❤️🏳️‍🌈

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nikt tego nie mógł przewidzieć. Nikt nie umiał go powstrzymać przed tym, co zrobił. A wszyscy cierpieli. Może nie równomiernie, ale i tak.
Jednak to, jak mocno cierpiałem ja, ukrywałem doskonale. Zresztą, w ukrywaniu swoich prawdziwych uczuć jestem mistrzem. Nikt nigdy nie wie, co czuję - nigdy nie płaczę przy innych. Dopiero będąc sam, zaszywam się w kącie, a z moich oczu lecą ogromne łzy.
Zastanawiacie się pewnie, przez kogo tak cierpiałem.
Alex był jedynym, który potrafił mnie zrozumieć. Przy nim byłem w stanie pokazać prawdziwego siebie bez obawy, że mnie oceni. Zachwycała go moja osobowość, a mnie fascynowała jego. Nie patrzył na wady ani dziwactwa, tylko kochał. Uwielbiał całować blizny na moim brzuchu, masować je. Wtedy przez moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze, czułem ekstazę. Jego dotyk działał na mnie szaleńczo.
Już nigdy nie poczuję tego. Alex nie pocałuje mnie w usta, nie będzie bawił się moimi włosami, nie obejmie mnie ramieniem. Zniknął. A ja nie potrafiłem go kurwa powstrzymać. Przez to, co zrobił, straciliśmy go wszyscy.
Do tej pory płaczę, gdy myślę o nim.
I te cholerne maliny, które przypominają mi nasze wspólne wakacje.

* * *

Lato jest moją ulubioną porą w roku. Dla mnie mogłoby ono trwać wiecznie - leżenie na trawie pod drzewem, rozkoszowanie się owocami, ciepłe temperatury. Miód na moją duszę. Najbardziej kocham maliny; są owocami zmysłowymi i soczystymi, skrywają w sobie pewną tajemnicę. Wypływający z nich sok był słodki, spływał po moich palcach niczym krew.
Właśnie w lato poznałem Alexa. Wybierałem się z moją rodziną na wakacje do Zanzibaru. Marzyłem o odwiedzeniu tego miejsca od dziecka. Teraz miałem okazję - byłem świeżo po moich osiemnastych urodzinach, na które dostałem sporo pieniędzy. Dodatkowo posiadałem moje długoletnie oszczędności, więc mogłem pozwolić sobie i rodzinie na porządny urlop.

— Maxime, masz wszystko? — zawołała moja mama z dołu.

— On się grzebie jak mucha w smole! — wtrąciła się moja młodsza siostra, Jane.

— Pal gumę — powiedziałem. — jestem już spakowany!

— To schodź z walizką na dół.

Zapiąłem więc mój bagaż szybko i wyciągnąłem jego rączkę. Zszedłem z tym na dół, odetchnąłem chwilę, po czym schowałem walizkę do bagażnika. Wsiadłem do tyłu obok mojej siostry. "No zajebista podróż", pomyślałem, przywracając jej dokuczanie towarzyszące mi za każdym razem. Wygrzebałem z mojego plecaka pomarańczowe opakowanie, w których znajdowały się moje leki uspokajające. Wyjąłem z niego jedną tabletkę, wziąłem i popiłem sokiem jabłkowym. Wziąłem głęboki oddech i oparłem twarz o szybę. W duchu modliłem się tylko, by nie siedzieć obok Jane w samolocie.

Jakieś pół godziny później dotarliśmy na lotnisko. Tata zaparkował samochód, a na jego twarzy królował uśmiech. Nie rozumiałem, co go tak cieszy. Wcześniej był mocno sceptycznie nastawiony na tę podróż. A teraz się szczerzył jak głupi.
Mama przypomniała nam, że nasz lot jest za trzy godziny. Pomyślałem sobie, że to idiotyczne przyjeżdżać tu tak wcześnie. Przewróciłem oczami i pociągnąłem swoją walizkę. Skierowaliśmy się do poczekalni. Tam usiadłem od mojej rodziny tak daleko, jak to możliwe. Skrzyżowałem ręce i odrzuciłem głowę do tyłu. Właśnie tego nie lubiłem, kiedy moi rodzice byli mocno przezorni jeśli chodzi o czas. Pogrzebałem jednak w swoim plecaku, by poszukać czegoś, czym mogę się zająć przez ten czas. Znalazłem ostatecznie książkę, którą zacząłem czytać dwa dni wcześniej. Nie poczytałem jej jednak za długo. Usiadł obok mnie chłopak - kręcone, krótkie brązowe włosy, duże orzechowe oczy, dosyć wysoki i chudy. Wyglądał zniewalająco. Był mniej więcej w moim wieku. Starałem się na niego nie patrzeć i mu nie przeszkadzać. On natomiast nie spuszczał ze mnie wzroku. Kiedy wreszcie na niego spojrzałem i on się uśmiechnął, moje policzki zapłonęły.

— Lecisz do Zanzibaru? — zapytał brunet.

— Cholera — mruknąłem. — skąd wiesz?

— Twój bilet — chłopak wskazał kartkę w mojej dłoni. — jestem Alex, a ty?

— Maxime — przedstawiłem się i podałem mu dłoń. — też tam lecisz?

— Tak — uśmiechnął się. — możemy porozmawiać, jeśli bardzo ci się nudzi.

— Właściwie to miałem zamiar poczytać.

— Haha, nie będziesz tego robić. Po dziesięciu minutach ją odłożysz.

— A skąd niby wiesz?

— Z doświadczenia.

Przewróciłem nieco oczami, jednak przyznałem mu rację. Książka była dość nudna, nie chciałoby mi się jej czytać przez grube trzy godziny. Przystałem więc na jego propozycję i zaczęliśmy rozmawiać. Miałem wrażenie, że jest moją bratnią duszą. Mówił o swoich pasjach z taką energią, zaangażowaniem. Gestykulował żywo, gdy coś mi wyjaśniał, buzia mu się po prostu nie zamykała. Ja tylko patrzyłem na niego z uśmiechem, oparty łokciem o krzesło. Podczas naszej rozmowy okazało się też, że lecimy na tak samo długo, czym się zszokowałem. Nie no, to musiał być przypadek.
A może jednak nie?

* * *

Nawet nie wiem, kiedy zleciały te trzy godziny. Kiedy spojrzałem w pewnym momencie na zegarek, zdumiałem się. Do naszego lotu pozostało pół godziny. Podniosłem wzrok na Alexa. "Idziemy już?", zapytał, a ja kiwnąłem twierdząco głową. Chwyciłem więc moją walizkę, Alex swoją i skierowaliśmy się do hali odpraw. Tam położyliśmy nasze bagaże na taśmie. Mężczyzna nam je szybko sprawdził i je oddał. Po chwili trafiliśmy do hali odlotów. Tam znowu wdaliśmy się w ożywioną rozmowę. Nie wiedzieć czemu, czułem przy Alexie drobne motylki w brzuchu, uśmiech na mojej twarzy sam się formował. Nie potrafiłem go nie słuchać.
Gdy wsiedliśmy już na pokład samolotu, również usiedliśmy obok siebie. Stwierdziłem, że nie musimy się nudzić i kontynuować naszą rozmowę. Nie powiedziałem mu na głos, jak przyjemnie mi się go słucha.

Po dotarciu na Zanzibar odetchnąłem głęboko. To cudowne, lazurowe morze, piasek tak jasny, że prawie przypominał śnieg, a także cudowne, duże rośliny, żywo zielone. Raj na ziemi - pierwsze, co pomyślałem. Dotknąłem stopą tego piasku i miałem wrażenie, że chodzę po chmurze. Alex zaraz po mnie stanął na piasku, a jego twarz przybrała błogi wyraz. Chwycił mnie za rękę. Od razu się zarumieniłem. On to zauważył, co spowodowało jego uśmiech. Po chwili spojrzał na morze.

— Idziemy pływać? — zapytał.

— No nie wiem... — mruknąłem. — nawet nie skończyliśmy się rozpakowywać.

— Chrzanić to, mam ochotę wejść do tej wody. I widzę, że ty też.

Przewróciłem tylko oczami. Zdjąłem z siebie koszulkę, Alex po chwili zrobił to samo. Pozbyliśmy się również butów i pobiegliśmy do wody. Jej chłód od razu zmroził mnie na dłuższą chwilę, stanąłem jak słup soli. Alex gdy mnie zobaczył, zaczął się głośno śmiać. Uśmiechnąłem się do niego złośliwie.

— Chodź! — zawołałem. — jest cieplutka!

— No właśnie widzę jak ciepła, skoro trzęsiesz się jak galareta — wybuchł śmiechem po raz kolejny.

— Będzie mi ciepło jak przyjdziesz i mnie przytulisz — wymruczałem pod nosem i znacząco się uśmiechnąłem. Masowałem ramiona żeby nie zmarznąć.

— Co ty tam mamroczesz? — kiedy wszedł stopami do wody, nagle wydał okrzyk.

Tym razem zaśmiałem się ja. On przybrał gniewny wyraz twarzy i ochlapał mnie. Otworzyłem buzię teatralnie. Po chwili też go ochlapałem, a on podbiegł i w jednej chwili się zachwiał, po czym wpadł na mnie. Nagle zrobiło się dosyć niezręcznie. Kiedy jednak spojrzałem w jego oczy, wydawało mi się, że patrzę na gwiazdy - najjaśniejsze i najpiękniejsze. Wydawało mi się że w ich blasku widzę moją przyszłość, moją nadzieję. W jednym momencie wszystko inne przestało istnieć. Mój oddech stał się nagle ciężki i nierówny, a Alex nie wyglądał na chętnego, aby się ode mnie odsunąć.

— Ej! Co wy tam robicie? — usłyszałem nagle krzyk Jane i miałem wrażenie, że zaraz pokroję ją tępym nożem.

Alex oderwał się ode mnie jak poparzony, a ja syknąłem ciche 'kurwa'.

— Wiesz co, muszę już iść... — chłopak nerwowo podrapał się po karku.

— Cześć — powiedziałem, a on posłał mi słaby uśmiech i odszedł.

Tymczasem ja spojrzałem na Jane i staksowałem ją wzrokiem. Jak ja cholernie nienawidziłem, gdy wpieprzała się w najbardziej nieodpowiednim momencie. A ten właśnie taki był.

— Co to było? — spytała ze zmarszczonymi brwiami.

— Nie twój interes — syknąłem i odwróciłem się na pięcie.

Ukryłem twarz w dłoniach i zacząłem zmierzać do hotelu. Wspominałem, jak bardzo nienawidzę mojej siostry?

* * *

Następnego dnia popołudniu wybrałem się na obiad z moimi rodzicami i Jane, siedziałem przy stole, grzebiąc widelcem w potrawie. Nie potrafiłem nic zjeść, cały czas nie mogłem zapomnieć o tym, co stało się na plaży i za każdym razem motylki w moim brzuchu budziły się do życia na myśl o Alexie. Nie mogłem go wyprzeć z głowy, cały czas w uszach dźwięczało mi jego imię. Brzmiało cholernie seksownie, zwłaszcza w pełnej wersji. Alexander...

— Czemu nic nie jesz? — spytała mama i spojrzała na mnie zmartwiona.

— Nie jestem głodny — odsunąłem od siebie talerz. — czy mogę już iść?

— Jeśli musisz, ale nie oddalaj się proszę — tata wykazał się ojcowskimi mądrościami i wrócił do jedzenia.

— Dobrze — odburknąłem i spojrzałem na moją siostrę. Uśmiechała się podejrzliwie, więc mając pewność że rodzice nie widzą, pokazałem jej środkowego palca.

— Mamo! On pokazuje mi palca! — krzyknęła oburzona.

— Co to ma znaczyć Maxime? Natychmiast przeproś siostrę! — mama też się wzburzyła.

— Nie mam takiego zamiaru — nie wiem, skąd nagle urodziło się we mnie tyle agresji, ale odwróciłem się, zmierzając do wyjścia.

Rodzice wołali mnie jeszcze przez chwilę. Ja jednak miałem inny cel - znaleźć Alexa. Moje kroki zaprowadziły mnie na plażę, gdzie Alex siedział nad brzegiem i rysował coś na piasku. Jakieś dwa metry od niego zatrzymałem się, a moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Wiedziałem, że spieprzyłem. Mimo wszystko usiadłem tuż obok i spojrzałem na niego. Był wpatrzony w przestrzeń. Przeciągle wzdychał.

— Cześć — odezwałem się nagle. Podskoczył zaskoczony i natychmiast zmazał malowidło jednym ruchem ręki. — wszystko okej?

— Co? — odwrócił gwałtownie głowę.

Jego spojrzenie było wręcz smutne. Bolało mnie serce, patrząc na niego.

— Ach, tak. Wszystko w porządku — posłał mi słaby uśmiech, który nijak miał się do radości.

Znowu zapadła głucha cisza. Nie wiedziałem, co powiedzieć, by nie spieprzyć sprawy po raz kolejny. Westchnąłem cicho. Po chwili jednak przełknąłem ślinę i zabrałem głos.

— Ja... przepraszam — wydukałem. — powinienem był pilnować siostry...

— Ale wszystko w porządku — odparł, spoglądając na mnie. — nie miałeś tak naprawdę na nią wpływu.

— Czyli wybaczasz mi?

— Oczywiście.

Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Przysunąłem się do niego jeszcze bardziej i objąłem ramionami w uścisku. Poczułem przyjemne ciepło przepływające przeze mnie. Wiedziałem, że w ramionach Alexa jestem bezpieczny. "Mam coś dobrego", mruknął do mojego ucha, powodując dreszcze. Odsunąłem się nieco i spojrzałem zdezorientowany. Wtedy on podniósł się z ziemi i poszedł gdzieś. Zastanawiałem się, gdzie. Czyżbym zrobił coś źle? A może powiedziałem coś nie tak? Moje serce zamierało na samą tę myśl. Nie wybaczyłbym sobie jakiegokolwiek błędu. Za cholerę.
Alex jednak wrócił do mnie po kilku minutach, z jakimś koszykiem w dłoni. Nie rozumiałem, po co mu on jest tutaj, na plaży. Gdy usiadł obok mnie i pokazał zawartość koszyka, moje serce stanęło na moment. Maliny. Moje ukochane maliny. Cały koszyk słodkich, różowych malin. Odwróciłem w jego stronę wzrok i uniosłem brwi. Skąd on wiedział?

— Przypadkowo się dowiedziałem, że je lubisz — wyjaśnił, unosząc kącik ust. — daj mi rękę.

Niepewnie wyciągnąłem dłoń w jego stronę, nie znając jego zamiarów. On chwycił ją delikatnie, po czym ucałował jej wewnętrzną stronę. Wziął do swojej dłoni kilka malin. Nałożył je na czubki moich palców i spojrzał na mnie, uśmiechając się. Westchnął cicho. Zaczął powoli je zjadać, całując przy tym każdy mój palec. Gdy to robił, miałem wrażenie, że moje serce wyskoczy z piersi, a mój żołądek zrobi fikołka. Przez ciało przechodziły mi dreszcze. Po kilku chwilach złapał moje obie dłonie. Spojrzał głęboko w moje oczy. Zbliżył swoją twarz do mojej i złożył na ustach pocałunek. Był on długi i czuły. Teraz wiedziałem, że serce mi wyskoczy przy tak wysokim pulsie. Czułem się, jakbym był lekki i latał wyżej niż chmury. Ekstaza przepływała przez moje ciało niczym prąd. Mogłem w tej chwili trwać w nieskończoność. Oddałem pocałunek z równie wielką czułością. Nigdy nie byłem bardziej zakochany jak wtedy, siedząc z Alexem na plaży i trzymając jego dłonie. Były one delikatne, przyjemne w dotyku. Szczególnie ten dotyk wpływał na mnie, gdy dotykał mojej twarzy.
W pewnym momencie chłopak podniósł się z piasku, wciąż trzymając moją dłoń. Spojrzałem na niego zdziwiony. Wtedy kucnął przy mnie. "Chodźmy w ustronne miejsce", mruknął mi do ucha, po czym ucałował mnie w policzek. Wstałem więc powoli i zaczął mnie prowadzić.
Po jakichś dwudziestu minutach dotarliśmy do hotelu. Tego, w którym byłem zameldowany również ja z rodziną. Moje serce łomotało w piersi coraz szybciej, a umysł tworzył najgorsze scenariusze. Spanikowałem. Spojrzałem na Alexa przerażony.

— Moi rodzice nie mogą nas takich zobaczyć — powiedziałem cicho.

— Maxime, uspokój się — Alex położył ręce na moich barkach i popatrzył głęboko w oczy. — mam pokój na tyle daleko, że oni się nie zorientują.

Westchnąłem ciężko i poszedłem dalej za brunetem. Po kilku minutach stanęliśmy przed drzwiami. Alex otworzył je specjalną kartą, wpuścił mnie do środka. Następnie wszedł on, zamykając je za sobą, a chwilę później złapał moją twarz i zaczął znowu mnie całować. Bawił się przy tym moimi włosami. Nie przerywając, poprowadził mnie w stronę łóżka. Usiadłem na nim, a wtedy Alex przerwał jedyną dzielącą nas barierę. Chwycił moje spodnie i powoli je zdjął. W momencie moje policzki stały się czerwone z podniecenia. Jeszcze bardziej się nakręciłem, gdy chłopak zaczął schodzić pocałunkami w dół - szyja, klatka piersiowa, brzuch. Cholernie pragnął mnie tej nocy, a ja jego. Gdzieś w środku miałem wrażenie, że znalazłem to, czego mi w życiu brakowało. Była to miłość. Uprawiałem ją z Alexem wtedy całą noc, a moje serce eksplodowało od emocji. Teraz byliśmy dla siebie otwarci, a nasze ograniczenia szybko zostały złamane.
W duchu modliłem się tylko, aby ta relacja trwała jak najdłużej

* * *

Każdy nasz kolejny dzień na Zanzibarze wyglądał podobnie - budziłem się w ramionach Alexa, obydwoje wstawaliśmy na śniadanie, po nim wychodziliśmy zwiedzać, trzymając się przy tym za ręce. Szliśmy po tym na obiad, później na plażę, a tam jedliśmy maliny. Wieczorem wracaliśmy do hotelu na kolację. Po niej znowu zaszywaliśmy się u Alexa i przeżywaliśmy intymne chwile. Nie obchodzili mnie rodzice ani siostra. Tak naprawdę to cieszyli się, że nie wiszę im na karku i mogą rozpieszczać Jane. Od zawsze była ich ulubionym dzieckiem. Kiedy nadszedł dzień pakowania się, niechętnie wróciłem do pokoju rodziców. Zdjąłem z góry szafy swoją walizkę i wrzuciłem do niej rzeczy, które jeszcze były tutaj. Mama patrzyła na mnie surowym wzrokiem, gdy składałem ubrania. Czułem to na sobie. W pewnym momencie przerwałem składanie i odwróciłem wzrok w jej stronę.

— O co ci chodzi? — zapytałem.

— Ty mi powiedz — odpowiedziała, krzyżując ręce. — rano czaisz się tutaj, by wziąć ubrania, po czym szybko stąd wychodzisz. Potem znikasz na cały dzień, nawet nie przychodzisz na posiłki. A śpisz nie wiem gdzie, bo na pewno nie w naszym pokoju. Co ty wtedy robisz? Z kim się włóczysz?

— Mamo, nie krzycz. Ja... nie wiem, jak ci to powiedzieć. Boję się, że tata się dowie i mnie znienawidzi...

— Ja mu nie powiem, jeśli nie chcesz. Ale wolałabym wiedzieć. Wszystko.

— Przed naszym wylotem poznałem chłopaka, zaczepił mnie, gdy czekaliśmy na lot. Ma na imię Alex. Złapaliśmy szybko kontakt i rozmawialiśmy cały czas. Później usiedliśmy w samolocie obok siebie i kontynuowaliśmy rozmowę. Okazało się, że lecimy na tak samo długo oraz do tego samego miejsca. Potem, gdy już przylecieliśmy, poszliśmy razem na plażę. Tam stało się coś, czego się nie spodziewałem. Mamo... ja zakochałem się w Alexandrze.

Gardło mnie paliło, mówiąc te ostatnie słowa. Moje serce zamierało ze strachu i obawy przed jej reakcją. Moja mama uniosła brwi, a w pokoju zapadła cisza. Spodziewałem się, że zacznie mnie wyzywać od pedziów i ciot albo że będzie kazała mi się wyprowadzić. Tymczasem ona usiadła na łóżku, po czym westchnęła. Spojrzałem na nią z niepokojem.

— Więc... kochasz go? — spytała cicho.

— Tak — odpowiedziałem.

— I dobrze — wtedy mnie zatkało. — od zawsze czułam, że jesteś w jakiś sposób inny. Teraz znam prawdę. Ja to akceptuję, ale gorzej będzie z tatą.

— Wiem...

— Nie przejmuj się nim, ja to załatwię. Idź do Alexa i wyznaj mu, co czujesz.

— A co z pakowaniem?

Mama tylko uśmiechnęła się do mnie. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem. Z moich oczu poleciały drobne łzy szczęścia. "Dziękuję", szepnąłem.
Kilka chwil później stałem już pod drzwiami jego pokoju. Przez moje ciało przepływała ekstaza na myśl o Alexandrze. Na myśl o tym, że znowu go zobaczę i pocałuję. Niesiony zakochaniem zapukałem energicznie w drzwi, a za chwilę pojawił się w nich on. Jego włosy były rozmierzwione, wzrok zaspany. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy. A na twarzy widniał najcudowniejszy uśmiech. Nic nie mówiąc, wpiłem się w jego usta z czułością. Poprowadziłem go na łóżko, na którym położyliśmy się obok siebie, a ja zacząłem składać kolejne pocałunki na jego ciele. Po kilku minutach przerwałem i spojrzałem głęboko w jego piękne oczy. Mogłem się w nich zatopić. Każdy milimetr jego ciała był idealny, nawet blizny, które miał na szyi.

— Alexander — zacząłem, zakładając jego włosy za ucho. — cholerne szczęście mnie spotkało, gdy się poznaliśmy. Zobaczyłem cię wtedy po raz pierwszy i już wiedziałem, że jesteś moim ideałem. Każde twoje słowo, twój uśmiech czy dotyk sprawia, że przez moje ciało przepływają przyjemne dreszcze. Moje zakochane serce bije szybciej na twój widok. Po prostu zakochałem się w tobie. To nie jest dla mnie zwykła wakacyjna miłość. Pragnę z tobą być i kochać cię jeszcze mocniej. Mimo iż znamy się dopiero dwa tygodnie, jestem pewien moich uczuć do ciebie. Cholernie cię kocham, Alexandrze.

Z jego oczu poleciały łzy. Przyciągnął mnie delikatnie do siebie i ucałował w usta. Był to pocałunek długi i czuły. Teraz miałem pewność. On mnie też kocha.

* * *

Po powrocie do domu nadal byłem w kontakcie z Alexem - rozmawialiśmy przez telefon, pisaliśmy codziennie albo wysyłaliśmy sobie nawzajem zdjęcia. Planowaliśmy się spotkać w październiku, tuż przed Halloween. Moja mama była jak najbardziej za jego przyjazdem do nas. Natomiast ojciec nadal próbował wypierać się faktu, że mam chłopaka. Nie przyznawał się do mojej orientacji przed znajomymi i podawał mnie za singla. Ale już mnie to nie obchodziło.
Miesiąc po wakacjach na Zanzibarze mój ukochany napisał do mnie smsa, co teraz robię. Odpisałem mu wtedy, że nic ważnego. Zachodziłem w głowę, co on kombinuje? Mieszkaliśmy przecież niemały kawałek drogi od siebie. Po kilku minutach napisał, abym zszedł na dół. "Co kurwa?", pomyślałem i zablokowałem telefon. Wyszedłem ze swojego pokoju. Powoli zszedłem schodami na parter. Odwróciłem wzrok na drzwi wejściowe. Zakryłem usta z zaskoczenia. Stał za nimi Alex. Mój Alex z brązowymi lokami na głowie i orzechowymi oczami. Szybko pobiegłem otworzyć. Już w progu rzuciłem się na niego, oplatając swoje ręce wokół jego szyi. Złożyłem na jego ustach długi i namiętny pocałunek. Brakowało mi tego. Brakowało mi jego dotyku, ust, włosów, wszystkiego.

— Cholernie tęskniłem — szepnąłem.

— Ja też — odparł z pięknym uśmiechem na twarzy. — teraz nie będziesz musiał tak długo na mnie czekać.

— Co?

— Przeprowadziłem się tutaj.

Otworzyłem buzię ze zdziwienia. Nie mogłem uwierzyć, że mój chłopak się tak poświęcił. Zmienił totalnie swoje życie ze względu na mnie. Poczułem łzy lecące po moich policzkach. Wtuliłem się w niego ponownie.

— Ja... nie wiem co powiedzieć...

— Powinieneś powiedzieć "chodź do mojego pokoju".

Zaśmiałem się szczerze, po czym ucałowałem go w policzek. Wspominałem, że kocham również poczucie humoru Alexandra?

* * *

Była wiosna, kwietniowy wieczór. Ja i mój ukochany leżeliśmy na moim łóżku, oglądaliśmy jakiś film. Między nami leżała miska z popcornem, już w połowie pusta. Moi rodzice wraz z Jane wyszli gdzieś, więc mieliśmy dom praktycznie cały dla siebie. Czy podejrzewałem, że zobaczę wtedy Alexa po raz ostatni? Zupełnie nie.
Wyszedł z mojego domu około dwudziestej pierwszej. Stanęliśmy jeszcze w progu i pocałowaliśmy się na pożegnanie. Cholernie nie chciałem wypuszczać go z objęć. Chciałem wrócić z nim do pokoju.

— Muszę iść słońce — mruknął mi do ucha. — dom sam się nie posprząta.

— Dobrze już — powiedziałem, przewracając oczami. — dobranoc — po raz ostatni ucałowałem jego policzek.

— Dobranoc.

Po chwili Alex odsunął się ode mnie i wyszedł. A ja wróciłem do swojego pokoju, cały w amorach. Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę go jutro.

* * *

Po wyjściu od Maxime'a idę do parku. Nie wracam do domu. Wiem doskonale, że moja matka znowu tam jest. Zapewne znowu coś ćpa i popija to alkoholem. Robiła to samo od dobrych kilku lat, zaczęła zaraz po śmierci ojca. Cały ciężar, który na nią spadł, był dla niej zbyt duży. Nie mogę się pokazać w domu, bo dostanę kolejny wpierdol. Nie chcę ryzykować. Kiedy docieram na miejsce, siadam na ławce. Unoszę wzrok do góry i spoglądam w niebo. Gwiazdy wyglądają tak pięknie...
Spoglądam na rzekę. Woda jest cicha, spokojna. Zastanawiam się, ile ciał leży na jej dnie.
Kilka minut później wstaję z ławki. Podchodzę do brzegu rzeki. Stoję na nim i patrzę. W moich oczach zbierają się łzy.
Jestem gotowy. Nie będę więcej cierpieć. Już nigdy w życiu.

* * *

Obudziłem się następnego dnia około godziny dziewiątej. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech na myśl o Alexie. Teraz mój ukochany był blisko, mogliśmy się widywać w każdej chwili. Zszedłem na dół zjeść śniadanie. Wyjąłem z lodówki ser, szynkę oraz ketchup. Włączyłem opiekacz, w międzyczasie zrobiłem kanapki. Po kilku minutach włożyłem je do urządzenia. Szybko się upiekły, więc nałożyłem gotowe tosty na talerz i powoli zacząłem jeść. Zajrzałem do mojego telefonu. Żadnych wiadomości od Alexa. Trochę mnie to zaniepokoiło, bo zawsze rano pisał mi dzień dobry słońce lub coś tego typu. Tak samo nie napisał wieczorem dobranoc. A aktywny był ostatnio piętnaście godzin wcześniej. Nagle do salonu weszła mama. Posłała mi delikatny uśmiech i usiadła na kanapie. Dopóki nie włączyła telewizora, nie przejmowałem się tym, co robi. Na moje cholerne szczęście leciały wiadomości.

Dziś rano zostało znalezione przez policję ciało młodego chłopaka w rzecze Riverstone. Według koronera chłopak utopił się, a jego ciało leżało tam co najmniej od jedenastu godzin.

Wtedy moje serce zamarło. To nie mógł być mój Alex. On nie był do tego zdolny.

Zostawił on na ławce list wskazujący na to, że popełnił samobójstwo. Nastolatek identyfikował się w nim jako Alex.

Wtedy mama odwróciła się w moją stronę. Podbiegła do mnie i objęła ramionami. Zacząłem głośno szlochać. W tamtym momencie moja dusza pękła na pół, a ciało stało się bezwładne. Nie byłem w stanie podnieść się, nogi trzęsły się jak galaretka. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie znałem powodu. Alex nigdy nie mówił o jakichkolwiek swoich problemach, zupełnie jakby ich nie miał. Zawsze pytał mnie, jak się czuję. A teraz okazuje się, że skończył z życiem. Cholernie żałowałem, nie powstrzymując go. Teraz po szczęściu i miłości pozostała mi jedynie rozpacz.

* * *

Kochany Maxime,
Nigdy ci nie mówiłem o moich problemach. Zawsze to ja nalegałem, byś ty mówił o swoich. Robiłem to, ponieważ cię cholernie kocham. Nie chciałem obciążać cię tym piekłem, które muszę przeżywać z mamą. Patrzenie, jak twoja własna rodzicielka niszczy się przez narkotyki i alkohol - to nie jest miły widok. Ten obraz byłby dla ciebie zbyt traumatyczny, mój kochany. Dlatego nic nie mówiłem. Zwłaszcza nie chciałem wspominać ci o tym, jak moja matka niszczy mnie psychicznie, bijąc i poniżając. Jest zdolna również do kradzieży, a najczęściej kradnie pieniądze. Gdybym nie schował moich oszczędności w najmniej spodziewanym miejscu, nie poleciałbym na Zanzibar. A przede wszystkim, Maxime, nie poznałbym ciebie, mojej największej miłości. Nie przeżylibyśmy tych cudownych chwil na plaży, nie jedlibyśmy razem malin. Bylibyśmy osobno. Teraz zachodzisz w głowę, dlaczego nie zamieszkałem w tym mieście sam i zabrałem ze sobą swoją matkę. Bo ją mimo wszystko kocham, nie chciałem jej zostawiać na śmierć. Przepraszam cię za ten radykalny krok. Wiedz, że kiedyś się zobaczymy jeszcze raz. A wtedy znowu będziemy jeść maliny.

Twój kochający
Alexander

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro