Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znalazł Gabriela w lofcie. Siedział zgarbiony przy blacie w kuchni, zwrócony przodem do oszklonej ściany z widokiem na Kampinos, a przed nim stała otwarta butelka wódki i osuszona szklanka. Aleksy podszedł do stołu i z trudem stłumił jęk w piersi. Blady Olszewski podniósł głowę i spojrzał na niego zaczerwienionymi oczami. Łzy naznaczyły jego niezdrowo zarumienione policzki.

— Chyba chcę być sam — wydusił, nalewając wódki do szkła. Odstawił butelkę i bez popitki wlał zawartość do gardła.

— Nie musimy rozmawiać. Nie odezwę się słowem, a jeżeli chcesz, mogę usiąść w salonie, żebyś miał przestrzeń, ale nie zostawię cię — odpowiedział spokojnie, gładząc go ostrożnie po zmierzwionych włosach. 

Gabriel zdławił w piersi szloch i rzucił się na niego z takim impetem, że Aleksy z trudem utrzymał równowagę. Zachwiał się niebezpiecznie, starając się nie obciążać nogi w stabilizatorze i wtulonego w swoją pierś, poprowadził do kanapy. Objął go mocno i przycisnął do siebie, ignorując wódkę, którą ten ściskał w dłoni. Aleksy obserwował, jak pociąga solidnie z gwinta i wtula twarz w zagięcie jego szyi. Westchnął cicho i rozparł się wygodnie, gładząc czule jego plecy. Gabriel był tylko człowiekiem, nieważne na jak silnego pozował. To wszystko było tylko fasadą. Nie był niezwyciężony i ten stan, w którym go znalazł, dobitnie mu o tym przypomniał.

— Jak ona mogła — wydusił w końcu, odstawiając z rozmachem butelkę na stolik. Szkło uderzyło o szkło z nieprzyjemnym stukiem, ale kompletnie to zignorował. Chwycił mocno Aleksego na koszulkę i wcisnął się w jego ramiona. — Jak ona mogła mu uwierzyć i nic mi nie powiedzieć...

— Zakochała się...

— Ale on jej nie kochał! Powinna była ze mną porozmawiać, bo wiedziała, co się działo, jak byłem z Marc'em! To ona pomogła mi powiedzieć stop! Widziała, jak wygląda taka... taka relacja — wyrzucił z siebie, zarzucając nogę na zdrowe udo Aleksego, jakby rozpaczliwie próbował zniknąć z tego świata. Wcisnąć się w ciało Aleksego, by ukryć się w tej bezpiecznej przystani i nie musieć stawiać czoła temu wszystkiemu. Aleksy nigdy nie widział go w takim stanie. Zacisnął mocniej ramiona na jego smukłych barkach. Wzmianka o Niemcu na chwilę wytrąciła go z równowagi, ale nie dał tego po sobie poznać. — Przecież ona widziała to wszystko. Musiała widzieć, że Antek... on jej nie kocha, prawda?

— Nie kocha — przyznał Aleksy, przesuwając dłonią po jego policzku, ale nic nie było w stanie go uspokoić. Gabriel chwycił butelkę i wypił tyle, że w pewnym momencie zakrztusił się i z trudem utrzymał alkohol w ustach.

— A ona mnie tak okłamała! Dała mu się omamić i podała mu na tacy wszystko, czego od niej zażądał. Nie zająknęła się ani słowem! Tyle razy pytałem ją o wieści od Antka i bliźniaków! A ona mi kłamała w żywe oczy! A potem mówiła, że jedzie do tego swojego kochanie na romantyczny weekend w Sopocie! Jak ja mogłem być taki głupi i tego nie poskładać! Jestem idiotą! — wrzasnął i zerwał się na równe nogi, zanim Aleksy zdążył go do siebie przygwoździć.

— Nie jesteś idiotą — odparował spokojnie, próbując się podnieść z kanapy, co nie było wcale proste, bo leki przeciwbólowe powoli przestawały działać. Nie zdążył też chwycić butelki z blatu, zanim Gabriel ją porwał i znów upił nieco z jej zawartości.

— Wiesz — zaczął, przemierzając salon chwiejnym, niemal tanecznym krokiem. Zamachnął się wódką i rozlał kilka kropel dookoła. — Zjebałem na każdej linii. Jako chłopak, jako przyjaciel...

— Nie narzekam.

— Ale Marc ma całe pole do narzekania — wyjaśnił, biorąc kolejny łyk alkoholu. — Spotkałem go i pomyślałem sobie, łał, ale ciacho. Pewny siebie i zaradny, będzie super partnerem, spróbujmy, dlaczego nie. I ja już po miesiącu randkowania wiedziałem, że to poroniony pomysł. Ten facet kompletnie do mnie nie pasuje, a poza tym... Nie jest zły, po prostu to taki kogucik... A ja durny się dawałem... — Z każdym zdaniem jego wypowiedź stawała się coraz mniej logiczna, a po ciele Aleksego przechodziła coraz to nowa fala dreszczy. W jednej chwili poczuł uścisk w żołądku i wszystko podeszło mu do gardła. Chciał wymiotować. — Nie mogłem znieść jego dotyku, nie chciałem, a mimo to myślałem... Muszę być przecież dobrym chłopakiem, prawda? On jeździ do mnie taki kawał, obsypuje mnie prezentami i jest na każde moje zawołanie, więc kiedy chce mnie wciągnąć do łóżka, powinienem być szczęśliwy, a na pewno się zgodzić... Tak należało zrobić...

Aleksy z trudem się opanował. Podniósł się ciężko z kanapy, chcąc go dotknąć, ale Gabriel się cofnął, grożąc mu palcem przed nosem. Był już porządnie pijany.

— Leżałem pod nim, bo na nic więcej nie miałem siły, ale przecież on chciał, tak? To normalne dla par. Myślałem, że coś ze mną nie tak, skoro nie chcę, a wszyscy mi go zazdroszczą. Taki czuły, taki opiekuńczy... Zasłużyłeś! tak mi mówiono, a ja się zastanawiałem, za co zasłużyłem na taką karę — ciągnął, przecierając dłonią twarz. Miał potargane włosy, a koszula niechlujnie wystawała ze spodni, z których wyciągnął pasek. Aleksy widział zarys jego piersi pod świetnie skrojonym materiałem, bo kamizelka, którą zawsze zakładał z taką dbałością, teraz wisiała rozpięta na jego ramionach. Całość wyglądała dość żałośnie, zwłaszcza na nim. — Pomyślałem wtedy, że nienawidzę seksu po prostu. To jest mój problem. Muszę jakoś zdławić w sobie tę paniczną potrzebę odepchnięcia go... Tak należy.

Aleksy nie był w stanie wydusić z siebie słowa, a Gabriel po prostu rozsypywał się na jego oczach. Postąpił krok do przodu, ale ten znów umknął, zaskakująco zgrabnie, jak na stan upojenia, w jakim niewątpliwie był.

— Lidka to zauważyła. Nic nie musiałem jej mówić. Widziała, jak zaczynam się denerwować, kiedy on ma przyjechać, jak sztywnieję pod jego dotykiem... To ona mi powiedziała, że to nie jest w porządku, że tak nie powinno być. Dzień po dniu, krok po kroku, wyrwała mnie z tego. Przekonała, że niczego nie muszę. Bycie w związku nie wiąże się z obowiązkiem oddawania komuś swojego ciała. A ja oddałem ciało i straciłem duszę — powiedział cicho, cofając się pod samo okno. Oparł się o nie plecami i odchylił głowę, patrząc na Aleksego zalany łzami. — To ona przekonała mnie, że to, co się dzieje jest złe. Ona mi uzmysłowiła, że nie powinienem go oszukiwać, a on na pewno wie. Musiał wiedzieć, bo przecież... Po prostu to ignorował. Tak, jak ja zdusiłem w piersi panikę, będąc z nim, tak on udawał, że nie widzi mojej reakcji. Bo przecież nie powiedziałem nie. Nie odepchnąłem go. To dzięki Lidce odżyłem. Odzyskałem siebie, gdy zmusiła mnie, żebym pojechał do Berlina i to skończył. Bo lepiej być samemu, niż robić sobie taką krzywdę, jaką ja sobie robiłem.

Aleksy pilnował się, żeby jego twarz niczego nie zdradzała, żeby nie widział żądzy mordu, jaka w nim buzowała. Nienawidził Marc'a z całego serca. Skurwiel korzystał z tej malutkiej furtki, że Gabriel nie powiedział nie. Zwyczajnie wziął, to co chciał, chociaż wszystko w Olszewskim krzyczało nie i on to widział.

— Zawsze była przy mnie. Kiedy mnie odtrąciłeś i wtedy, gdy widziałem cię obściskującego się z tymi wszystkimi dziewczynami w klubach. Pocieszała mnie, gdy odszedłeś i wspierała w pierwszych tygodniach na uczelni. Nie zostawiła mnie w całym tym szambie z Marc'em, chociaż zaprzeczałem, odtrącałem ją i denerwowałem się na samą wzmiankę o tym, że z moim... związkiem jest coś nie tak. Cieszyła się ze mną, kiedy zacząłeś ze mną rozmawiać i potem gdy mnie pocałowałeś... — wyszeptał i pociągnął z butelki kolejny duży łyk wódki. — Patrzyła przez fasadę, zawsze umiała dostrzec mój ból, a ja? Jestem gównianym przyjacielem. Powinienem był zauważyć. Powinienem jej powiedzieć, że jeżeli musi ukrywać swojego chłopaka przed przyjaciółmi, to coś jest nie tak, że to przemoc. Ale nie... Ja pozwoliłem jej mieć tę swoją małą tajemnicę, odepchnąć mnie, bo topiłem się we własnym nieszczęściu. Kiedy zaczęła ten swój tajemniczy związek jeszcze przez pół roku byłem z Marc'em, a potem próbowałem się pozbierać. Pozbierać nie po rozstaniu, ale po tym, co sam sobie zrobiłem. Włożyłem całą siłę, jaką miałem, żeby przestać się siebie brzydzić...

Aleksy nie powiedział nic, wyciągnął rękę i chwycił go mocno za koszulę, a gdy ten próbował się wyrwać, przyciągnął go do siebie i objął mocno. Gabriel przez długą chwilę się szarpał, rozlewając alkohol na siebie i na niego, a potem zwiotczał w jego ramionach i wybuchnął tak niepohamowanym płaczem, że serce Aleksego rozbiło się na tysiące kawałków. Tulił go do siebie, łapczywie chwytając powietrze, aż w końcu Gabriel objął go mocno i wcisnął się w jego pierś, jakby Aleksy mógł go ochronić przed całym światem. Razem osunęli się na ziemię.

— Jak ty możesz się mnie nie brzydzić? — wydusił, próbując opanować spazmy płaczu. — Jak możesz mnie dotykać, po tym wszystkim, co ci powiedziałem?! Jak możesz mnie w ogóle tolerować?!

— Kocham cię — odpowiedział cicho, opierając policzek na czubku jego głowy. Gładził go po plecach, gdy ten usadowiany między jego rozrzuconymi nogami, wczepił się w niego z całą siłą, jaką miał.

Ramionami Gabriela wstrząsnęła kolejna fala płaczu, którą Aleksy wziął całą na siebie. Bardzo chciał wziąć na siebie też, chociaż część bólu, którą on czuł. Chciał mu jakkolwiek pomóc, ulżyć w tej burzy, która rozszalała się na nowo w jego sercu.

W końcu Olszewski całkiem osłabł w jego ramionach. Aleksy obejmował go, próbując odnaleźć spokój po tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. Pomny słów Antka o wywarach, które pił, nie sięgnął po stojącą nieopodal wódkę, chociaż miał ochotę się upić. Zapomnieć, pozwolić myślom płynąć bezwładnie...

Nie mógł zasnąć. Leżąc na twardej podłodze, tulił do siebie Gabriela, jakby to mogło ich ochronić przed wszystkimi demonami, jakie na nich czyhały, gdy tylko otworzą oczy. Demonami, z którymi nie mogą walczyć srebrem.

A Aleksy czuł tylko potrzebę zemsty. Chciał odpłacić za wszystko Antkowi, Marc'owi i bliźniakom. Chciał wymazać ich egzystencję z pamięci wszystkich. Sprawić, by zniknęli.

Z płytkiej drzemki obudził go Gabriel, gdy tuż przed świtem próbował się wydostać z jego uścisku.

— Będę wymiotował — wydusił, dźwigając się na czworaka, a potem chwiejnym krokiem poszedł do łazienki. 

Aleksy z trudem się podniósł i ruszył za nim, przecierając opuchnięte po nieprzespanej nocy oczy. Ostrożnie stawiając usztywnioną nogę, podszedł do drzwi, gdy Gabriel już klęczał z głową w muszli klozetowej. Gestem próbował przegnać Aleksego do salonu, wzdrygając się przy kolejnych spazmach wymiotów. Ten tylko ostrożnie ukucnął, wyciągając nogę w stabilizatorze na bok i zdjął z niego kamizelkę, a potem rozpiął i ściągnął koszulę. Rzucił je w kąt łazienki, a potem podniósł się i wyszedł, by po chwili przynieść Gabrielowi szklankę wody. 

Tatuaż na łopatce przedstawiający łańcuch z cierni wokół serca rozciągnął się nieco, gdy Olszewski sięgał po wodę. Z początku Aleksy podejrzewał, że to mógł być symbol tego, co się wydarzyło między nimi w bibliotece niemal dekadę temu, ale teraz wzór nabrał dla niego nowego znaczenia. Ten łańcuch wyrażał wszystko, co Gabriel przeszedł. Wszystko. 

— Czy mogę cię prosić... Czy możesz wyciągnąć z szuflady słoik z niebieską pokrywką z napisem velitalis i... rozpuścić dokładnie piętnaście gramów... w dwustu mililitrach wody? Dokładnie tyle, bądź precyzyjny.

— Jasne — odpowiedział krótko i wrócił do kuchni. Miał zajęcia z eliksirów, gdy uczył się w Akademii, ale czym innym było warzenie naparów na zaliczenie egzaminu, a czym innym, gdy ktoś miał je wypić. Guślarz mógł warzyć dobry specyfik, ale nigdy nie będą one tak skuteczne jak te obdarzonego mocą wiedźmarza.

Przez kilka minut krzątał się po kuchni, upewniając się kilkukrotnie, że zrobił wszystko dokładnie z instrukcją. W końcu podał napar Gabrielowi i zająwszy miejsce na krześle w kuchni, czekał, aż specyfik zadziała. Sięgnął po swój telefon na stole i odblokował ekran.

5 nieodebranych połączeń od Konrad Wilczyński

2 nieodebrane połączenia od Lidia Mazur

Przesunął palcem i otworzywszy aplikację, szybko wystukał wiadomość do Konrada.

Aleksy: Potrzebuję czasu. Odezwę się.

Gdy odkładał telefon, Gabriel wyszedł z łazienki chwiejnym krokiem. Popijając napar, usiadł po drugiej stronie stołu, obrzucając Aleksego powłóczystym spojrzeniem.

— Okrutnie się wczoraj upiłem. Przepraszam.

— Nic się nie stało. Jak się czujesz? — zapytał ostrożnie. Widział w jego oczach, że wczorajsza wylewność zniknęła, że znów odzyskał nad sobą irytująco perfekcyjną kontrolę.

— Lepiej. Nie jestem do końca pewny, o czym rozmawialiśmy wczoraj... — odpowiedział powoli, mierząc go zaszczutym wzrokiem. Znów ta defensywa, ta fasada, mówiąca wszystkim, że wszystko jest dobrze, że nie muszą się martwić. Nie powinni pytać.

— O wszystkim. O Marc'u i o tobie.

— Jak do tego doszło?! — jęknął, odstawiając szklankę z cichym stuknięciem. Ukrył twarz w dłoniach. Aleksy natychmiast cofnął rękę, gdy Olszewski drgnął pod jego dotykiem. Przysiągł sobie, że nie będzie taki jak Schneider, że nie będzie ignorował tak oczywistych znaków. — Lidka... Antek... A ja mówiłem o sobie... Jak to się...

— Myślę, że to ci ciążyło i bardzo chciałeś mi o tym powiedzieć, tylko nie wiedziałeś jak.

— Bałem się — wydusił, opuszczając drżące ręce. Wyciągnął dłonie i splótł je z dłońmi Aleksego. — Nie powinienem był nic mówić... Jeszcze pomyślisz coś... A to wszystko nie tak...

— Kocham cię — powtórzył Aleksy, uśmiechając się słabo. — Kocham cię i chcę, żebyś dzielił ze mną nie tylko swoje szczęśliwe chwile, ale też troski. Chcę cię całego, a nie wybrane, idealne fragmenty, które przeszły dokładną inspekcję, zanim mi je pokazałeś.

Gabriel parsknął z rozpaczą i nachylił się, chcąc go pocałować, ale nim Aleksy zdążył dotknąć jego warg, odsunął się gwałtownie do tyłu.

— Muszę się umyć — wydusił, zasłaniając dłonią usta. Najwyraźniej dopiero teraz dotarło do niego, że cuchnie strawionym alkoholem i wymiocinami. — To chyba ta część mnie, której nigdy nie będę chciał ci pokazać.

— Poczekam, aż zmienisz zdanie — odpowiedział z lekkim uśmiechem, nie spuszczając z niego wzroku, gdy podniósł się ciężko z krzesła i skierował w stronę łazienki. — Zawołam Konrada, dobrze? Muszę wam opowiedzieć kilka rzeczy... Rozmawiałem z Antkiem.

Gabriel zatrzymał się w pół kroku i obrócił w jego stronę, nie kryjąc zdumienia. Aleksy machnął ręką i pochylił się nad telefonem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro