XXXVI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- NO I WIDZISZ TY TĘPA MASO!? SPALIŁEM! - Idiota. A wyszedł mi taki dobry sos... Nie żeby nie wyszedł tak idealny jakbym miał znowu robić, alee...

- Oj tam~ to tylko sos. - wzruszył ramionami i do mnie podszedł, obejmując mnie. Co w sumie było jego największym błędem, bo przecież jestem na niego zły. - Najwyżej zrobisz nowy~. Pomogę ci.

- Pff~ - prychnąłem. Niech wie, że się gniewam. Niech wie. - Jak będziesz pomagał to ten sos zamieni się w truciznę.

- Ałć! - Antek złapał się za serce. - Aż tak wątpisz w mój talent kulinarny? Przypominam ci, że w tym domu to głównie ja gotuję i jeszcze żyjesz.

- Dobrze, że powiedziałeś jeszcze debilu. - mruknąłem. - I... Ale ja robię najlepsze sosy!

- Tak mi dulce. - zaśmiał się idiota. Czasem mnie już wkurza. Serio. Jest zbyt wesoły. Ale na szczęście mam na to naukowe wyjaśnienie. A mianowicie: im mniej masz w głowie, tym jesteś szczęśliwszy. On jest idealnym przykładem na potwierdzenie tej tezy. - Robisz najlepsze sosy. I wiesz co jeszcze robisz najlepiej?

ONIE. Ja już znam tę minę. Tosiek błagam, powiedz, że twoje myśli są nieskazitelne i to tylko mi już na mózg padło przez tych twoich przyjaciół.

- Nie mów! - zawołałem szybko.

- To ci pokażę~ - Złapał mnie za biodra i przysunął bliżej siebie ocierając się o moje krocze.

Delikatnie musnął swoimi ustami, te należące do mnie, po czym, gdy dostał ode mnie pozwolenie, pogłębił pocałunek, przelewając do niego wszystkie emocje, ale też pożądane. Jak coś to tak, nadal jestem na niego zły.

- Więc? - Zapytał, a potem przygryzł mi wargę. - Zgodzisz się z tym, aby sos zostawić na potem, a teraz pójść gdziekolwiek robić ciekawe rzeczy osiemnaście plus?

- Em.. no wiesz. Sos jest dla mnie bardzo ważny...

- Ale chyba nie ważniejszy ode mnie? - Jeszcze pyta idiota. I jak ja niby mam na to odpowiedzieć.. Przecież to takie oczywiste!

- Ale Antoś! - powiedziałem z zachowaną pełną powagą. - TO SOS POMIDOROWY. DO PASTY. ROZUMIESZ? SPAGHETTI!

- Czyli mnie nie kochasz? - zadał pytanie robiąc smutną minkę, przez co wyglądał uroczo, ale mówmy, że wygląda jak jeszcze większy debil, bo tak. - Wolisz jakiś sos...

- Już mówiłem, że nie jakiś. - przygryzłem policzek i założyłem ręce na klatkę piersiową jak jakaś nastolatka. - Poza tym, to ja w tym związku jestem tym od fochów, nie ty. Ty nie możesz, to moje prawo, którego nie posiadasz. Koniec kropka.

Nie wierzę w niego. Jak można w taki sposób reagować na tak poważnie tematy!? Głupek zaczął się śmiać! Pff. Teraz to na pewno nigdzie z nim nie pójdę i zostanę z sosem. Tak. Jedzenie mnie przynajmniej rozumie.

🍅🍅🍅🍅🍅
Rozdział poświęcony sosie (?) sosu (?) sosowi (?) nie jestem pewna, ale tej pomidorowej polewie do makaronu, bo dużo ludzi pytało co z tym sosem

I to opowiadanie jeszcze żyje jak coś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro