Allison oneshot

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moja alfa

Nastoletnia dziewczyna biegła truchtem przez las. Zwolniła kroku. Trop watahy, którą śledziła urwał się już jakiś czas temu. Próbowała znaleźć nowy trop, ale było to bezskuteczne.

(T.I.) uważnie rozejrzała się dookoła. Miała dziwne przeczucie że ktoś podąża jej śladem, choć na razie nie wyczuwała niczyjego zapachu. Ktokolwiek mógł to być, był całkiem dobry w śledzeniu, skoro dziewczyna dopiero teraz zdała sobie sprawę że ma ogon. A dość sporo czasu była już w lesie. Słońce dawno zaszło za horyzontem.

Spokojną nocną ciszę zburzył niski cichy dźwięk.

(T.I.) skrzywiła się. Dźwięk był irytujący, ale też z jakiegoś powodu zaczął ją przyciągać. Dziewczyna poprawiła ramiączko plecaka, po czym ruszyła szybkim biegiem w stronę skąd dźwięk dochodził.

Nastolatka przeskoczyła nad obwalonym pniem robiąc salto w powietrzu i z gracją lądując na ziemi. Odgarnęła niesforne kosmyki włosów z twarzy. Spojrzała w bok. Zaledwie metr od niej znajdował się wbity w ziemię metalowy krótki kij, który trochę przypominał małą ogrodową lampkę. Emanował migającym jasnym światłem i wydawał z siebie ten irytujący, ale przyciągający dźwięk. Nastolatka wzięła przedmiot do rąk, po czym przełamała go w pół i rzuciła na ziemię.

- Cholera - warknęła cicho pod nosem. To był wabik, który łowcy używali podczas polowań na wilkołaki. Nastolatka spięła się słysząc bicie serca nieopodal niej. Obróciła głowę w bok, a wtedy zobaczyła ciemnowłosą dziewczynę wychodząc zza drzewa. W rękach trzymała łuk oraz strzałę napiętą na cięciwie. Nieznajoma mierzyła w (T.I.).

Nastolatka uniosła dłonie do góry w akcie poddania.

- Nie ruszaj się.- oznajmiła stanowczym tonem nieznajoma. Była wysoką, szczupłą i atrakcyjną dziewczyną o ciemnych włosach, które spięte były w luźny kok.

Tętno nieznajomej było dość spokojne jak na okoliczności.

- Sorry, ale nie mam ochoty być podziurawiona.- oznajmiła lekko wzruszając ramionami, po czym skoczyła za obwalony pień drzewa. Strzała wbiła się w korę emanując jasnym oślepiającym światłem.

Łowczyni ostrożnie podeszła do pnia. Naciągnęła kolejną strzałę, gotowa do ataku, ale za drzewem nikogo nie było. Szatynka obróciła się w poszukiwaniu wzrokiem swojego celu. Niespodziewanie przed nią pojawiła się (T.I.). Łowczyni była niewiele wyższa od niej i z pewnością starsza o co najmniej rok. A dzięki bliskości (T.I.) mogła zobaczyć że oczy nieznajomej mają ładny odcień brązu. Nim łowczyni zdążyła zareagować, (T.I.) wyrwała jej łuk i przełamała go na pół. Ciemnowłosa szybko się otrząsnęła i wyciągnęła dwa ostrza. Zamachnęła się na niższą, która zwinnie uniknęła jej dwóch ciosów.

(T.I.) wycofała się do tyłu. Nie chciała walczyć, a przynajmniej nie z nią. Jednak łowczyni była bardzo zdeterminowana. Szybko zaczęła się denerwować widząc jak niższa dziewczyna łatwo unika jej ciosów, a sama nie zadaje żadnego.

- Ej! Nie niszcz mi ubrań.- warknęła niezadowolona (T.I.) gdy ostrze ciemnowłosej przejechało po jej bluzce. Uniknęła zranienia, ale jej ubranie zostało zniszczone. Nastolatka zirytowała się gdy na twarzy łowczyni pojawił się dumny uśmieszek. Dziewczyna miała dość tej gry.

(T.I.) złapała nagle ciemnowłosą za oba nadgarstki. Wykręciła jej dłonie, ale nie zbyt mocno aby nie zrobić jej większej krzywdy. Łowczyni upuściła ostrza, ale nie zamierzała się poddać. Zaczęła walczyć na gołe pięści. Była w tym całkiem dobra, przez co (T.I.) z trudem nadążała parować jej ciosy. Niższa w końcu miała dość pojedynku. Szybkim ruchem wykręciła rękę ciemnowłosej po czym stanęła za nią. Ramieniem założyła jej uścisk wokół szyi i zaczęła podduszać. Łowczyni próbowała się wyrwać, ale po paru chwilach straciła przytomność. (T.I.) delikatnie położyła ciemnowłosą na ziemi, po czym odwróciła się i zaczęła uciekać. Wolała uciec stąd jak najdalej, nie wiadomo czy łowców nie było więcej.

Nastolatka za daleko nie uciekła. Niespodziewanie coś złapało ją za kostkę, a sekundę później zawisła wysoko nad ziemią. Plecak zsunął się z jej ramion i spadł. Wpadła w pułapkę. Mogła się tego spodziewać.

- Kurwa.

Dziewczyna zaczęła próbować się podciągnąć i sięgnąć linki, która oplatała jej kostkę. Szło jej to tragicznie. Bujała się na boki co utrudniało jej zadanie, a najgorsze że zaczynało jej się kręcić w głowie. Dźwięk zbliżających się z oddali kroków przykuł jej uwagę. Przestała się ruszać. Przymknęła oczy i udawała nieprzytomną.

- Nic ci nie zrobiła?

- Nie tato. To na pewno jedna z nich?

- Zaraz się przekonamy.

Dwoje łowców stanęło niedaleko (T.I.).

- Daruj sobie to udawanie. Widziałem jak się ruszałaś.- odezwał się męski głos.

(T.I.) otworzyła oczy. Zobaczyła przed sobą tamtą szatynkę oraz starszego mężczyznę.

- Nie wiem kogo szukacie, ale nie jestem z nimi.- oznajmiła (T.I.).

Ciemnowłosa zbliżyła się do (T.I.). Przykucnęła i zabrała plecak nastolatki.

- Ej! Nie ruszaj!- machnęła dłońmi w kierunku łowczyni, ale jej pazury przecięły jedynie powietrze. Nieznajoma posłała jej pewny siebie uśmieszek, po czym zaczęła przeszukiwać jej rzeczy. Nastolatka zaczęła się miotać próbując dosięgnąć pazurami linki. Była wściekła, a to uczucie spotęgowało się gdy łowczyni bezwstydnie wyciągała rzeczy z jej plecaka. Dziewczyna warknęła i zbierając w sobie jak najwięcej siły szarpnęła się do góry. Jej oczy zapłonęły czerwienią gdy pazury przecięły linkę. Upadła z głośnym bolesnym jękiem na ziemię. - Kurwa - burknęła pod nosem gdy podnosiła się powoli. Dotknęła barku, który niemiłosiernie pulsował. Przynajmniej nie skręciła sobie karku. Dźwięk odbezpieczanej broni przykuł jej uwagę. Dziewczyna spojrzała na starszego łowcę, który wymierzył do niej z broni. Jej oczy przestały świecić się na czerwono, a pazury schowała. Nie chciała ich prowokować. - Nie chcę kłopotów.

- Jesteś alfą. - oznajmiła ciemnowłosa.

- Jak widać. Proponuję pójść w dwie przeciwne strony, co wy na to? Chyba lepiej darować sobie rozlew krwi. - uśmiechnęła się lekko mają nadzieję że łowcy pójdą na jej propozycję. Mężczyzna wymienił się z dziewczyną spojrzeniem. (T.I.) zmarszczyła brwi. Poczuła niepokój widząc jak ta dwójka niemo się porozumiewa.

- Gdzie twoja wataha? - zapytał mężczyzna. Opuścił broń, na co (T.I.) trochę ulżyło.

- Nie mam watahy... Już nie. - drugie zdanie dodała cichszym i smętnym tonem. Była jedyną ocalałą z stada, najmłodszą i mało doświadczoną, na którą nagle upadło brzemię alfy. Bez domu, bez bliskich. Jedyne co dało jej sens by rano wstać, była to zemsta na tych, którzy zabili jej wilczą rodzinę. Dlatego dotarła aż tu. Podążyła tropem wrogiej watahy aż do Beacon Hills. Miała ze sobą jedynie nieduży plecak z kilkoma rzeczami.

- Co tu robisz? - zapytała ciemnowłosa.

- Podążam tropem tych, którzy zabili mi rodzinę.

Mężczyzna wymienił się spojrzeniami z ciemnowłosą. Ich krótka wymiana spojrzeń była niczym bezsłowna rozmowa, a mimo to widać było że wiedzieli co drugie myśli.

- W mieście pojawiła się obca wataha. - zaczęła mówić ciemnowłosa gdy spojrzała na (T.I.). - Mój przyjaciel próbował z nimi rozmawiać. Skończyło się to dość krwawo. Jesteśmy teraz na otwartej ścieżce wojennej z nimi. Zabili kilkoro niewinnych ludzi. Przydałaby nam się dodatkowa pomoc.

- Nie wiem czy mogę wam zaufać. - powiedziała niepewnie (T.I.). Zdawała sobie sprawę że sama nie pokona wszystkich wilkołaków, którzy zabili jej rodzinę. Okoliczność współpracy była jej na rękę. Jednak obawiała się czy zaufanie łowcom to dobry pomysł. W końcu polowali na takich jak ona.

Ciemnowłosa spokojnym krokiem podeszła do (T.I.) i wręczyła jej plecak. Uśmiechnęła się delikatnie, a jej palce musnęły lekko dłoń niższej dziewczyny. (T.I.) poczuła jak coś elektrycznego przepływa przez jej ciało. Mimowolnie odwzajemniła uśmiech.

- Jestem Allison Argent. - przedstawiła się ciemnowłosa.

- (T.I.) (T.N.). - przycisnęła plecak do swojej klatki piersiowej. Nagle poczuła się onieśmielona.

(T.I.) zastanawiała się co wyniknie z tej współpracy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro