Każdy zasługuje na szansę [epilog]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

8 lipca, 2017r.

Od momentu pojawienia się na skoczni, Anže bardzo długo rozglądał się wokół, szukając Cene. Spotkał go dopiero zaraz przed zawodami, ale nie miał okazji z nim porozmawiać. Dopiero po skończonym konkursie zobaczył go wchodzącego do szatni i od razu poszedł za nim. Wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i podszedł do Prevca, nie zważając na jego zaskoczenie.

- możemy porozmawiać? - spytał z powagą.

- o czym?

- o tym, że mnie unikasz. Chcę wiedzieć dlaczego. Przecież na zgrupowaniu... - przerwał, momentalnie tracąc pewność siebie. Mimo wszystko postanowił kontynuować temat - powiedz prawdę... Coś do mnie czujesz, tak?

Cene niepewnie i nerwowo się zaśmiał, odwracając wzrok.

- przestań się śmiać i odpowiedz mi w końcu na to jedno, proste pytanie, które próbuję ci zadać od kilku tygodni. Mam rację, czy nie?

- a skąd wiesz, że po prostu cię nie wykorzystałem? - spytał Cene z powagą.

Anže przez krótką chwilę patrzył niepewnie na drugiego Słoweńca, po czym podszedł do niego, patrząc mu prosto w oczy z lekkim uśmiechem.

- żartujesz sobie? - spytał - nikt nigdy wcześniej nie traktował mnie w ten sposób. Nikt nigdy tak się o mnie nie troszczył. Nie całował z taką pasją i nie przytulał z takim uczuciem. Sprawiłeś, że ci zaufałem. A uwierz, że dla mnie nie ma nic cenniejszego niż zaufanie. Pozwoliłem ci na wszystko. I w tym co robiłeś nie dopatrzyłem się nawet cienia egoizmu. Myślisz że tego nie zauważyłem? Myślisz, że teraz mi wmówisz, że mnie wykorzystałeś?

- nie wiem. - odparł Cene, spuszczając wzrok.

- może uznałeś, że trzeba wrócić do rzeczywistości. Ale ja tak nie chcę. Przez te dwa tygodnie zaznałem od ciebie więcej ciepła, niż od kogokolwiek przez całe swoje życie. I nie chcę, żeby to się kończyło w ten sposób. Proszę, nie odbieraj mi tego...

- czego?

- szczęścia. Prawdziwego szczęścia, które wtedy czułem, po raz pierwszy w życiu. Jeżeli się mylę i właśnie w tym momencie się pogrążam i kompromituję to trudno. Mam to gdzieś. Ale jeżeli mam rację, to wiedz, że... - Anže przerwał i spuścił wzrok, ostrożnie chwytając Cene za dłoń - nie wiem jak, ale udało ci się sprawić, że się w tobie zakochałem... Nie mogę przestać o tym myśleć. Chcę z tobą być. Móc cię kochać, być przy tobie zawsze, kiedy tylko będę mógł, dbać o ciebie tak, jak ty dbasz o mnie i jak zasługujesz na to żeby o ciebie dbać, dawać ci wszystko co tylko będę w stanie ci dać i każdego dnia wywoływać uśmiech na twojej twarzy. Do nikogo nigdy nie czułem tego, co w tym momencie czuję do ciebie. Zrobiłbym dla ciebie wszystko, tylko proszę, daj mi szansę.

Cene przez chwilę patrzył na Laniška z zaskoczeniem. Przez kilka sekund obaj milczeli, a cisza wokół nich była bardzo przejmująca.

- powiesz coś? - spytał Anže.

- nie. - odparł Prevc, po czym lekko popchnął stojącego przed nim Słoweńca na ścianę i zaczął go namiętnie całować. Wycofał się z tego w ostatniej chwili, w której się jeszcze kontrolował.

- właśnie tak na mnie działasz. - stwierdził - cały czas, od dwóch lat. Ledwo się powstrzymuję, żeby nie zrobić czegoś głupiego.

- i w tym tkwi problem. Ciągle się powstrzymujesz. Po co?

- a jak sobie to wyobrażasz? Wystarczy, żeby ktoś tu teraz wszedł...

- co z tego? - spytał Anže z zaskoczeniem.

W odpowiedzi Cene jedynie z poirytowaniem pokręcił głową. Chciał się odsunąć, ale Lanišek chwycił go za rękę i przytrzymał.

- wiem. - stwierdził szybko - mam kurewsko trudny charakter. Opinię też nie najlepszą, tak samo jak nawyki, ale...

- nie chodzi o ciebie. - przerwał mu Cene, łagodnie się przy tym uśmiechając. - nie jesteś przyczyną wszystkich problemów. Chodzi mi o to, że jeżeli to miałoby mieć jakąkolwiek szansę na przetrwanie, to nikt nie może się o tym dowiedzieć. Przynajmniej na razie.

- boisz się?

- tylko tego, że jeżeli to wyjdzie na jaw, nie poradzimy sobie. Wolałbym, żebyśmy najpierw zobaczyli, czy to w ogóle ma rację bytu. Nauczyli się bycia razem. Jeżeli się uda, nie będziemy się z niczym kryć.

- jasne, nie ma sprawy. - stwierdził Anže, wyraźnie ucieszony z tego, co właśnie usłyszał - dostosuję się, byleby być blisko ciebie.

- i jeszcze jedno... Nie chcę stawiać żadnych warunków, ale jest jedna rzecz, której nigdy nie będę w stanie zaakceptować.

- wiem. - Anže spuścił wzrok - nic nie brałem od powrotu z Austrii, ale wiem, że to nie jest żaden argument. Obiecuję ci, że nigdy więcej nie będę miał z tym do czynienia.

Cene lekko się do niego uśmiechnął, pogładził go dłonią po policzku i zaczął iść w stronę wyjścia z szatni. Zanim jednak doszedł do drzwi, Anže chwycił go za rękę, przyciągnął do siebie i czule pocałował.

- przestań... - rzucił Cene z pretensją w głosie, odsuwając się od niego.

Lanišek z uśmiechem oparł się czołem o czoło Cene i spojrzał mu głęboko w oczy, przykładając dłoń do jego twarzy.

- będzie tak jak chcesz. Dopóki nie powiesz mi, że jesteś gotowy, nie dam nikomu powodów, żeby coś podejrzewał. Ale nie będę cię traktował jak przyjaciela, kiedy będziemy sami. Nie masz co na to liczyć, jasne?

- jasne. - powiedział Cene, odwzajemniając uśmiech.

Myślał, że teraz już będzie mógł spokojnie wyjść, jednak wtedy Anže mocno go do siebie przytulił.

- i pamiętam jak powiedziałeś mi, że nie pozwalasz nikomu o siebie dbać. Ja nie zamierzam pytać o pozwolenie.

Cene początkowo chciał tylko podziękować i w końcu wyjść, ale gdy tylko zdał sobie sprawę jak mocno Anže go trzyma, jak wiele ciepła i poczucia bezpieczeństwa daje mu w tej chwili, postanowił spędzić jeszcze kilka sekund w ten sposób. Miał wrażenie, że wszystkie złe myśli, troski i zmartwienia jakie znajdowały się w jego głowie, właśnie zniknęły. Że te złe rzeczy, które wydarzyły się w jego życiu, nie miały już najmniejszego znaczenia. Głęboko westchnął i wtulił się w drugiego Słoweńca. Właśnie spełniło się to, czego pragnął od tak dawna i nie mógłby być bardziej szczęśliwy.

---------------------------
25 lipca, 2017r.

Stoję na środku swojego pokoju i patrzę na spakowaną torbę, zastanawiając się, czy na pewno niczego nie zapomniałem. Wiem, że nie. Tak naprawdę myślę o tym, co wydarzyło się przez ostatnie miesiące. A wydarzyło się bardzo dużo. 

Cene, ten cyniczny, wkurwiający, wiecznie przemądrzały... Nie. Ten, który zawsze stawia dobro swoich bliskich ponad swoje. Mój młodszy brat, który był dla mnie oparciem w tych najtrudniejszych chwilach. Na którego zawsze mogę liczyć. Który może liczyć na mnie, o czym mam nadzieję, nie raz się przekonał. Mimo, że przeszedł przez piekło, pozostał taki sam. Z tym przyjaznym uśmiechem i dobrym sercem. W końcu odnalazł swoje szczęście. W końcu znalazł coś, co angażowało go w stu procentach. Zaczął układać swoje życie, razem Anže. Wszystko wskazywało na to, że wspólnie powoli wychodzą na prostą, odcinając się od swojej przeszłości. Chociaż wciąż miałem lekkie obawy co do tego związku, cieszyłem się jego szczęściem. 

Domen? Znów odzyskał radość ze skakania. Znów pojawiła się w nim chęć bycia najlepszym. Ambicja i motywacja do ciężkiej pracy. Bez jakichkolwiek obaw i strachu. Wszystkie złe doświadczenia zostawił za sobą. Zmienił się, zdecydowanie na lepsze. Choć jeszcze pół roku temu było to dla mnie nie do pomyślenia, stał się dla mnie bardzo bliskim przyjacielem. Wydoroślał i zmądrzał, ale jednocześnie zachował to dziecięce, niewinne podejście do życia, które pokazywał tylko przy nas.

W końcu wszystko jest dobrze. W końcu bez problemów i wątpliwości. Jedynie ja wciąż pozostaję bez planu na życie poza skokami. Jedyne, co udało mi się osiągnąć, to jedna ważna decyzja, którą w końcu postanowiłem podjąć, ale ona nic nie zmienia. Nie przeszkadza mi to. Świadomość, że ci dwaj mają przed sobą świetną przyszłość, jest dla mnie wystarczająco satysfakcjonująca. To, że mogłem uczestniczyć w tym, co działo się w życiu moich braci, daje mi poczucie częściowego spełnienia. Możliwość bycia przy nich, kiedy było źle, tylko po to, żeby teraz patrzeć jak pną się w górę, czyni mnie częściowo szczęśliwym. 

Częściowo, ponieważ nie tak wyobrażałem sobie własne szczęście. Nie sądziłem, że będzie ono zależne od kogokolwiek innego, nie ważne jak ważnego dla mnie. Ale to nic. Myśląc o tym uśmiecham się sam do siebie, bo wiem, że tak jest dobrze. W trójkę przeszliśmy długą i ciężką drogę i chociaż ja zostałem z tyłu, nie czuję smutku. Zrobiłem to, żeby ich pchnąć do przodu i to mi całkowicie wystarcza. 

- hej.

Wyrwany z zamyślenia, odwróciłem się i spojrzałem na Domena, stojącego w progu mojego pokoju. 

- co tam? - spytałem pogodnie. 

- mam trening rano, a ty jutro jedziesz, więc pewnie się już nie spotkamy. - stwierdził z uśmiechem - więc po prostu chciałem ci życzyć powodzenia. 

- dzięki. - odparłem z uśmiechem - ty pewnie też byś chciał jechać? 

- chciałbym. - stwierdził, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi - ale będzie lepiej, jeżeli przez wakacje potrenuję na spokojnie, żeby na zimę być w dobrej formie. Chyba nie mam się co spieszyć. - dodał, po czym spojrzał na moją torbę i lekko spoważniał - jak wrócisz z Hinterzarten, to się wyprowadzasz? 

- najwyższa pora, co nie?

W odpowiedzi Domen kiwnął głową, ewidentnie zamyślony, co sprawiło, że się zaśmiałem. 

- ostatnio usłyszałem od ciebie dużo miłych rzeczy, ale jak mi jeszcze powiesz, że będziesz za mną tęsknił, to jebnę. - stwierdziłem z rozbawieniem.

- chciałbyś. - odparł i zamilkł na kilka sekund, po czym głęboko westchnął - masz. To dla ciebie. - stwierdził, wyciągając z kieszeni bluzy małą, złożoną na pół kartkę i mi ją podając.

Wziąłem ją i nie kryjąc zaskoczenia, dokładnie przyjrzałem się znajdującym się na niej cyfrom.

- co to?

- numer telefonu.

- świetnie, tyle sam zauważyłem. Do kogo?

- do Miny. - odparł z niepewnym uśmiechem.

Zamarłem. Jeszcze raz przyjrzałem się ręcznie zapisanemu numerowi i dopiero teraz dostrzegłem, że to jest jej charakter pisma. Usiadłem na łóżku, czując jak kolana się pode mną uginają. Nie miałem pojęcia jak mam zareagować. w końcu przeniosłem wzrok na młodszego brata, czując narastające zdenerwowanie.

- skąd to masz? - spytałem szybko - w ogóle jakim prawem...

- okłamałeś mnie. - przerwał mi, całkowicie ignorując to, że podnosiłem głos i wprawiając mnie w jeszcze większe zaskoczenie.

- o czym ty mówisz?

- dobrze wiesz. Tak, Mina odeszła od ciebie, bo nie chciałeś powiedzieć dlaczego tak naprawdę zniknąłeś na trzy tygodnie. Ale ty nigdy nie chciałeś się z nią rozstawać. Wymyśliłeś to, że wam się nie układało i że się tak zachowywała, bo nie chciałeś, żeby Cene obwiniał się o wasze rozstanie. Mi powiedziałeś to samo, bo bałeś się, że jeżeli powiesz mi prawdę, Cene się w końcu dowie. Zastanawiam się tylko, czy pamiętasz jeszcze jak to było naprawdę, czy już sam w to kłamstwo uwierzyłeś.

- skąd o tym wszystkim wiesz?

- mam swoje sposoby na zdobywanie informacji. - stwierdził z uśmiechem - a tak poważnie, to napisała do mnie, kiedy jeszcze byłem w szpitalu. Pytała jak się czuję i tak dalej. Od tamtej pory co jakiś czas rozmawialiśmy i w końcu temat zszedł na ciebie.

- i teraz mi o tym mówisz?!

- tak, bo dopiero teraz jestem pewny, że to ty kłamałeś, a nie ona. Od dwóch lat nie jesteś w stanie ruszyć swojego życia do przodu, więc pomyślałem, że ci pomogę.

Milczałem, nie mając pojęcia co o tym myśleć. Zawładnęła mną taka mieszanina najróżniejszych emocji, że nie umiałem w żaden sposób zareagować na słowa Domena. Zacząłem lekko drżeć, czując jak moje serce bije zdecydowanie mocniej. Czułem wszystko naraz. Radość, złość, niepewność... Ale ponad tym wszystkim zdecydowanie dominowało zwątpienie.

- po takim czasie... Co miałbym jej powiedzieć? - spytałem ze smutkiem.

- prawdę.

- wie co się wtedy stało?

- nie. Przecież obiecałem ci, że to zostanie między nami. Ale wyjaśniłem, że nie zrobiłeś nic złego. I że to była bardzo poważna sytuacja.

Głęboko westchnąłem, szybko się uspokajając. Stłumiłem w sobie pojawiającą się powoli nadzieję, pozwalając, aby została zastąpiona przez zwątpienie, które wyparło również wszystkie inne uczucia. Domen najwyraźniej to zauważył, bo podszedł bliżej i kucnął przede mną.

- Peter, spójrz mi w oczy. - stwierdził, przykładając dłoń do mojej głowy. Spojrzałem po kilku sekundach. - cokolwiek myślisz, prawda jest taka, że poświęciłeś dla nas wszystko, co było dla ciebie ważne. Dla Cene związek. Dla mnie końcówkę sezonu, swój czas wolny i przychylność trenera. Obaj dobrze wiemy ile cię to kosztowało. Poza tym... Tak naprawdę okłamałeś mnie wtedy dwa razy. Drugi, kiedy powiedziałeś, że sobie radzisz. Gówno prawda, w ogóle sobie bez niej nie radzisz. 

- Domen... - zacząłem, ale drżący głos nie pozwolił mi skończyć zdania. 

- podaj mi chociaż jedną sytuację, w której naprawdę cię zawiodłem.

Nie odpowiedziałem. Takiej sytuacji nigdy nie było i nawet nie próbowałem jej znaleźć. Spuściłem wzrok, nie mając pojęcia co mówić. 

- warto dać mi czasem szansę. - stwierdził z uśmiechem, wstając - uwierz mi, ona też sobie bez ciebie nie radzi. 

- nie mam pojęcia jak ci się za to odwdzięczyć... - powiedziałem, po kilku chwilach milczenia. 

- to ja ci się odwdzięczam, za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Chociaż to i tak nie spłaca całego mojego długu. No dzwoń, nie każ jej dłużej czekać. - Domen szeroko się uśmiechnął i wyszedł, a ja miałem ochotę za nim pobiec i dziękować mu na kolanach. 

Nagle wróciły do mnie wszystkie uczucia jakie żywiłem do tej dziewczyny. Nagle zrozumiałem, że one nigdy nie zniknęły. Po prostu były uśpione. To było moje szczęście. Tego potrzebowałem. I chociaż nie miałem pewności, że uda mi się ją odzyskać, miałem ochotę się rozryczeć ze szczęścia tylko dlatego, że dostałem taką szansę. Nie wiem, czy Domen rozumiał, jak wiele w tym momencie dla mnie zrobił. Jak bardzo istotne to dla mnie było. Nie zapomnę mu tego do końca życia. 

Jednocześnie zdałem sobie sprawę, że cały czas byłem w błędzie, myśląc, że moje relacje z nim poprawiły się, bo to on się zmienił. Tak naprawdę to ja musiałem się zmienić, nie on. To ja musiałem dorosnąć do tego, by mu zaufać. Uwierzyć w niego i pozwolić, żeby mi pomógł. Pozwolić, żeby tak samo jak Cene, został dla mnie kimś, na kogo sam bez wątpienia zasługuje. Obaj zasługują. 

Wziąłem telefon do ręki i drżącą dłonią przepisałem numer z kartki, chociaż nie byłem w stanie nawet ułożyć sobie początku rozmowy. W głowie miałem tylko jedną myśl.

Są najlepszymi braćmi na świecie. Nigdy więcej nie dopuszczę do tego, by spaść poniżej ich poziomu. Nigdy więcej ich nie zawiodę. 

Koniec.

------------------------------------------------------ 

No to koniec.

Bardzo się starałam, żeby Was nie rozczarować, jako że nie umiem pisać zakończeń :/ Mam nadzieję, że jest satysfakcjonujące xD A teraz pozwólcie, że dodam parę słów od siebie i proszę, żebyście to przeczytali, zanim napiszecie opinię ^^

No to ten... Zaczęłam to pisać na początku 2017 roku. Nie sądziłam, że kiedyś to udostępnię. Nie sądziłam, że komukolwiek mogłoby się to spodobać. Były to totalnie niepowiązane ze sobą fragmenty historyjek, często niedokończone, napisane mega prostym językiem, oparte na jakichś własnych wizjach, albo zainspirowane. Takie shoty, tylko bez zakończeń.

Teraz mamy rok 2018, a te skrawki historii połączyły się w jedno, całe, spójne opowiadanie, które tak naprawdę mogłabym skończyć publikować już dawno temu. Ale wraz z kolejnymi rozdziałami pojawiały się kolejne pomysły na nowe wątki i nowe problemy dla bohaterów. I wiecie co? Jestem cholernie zadowolona z tego, że jednak się z tym wstrzymałam i poczekałam z angażowaniem się w ten projekt, bo przez te kilka miesięcy, z różnych powodów nabrałam ogromnego doświadczenia życiowego i zaczęłam zdecydowanie dojrzalej patrzeć na niektóre sprawy, co wyraźnie przełożyło się na to opowiadanie i wyszło mu zdecydowanie na dobre. I ta zmiana jest widoczna. Czasem czytam te pierwsze rozdziały, żeby powspominać i zobaczyć co ja tam nawymyślałam i widzę, że są one znacznie bardziej infantylne, a akcja jest zdecydowanie mniej skomplikowana niż w tych późniejszych. Można chyba więc stwierdzić, że to opowiadanie "dorastało" razem ze mną. Poza tym, wydaje mi się, że też nauczyłam się trochę lepiej pisać. 

I pomimo małej niekonsekwencji w kwestii formy tego opowiadania, jestem z niego cholernie zadowolona. Jest to najdłuższe i jedyne opowiadanie napisane przeze mnie od początku do końca, a za kilka już się brałam. Naprawdę się w to wczułam i jest mi tym bardziej smutno, że muszę się z tym rozstawać, bo niesamowicie przyjemnie mi się to pisało.

Cóż, przeszliśmy przez trzy główne wątki. Aroganckiego Petera, trochę pogubionego w życiu Domena, który zaznał przez ten czas trochę bólu i w końcu Cene, walczącego ze swoją przeszłością i jak się później okazało, uczuciami. Oryginalnie nie miało być żadnego wątku miłosnego, oprócz tych pobocznych. Pomysł na ten dupo romansik przyszedł mi jakoś po drodze. Tak samo Peter nie miał się zejść z Miną (Chociaż kwestię, czy faktycznie się zeszli, pozostawiam Wam. Wiem, że nie każdy lubi tę parę, dlatego nie podaję odpowiedzi, czy udało im się dogadać, czy nie. Dopowiedzcie sobie sami.)

Nie wiem, co jest ze mną nie tak, może to kwestia tego, że jestem jedynaczką i po prostu jarają mnie relacje pomiędzy rodzeństwem. Mogłabym o tym pisać w nieskończoność. Chociaż muszę przyznać, że kiedy wpadłam na pomysł wątku romantycznego pomiędzy Cene i Anže, jarałam się nim jak szalona i mam nadzieję, że to też mi w miarę wyszło. Ja naprawdę nie jestem dobra w romansach xD 

W ogóle postać Anže, którą stworzyłam jest dość... intrygująca. Nawet chyba bardziej niż Cene. Początkowo przedstawiony jako taki typowy zły, agresywny, buntowniczy chłopak, później doszły do tego narkotyki, a na końcu okazało się, że jest to osoba tak bardzo skrzywdzona przez życie, że nie potrafił okazać nawet minimum zaufania innym ludziom. I wystarczyła odrobina troski i opieki ze strony Cene, żeby uzmysłowił sobie coś, o czym wcześniej nie miał pojęcia. A może on serio nigdy nie był gejem? Może odwzajemnił to uczucie tylko dlatego, że pierwszy raz poczuł, że komuś na nim zależy i zgodził się na wszystko, byle tylko mieć obok osobę, dla której był naprawdę ważny? Sama nie wiem.

To była naprawdę fantastyczna przygoda i jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się doprowadzić to do końca. Bo pisałam już wiele podobnych historyjek, z różnymi fabułami, postaciami i tak dalej, ale to jest pierwsze opowiadanie, które naprawdę napisałam w całości. I na pewno nie ostatnie. A to wszystko dzięki Wam. Dlatego bardzo Wam dziękuję, że jesteście i byliście ze mną do samego końca, wspierając mnie i dając motywację do pisania kolejnych rozdziałów. Sprawiając, że to naprawdę była super zabawa. Nie ma nic bardziej satysfakcjonującego jak świadomość, że ktoś jest ciekawy co będzie dalej, próbuje zgadywać, cieszy się i smuci razem z bohaterami (których potrafię traktować jak prawdziwa sadystka xD) i tak dalej. Uwielbiam czytać Wasze komentarze i dyskutować o różnych rzeczach, także mam nadzieję, że i tym razem będę miała co czytać <3

Pora kończyć, już tak oficjalnie. Na zakończenie dodam tylko, że planuję kolejne opowiadanie. Też o Prevcach, bo nie mogę znaleźć innych bohaterów tak dobrze pasujących xD Ale będą oni w zupełnie innej roli, a historia będzie znacznie mroczniejsza i też krótsza. Także zachęcam do zaglądania na mój profil od czasu do czasu, żeby sprawdzić, czy już czasem z tym nie ruszyłam. Wspomnę tylko, że jeżeli spodobał Wam się charakter tego opowiadania, tamto również Wam się spodoba. 

A dla tych, którzy chcieliby jeszcze czegoś powiązanego z tym, obiecuję Wam dwa spin-offy, które są już napisane i czekają tylko na poprawki i odpowiedni moment. Coś w stylu alternatywnego zakończenia ^^

Myślałam też nad stworzeniem drugiej części, skupiającej się w stu procentach na wątku Cene i Anze, ale musiałabym nad tym sporo popracować zanim bym to udostępniła, bo póki co ma to formę właśnie takich pojedynczych skrawków historii, napisanych tylko po to, żebym miała wgląd w ewentualną kolejność wydarzeń. Dajcie znać, czy bylibyście tym zainteresowani.

A tymczasem dziękuję jeszcze raz za to, że byliście ze mną i czekam na komentarze, również te krytyczne, żebym wiedziała co poprawić na następny raz <3

Udostępniam z łezką w oku, bo mi smutno, że to koniec xD

Miłego dnia!

~ Kurolilly

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro