17. Pierwszy pocałunek cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Liam:

Był mecz lacrosse. Graliście w przeciwnych drużynach. Z ostatnim dzwonkiem sędziego kończącym mecz, zdobyłaś ostatnią bramkę, czym samym twoja szkoła wygrała z liceum Beacon Hills. Cała drużyna Devenford Perep wybiegła na boisko. Krzyczeli i skakali ciesząc się z zwycięstwa. Ty również do nich dołączyłaś, ale twoją uwagę odciągnęła przeciwna drużyna, która schodziła powoli z boiska. Szczególnie jeden gracz z numerem dziewięć na koszulce.

— Hej Dumbar!— zdjęłaś kask i podbiegłaś do chłopaka, który zatrzymał się słysząc swoje przekręcone nazwisko. Nie znosił jak go tak nazywałaś. Obrócił się powoli gdy stanęłaś obok niego. Twoja twarz była radosna, w przeciwieństwie do niego. Znowu przegrali, miał kiepski humor przez co nie miał ochoty na rozmowę z tobą, a tym bardziej na twoje droczenie się z nim.

— Co?— burknął niechętnie patrząc ci w oczy. Nie odpowiedziałaś. Złapałaś go za koszulkę po czym przyciągnęłaś do siebie. Złączyłaś wasze wargi. Chłopak był zaskoczony przez co nie zdążył odwzajemnić pocałunku zanim się odsunęłaś.

— To małe podziękowanie za skopanie ci tyłka.— posłałaś mu uroczy uśmiech po czym odwróciłaś się i odbiegłaś nie dając mu czasu na reakcję.

Liam stał osłupiały przez dłuższy moment. Na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech gdy wspominał twoje ciepłe wargi. Przegrana jego drużyny była warta takiej ceny.

Peter:

To była kolejna udana randka z rzędu. Odwiózł cię pod mieszkanie. Gdy staliście pod drzwiami zastanawiałaś się czy zaprosić go do środka. Zrobiłaś to, na co mężczyzna chętnie się zgodził. Oboje wiedzieliście do czego to prowadzi. Stanęliście pod drzwiami od twojego mieszkania. Spojrzeliście na siebie. Napięcie między wami było nie do zniesienia. Peter pierwszy zrobił ruch, a ty chętnie oddałaś pocałunek gdy jego wargi spotkały się z twoimi. Byłaś skupiona na ustach mężczyzny przez co nie zwróciłaś uwagi że drzwi do twojego mieszkania nie były zamknięte na klucz. Weszliście do środka, a Peter szybko przyparł cię do ściany.

— (T.I.)?

Oderwałaś się od Peter'a słysząc głos swojej siostry. Zawstydzona trochę odsunęłaś się od mężczyzny.

— Melissa? Co ty tu robisz?— nerwowo przeczesałaś włosy dłonią by trochę je poprawić. Twoja siostra miała zapasowe klucze do twojego mieszkania.

— Nie odbierałaś telefonu więc przyjechałam sprawdzić czy wszystko w porządku... — oznajmiła. Melissa spojrzała za ciebie. Jej spokój w zaledwie sekundę zamienił się w gniew.— Ty.— wskazała palcem mężczyznę.

— O cholera.— mruknął Peter.

Melissa przegoniła Peter'a grożąc mu paralizatorem. Działo się to tak szybko i nie miałaś pojęcia o co chodziło.

W tych oto okolicznościach dowiedziałaś się co łączyło twoją siostrę i Peter'a oraz kim na prawdę był.

Isaac:

Zrobił ci awanturę na korytarzu ponieważ twój kolega zagadał do ciebie z prośbą czy byś mu przesłała notatki z lekcji. Isaac coś sobie ubzdurał ponieważ twierdził że ewidentnie tamten chłopak cię podrywał.

— Uspokój się.— rozkazałaś, ale starałaś się nie denerwować. Musiałaś zatrzymać blondyna gdy ten chciał ruszyć na twojego kolegę, którego przeprosiłaś za zachowanie Isaac'a po czym złapałaś blondyna za nadgarstek i ruszyłaś wzdłuż korytarza. Wciągnęłaś go do wolnej sali i zamknęłaś za sobą drzwi. Wolałaś załatwić to na osobności, a nie robić widowisko.— Co cię dziś ugryzło co? Zachowujesz się niedorzecznie.— oznajmiłaś patrząc jak chłopak nerwowo chodzi w tą i z powrotem. Był zdenerwowany choć próbował zapanować nad sobą.— Dlaczego się tak zachowujesz?— próbowałaś wydusić z niego odpowiedź, co tylko jeszcze bardziej go denerwowało.— Możesz na mnie chociaż spojrzeć?— powiedziałaś z złością ponieważ blondyn nie raczył obdarzyć cię choćby krótkim spojrzeniem, tylko chodził w kółko jak nabuzowany.

Isaac stanął w miejscu, a jego błękitne oczy spoczęły na tobie. Ruszył ku tobie pewnym siebie krokiem. Nie cofnęłaś się wiedząc że niczego złego nigdy by ci nie zrobił. Chłopak wziął twoją twarz w dłonie po czym wpił się w twoje wargi. Bardzo chętnie oddałaś pieszczotę. Pocałunek był zachłanny i pragnący. Teraz już wiedziałaś czemu tak dziwnie się zachowywał.

Brett:

Miałaś zły sen. Śniło ci się że twoi bliscy umrą. Z krzykiem zerwałaś się z łóżka. Mieszkałaś z Satomi, podobnie jak Brett i Lori. Brett pojawił się w twoim pokoju w momencie gdy się przebudziłaś. Przez sen wyczuł twój niepokój, co zdarzało się często. Zawsze przychodził aby cię pocieszyć. Tym razem było inaczej. Wpadłaś w atak paniki. Chłopak nie potrafił cię uspokoić.

—(T.I.). Wszystko będzie dobrze. To tylko sen.— próbował cię uspokoić.

— Nie! Wszyscy umrzecie!— łzy spływały po twoich policzkach niczym strumienie. Drżałaś, a oddychanie przychodziło ci z trudem. Miałaś wrażenie że umierasz. Wszystko dookoła wydawało się być nierealne. Serce waliło ci jak oszalałe. 

—(T.I.).— powiedział spokojnie, ale ty nie reagowałaś. Wziął twoją twarz w swoje dłonie byś na niego spojrzała, ale twój wzrok był rozbiegany. Nie miał pojęcia co zrobić aby cię uspokoić. Wtedy mała myśl pojawiła się w jego głowie. Spojrzał na twoje usta, a chwilę później złączył wasze wargi. 

W pierwszej chwili byłaś zdezorientowana. Ciepło jego warg i sposób w jaki pocałunkiem próbował pokazać swoje uczucia, przywróciło cię do rzeczywistości. Ten gest pomógł ci się uspokoić. Całkowicie skupiłaś się na ustach chłopaka, pozwalając mu aby pogłębił pocałunek.

Gabe:

Byliście na szkolnym boisku. Chłopak namówił cię abyś z nim poćwiczyła. 

Rzuciłaś piłką w kierunku bramki, ale Gabe zwinnie ją złapał. Kolejny raz z rzędu. Byłaś w tej grze albo tak beznadziejna albo on był tak dobry.

Z złością kopnęłaś kępkę trawy.

— Mógłbyś chociaż raz dać mi trafić?— zapytałaś z lekką urazą. Chłopak dawał ci w kość.

— Nic w życiu nie przychodzi łatwo. Chyba że oszukujesz.— posłał ci zadziorny uśmieszek, na co wywróciłaś oczami.— Postaraj się bardziej, a będzie warto.

— Co masz na myśli?— zapytałaś zaciekawiona. Chłopak uśmiechnął się tajemniczo. Zdecydowanie musiałaś w końcu trafić w bramkę. Włożyłaś piłkę do siatki. Oddaliłaś się aby mieć miejsce na rozbieg. Odetchnęłaś głęboko aby wyciszyć się. Z skupieniem patrzyłaś na bramkę. Ruszyłaś przed siebie. Wykorzystałaś całą swoją siłę oraz szybkość. Rzuciłaś piłkę. Krzyknęłaś podskakując do góry gdy piłka wpadła do bramki.— Udało mi się!— zaczęłaś tańczyć taniec zwycięstwa. Gabe zachichotał widząc twoje zabawne ruchy. Wyglądałaś uroczo.

— Brawo (T.I.). Wystarczyło trochę cię zachęcić.— chłopak podszedł do ciebie. Przestałaś tańczyć i spojrzałaś na niego.

— Co dostanę w nagrodę? Postawisz mi jedzenie?

— Mam lepszy pomysł.— oznajmił z uśmieszkiem na ustach. Pochylił się ku tobie. Chłopak złączył wasze wargi. Pocałunek z początku był trochę nieśmiały jakby chłopak nie był pewny czy tego chciałaś. Jednak gdy odwzajemniłaś pieszczotę, pocałunek stał się bardziej żarliwy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro