1. Wyobraź sobie, że jeździ na motocyklu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

REY

Patrzyłam z obawą na moją matkę, kiedy ta potrząsała przede mną skrawkiem papieru. Był pierwszy dzień wakacji, a ona już traciła nerwy. Tak bardzo żałowałam, że tata został wysłany w delegację. Tylko on mógł utrzymać ją przy zdrowych zmysłach.

– Co to jest? – spytałam z ustami pełnymi cheeriosów.

– To są twoje oceny na koniec roku, księżniczko.

Nienawidziłam, gdy tak mnie nazywała. To sugerowało, że byłam dziewczęca, co jest prawdopodobnie ostatnim przymiotnikiem, jakim bym siebie opisała. Ludzie myśleli, że specjalnie kreuję się na inną niż wszystkie, ale starałam się tym nie przejmować. Po prostu kochałam jazdę na deskorolce, czytanie książek oraz zabawę z moim psem; a chodzenie po galerii handlowej, spędzanie czasu ze znajomymi czy randkowanie ani trochę nie wchodziło w krąg moich zainteresowań. Próbowałam i szybko podziękowałam, gdy podczas jednej z imprez prawie wylądowałam w szpitalu, bo zakrztusiłam się językiem pewnego chłopaka.

– No i? – Pochyliłam się, żeby zobaczyć, na co wskazuje palcem, na którym aż lśniły starannie wykonane hybrydy.

– Nie masz żadnej oceny powyżej B.

– Spójrz na to w ten sposób – zaczęłam łagodnie – nie mam też żadnej poniżej D, z wyjątkiem angielskiego.

– Oplułaś mlekiem cały raport – prychnęła z niesmakiem.

Och, jak ona kochała być królową dram.

– Czemu tak się tym przejmujesz? – mruknęłam pod nosem. Wieczna krytyka była jej ulubioną metodą wychowawczą.

– Bo jesteś przeciętna.

– A to źle?

Zawsze marzyła o perfekcyjnej córce, z którą mogłaby spędzać całe dnie u kosmetyczki. Niestety ja nie byłam w stanie spełnić jej oczekiwań. Owszem, nakładałam lekki makijaż i czasem farbowałam włosy, jednak nigdy nie zgodziłabym się zostać jej lalką do strojenia.

– Chcę, żebyś się utrzymywała powyżej średniej – kontynuowała, czyszcząc już i tak nieskazitelny blat.

– Czyli była doskonała – poprawiłam ją.

Czy ona nie zdawała sobie sprawy, jakie ma szczęście? Równie dobrze mogłabym brać narkotyki lub zaliczać facetów każdej nocy.

Otworzyła pomalowane szminką usta, aby coś powiedzieć, ale przerwałam jej, zeskakując z barowego stołka. Aha, i nienawidziła faktu, że ubieram się w dresy. Dla niej to było zbyt „chłopięce". Odkąd jej idealny syn, a mój starszy brat, wyjechał dwa lata temu do college'u, chciała sprawić, żebym stała się taka jak on. Miałam naśladować go we wszystkim, no oczywiście z wyjątkiem ubrań.

– Cóż, rok szkolny dobiegł końca, więc już tego nie zmienimy – stwierdziłam. – Wychodzę na desko...

– Mam dość twoich nastrojów, Delilah!

Skrzywiłam się, bo użyła mojego drugiego imienia. Niewiele osób je znało, głównie dlatego, że szczerze go nienawidziłam. Jednak matka nie zważała na moje upokorzenie. Zawsze tak na mnie wołała, gdy była rozgniewana, czyli w zasadzie cały czas.

– Jakich znowu nastrojów, mamo? – wymamrotałam.

– Jesteś ciągle w złym humorze! Może znalezienie w końcu jakichś znajomych by na to pomogło?

Zacisnęłam usta w cienką linię. Nie mogłam uwierzyć, że to powiedziała.

Wal się – pomyślałam i z tupotem wybiegłam na schody. Za trzasnęłam za sobą drzwi i wskoczyłam na łóżko, gdzie krzyknęłam głośno w poduszkę, żeby wyrzucić z siebie całą złość. Zapowiadało się długie lato.

Dwie godziny później siedziałam przed laptopem, przeglądając Instagrama. Wielu nastolatków zapewne traktowało wakacje jako okazję do zabawy, imprezowania i picia alkoholu. Miałam inne plany. Całe lato zamierzałam spędzić przed moim MacBookiem, czasami pójść na deskorolkę lub na spacer z Tonym – moim małym buldogiem.

– Renee Delilah Parker, w tej chwili rusz tutaj swój tyłek! – usłyszałam sopran matki.

Jęknęłam do siebie i przeklęłam w myślach fakt, że znowu zawraca mi głowę.

– O co chodzi?

– Usiądź. – Wskazała dłonią krzesło, które wcześniej zajmowałam, na co, nie ruszając się z progu, skrzyżowałam ramiona na piersiach i uniosłam brwi. – Spędzisz lato u swojej babci w Mullingar.

– Nie, nie mówisz serio. – Przygryzłam nerwowo wewnętrzną stronę policzka.

– Wyjeżdżamy pojutrze.

– Nie rób mi tego. Błagam.

Kto, kiedy, jak i dlaczego podjął tę decyzję? Nie uśmiechała mi się perspektywa wyprowadzki z Londynu do jakiegoś małego irlandzkiego miasteczka, w którym nie ma wi-fi czy chociażby skateparku.

– To już postanowione.

– A co, jeśli nie pojadę? – zapytałam z nadzieją, że zmieni zdanie.

– Na kolejne trzy miesiące skonfiskuję ci laptop, telefon i książki. Sama będę też wyprowadzać psa.

– Ale...

– Twój wybór, księżniczko. – Spojrzała na mnie znacząco. – A teraz lepiej zacznij się pakować – dorzuciła śpiewnie.

Jak można być tak bezdusznym? Czasami naprawdę jej nienawidzę.

Przygryzłam wargę, powstrzymując łzy bezradności. Teraz miałam już pewność, że to będzie długie lato...

– Mamooo – westchnęłam po raz czwarty na promie płynącym do Irlandii. Dopiero wyruszyłyśmy z portu, a ja już miałam dość tej podróży. W dodatku nie zdążyłam zjeść śniadania, bo do ostatniej minuty wypychałam walizki niezbędnymi przedmiotami, bez których nie przetrwałabym wakacji.

– Co? – warknęła. Nie zadała sobie nawet trudu, by oderwać wzrok od ekranu najnowszego iPhone'a.

– Może kupimy coś do jedzenia? Umieram z głodu.

Spojrzała na mnie podejrzliwie.

– Jesteś pewna? Bo zauważyłam, że ostatnio nieco się zaokrągliłaś. – Uniosła sceptycznie idealnie wyskubaną brew.

Pobiła własny rekord w zadawaniu ciosów poniżej pasa. Zawsze obrażała mnie za zachowanie, oceny i wyczucie stylu, ale jeszcze nigdy za wagę. A to był mój czuły punkt, bo kiedyś walczyłam z zaburzeniami odżywiania.

– Nieważne – mruknęłam.

Ponownie poczułam tę naglącą potrzebę zrzucenia kilku kilogramów. Wiedziałam jednak, że jeśli znowu zacznę się głodzić, to tym razem nie będę w stanie tego zatrzymać.

Jakiś czas później dotarłyśmy przed dom dziadków. Wysiadłam z taksówki i zaczerpnęłam haust świeżego powietrza. Prawdopodobnie zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza, ponieważ niebo zaczęło przybierać pomarańczowe barwy zachodu słońca. Ulica dookoła mnie wyglądała ładnie z gładkimi pasami ruchu oraz zadbanymi ogródkami przy posiadłościach, które nasunęły mi na myśl scenografię z typowo amerykańskich filmów. Przy żadnej posesji nie zauważyłam ogrodzenia, dlatego doszłam do wniosku, że ludzie w tej okolicy czują się ze sobą bezpiecznie.

– O MÓJ BOŻE, REYREY!

Skuliłam się na pisk dochodzący z budynku przede mną. Moja kochana (zdzirowata) kuzynka – Katherine (która prosiła, by nazywać ją Kitty, bo, cytuję: „jest jak zwierzę w łóżku") właśnie szła w naszym kierunku. Ubrana w biały top i różową mini. Bez wątpienia miała przedłużone włosy, bo opadały jej brązową kaskadą na ramiona. Kiedy mnie przytuliła, poczułam smród papierosów oraz mieszankę męskiej wody kolońskiej z jakimiś bardzo dziewczęcymi perfumami. Ta dziwna woń sprawiła, że załzawiły mi oczy. Ponadto zauważyłam u niej sporo tatuaży i tonę tapety. Najwidoczniej wiele rzeczy zmieniło się od jej ostatniej wizyty w Londynie...

– Hej, laska! – przywitała się. Musiała znacznie się pochylić, aby cmoknąć powietrze przy moim policzku. Moje skromne metr pięćdziesiąt sprawiało, że górowała nade mną niczym wieża. W dodatku miała na nogach szpilki, które dodawały jej kolejnych centymetrów. – Masz większe cycki! I trochę przytyłaś! Wow! – Obróciła mnie, by móc mi się lepiej przyjrzeć.

Przełknęłam swoją niechęć i zmusiłam się do odwzajemnienia uśmiechu. W myślach odnotowałam kolejny komentarz na temat mojej wagi. Katherine zdecydowanie nie hamowała swojej bezpośredniości.

Tymczasem z domu wyszła babcia, ubrana w swój codzienny dres z Adidasa... z kijem bejsbolowym w ręku. Spojrzała na marszczącego brwi dziadka, który palił na werandzie fajkę.

– Delilah! Jak cudownie, że spędzisz u nas wakacje! – krzyknęła na powitanie.

Czemu mnie tak nazwała? Przecież doskonale wiedziała, że tego nie lubię!

– O co chodzi z tym bejsbolem? – zwróciła się mama do dziadka, kiedy ten pomagał nam wyjąć walizki z bagażnika. Następnie uregulowała u taksówkarza rachunek, a dziadek ruszył w stronę domu z bagażami, mamrocząc pod nosem, że chyba obładowałyśmy się kamieniami. Kiedy zniknął we wnętrzu, usiadłyśmy w kobiecym towarzystwie na ganku. – Co tam słychać u Mary?

– U kogo? – Nie wiedziałam, o kim mówi.

Babcia wskazała pałką dom naprzeciwko nas.

– U niej dobrze, ale jej młodszy syn doprowadza ich do szału. W zeszłym roku wyszła za mąż.

– Mały Nate?

Niczego nie rozumiałam. Kim był mały Nate?

– Ha! – prychnęła babcia, wymachując kijem bejsbolowym, przez co prawie stłukła stojący na ławie wazon. Ona naprawdę była dziwaczna.

Przeciągnęłam się, żeby pobudzić zdrętwiałe po podróży kończyny, a mój wzrok powędrował na kolana Katherine, gdzie leżał jej telefon z wyświetloną na ekranie wiadomością. Przeczytałam ją mimowolnie i prawie jęknęłam z zażenowania.

N: Wyślij mi więcej nagich zdjęć kotku ;) Za każdym razem twardnieję.

O rany, z kim ona pisała?

– On już nigdy nie będzie małym Nate'em – dotarł do mnie głos babci. – Musisz go zobaczyć. Ma ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. Nic nie zostało z jego krótkiej, brązowej czupryny, bo farbuje włosy na różne kolory. I w dodatku te kosmyki odstają we wszystkie strony, chyba że akurat ma na sobie jedną z tych swoich brudnych czapek z daszkiem. A jego ramiona! O Boże! Nosi koszulki z krótkim rękawem i pokazuje te obrzydliwe tatuaże. Jest cały wytatuowany. I może na tym zakończmy tę rozmowę, bo inaczej zwymiotuję.

– Wow. Brzmi okropnie.

– To jest okropne. Każdej nocy wraca pijany do domu, robiąc przy tym tyle hałasu, że przy okazji budzi pół okolicy. Zazwyczaj pojawia się w towarzystwie jakiejś biedaczki, którą akurat poderwał. I wyobraź sobie, że jeździ na motocyklu.

– Tutaj? – spytała z niedowierzaniem moja matka, a babcia przytaknęła i mimo deklarowanych mdłości opowiadała dalej:

– Przeklina cały dzień, ciągle przesiaduje na balkonie, gdzie pali papierosy i pije alkohol. Podejrzewam, że obserwuje młodsze dziewczęta z sąsiedztwa, kiedy przebierają się w swoich pokojach. A o jego języku to nawet nie chce mi się wspominać!

Spojrzałam na nią z konsternacją. O jego języku?

– Przekłuł sobie język, wargę i brew! Obrzydlistwo! Nie dość, że odzywa się do wszystkich bez szacunku, to jeszcze ma ten ohydny metal w ustach. Jak on w ogóle je? – bulwersowała się. – Ten chłopak nigdy nie postawi nogi na moim podwórku!

Nie spodobał mi się ten cały Nate. Jego opis przyprawił mnie o dreszcze. Zawsze unikałam takich osób i teraz również zamierzałam się tego trzymać.

– I dlatego nosisz ten kij bejsbolowy, mamo?

– Nigdy nie wiadomo, co wymyśli ta szumowina.

Następnie rozmowa zeszła na mniej ciekawe tory, a po chwili matka opuściła nas, ponieważ chciała odpocząć po męczącej podróży. Tymczasem babcia zaproponowała, że przyrządzi nam podwieczorek. Uprzejmie odmówiłyśmy, ponieważ nikt nie parzył gorszej herbaty. Mimo to udała się do kuchni, zostawiając mnie w towarzystwie Katherine.

– Nie jest taki zły.

– Kto?

– Nate.

Wzruszyłam ramionami.

Nie znałam go i nawet nie chciałam poznać, ten chłopak w ogóle mnie nie obchodził.

– On jest taki... fajny, nawet bardzo. Taki... gorący. Naprawdę gorący.

Taki... taki... Dlaczego nadużywała tych słów? Czy nie potrafiła normalnie się wysławiać? Zdawałam sobie sprawę, że jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym kilkanaście lat temu, przez co wychowywali ją dziadkowie, ale to nie tłumaczyło jej sposobu wypowiadania się ani tego, że właśnie pokazywała mi zdjęcie...

– To penis?! – Zakryłam odruchowo oczy, a ona zaśmiała się głośno, przykładając do klatki piersiowej dłoń z wypielęgnowanymi paznokciami pomalowanymi na wybitnie ohydny róż.

– Boże, dorośnij. Bo jeszcze ktoś pomyśli, że jesteś dziewicą.

Może dlatego, że nią jestem, suko.

Katherine podsunęła mi wyświetlacz pod nos. Zdjęcie przedstawiało dużego penisa we wzwodzie.

– To jest właśnie Nate.

Głośno zaczerpnęłam powietrza i szybko odwróciłam wzrok. Kiedy kuzynka zapewniła mnie, że wyłączyła już komunikator, znów na nią spojrzałam. Zaczęłam zastanawiać się, gdzie podziała się ta dziewczyna z zeszłego roku? Ta, z którą chciałam malować paznokcie i przeglądać katalogi IKEA? Wyraźnie się zmieniła.

– Czyli go znasz?

– Zaczęliśmy się przyjaźnić, gdy mieliśmy po piętnaście lat, a od kilku miesięcy jestem jego... – Urwała.

– Dziewczyną? – podsunęłam.

– Niezupełnie. Jesteśmy, friends with benefits – wyszeptała. Jej cukierkowy oddech wdarł się w moje nozdrza. Nie zdziwiłabym się, gdyby zaraz zrobiła tęczową kupę z magicznym pyłem.

– A co to takiego?

– To związek polegający na regularnym seksie, ale bez zobowiązań czy uczuć. Nie jesteśmy razem, co oznacza, że nasza relacja jest otwarta dla innych ludzi. Masz z tym jakiś problem, dziunia?

Czy ona właśnie zwróciła się do mnie per „dziunia"?

Czułam się, jakbym rozmawiała z obcą mi osobą. Nienawidziłam postaci, w którą się zmieniła.

– Opowiedz mi lepiej, jak spędzasz wolny czas w tej mieścinie – zmieniłam temat i przechyliłam się na krześle, aby znaleźć wygodniejszą pozycję. Gdzieś z oddali dobiegało jednostajne cykanie świerszczy, dlatego na sekundę zamknęłam oczy i poczułam ogarniający mnie spokój.

– Cóż, mamy wi-fi, jeżeli o to pytasz, ale jest tutaj mnóstwo lepszych atrakcji. Mamy duży aquapark, plażę niecałą godzinę drogi stąd. Jeździmy tam w każdą sobotę. I jest też skatepark... i basen. No, a w nocy chodzimy całą ekipą na imprezy.

– Ekipą? – zapytałam, zdezorientowana.

Czy ona naprawdę aż tak oszukuje babcię?

– No wiesz, z Nate'em, Jade i Jakiem...

Kojarzyłam ich wszystkich, z wyjątkiem Nate'a. To znaczy, możliwe, że to on był chłopcem, którego widywałam w dzieciństwie na placu zabaw, gdy kilka razy spędzałam tu lato. Pamiętałam jego krzywe zęby, niebieskie oczy i...

Ze wspomnień wyrwał mnie donośny ryk skręcającego w naszą ulicę motocykla. Od razu zauważyłam chłopaka w czarnym kasku i skórzanej kurtce, który po chwili zatrzymał się obok krawężnika i zsiadł z pojazdu. Jego ciemne dżinsy doskonale opinały długie, szczupłe nogi, na które wsunął poszarzałe vansy. Spojrzał na nas, przeczesując dłonią jasne włosy z różowymi refleksami, po czym puścił do Katherine oko. Następnie powiesił kask na kierownicy i ruszył w naszym kierunku, a ja momentalnie poczułam rosnący we mnie niepokój.

Poruszyłam się nerwowo, kiedy wszedł na werandę. Katherine tymczasem podskoczyła z wesołym piskiem, aby go przytulić. Mimo że miała na sobie obcasy, on nadal był od niej wyższy. Zaskoczył mnie ich gorący pocałunek i prawie zachłysnęłam się powietrzem, widząc, jak jego ręka nurkuje pod jej spódniczką.

– Usiądź, N – zaproponowała, a on zajął jej miejsce i posadził ją sobie na kolanach. Z całych sił starałam się zignorować fakt, że dotykamy się udami.

– A ty to kto? – Wbił we mnie wzrok.

Miał ochrypły głos i silny irlandzki akcent. Zauważyłam w jego brwi i wardze kolczyki, na które wcześniej tak oburzała się babcia. Krzywe zęby, które pamiętałam, teraz były proste, a włosy gęste i faktycznie sterczące w każdą stronę. Dostrzegłam ledwo widoczne, brązowe odrosty. Chłopak śmierdział papierosami i wodą kolońską, co, mogę dodać, było całkiem odrażającą mieszanką.

Kiedy jego spojrzenie padło na mnie, a dokładniej na mój dekolt, z trudem przełknęłam ślinę, mimo że i tak nie pokazywałam zbyt wiele ciała. Miałam na sobie bluzę z merchu trasy koncertowej Justina Biebera.

– Lubisz Justina Biebera? – zadrwił, a mnie totalnie zamurowało. Po chwili zwrócił się do Katherine: – Ona jest niema?

Kuzynka przewróciła oczami.

– Jestem Renee – odezwałam się w końcu.

– Renee? – Chłopak zdziwił się, choć nie miałam pojęcia, czemu.

– Renee Delilah Parker. – Katherine pospieszyła z wyjaśnieniem, przez co z miejsca zapragnęłam ją udusić. To było takie żenujące.

– Delilah? – Nie mógł uwierzyć. Jeszcze raz przyjrzał mi się spod zmrużonych powiek, ale sekundę później, na szczęście, stracił mną zainteresowanie. – Idziemy, skarbie? – zapytał Katherine.

– Gdyby babcia pytała, wyszłam z Jade.

Skinęłam głową, ale żadne z nich już więcej nie zwróciło na mnie uwagi. Po prostu ruszyli w kierunku motocykla, gdzie Nate zdjął z kierownicy kask i przełożył zwinnie nogę przez siodełko. Katherine usadowiła się za nim i przytuliła się do jego pleców.

– Nie powinieneś mieć dla niej zapasowego kasku?

Mogłam pomyśleć, zanim otworzyłam usta. Katherine spojrzała na mnie ze śmiechem, a blondyn, nie odwracając nawet głowy, stwierdził:

– Nie żartuj, nikt oprócz mnie nie nosi kasku.

I odjechali. Dźwięk motocykla odbijał się już tylko dalekim echem. Westchnęłam i wstałam z krzesła, żeby udać się do domu, gdzie dziadek oglądał Koło fortuny, a babcia obserwowała okolicę przez okno w salonie.

– Shelleyowie znowu się kłócą – odezwała się, nawet na nas nie patrząc. Popijała herbatę z kubka i uważnie obserwowała, jak dwie dorosłe osoby krzyczą na siebie na swoim podwórku. Nabrałam pewności, że jest jedną z tych pań, które zawsze znają najnowsze ploteczki z sąsiedztwa.

Weszłam do pokoju gościnnego, który przez najbliższe tygodnie miał pełnić funkcję mojej sypialni. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam – drewniana podłoga, beżowe ściany i ogromne okno wychodzące na ulicę.

Włączyłam na telefonie ulubioną playlistę i wzięłam się do rozpakowywania szarej walizki z nadrukowaną Myszką Miki. Ubrania złożyłam starannie i poukładałam w szafie, a książki ustawiłam równo na białym biurku. Całe szczęście, matka pozwoliła mi zabrać laptop, a mnie udało się połączyć z darmowym wi-fi. Sądząc po nazwie, należało ono do Nate'a, ale specjalnie się tym nie przejęłam, bo skąd mógłby się niby dowiedzieć, że go używam?

Pierwszy wieczór w nowym miejscu spędziłam, przeglądając internet. Zbliżała się północ, kiedy w końcu zgasiłam światło z zamiarem ułożenia się do snu. Wtedy usłyszałam na ulicy ryk silnika, dlatego dyskretnie wyjrzałam na zewnątrz. Nate akurat zdejmował kask, a Katherine bezskutecznie starała się doprowadzić swoją fryzurę do porządku. Na chodniku czekała na nich nieznana mi dziewczyna. Miała na sobie obcisłą, żółtą sukienkę, a jej blond włosy opadały falami na plecy.

Nate pochylił się i je pocałował. Obie. Byłam w szoku. Otoczył je ramionami i ścisnął dłońmi ich pośladki. Jak on mógł? To obrzydliwe.

Po chwili odsunął się, oblizując z uśmiechem wargi. Katherine pożegnała się z nimi i ruszyła przez podjazd dziadków, podczas gdy Nate objął blondynkę w talii i razem ruszyli do jego domu. Zaciągnęłam szczelnie zasłony. Miałam dość wrażeń jak na pierwszy dzień w tym mieście.

Świetnie.

Następnym dniem był wtorek. Na szczęście matka wyjechała zaraz po wschodzie słońca. Szczerze mówiąc, nie mogłam się doczekać tego momentu. Nareszcie byłam wolna.

Poranek rozpoczęłam od gorącego prysznica i umycia zębów. Ubrana w czarny podkoszulek i piżamowe szorty powoli ruszyłam po schodach na parter. Weszłam do kuchni i przywitałam się z rodziną. Babcia znów wyglądała przez szybę w salonie, piła poranną kawę i obgadywała każdego, kto akurat przechodził ulicą. Dziadek czytał gazetę i mamrotał pod nosem, że na świecie żyją sami hipokryci, a Katherine malowała w milczeniu paznokcie.

Na śniadanie postanowiłam przyrządzić sobie owsiankę. Czekając, aż mleko będzie gotowe, oparłam się o blat i nieświadomie powędrowałam wzrokiem w stronę trzyskrzydłowego okna. Nate akurat majstrował coś przy motocyklu na swoim podjeździe. Po minucie wyprostował się i otarł czoło przedramieniem. Okazało się, że nie ma na sobie koszulki, a na jego nagim torsie wyraźnie odznaczały się mięśnie. Wykorzystałam chwilę, by przyjrzeć się jego tatuażom. Otrzeźwiałam dopiero wtedy, mleko zaczęło mi kipieć na gazie.

W całej kuchni unosił się ostry zapach lakieru i mocnej kawy, przez co straciłam resztki apetytu. Po kilku kęsach włożyłam miskę do zlewu z zamiarem szybkiego powrotu do sypialni.

– Hej, stój! – krzyknęła babcia. Nie chciałam jej denerwować już drugiego dnia mojej wizyty w ich domu, dlatego z udawanym zainteresowaniem przystanęłam w drzwiach salonu. – Kath, może oprowadzisz ją po okolicy?

Wymieniłyśmy z kuzynką spojrzenia, a ta uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową.

– Pewnie, babciu.

W głębi duszy żałowałam, że się zgodziła. Tak naprawdę planowałam przez cały dzień oglądać filmy. Nikogo nie prosiłam o pobyt w tym miasteczku. Co ja tu miałam niby robić?

Westchnęłam i ruszyłam na górę, żeby się przebrać. Naprawdę wolałabym nigdzie nie wychodzić, szczególnie z Katherine, która poprosiła, żebym była gotowa nie wcześniej niż za kwadrans, ponieważ sama musi zaczekać, aż wyschnie jej lakier na paznokciach. Nie spiesząc się, nałożyłam delikatny makijaż i włożyłam dżinsowe szorty oraz szarą bluzę z kapturem, po czym wróciłam na parter.

– Mogę wziąć ze sobą deskę? – zapytałam Katherine. Okazało się, że zdążyła się przebrać w czarne spodenki i koronkowy top, który odsłaniał jej nagi brzuch. Całość dopełniła białymi sandałami na słupku.

– Jak chcesz. – Wzruszyła ramionami, dlatego chwyciłam deskorolkę, którą oparłam dzień wcześniej o ścianę w przedpokoju.

– I uważajcie na Nate'a! Nie zbliżajcie się do niego! – krzyknęła za nami babcia.

Sama najwidoczniej zamierzała siedzieć na ganku i czytać gazetę. Przewróciłam oczami na wyobrażenie, jak zerka zza niej na sąsiedztwo, i wsunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne. Katherine tymczasem zmarszczyła brwi i otaksowała mnie wzrokiem od stóp do głów.

– Gdzie idziemy? – Obie wiedziałyśmy, że nie będzie mnie oprowadzać po okolicy.

– Do skateparku – odpowiedziała, a serce zabiło mi mocniej na myśl, że tam z pewnością będą fajni ludzie, a ja jak zwykle nie wpasuję się w ich towarzystwo. Obecność Katherine wcale nie dodawała mi otuchy.

Kilkanaście minut później stałyśmy już przed metalową bramą, którą Katherine pchnęła z całej siły, dzięki czemu mogłyśmy wejść na teren skateparku. Zatrzymałam deskorolkę i rozejrzałam się po okolicy. W centrum znajdowały się rampy różnych wysokości, a w rogu stał bar z napojami i mały kiosk. Przebywało tu około piętnastu osób. Od razu zauważyłam Nate'a, który rozmawiał z jakąś blondynką, opierając się o pomarańczowego BMX-a. Dziewczyna okręcała zaś wokół palca kosmyk włosów i śmiała się przesadnie z jego żartów. Chłopak odwrócił głowę, przez co jego spojrzenie wylądowało na nas. Katherine puściła do niego oczko, a on przeprosił swoją towarzyszkę, po czym ruszył w naszym kierunku. Miał na sobie dżinsy i szarą koszulkę z długim rękawem.

– Cześć – powitał nas, nie fatygując się, aby zejść z roweru.

Oczywiście czekał, aż Katherine pochyli się i go pocałuje, co dało mu pełny widok na jej piersi. Przystanęłam obok i niezręcznie się od nich odsunęłam, ale i tak doskonale słyszałam dźwięki, które wydobywały się z ich ust. Ciekawe, jak by to było całować się z kimś w taki sposób, skoro wszyscy zawsze mówili, że to taka supersprawa.

– Nie dołączysz? – zwrócił się do mnie z onieśmielającą pewnością siebie.

Westchnęłam i spojrzałam na niego, aby okazać mu swoje niezadowolenie. Uniósł brwi, jakby faktycznie oczekiwał ode mnie jakiejś odpowiedzi.

– Ona jest dziewicą... I może nawet nigdy się nie całowała – poinformowała go Katherine.

Za kogo ona się uważała? Bez zająknięcia zdradzała na prawo i lewo szczegóły na temat mojego życia prywatnego! Z przyjemnością bym na nią wrzasnęła, jednak nie chciałam robić sceny.

Spojrzenie Nate'a było niejednoznaczne, jakby zastanawiał się nad tym, co właśnie usłyszał. Jego ciemnoniebieskie oczy wwiercały się we mnie, a lewe ramię leniwie objęło udo Katherine.

– Dziewicą? – powtórzył, lustrując mnie od góry do dołu. – Faktycznie, wygląda na taką – przyznał. Co to niby miało znaczyć? – Planujemy jutro ognisko – zmienił temat.

– Przyjdziesz? – Katherine podeszła do mnie. Nate tymczasem wykorzystał tę okazję i spojrzał na jej pośladki, przygryzając z pożądaniem kolczyk w wardze.

– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami.

Blondyn przewrócił oczami, a potem, jak gdyby nigdy nic, uszczypnął obnażony tyłek Katherine. Dziewczyna zachichotała i uderzyła go żartobliwie w policzek, a on się do niej uśmiechnął.

– Wracam do domu. – Postawiłam deskorolkę na ziemi.

Nate uniósł brwi, kiedy zobaczył, że rzeczywiście potrafię jeździć. Czułam na plecach ich spojrzenia, gdy wyjeżdżałam z parku, wzdłuż głównej ulicy. Za bramą rozejrzałam się dookoła, próbując się przyzwyczaić do nowej dzielnicy. Nagle z czymś się zderzyłam. Wylądowałam na kolanach, w wyniku czego lekko je sobie obdarłam. Szybko wstałam i otrzepałam brud z nagiej skóry, po czym uniosłam wzrok i ujrzałam przystojnego bruneta z papierosem w ustach i deskorolką u stóp.

– Przepraszam – wymamrotałam, a on się roześmiał.

– Nie widziałem cię tu wcześniej – zagaił.

– Bo nie jestem stąd.

– Sean. – Wyciągnął rękę.

Spojrzałam w jego piwne oczy i uścisnęłam mu dłoń.

– Rey.

– Do zobaczenia. – Posłał mi popisowy uśmieszek i zniknął za zakrętem.

Dotarłam do domu akurat w porze obiadu, którego i tak nie miałam ochoty jeść, a zanim się spostrzegłam, była już dwudziesta trzecia. Najwidoczniej spędziłam cały wieczór na oglądaniu zaległych odcinków Supernatural.

Przed pójściem spać wzięłam szybki prysznic, który wykorzystałam na szczegółową analizę wydarzeń minionych godzin. Byłam u dziadków dopiero drugi dzień, a już wszystko okazało się do bani.

Wróciłam do pokoju owinięta w ręcznik, który zrzuciłam z siebie jednym ruchem, i rozejrzałam się za piżamą. Znalazłam ją tam, gdzie ją rano zostawiłam, czyli zaraz obok lustra przy oknie. Szybko włożyłam dzianinowe spodenki i beżowy podkoszulek z koronką przy dekolcie, a następnie zdjęłam z głowy turban i przeczesałam palcami wilgotne włosy.

Mój telefon zabrzęczał w pościeli, więc podeszłam do łóżka, aby wziąć go do ręki. Dostałam wiadomość z nieznanego numeru. Otworzyłam ją.

Nieznany: Nieźle.

Zamarłam, gdy zauważyłam, że do SMS-a załączone było zdjęcie. Pobrałam je i prawie zemdlałam. Przedstawiało ono mnie, roznegliżowaną, w moim pokoju.

Wyjrzałam na zewnątrz. Na balkonie po drugiej stronie ulicy siedział Nate, w dłoni trzymał iPhone'a. Obserwował mnie, paląc papierosa, a po chwili przygryzł dwuznacznie wargę i wskazał ręką swoje krocze. Jego gest sprawił, że serce podeszło mi do gardła.

Aparat ponownie zawibrował w mojej nieruchomej dłoni.

Nieznany: Mam twój nr od Kitty ;)

Zapisałam go w kontaktach jako „N" i już chciałam odwrócić się od okna, gdy zauważyłam, jak wstaje. Spojrzał na telefon i wystukał coś na ekranie tymi swoimi długimi palcami.

N: Wiem już przy czym sobie dzisiaj zwalę.

Puls ponownie mi przyspieszył na widok utkwionych we mnie oczu. Z uśmiechem rozsunął rozporek i wszedł do swojego pokoju. Pozostało mi tylko zaciągnąć zasłony i głęboko odetchnąć.

Leżąc w łóżku kilka minut później, przemyślałam całą tę sytuację i doszłam do jednego wniosku. To będzie długie lato.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro