież go nie wyrzucę.

- Nie chcę żebyś go wyrzucał, tylko żebyś go postraszył że straci prace i nie będzie miał każdy na utrzymanie rodziny czy coś.

- Rodziny? Przecież on aktualnie ma rozwód. - Odpowiedział.

- Co...?


  ~*~*~*~*~*~  

Czeeść wszystkim ^^

Mam nadzieję że spodobał wam się ten rozdział :3

Postaram się napisać następny jak najszybciej, ale jak wiecie brak weny :c

Pamiętaj! Czytasz = Gwiazdka i Komentarz = Motywacja dla mnie!

Do zobaczenia ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro