Isaac oneshot

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pilnowanie

Odkąd stado Alf pojawiło się w mieście, ciężko było czuć się bezpiecznie. Nie mówiąc już o ich groźbach i ultimatum, które postawili Derek'owi. A było jeszcze gorzej ponieważ dwójka z nich chodziła do liceum i wcale nie zachowywali się grzecznie.

(T.I.) biegła po leśnej ścieżce, podobnie jak kilkoro innych uczniów. Mieli biegi przełajowe. Dziewczyna zmarszczyła brwi gdy zgubiła z pola widzenia Isaac'a. Odkąd zaczęły się biegi chłopak był poddenerwowany przez bliźniaków. (T.I.) nie dziwiła mu się, ale wchodzenie z nimi w większy konflikt był bardzo niebezpieczny. Byli silnymi alfami więc jeden beta przeciwko nim nie miałby szans.

(T.I.) zwolniła kroku. Bliźniaków również nigdzie nie było. Dziewczyna pomyślała o najgorszym. Zeszła z ścieżki i weszła między drzewa. Starała się skupić na otaczających ją zapachach. Musiała jak najszybciej znaleźć Isaac'a. I udało się. Wyczuła jego zapach. Biegiem pobiegła w kierunku skąd go czuła. Schowała się za drzewem gdy zobaczyła Aiden'a i Ethan'a stojących nad klęczącym na ziemi Isaac'em. Dziewczyna przeraziła się.

— ...Jak myślisz, ile kości jest w ludzkim ciele?— zapytał Ethan zerkając na brata, a raz na Isaac'a, któremu wykręcał ramię za plecy.

— Nie wiem.— warknął Aiden i z satysfakcją wpatrywał się w blondyna. Szykował się aby zadać mu pierwszy cios.— Policzmy...

— To pierwsza!

(T.I.) przywaliła pięścią w twarz Aiden'a łamiąc mu nos. Chłopak upadł na ziemię. Ethan rozproszył się zaskoczony widokiem dziewczyny, dzięki czemu Isaac wyrwał mu się z uścisku i kopnął go aż chłopak wpadł na drzewo.

— Spadamy!— (T.I.) złapała Isaac'a za ramię i pociągnęła za sobą. Blondyn chciał walczyć, ale dziewczyna miała inny zamiar. Walka z Ethan'em i Aiden'em, byłaby zbyt ryzykowna.

Oboje wrócili na szlak i dołączyli do biegających uczniów. Bliźniacy szybko pozbierali się i pobiegli za nimi. Jednak przy tylko świadkach powstrzymali się przed zrobieniem im krzywdy. Tym razem im się upiekło.

— Musisz na prawdę pchać się w kłopoty?— zapytała z złością (T.I.). Zerknęła na blondynka, który lekko się do niej uśmiechnął.

— A co martwisz się?— zapytał z głupkowatym uśmieszkiem. Dziewczyna wywróciła oczami.

— Oczywiście że tak.— powiedziała trochę ściszonym głosem. Uśmiech Isaac'a zelżał. Był przyzwyczajony do obojętności dziewczyny. Nie sądził że mogło jej na nim w jakiś sposób zależeć.

(T.I.) zerknęła na blondyna. Był zdziwiony, ale po chwili jego wyraz twarzy stał się neutralny. Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linię. Niepotrzebnie to powiedziała, ale taka była prawda. Polubiła Isaac'a. Gdy dołączyła do watahy Derek'a, była zdystansowana to pozostałych członków. Jednak z czasem zaczęło jej zależeć. Bywała czasami oschła i to na pozór mogło pokazywać że nie dbała o nikogo, ale to były tylko pozory. Po prostu nie potrafiła prawidłowo pokazać że jej zależy. Jej umiejętności komunikacji społecznej łagodnie ujmują, kulały.

Reszta biegu przełajowego minęła spokojnie.

***

(T.I.) zamknęła swoją szafkę. Poprawiła ramiączko plecaka, po czym ruszyła wzdłuż korytarza, który był kompletnie pusty. Zamierzała pójść na boisko gdzie trwał trening drużyny lacrosse, ale jej plany ktoś postanowił popsuć. Wyszła zza zakrętu, a wtedy prawie wpadła na jednego z bliźniaków. Nie miała pojęcia który z nich to Aiden, a który Ethan. Nie odróżniała ich.

— Dokąd idziesz (T.I.)?— uśmiechnął się przyjacielsko, ale w tym uśmiechu nie było ani cienia życzliwości. 

(T.I.) cofnęła się do tyłu, ale na kogoś wpadła. Odwróciła się i cofnęła. To był drugi bliźniak. Jego uśmiech był już mnie przerażający niż jego brata, ale ta sytuacja w ogóle nie podobała się (T.I.). Miała kłopoty. Zamierzała uciec, ale jeden z bliźniaków złapał ją i brutalnie uderzył jej głową o szafki. Dziewczyna straciła przytomność i upadła na podłogę.

— Musiałeś tak mocno?— odezwał się Ethan patrząc karcąco na brata, który wzruszył ramionami.

— To za złamany nos.— uśmiechnął się zadowolony. Pochylił się po czym podniósł (T.I.). Przerzucił ją sobie przez ramię.

***

(T.I.) powoli rozbudziła się. Jej głowa nieprzyjemnie pulsowała. Stopniowo odzyskiwała zmysły. Nagle podciągnęła się na proste nogi gdy poczuła że leży w zimniej wodzie. Przerażona rozejrzała się. Znajdowała się w małej okrągłej przestrzeni, a woda sięgała jej do połowy ud. Była w studni. Dotknęła głowy, która zabolała ją od nagłego poruszenia się. Odsunęła palce, na których zobaczyła krew. Wtedy przypomniała sobie że spotkała bliźniaków na korytarzu. Szybo sprawdziła kieszenie, ale nie miała telefonu, ani swojego plecaka. Spojrzała w górę. Było jasno więc wciąż był dzień. Przełknęła gulę gdy zdała sobie sprawę jak głęboka jest studnia. Na oko mierzyła z sześć metrów. Aż dziwne że nie złamała sobie karku gdy ją tu wrzucili. Nie było mowy że dałaby radę doskoczyć tak wysoko, a i tak nie miała miejsca na jakikolwiek rozbieg.

— Sukinsyny!— wykrzyknęła wściekła.

Nagle u góry do studnia zajrzała czyjaś twarz, a później druga. To byli bliźniacy.

— No proszę śpiąca królewna się obudziła.

— Wyciągnijcie mnie stąd!

— Możesz o tym tylko pomarzyć.

— Ej, nie tak się umawialiśmy.— Ethan spojrzał na brata.— Miała dostać nauczkę.

— I dostanie.— powiedział do brata, a później spojrzał w dół na wściekłą i przerażoną dziewczynę.— Obyś umiała pływać bo dzisiaj nadają silny deszcz.— posłał jej wredny uśmieszek po czym odsunęli się od studni.

— Hej! Wracajcie! Proszę! Nie zostawiajcie mnie tu!

(T.I.) oparła się plecami o ścianę studni. To nie mogło dziać się na prawdę. Z trudem przychodziło jej łapanie tchu. Starała się uspokoić bo panika w niczym jej nie pomoże.

***

Isaac szedł szkolnym korytarzem, w towarzystwie Scott'a i Stiles'a. Trening się skończył. Był rozczarowany gdy na trybunach nie widział (T.I.). Był pewien że dziewczyna wspominała Scott'owi że przyjdzie na ich trening.

— Tu jesteście.— Lydia razem z Allison pojawiły się na korytarzu. Chłopacy zatrzymali się gdy dziewczyny stanęły przed nimi.

— Coś się stało?— odezwał się Scott. Zauważył że są zaniepokojone. Lydia wystawiła przed siebie czyjś plecak.

— Należy do (T.I.). Leżał przy szafkach, a na jednej z nich był ślad krwi.— powiedziała Allison.

— Jestem pewna że (T.I.) ma kłopoty.— powiedziała mocno zaniepokojonym tonem Lydia.— A nawet obawiam się że jej życie jest zagrożone.

***

(T.I.) nie była pewna ile czasu minęło. Próbowała wspiąć się po śliskiej kamiennej ścianie studni, ale za każdym razem spadała. Raz udało jej się dotrzeć do połowy, ale kamień który złapała ukruszył się, a ona spadła. Złamała sobie nogę. Kość przebiła się przez skórę. Ból był okropny, a do tego musiała nastawić sobie kość aby zacząć się leczyć. Jej krzyk odbijał się echem od ścianek studni. To mocno ją osłabiło, a zimna woda tylko bardziej jej szkodziła. Musiała przysiąść na trochę, przez co prawie cała zanurzyła się w wodzie. Potrzebowała chwili odpoczynku przez co przysnęła. Zbudziła ją woda, która chlusnęła w jej twarz przez co trochę się zachłysnęła. Podniosła się na równe nogi. Kość się zrosła. Spanikowana spojrzała w górę. Padał silny deszcz. Woda zaczęła spływać do studni w bardzo dużych ilościach. A to oznaczało tylko jedno. Jeśli stąd nie wyjdzie, utopi się.

Dziewczyna krzyczała mając nadzieję że ktoś ją usłyszy, ale jej krzyki ginęły w szumie deszczu, który zagłuszał jej wołania o pomoc.

Była bezradna. Wody było coraz więcej. Z desperacji postanowiła ponownie spróbować wspiąć się po ścianie studni. Od tego zależało jej życie.

Każdy jej ruch był przemyślany. Woda spływała na nią co utrudniało jej widoczność, a dłonie ślizgały się. Jednak nadal walczyła. Nie mogła się poddać. Spojrzała w dół. Wysokość na której znajdowała się przeraziła ją. Nie patrz w dół, powtarzała sobie w myślach.

(T.I.) uśmiechnęła się lekko gdy była blisko wydostaniu się z studni. Dzielił ją zaledwie metr. Złapała za kolejny kamień. Musiała się trochę podźwignąć. Gdy to zrobiła złapała za kolejny kamień, ale to był błąd. Nie wiedziała że ten kamień był ukruszony. Krzyknęła przerażona gdy jej dłoń ześlizgnęła się z kamienia. Była pewna że spadnie. Liczyła że przynajmniej tym razem już nie podniesie się. Przymknęła powieki czując jak jej ciało spada, ale nagle coś złapało za jej nadgarstki. Ktoś pociągnął ją mocno ku górze, a chwilę później znalazła poza studnią. Zszokowana spojrzała na swojego wybawcę. To był Isaac. Chłopak był kompletnie przemoczony. Deszcz wciąż padał.

— Jesteś już bezpieczna.— uśmiechnął się łagodnie. (T.I.) wtuliła się w niego cicho szlochając.

— Dziękuję.— mruknęła przyciskając twarz do jego klatki piersiowej.

***

(T.I.) siedziała na kanapie otulona kocem. W dłoniach trzymała kubek z herbatą. W ciszy przysłuchiwała się kłótni Derek'a i Isaac'a. Scott próbował opanować jakoś sytuację, ale blondyn był wściekły. Uważał że powinni coś zrobić. Wypomniał swojemu alfie że już stracili Erice, a on nie odpłacił się za to stadowi alf. Cora poparła Isaac'a. Konflikt był nie do rozstrzygnięcia. Jednak Derek oznajmił że na razie nic nie mogą zrobić. Muszą omówić plan działania na spokojnie. To nie spodobało się Isaac'owi. Chłopak zaczął chodzić w kółko i powarkiwał pod nosem. Co było irytujące i utrudniało pozostałym opracowanie planu. Dlatego Derek kazał mu się uspokoić albo wyjść. Isaac mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem usiadł na kanapie.

(T.I.) upiła łyk herbaty, ciepło rozeszło się po jej ciele. Odstawiła kubek na stolik. Zerknęła na Isaac'a, który nerwowo tupał nogą.

— Może chcesz uspokajającej herbaty?

— Nie.— powiedział ostrzej niż chciał. Spojrzał na dziewczynę, która spuściła wzrok.— Przepraszam... To moja wina. Przyczepili się do ciebie przeze mnie. Mogłaś tam umrzeć.— ostatnie zdanie powiedział ledwo słyszalnie. Miał okropne wyrzuty sumienia. Nie mógł znieść myśli że spotkała ją krzywda z jego powodu.

— Ale żyję. Dzięki tobie.

— Nic ci by nie groziło gdyby nie ja.

— Nie mów tak.— spojrzała na niego. Lekko rozłożyła ramiona na boki rozkładając kocyk. Uśmiechnęła się do chłopaka.— Chodź tu.

Isaac nerwowo poruszył się na swoim miejscu, ale po chwili przysunął się do dziewczyny. (T.I.) objęła go ramionami tym samym przykrywając kocem. Isaac położył głowę na jej ramieniu i wtulił się w nią. (T.I.) uśmiechnęła się pod nosem. Musiała przesunąć się trochę i położyć na plecach ponieważ blondyn naparł na nią swoim ciężarem. Leżeli wtuleni w siebie na kanapie. Głowa Isaac'a spoczęła na jej klatce piersiowej. Przymknął oczy. Chłopak wsłuchiwał się w bicie jej serca, co go relaksowało. (T.I.) zaczęła bawić się jego włosami, na co blondyn cicho mruknął. Dziewczyna zachichotała. Tego jej właśnie było trzeba. Jego bliskości.

— Będę cię teraz pilnować.— powiedział półszeptem.

— A ja będę pilnować ciebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro