XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Doszliśmy na do recepcji i wyszliśmy z hotelu.
Wsiadaliśmy do autokaru i ruszyliśmy na próbę.
Podczas próby Janek wyciągnął malutką małpkę którą nikt nie ma pojęcia jak przemycił z Polski.
-SKĄD TY TO MASZ?!
zapytał Kwapisz który był zdziwiony przemyconą rzeczą.
Janek otwierając butelkę niechcący ją upuścił,ta się wylała na bas kapiszona który leżał obok.(Bas nie kapiszon)
-JANEK JA CIE KIEDYS ZABIJE!!!
Paweł się rzucił na niego, oczywiście wszystko było zabawą.
-moglibyście chodź raz się przejąć czymś!?właśnie straciliście sprzęt...chociaż,weź sprawdź Paweł czy działa!
Powiedział Mogiel.
Paweł się uspokoił i puścił Janka.
Wziął jakąś szmatkę i zaczął wycierać sprzęt.
Następnie go podłączył i założył.
-ja sie dziwię że cię nic nie kopnęło.
Zaśmiałam się.
Kapi zaczął coś pogrywać,Janek miał szczęście że bas działał.
-dobra,skoro wszystko jest dobrze to bierzemy się do roboty.
Zarządził panas.
Wszyscy poszli na swoje miejsca i próba się zaczęła.
Chłopacy sobie grali a ja siedziałam przy stole i pisałam list do dziadka żeby go poinformować że żyje.
Przysiadł się do mnie Mogiel.
-co tam piszesz?
Zapytał popijając jakiegoś browara.
-do dziadka,niech wie że żyje.
Zaśmiałam się.
-dobra pomysł.
Odpowiedział i odwrócił głowę w stronę zespołu.
-czemu tak za nimi latasz?
Zapytał.
-uroda?
parsknął jak koń.
-nieeeeee! Poprostu jakoś tak,nie wiem nawet.
Powiedziałam.
-pomozesz mi?
Spojrzałam na Andrzeja i podałam mu kartkę.
-ja nie umiem w pisanie.
Powiedziałam,Mogiel się spojrzał i poprosił mnie o ołówek.
Dałam mu i zaczął coś tam skrobać.
Po dwóch minutach oddał mi całą kartkę zapełnioną przez jakieś słowa.
-co ty tam takiego napisałeś że tyle tego?!
Zapytałam zdziwiona.
-a sama sprawdź.
Powiedział i odszedł.
Zobaczyłam co tam pisze.
Okazało się że mogiel opisał wszystko.
Od lotniska do teraz.
Niektórych rzeczy mógłby nie opisywać,takich jak śmianie się z panasa stojącego na recepcji gadającego po każdym języku jaki zna,czy też o przemycaniu mnie na tym lotnisku.
Podbiegłam do mogiela i go lekko uderzyłam,tak dla żartów.
-Jak dziadek to przeczyta to po mnie
Zaczęłam się śmiać.
Wszyscy mieli jakieś dobre humory,kapiszon jak zawsze tańczył ze swoim basem, chodząc po całym barze w którym mieliśmy próbę.
Janek zadowolony,pewnej przez tą małpkę,Janusza nosiło i skakał po krzesłach,Jarek jakoś dziwnie uśmiechnięty jak nigdy,Edmund też dziwne rzeczy robił,śmiał się przy tym strasznie mocno.
Ja siedzącą z kwapiszem oraz Mogielem patrzyliśmy tylko na nich i nie wiedzieliśmy co robić,normalnie fabryka małp.
Nagle Mogiel wyciągnął aparat który pożyczył od jakiegoś znajomego i zaczął robić im zdjęcia.
Później po próbie poszliśmy je wywołać do pobliskiego fotografa.
Janek zaproponował żebyśmy poszli na lody.
Namówił nawet Kwapisza który miał jedyny jakieś dolary żeby zapłacił.
Ten dzień zapowiadał się wyśmienicie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro