Ostatnie kroki ku zwycięstwu(?)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy rano Anže otworzył oczy, poczuł otaczające go przyjemne i uspokajające ciepło. Nie chciał wstawać. Pierwszy raz w życiu czuł coś takiego i nie chciał tego tracić. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że źródłem tego ciepła był Cene, do którego był przytulony. Gwałtownie się podniósł i spojrzał na Prevca z zaskoczeniem.

- co ty tu robisz? - spytał nerwowo.

- czekam aż wstaniesz. - odparł Cene.

- a... nie mogłeś iść do swojego łóżka? Od razu?

- myślałem o tym, ale nie chciałem cię budzić.

Anže wziął głęboki oddech i odsunął się od Cene, siadając kawałek dalej. Podciągnął kolana do brody i spuścił wzrok. Cene też usiadł i spojrzał na niego lekko zdziwiony.

- ale pamiętasz, że to ty chciałeś, żebym z tobą spał?

- tak... tak, pamiętam, po prostu... Nie ważne. Która godzina?

- siódma. Mamy godzinę do zbiórki.

Lanišek nie odpowiedział, a po prostu odwrócił wzrok. Cene, widząc jego zachowanie powstrzymał się od jakichkolwiek gestów skierowanych w jego stronę. Bez słowa wstał, chcąc iść do łazienki.

- nie... - powiedział cicho Anže, chwytając Prevca za rękę i zatrzymując.

- co?

Nie puścił go. W milczeniu spojrzał na trzymaną przez siebie dłoń, zbierając myśli. Na kilka sekund podniósł wzrok, patrząc w oczy Cene i próbując coś powiedzieć, ale bardzo szybko wbił go z powrotem w podłogę.

- wczoraj pozwoliłem ci wyjść. Nie zrobię tego znowu.

Cenę głęboko westchnął i ponownie usiadł na łóżku, obok Anže.

- chcesz mi coś powiedzieć?

Lanišek powoli twierdząco kiwnął głową, ewidentnie zamyślony.

- no to słucham. - stwierdził z powagą Cene, następne sekundy spędzając na oczekiwaniu, aż Anže zacznie mówić. Nie naciskał na niego. Nie zadawał pytań. Nie próbował wyciągnąć od niego informacji, które bardzo by chciał uzyskać. Pozwolił mu samemu zdecydować, co będzie chciał mu powiedzieć, a co zachowa dla siebie.

- Domen powiedział mi kiedyś, że jestem zazdrosny... - zaczął Anže, przenosząc wzrok na drugiego Słoweńca i lekko się uśmiechając - uderzyłem go za te słowa. Raz, drugi, trzeci, potem przyszedł Peter i resztę historii znasz. Zrobiłem to, ponieważ miał rację. I to mnie zabolało.

- o co jesteś zazdrosny? O to, że lepiej mu szło w tym sezonie?

- nie, chociaż on tak myśli. Jestem zazdrosny o to, że ma wokół siebie ludzi, którzy tak bardzo się o niego troszczą. Osoby takie jak ty, czy Peter, którzy tak bardzo dbają, żeby nie stało mu się nic złego. Żeby nie popełniał błędów w życiu. Ja nie mam nikogo takiego. Wszystkie osoby, które naprawdę były mi bliskie, nie żyją. A ci, którzy myśleli, że mogą stać się takimi osobami, bardzo szybko się poddali. Bo widzisz, ja nie miałem szczęśliwej rodziny, fajnego dzieciństwa i miłości w życiu. Moje dzieciństwo to była nieustanna walka o przetrwanie, albo w domu, z tym wiecznie pijanym skurwysynem, którego nigdy w życiu nie nazwę ojcem, albo kilka lat później, w domu opieki społecznej, nie mniej patologicznym niż moja rodzina. Jedynie moja matka okazywała mi trochę współczucia. Jedynie mój starszy brat troszczył się o mnie i robił co mógł, żeby zapewnić mi jakąś przyszłość. Dla siebie już nie widział nadziei, ale wierzył, że mi się uda. I kto wie, może byłbym zupełnie innym człowiekiem, gdyby wciąż żył. Może nie miałbym takich problemów jakie mam. Może miałbym wokół siebie mnóstwo przyjaciół i jakieś perspektywy na przyszłość. Może nigdy nie zacząłbym niczego brać. Teraz, jedyną osobą, która się przejmuje moim losem jest Goran. Dlatego nie dziw mi się, że tak bardzo się go trzymam. Gdyby nie dał mi wtedy szansy, prawdopodobnie już kilka lat temu zaćpałbym się na śmierć. Domen ma wszystko to, co ja straciłem i nie potrafi tego docenić. To mnie w nim tak bardzo irytuje. Dlatego nie mogę znieść jego zachowania.

Cene głęboko westchnął, po czym spojrzał łagodnie na Anže.

- nie znasz go. Wiem, że sprawia wrażenie rozpieszczonego i zarozumiałego, ale uwierz, że to jest tylko maska. To dobry, inteligentny dzieciak, który po prostu stara się sprostać oczekiwaniom, jakie wszyscy mają wobec niego. Popełnia błędy, to prawda. Tak samo jak każdy inny człowiek. Ale ostatnia rzecz, jaką można o nim powiedzieć, to że nie docenia tego co ma.

Anže zamilkł na kolejną chwilę, po prostu wpatrując się w drugiego Słoweńca, po czym nieśmiało się do niego przysunął. Czując, jak Cene go obejmuje, oparł głowę na jego ramieniu.

- przepraszam za wczoraj... - stwierdził cicho - wiem, że zachowałem się jak kretyn. Jesteś jedyną osobą, która nie założyła z góry, że lepiej trzymać się ode mnie z daleka. Jesteś tu, mimo, że każdy inny człowiek już dawno dałby sobie spokój z tą znajomością. Dziękuję ci za to.

Cenę, nie wiedząc co odpowiedzieć, jedynie smutno się uśmiechnął i trochę mocniej przytulił Anže. Nie chciał komentować historii, którą przed chwilą usłyszał, ani zadawać pytań, które zrodziły się w jego głowie. Nie chciał więcej poruszać tego tematu. Chciał po prostu przy nim być.

-------------------------------------------------

Nie było go w pokoju, kiedy się obudziłem. Zignorowałem to. Nie pojawił się na porannym bieganiu, podobnie jak Domen. Raz czy dwa wymieniliśmy z Jernejem zaniepokojone spojrzenia, ale trener nie wydawał się być przejęty ich nieobecnością, więc my też nie panikowaliśmy. Nie przyszli na śniadanie. Kilkoro z nas pytało gdzie oni są, ale zgodnie z prawdą odpowiadaliśmy, że nie mamy pojęcia. W końcu nadszedł czas na kolejną konkurencję, a ja już sam nie wiedziałem, czy mam ich kryć, czy nie. Staliśmy w deszczu nad jeziorem i czekaliśmy na Gorana, żeby wyjaśnił nam na czym będą polegały kolejne zawody, a ja coraz bardziej nerwowo rozglądałem się dookoła, myśląc już nad tym jaki opierdol ode mnie dostaną, kiedy w końcu się pojawią. Nie pojawili się. 

- dzisiaj poćwiczycie równowagę. - stwierdził z zadowoleniem trener, kiedy w końcu do nas przyszedł, a następnie wskazał na dość grubą linę zawieszoną pomiędzy pomostem, a jakąś belką wbitą w dno jeziora, kilkanaście metrów dalej. - będziecie musieli po niej przejść. Im dalej, tym więcej punktów. Jeżeli dojdziecie do końca, wracacie wedle uznania, możecie z powrotem po linie, możecie przypłynąć. Jak któryś wpadnie do wody to trudno, zaczyna następny w kolejce. Punkty osób będących w jednej drużynie będą do siebie dodane i to będzie ostateczny wynik. Jakieś pytania? 

- co mamy zrobić, jeżeli Tilen i Domen znowu gdzieś zniknęli i nie mamy pary? - spytałem wskazując na Jerneja. 

- przejdziecie dwa razy. - odparł chłodno Goran, najwyraźniej doskonale zdając sobie sprawę z tego, gdzie oni są. 

- a nie lepiej poczekać aż wrócą? - spytał Jernej - może przy okazji przestanie padać i wiać.

- wiatr i deszcz nie powinny być dla was przeszkodą, nawet lepiej, że jest taka pogoda. Podczas konkursów też nie raz startujecie w trudnych warunkach, musicie się nauczyć z nimi radzić. A na tych dwóch nie ma sensu czekać. Nie wiadomo kiedy wrócą, poza tym jedyny wysiłek na jaki będzie ich stać po powrocie, to dojście do łóżek. 

Wtedy stało się dla nas jasne, że dostali karę za tamtą nocną wycieczkę. W pierwszej chwili poczułem się całkiem zadowolony z tego, że Goran wyciągnął wobec nich konsekwencje i to prawdopodobnie całkiem dotkliwe. Później jednak przypomniałem sobie, że te konsekwencje odbijają się również na mnie i już nie było mi do śmiechu. 

- zabiję go... - powiedziałem cicho, sam do siebie. 

- kogo? - spytał Cene, ewidentnie rozbawiony moim zdenerwowaniem - Domena czy Tilena?

- obu. - odwarknąłem i odszedłem kilka kroków, żeby już całkowicie skupić się na zadaniu jakie miałem do wykonania. 

Sytuacja w jakiej się znalazłem zmotywowała mnie do tego stopnia, że osiągnąłem jeden z lepszych wyników. Być może udałoby mi się zakończyć konkurencję nie wpadając do wody, ale gdy byłem w połowie drogi powrotnej, akurat mocniej zawiało. Nikomu nie udało się uniknąć tej nieszczególnie przyjemnej kąpieli, ale ostatecznie całkiem dobrze się bawiliśmy. Resztę dnia spędziliśmy raczej leniwie z racji tego, że pogoda nie zachęcała do wycieczek. Poza krótkim treningiem na hali, nie robiliśmy praktycznie nic produktywnego. 

Domen i Tilen wrócili do hotelu późnym popołudniem. Jak tylko zobaczyłem, że idą, wyszedłem z pokoju, żeby ich spotkać i opierdolić z góry na dół za to, że ich brak dyscypliny odbija się na mnie. Zrezygnowałem z tego, kiedy się spotkaliśmy. Byli całkowicie przemoczeni, przemarznięci i ledwo stali na nogach. Nie wiem, czy bardziej trzęśli się z zimna, czy ze zmęczenia. 

- Jezu... On was wysłał na wojnę, czy co? - spytałem, lekko zszokowany ich stanem. 

- nie... - zaczął Domen, drżącym głosem - na wycieczkę dookoła jeziora... 

- idę spać... - stwierdził Tilen i zaczął iść w stronę naszego pokoju. Domen poszedł za nim. 

- radzę wam najpierw wypić herbatę. - powiedziałem, odwracając się za nimi, ale obaj zgodnie stwierdzili, że nie mają siły i rozeszli się do pokoi. 

Kara przyniosła pożądane efekty i już do końca zgrupowania żaden z nich nie zrobił niczego, co mogłoby zdenerwować Gorana. Ogólnie przez cały następny tydzień nie stało się nic, co jakoś bardzo odstawałoby od normy. Każdego dnia to samo, kolejne treningi, kolejne konkurencje, trochę integracji, dużo śmiechu i pozytywna atmosfera. Nawet Anže zdawał się być bardziej kontaktowy. Ostatnim drużynowym zadaniem, które miało przesądzić o końcowych wynikach była gra w paintball. Podzieliliśmy się tak, żeby w jednej drużynie nie znajdowały się osoby z tej samej pary. Jak tylko dostaliśmy broń do ręki, cieszyliśmy się jak dzieci, a ja najbardziej. Pierwsze co zrobiłem, to postrzelenie Domena.

- ej, no co ty robisz? Odbiło ci? - spytał z oburzeniem.

- mogę do ciebie strzelać ile chcę, bez żadnych konsekwencji. Nie przepuszczę takiej okazji. - stwierdziłem przez śmiech. 

Domen szybko mi się odpłacił i zanim Goran powiedział to, co miał do powiedzenia, my już stoczyliśmy naszą małą, własną bitwę, nie zważając na zażenowanie innych. Oczywiście wygrałem i jeszcze przez długi czas bezlitośnie wypominałem to młodszemu bratu. 

Wygrałem również całą konkurencję, wraz ze swoją drużyną, ale trener wstrzymał się z ogłaszaniem wyników, twierdząc, że wszystko nam powie wieczorem. Wydawałoby się, że niewiele nas to obchodziło, cieszyliśmy się, że mogliśmy się trochę pobawić, ale tak naprawdę wszyscy byliśmy cholernie ciekawi jak sobie poradziliśmy przez te dwa tygodnie i jak zostaliśmy ocenieni przez Gorana. Wielokrotnie podkreślał, że punkty będą nam przyznawane nie tylko za wyniki w konkurencjach, ale też za indywidualne zachowania, cokolwiek by to miało znaczyć.

Udawałem, że mało mnie to interesuje, ale w rzeczywistości cholernie chciałem wiedzieć, który z nas był lepszy. Czy ja, czy Cene. 

-----------------------------------
Hej 😊

Przyznaję szczerze, że ten rozdział zdecydowanie można zaliczyć do tych tak zwanych "przejściowych". Nie jest najlepszy, ale konieczny, żeby iść dalej 🙂

Miałam pomysł na notatkę i gdzieś mi on uciekł 😐

No nic. Może na następny raz sobie przypomnę xD

A tymczasem miłego czytania 💖

~ Kurolilly

P.S.: pięknie, dodałam rozdział bez tytułu [*] Brawo ja 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro