13. Gdy nie dajesz oznak życia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Scott:

Scott jest bardzo nadopiekuńczy. Nie dziwi cię jego zachowanie, ponieważ chłopak już wiele przeżył i ma prawo się o ciebie martwić. Pewnego dnia nie miałaś po prostu ochoty wychodzić z łóżka. Twoich rodziców nie było w domu więc postanowiłaś bez ich wiedzy nie iść do szkoły. Nawet nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że twój telefon jest całkowicie rozładowany. Leżałaś w łóżku i oglądałaś na laptopie swoje ulubione seriale. W twoim pokoju panował istny bałagan, ale nie przejmowałaś się tym. W końcu postanawiałaś się ogarnąć i w tym celu udałaś się do łazienki. Chciałaś wziąć kąpiel. Gdy leżałaś już w wannie, usłyszałaś hałas dobiegający z twojego pokoju. Serce momentalnie zaczęło ci szybciej bić. Pod drzwiami z łazienki usłyszałaś kroki. Nie zdążyłaś wstać i owinąć się ręcznikiem, ponieważ ktoś nagle wyłamał drzwi. Przerażona zakryłaś się rękami i spojrzałaś w stronę włamywacza, który okazał się... twoim chłopakiem.
- Scott co ty do cholery wyprawiasz!? - byłaś bardzo zła.
- Martwiłem się o ciebie ! Nie było cię w szkole, telefon masz wyłączony, a twój pokój wygląda tak, jakby przed chwilą odbyła się w nim jakaś walka.
- Podaj mi ręcznik!
Gdy w końcu przykryłaś się ręcznikiem i wyszłaś z wanny, spiorunowałaś chłopaka wzrokiem.
- Jakim cudem się tu dostałeś ?
- Wszedłem przez okno...
Wzięłaś kilka głębokich wdechów... no tak, przecież było otwarte...
- Nie przyszło ci do głowy, że mogę po prostu źle się czuć albo najnormalniej w świecie nie miałam ochoty iść do szkoły?
- Przepraszam. Po prostu w mojej głowie ukazały się same najgorsze scenariusze... wiesz co się dzieje ostatnio w Beacon Hills.
Chłopak był wyraźnie zasmucony. Podeszłaś do niego i wtuliłaś się w jego tors.
- Nic mi się nie stało.
Chłopak na te słowa momentalnie się rozluźnił.
- Scott
- Tak?
- Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, ale w tej chwili napraw mi drzwi z łazienki.  


Stiles:

Lidia zaprosiła cię do swojego domku nad jeziorem. Wraz z Malią miałyście spędzić tam kilka dni. Mogłaś wreszcie odpocząć od tego, co dzieje się w Beacon Hills i towarzyszyły ci przy tym twoje dwie najlepsze przyjaciółki. Pewnego dnia postanowiłyście odpocząć sobie od telefonów komórkowych. Co prawda obiecałaś Stilesowi codziennie się meldować, ale po namowie przyjaciółek wyłączyłaś telefon. Dawno się tak dobrze nie bawiłyście. Zorganizowałyście sobie taneczną imprezę " dla trzech osób " i przebrane w pidżamy tańczyłyście w rytm waszych ulubionych piosenek. Zauważyłaś, że na dworze mignęły światła. Ku niezadowoleniu przyjaciółek, ściszyłaś muzykę.
- Lidia, zaprosiłaś kogoś jeszcze? - zapytałaś zdenerwowana
Malia starała się złapać zapach intruza
-Czuję zapach ... czekaj, to Stiles, Scott, Liam i Mason
- Że co?
Natychmiast otworzyłaś drzwi i twoim oczom ukazała się czwórka przyjaciół, na których czele stał Stiles. Na jego twarzy malowała się ulga
- Stiles co ty tu robisz?
- Macie telefony wyłączone ! Myślałem, że coś was zaatakowało ... miałaś do mnie zadzwonić. - chłopak zażarcie gestykulował i o mały włos nie wybił oka Liamowi.
Spojrzałaś na zegarek.
- Mam dwie godziny spóźnienia, a ty od razu zakładasz, że jestem martwa?
- Właśnie tę myśl starałem się wyrzucić ze swojej głowy.
- Macie tu imprezę? - w rozmowę wmieszał się Mason i bez żadnych zahamowań razem z Liamem wszedł do domku Lidii
Scott chciał coś powiedzieć, ale Stiles spiorunował go wzrokiem.
- To ja... może pójdę... no ten, tego po prostu zostawię was.
Gdy w domku na nowo rozkręciła się impreza ty i Stiles siedzieliście na ganku. Rozmawialiście o tym, co przed chwilą zaszło. Przeprosiłaś chłopaka i obiecałaś, że taka sytuacja już się więcej nie powtórzy. Ten jak na zawołanie mocno cię uścisnął i pocałował. Zrobiło ci się sie zimno. Całkowicie zapomniałaś o tym, że jesteś w samej... pidżamie.
- No ja mam taką nadzieję. Nie przeżyłbym tego, gdyby coś ci się stało.
Po chwili chłopak pomógł ci wstać i razem udaliście się do domku.  


Isaac:

Isaac ostatnio większość czasu spędzał z Derekiem i jego stadem. Byłaś o to bardzo zazdrosna. Postanowiłaś zrobić mu na złość i zignorowałaś wszystkie jego telefony. By nie myśleć o chłopaku, stwierdziłaś, że pójdziesz pobiegać. Nie miałaś żadnej obranej trasy. Po prostu biegłaś przed siebie. W uszach miałaś słuchawki i tak bardzo pochłonęła cię lecąca aktualnie piosenka, że nawet nie wiesz, kiedy znalazłaś się w lesie. Prawdopodobieństwo, że akurat tu spotkasz Isaaca była największe...
- Idiotka - wyszeptałaś sama do siebie.
Rozejrzałaś się dookoła i ruszyłaś w kierunku wąskiej drużki, która miała poprowadzić cię do wyjścia z lasu. Niestety nie było ci to dane, ponieważ wbiegłaś w pułapkę i zawisłaś na drzewie, głową w dół.
- Głupie pułapki na wilkołaki - tym razem wykrzyczałaś tak, że echo rozeszło się po całym lesie
Wisiałaś tak przez jakąś chwilę, aż w końcu twoim oczom ukazał się Isaac... po prostu świetnie.
- Muszę podziękować łowcą -zwrócił się do ciebie
Ty uparcie milczałaś.
- Wiesz, że się o ciebie bałem ? Nie odbierałaś moich telefonów.
- Nie musisz się o mnie martwić. Sama potrafię o siebie zadbać.
- Właśnie widzę - chłopak wydawał się rozbawiony zaistniałą sytuacją
- Przymknij się i pomóż mi stąd zejść - byłaś bardzo zła
- Przecież potrafisz o siebie zadbać.
Posłałaś chłopakowi mordercze spojrzenie. Ten zbliżył się do ciebie, a na jego twarzy pojawił się bardzo dobrze znany ci uśmiech, który w normalnej sytuacji uwielbiałaś... ale teraz wzbudzał w tobie jeszcze większą agresję. Isaac przez chwilę ci się przyglądał. W końcu przeciął linę pazurami i złapał cię w swoje ramiona. Chciałaś mu się wyrwać, ale chłopak ci na to nie pozwolił.
- Zaniosę cię do domu
- Odłóż mnie na ziemię!
- Oj nie księżniczko. Jesteś na mnie zła i musimy porozmawiać o tym.
W końcu skapitulowałaś. Pozwoliłaś na to by Isaac zaniósł cię do domu. Gdy ten głupkowato się szczerzył, ty już obmyślałaś w głowie przebieg waszej " rozmowy ", która pewnie przeistoczy się w kłótnie.  


Derek:

Derek nie należy do osób, które jakoś bardzo przejmują się drugą osoba, ale ty jesteś jego oczkiem w głowie. Scott poprosił twojego chłopaka o pomoc i Derek musiał wyjechać na parę dni. Było ci z tego powodu smutno, ale nie mogłaś nic z tym zrobić. Lidia namówiła cię, abyś wybrała się z nią za parę dni na imprezę w pobliskim klubie. Gdy nadszedł w końcu czas zabawy, nie przyszło ci nawet do głowy to, że w tym samym czasie może wrócić Derek. Bawiłaś się w najlepsze z przyjaciółką. Co chwilę jakiś chłopak cię zaczepiał, ale ty nie zwracałaś na nikogo szczególnej uwagi. Gdy odczułaś lekkie zmęczenie, podeszłaś do waszego stolika i wzięłaś do ręki telefon. 20 nieodebranych połączeń od... Dereka. No świetnie... pomyślałaś. Chciałaś wyjść na zewnątrz i zadzwonić do chłopaka, ale jakiś inny koleś przed samym wyjściem cię zaczepił. Nie chciał dać ci spokoju i zaczął się do ciebie lepić. Próbowałaś go odepchnąć, ale chłopak nie dawał za wygraną. Niespodziewanie napastnik został odepchnięty od ciebie z bardzo dużą siłą. Gdy spojrzałaś na swojego wybawcę, był to nie kto inny jak Derek. Jego oczy przybrały intensywny niebieski kolor. Dłonie zaciskał w pięści, wbijając tym samym pazury do swojej skóry. Ujęłaś jego twarz w dłonie i zmusiłaś by chłopak zwrócił swój wzrok na ciebie.
- Derek spokojnie. Dałeś mu już nauczkę.
Wszystkie jego mięśnie były napięte.
- Nie dawałaś znaku życia - wymruczał ledwo słyszalnie
- Przepraszam. Lidia namówiła mnie na tą imprezę, a w środku jest tak głośno, że po prostu nie słyszałam.
Oczy Dereka przybrały w końcu twój ulubiony zielony kolor.
- Martwiłem się o ciebie
Nie zdarzyłaś odpowiedzieć, ponieważ wasze usta złączyły się w bardzo namiętnym pocałunku. Piękną chwilę przerwała wam Lidia
- Dziewczyno ! Wszędzie cię szukam - dziewczyna wydała się zdziwiona obecnością Dereka
- Spokojnie, mam przy sobie swojego ochroniarza
Na twarzy Dereka pojawił się lekki uśmiech. Złapałaś go mocno za rękę i pomimo sprzeciwów, zaprowadziłaś go do sali gdzie trwała zabawa.  


Liam:

Znajdowałaś się w domu Liama. Siedziałaś na kolanach chłopaka i bardzo namiętnie się całowaliście, gdy ktoś niespodziewanie zadzwonił do drzwi. Poprosiłaś by Liam to zignorował, ale ten w końcu postanowił otworzyć drzwi. Nieusatysfakcjonowana siedziałaś na kanapie.
- Cześć (twoje imię)
Twoim oczom ukazał się Mason. Chłopak natychmiastowo znalazł się obok ciebie i pokazał ci jakiś dziwne pudełko.
- Udało mi się zdobyć przedpremierowy egzemplarz gry, na którą czekamy z Liamem
Przewróciłaś oczami. Spojrzałaś w kierunku Liama, a ten podłączał już konsolę. Byłaś zła... to miał być wasz dzień.
Liam zajął miejsce obok Masona i nie zwracając na ciebie uwagi po prostu zaczął grać z przyjacielem. Pozbierałaś swoje rzeczy i ruszyłaś do drzwi. Przed wyjściem spojrzałaś w stronę chłopaków siedzących na kanapie. Byli tak pochłonięci grą, że nawet nie zauważyli, że zniknęłaś z kanapy. Bardzo mocno trzasnęłaś drzwiami i udałaś się w stronę parku. Po jakiś 30 minutach rozległ się dźwięk twojego telefonu. Na wyświetlaczu ukazało ci się zdjęcie Liama. Odrzuciłaś połączenie.

Siedziałaś na ławce w parku. Było ci bardzo przykro, że twój chłopak cię tak potraktował. Jak na zawołanie usłyszałaś jego głos. Nawet nie spojrzałaś w jego stronę. Liam usiadł obok ciebie.
- Co się stało? - zapytał, jak gdyby nigdy nic
- Co się stało? To miał być nasz dzień, a ty tak po prostu mnie zignorowałaś i postanowiłeś grać w jakąś głupią grę.
Po twoich policzkach spłynęła pojedyncza łza. Liam był wyraźnie zaskoczony tym, co powiedziałaś. Przez chwilę siedzieliście w ciszy, aż chłopak w końcu się odezwał
- Przepraszam. Zachowałem się jak skończony dupek
- Dupek to za łagodne słowo.
- To się już więcej nie powtórzy, obiecuję. Jesteś najważniejszą osoba w moim życiu.
- Oczywiście, że się nie powtórzy.
Tym razem pozwoliłaś by chłopak złapał cię za rękę. Jeszcze trochę minęło, zanim złość całkowicie cię opuściła. Postanowiłaś w końcu mu wybaczyć. Wtuliłaś się w chłopaka.
- Może pójdziemy na spacer? - zaproponował widocznie zmieszany
- Zgoda.
Wstaliście z ławki i trzymając się za ręce, ruszyliście przed siebie.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro