XII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


------ Antonio pov ------

Przyssałem się do jego obojczyka kiedy usłyszałem dzwonek telefonu. Ktoś dzwonił. Spojrzałem na brata. Byłem co najmniej w szoku. Kto, oprócz Gilberta, śmie nam przerywać taką cudowną chwilę!?

- Co tak patrzysz idioto? - zapytał Lovi swoim lekko zdenerwowanym głosem. - Odbierz ten pieprzony telefon!

Skinąłem głową. Wstałem i podszedłem do biurka sięgając po telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Mama. Zwróciłem głowę w stronę nastolatka, który tylko przewrócił oczyma. Odebrałem.

- Halo? Mamuś?

- Antonio. Jest może obok Lovino?

- Tak siedzi niedaleko.

- Zawołaj go, niech podejdzie. I daj na głośno mówiący. Nie wiem czy będę w stanie powtórzyć to drugi raz.

Skinąłem ręką na chłopaka, żeby podszedł. Wykonał polecenie niemal natychmiast, może z niechęcią, ale podszedł. Wcisnąłem głośnik.

- Już mamuś.

- Chłopcy słuchajcie- usłyszałem jej łamiący się głos- Wasz dziadek, on...

Cisza. Było słychać tylko szlochanie matki.

- Nasz dziadek co? - Dopytywał Lovi. Chcał mieć pewność, co takiego się stało.

- On... On.. nie żyje...

- Jak to nie żyje! - krzyknął wściekły.

- Był chory i... i...

- Spokojnie. - starałem się być twardy, starałem. - Mamuś, odpocznij. Zadzwoń jak trochę ochłoniesz, my też musimy się uspokoić i ułożyć sobie to wszystko.

- Dobrze Toni, masz rację. Dobranoc.

Rozłączyła się.

Zobaczyłem cieknące po policzkach młodszego brata łzy. Podszedłem do niego i objąłem go w talii. Mocno wtuliłem jego delikatne ciało do mojego. Uniosłem chłopaka i zaniosłem na łóżko. Miałem nadzieję, że za chwilę się uspokoi. Jednakże się myliłem. Nastolatek ani drgnął. Dalej siedział zalany łzami i wtulony w moją klatkę.

Próbując go uspokoić zacząłem delikatnie całować jego głowę, po chwili przechodząc na szyję i ramiona. Usłyszałem, że Lovino już nie płacze. Siedzi spokojnie w swojej pierwotnej pozycji. Postanowiłem wykorzystać to, że narazie się nie buntuje. Zmieniłem naszą dotychczasową pozycję z siedzącej na leżącą. Usiadłem na biodrach nastolatka i zacząłem delikatnie pieścić jego ciało pocałunkami.

------ Lovino pov ------

Byłem w lekkim szoku, kiedy ten pomidorowy dupek zaczął mnie całować. Nie wiedziałem co zrobić bo jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji.

Nagle Antonio dotąd siedzący na moich biodrach wstał i zaczął ściągać mi spodnie.

- Co ty kurwa odpierdalasz!? - zapytałem, albo raczej wykrzyczałem. Jedno z dwóch.

- Sh... spokojnie Loviś.- nieskuteczne uspokajał mnie mój starszy brat - Wiem co robię. - Ściągnął mi spodnie to samo robiąc ze swoimi.

- Ale ja nie wiem!!! - wykrzyczałem w jego twarz na co Toni się zaśmiał. Ma piękny śmiech... Cholera Lovi! Wiem, że mi się podoba, ale to już lekka przesada. On zaraz będzie ciebie ruchał a ty się zachwycasz jego śmiechem. Co jest ze mną nie tak!?

Antonio z powrotem usiadł na mnie, a dokładniej na moich biodrach, delikatnie ocierając nasze krocza. Zrobiło mi się tak cholernie gorąco... i duszno. Tak duszno.

- Pomidorku... - Tosiek zwrócił się do mnie. - jeśli nie chcesz to możemy przerwać...

- Co ty do cholery chcesz przerywać jak jeszcze nic nie zacząłeś!!!??? - dopiero krótką chwilę po wypowiedzeniu tych słów zrozumiałem co powiedziałem. - To znaczy... A pieprz się! - zawołałem nie wiedząc jak odkręcić pierwsze zdanie.

- Ale z tobą pomidorku.

Toni przyssał się do mojego obojczyka na co cicho jęknąłem. To było tak przyjemne. Kiedy już się ode mnie oderwał zostawiając po sobie ślad zaczął całować moje podbrzusze. Mruczałem cicho oczywiście spalając pomidora.

Niespodziewane, chociaż w sumie to mogłem się tego spodziewać, ręka mojego braciszka znalazła się pod moimi bokserkami i wędrowała po moich pośladkach.

- Cholera Toni! Ja już dłużej nie wytrzymam! - cicho krzyknąłem. Byłem tak podniecony, że nie dałem rady powiedzieć tego głośniej.

- Ależ ty niecierpliwy. - zaśmiał się Toni składając delikatny pocałunek na moich ustach.

Zsunął ze mnie bokserki i obrócił na brzuch podkładając mi pod głowę poduszkę. Usłyszałem jak wyciąga coś z szafki a potem to otwiera. To był jakiś krem? Na co mu on do cholery!? Chyba zaczynam się bać...

- Tak będzie łatwiej. - uspokoił mnie Antonio delikatnie gładząc moje włosy.

- Rozluźnij się. - Rozkazał po czym poczułem jak chłopak wkłada coś do mojego odbytu rozprowadzając po nim żelową substancję. Był to jego palec. Tego byłem pewien, a ten żel to to, co z szafki wyciągnął. Co nie? On był na to wszystko przygotowany czy jak!? Jęknąłem, ba krzyknąłem kiedy go włorzył. Czułem się trochę niekonfortowo.

Antonio poruszał palcem na wszystkie możliwe strony by po chwili dołożyć drugiego. Pisnąłem. To takie dziwne uczucie, nie jestem do niego przyzwyczajony. Ja jeszcze NIGDY nie zaliczałem. Albo raczej nie byłem zaliczany. I pomyśleć że mój pierwszy raz będzie z własnym bratem...

Z mojego gardła wydobyło się kolejne krzyknięcie kiedy Toni dołożył już trzeciego palca. Po przyzwyczjeniu się do obecności jego ręki w moim tyłku stwierdzam, że to nawet przyjemne uczucie. Niestety, ta chwila nie może trwać wiecznie.

Antonio wyciągnął ze mnie swoje palce po czym pochylił się do mojego ucha.

- Może trochę zaboleć kochanie - wyszeptał przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. - Będę delikatny.

Nagle poczułem jak z powrotem wszedł do mojej dziurki, z tą różnicą, że tym razem czymś o wiele większym niż palce. Po moich policzkach spłynęły słone łzy. Bolało. Tak cholernie bolało. Miał być delikatny.

- Sh... pomidorku, nie płacz. - zcałował cieknące po moich policzkach łzy. Odczekał chwilę, żebym się przyzwyczaił. - Mogę?

Nie miałem siły żeby odpowiedzieć, skinąłem tylko delikatnie głową dając mu pozwolenie na kontynuację.

Chłopak zaczął delikatnie się we mnie poruszać. Na początku było to strasznie niekomfortowe a nawet sprawiało lekki ból. Po chwili jednak zaczęło sprawiać olbrzymią przyjemność. Zaczął przyśpieszać trafiając mnie w to magiczne miejsce.

Nie umiałem już dłużej wytrzymać i wytrysnąłem białą cieczą na swoje podbrzusze. Tosiek poruszył się we mnie jeszcze parę razy po czym sam doszedł. Powoli wyszedł z mojego wnętrza całując mnie w kark. Wsunął na siebie bokserki i wstał.

- Toni... - mruknąłem łapiąc go za rękę. - poleżmy jeszcze trochę...

- Jak sobie życzysz pomidorku - Chłopak delikatnie musnął moje usta po czym z uśmiechem na twarzy położył się obok mnie przykrywając nas kołdrą.

Wtuliłem się w wyprostowany tors mojego brata, na co on objął mnie swoim ramieniem. Zaczął bawić się moim loczkiem.

- Oj Loviś, nie mów mi że jesteś zmęczony. - zaśmiał się wesoło.

- Nie kurna wypoczęty! - wściekłem się na niego. Przecież widzi, że nie mam siły.

- Uroczy jesteś!

- Zamknij się! - zawołałem rumieniąc się. - Kurwa.

- Nie taka dobra jak ty.

- A pieprz się!

- Mogę jeszcze raz?

Niestety nie uzyskał ode mnie odpowiedzi ponieważ dawanie mu jej byłoby zbyt męczące. Wtuliłem się tylko mocniej w chłopaka i zasnąłem.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Chciałbym wynagrodzić moją dość długą nieobecność tym oto rozdziałem

Ma on 1020 słów (jak kogoś to interesuje)

Trochę cieżko mi się pisało to "18+" ale to dlatego, że pierwszy raz coś takiego pisałam. Jeszcze na laptopie przy rodzicach... nie polecam xd

Teraz się będę tłumaczyć dlaczego nie było nowych rozdziałów ostatnimi czasy.

A więc niespodziewanie trafiłam do szpitala i po prostu nie miałam siły żeby coś napisać i w sumie to i tak bym nie dodała bo słabo tam było z zasięgiem. W sumie nie miałam na nic siły no ale od razu po wyjściu ze szpitala to napisałam i to dodaję tak w ramach rekompensaty.

Myślę, że mnie nie zabijecie za tak długą niezapowiedzianą (jakie długie słowo xd) nieobecność.

To do następnego 🍅🍅🍅🍅

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro