XII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Janek zabrał panasa z recepcji żeby więcej osób przypadkiem nie zobaczyło tego cyrku.
Poszliśmy w stronę pokoju Janka w którym panas miał się przebrać w normalne ciuchy.
Gdy weszliśmy do pokoju Janek podszedł do szafki gdzie trzymał jakąś koszulkę i spodnie.
-a czemu nie mogę swoich ciuchów ubrać?
Zapytał panas niechętny by zakładać ciuchy Janka.
-głupku Jarek ci przyniósł twoje ponieważ nie miał litości żeby cię tak zostawić więc mu dziękuj.
Powiedział Janek pokazując na torbę z rzeczami Janusza.
-czemu ty jesteś taki naiwny.
Zaśmiał się Paweł.
-odczep się,co to w ogóle za pomysł.
Powiedział panas wchodząc do łazienki żeby się przebrać.
W czwórkę (ja,Janek,Paweł,Jarek) usiedliśmy w pokoju i czekaliśmy aż Janusz się przebierze.
Po paru minutach wyszedł już w normalnym stroju.
-no teraz to może być,a wy się zbierajcie bo niedługo jedziemy na próbę.
Powiedział Janek wskazując na nas palcem.
Więc tak jak "pan" kazał wstaliśmy i poszliśmy się ogarniać.
Ja bardziej się przyglądałam.
Pomagałam kapiszonowi zapakować bas ponieważ pokrowiec jakimś cudem nie chciał się zamknąć.
Po krótkiej walce z futerałem Paweł dał mi zadanie żeby pomóc teraz szladze w szukaniu pałeczek bo gdzieś zgubił.
Więc poszłam do pokoju w którym urzędował Szlagowski i jak nigdy nic weszłam niczym do siebie.
-a ty pukać nie umiesz?!
Zdenerwował się Jarek.
-przepraszam,zapomniałam że nie wchodzę do siebie.
Powiedziała z uśmiechem mając nadzieję że mnie zaraz nie wyrzuci za drzwi spowrotem.
-co tam chciałaś?
Zapytał ogarniając włosy przed lustrem.
-pawel mi kazał ci pomóc w szukaniu pałeczek.
Powiedziałam siadając na fotelu.
-juz nie trzeba bo znalazłem.
Powiedział Jarek pokazując na biurko gdzie leżała nowiutka para pałek.
Podeszłam do nich i zaczęłam wystukiwać jakiś rytm.
Jarek się obrócił i spojrzał na to co robię.
-nie jesteś taka zła w rytmie.
Powiedział wracając do swojego zajęcia.
-no czy ja wiem?
Powiedziałam niechcąc wierzyć w gadke szlagi.
-dobra leć do Janusza,może on cos ma dla ciebie do roboty.
Zaproponował.
Wyszłam z pokoju i poszłam w stronę drzwi panasa.
Tak się kręciłam od pomieszczenia do pomieszczenia.
Zapukałam do drzwi i weszłam.
-masz coś do roboty dla mnie? Jarek mnie przysłał.
Powiedziałam śmiejąc się bo uświadomiłam sobie że każdy mnie wysyła do kogoś innego.
-w sumie możesz.
Powiedział Janusz.
-a co?
Zapytałam zaciekawiona.
-możesz wraz z Edmundem zanieść sprzęt do busa.
Powiedział panasewicz pokazując na chodzącego w tą i tamtą Mundka.
A więc złapałam pierw gitary i poszłam w stronę busa.
Na korytarzu tylko się mijałam z edkiem śmiejąc się że tyle razy chodzimy w obie strony.
Przy okazji robiąc jakieś głupie miny.
Ciekawiłam się gdzie wcieło Janka,Wojtka i Andrzeja ponieważ ich w ogóle nie mijałam nigdzie.
Gdy zanieśliśmy już wszystko co trzeba było wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku.
-wykończona łażeniem?
Zaśmiał się kapiszon.
-troche ale żyje.
Odpowiedziałam.
-wiesz może gdzie się podział Janek,Wojtek i Andrzej?
Zapytałam Pawła.
-widzialem ich chyba w barze ale nie jestem pewny.
Znając życie to tam siedzą.
Odpowiedział Paweł czytając jakąś gazetę.
-cos ciekawego piszą?
Zapytałam.
-niee,same nudy.
Po chwili do pokoju wszedł panas by nam powiedzieć że za pięć minut jest zbiórka przy recepcji i będziemy już jechać na próbę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro