Widma Przeszłości #6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

6 lat wcześniej

Gęsty deszcz miarowo zacinał w szyby, wygrywając senną melodię w otulonej gęstym mrokiem nocy Akademii. Grudniowe zimno czaiło się na zewnątrz, gotowe wedrzeć się do środka, gdy tylko jeden z wymęczonych nauką do zimowej sesji studentów otworzy wysokie okno. Nikt jednak nie był na tyle nierozważny, nawet pierwszoroczni wiedzieli, że ogrzanie wysokiego pomieszczenia biblioteki trwało nieznośnie długo.

Zapach cynamonu z okraszonej bitą śmietaną kawy unosił się nad zepchniętym w kąt biurku, przy którym siedzieli Aleksy i Gabriel. Pogrążeni w nauce wydawali się w ogóle nie zauważyć, że wskazówki zegara już dawno minęły północ, a rozciągająca się za ich plecami czytelnia niemal całkiem opustoszała. Wszyscy adepci tonęli w nauce, ale o świcie odbywały się planowo zajęcia, na których musieli być przytomni, a niektórzy nawet gotowi do starcia z demonem.

— Przecież tego nie da się zapamiętać! — sapnął Aleksy, odchylając się gwałtownie w krześle. 

Sen wkradał się pod jego powieki, a ciało zrobiło się przyjemnie ociężałe, ale nadal się nie poddawał. Od tygodnia tkwił w podręczniku od historii Polski, próbując przyswoić jak najwięcej faktów dotyczących II wojny światowej. Na próżno. Mieszały mu się nazwiska, sojusznicy i daty. Nie zamierzał odstawać w towarzystwie, tylko dlatego, że miał tak ogromne luki w edukacji.

Przycisnął palce do nasady nosa, zbyt sfrustrowany, by precyzyjniej wyartykułować swój problem, choć znał jego podstawy: brak edukacji. Podczas gdy Gabriel i Konrad chłonęli wiedzę powszechną w szkole podstawowej i gimnazjum, on wałęsał się z ojcem po lasach, obserwował łowy na demony i rozmawiał z duchami. Do Akademii przyjechał przygotowany przez Henryka do tego stopnia, że większość zajęć mógł przespać. Jedynie wiedźmińskie przedmioty wymagały od niego pełnego zaangażowania. Typowo guślarskie wykłady i ćwiczenia stanowiły jedynie uzupełnienie bardzo solidnych podstaw. Sam rektor Godlewski przyznał, że rozważał przeniesienie go dwa roczniki wyżej, ale Aleksy poprosił, by tego nie robił. Nie chciał rozstawać się z przyjaciółmi. Pierwszy raz w życiu był częścią grupy, miał przyjaciół, z którymi nie musiał rozstawać się po tygodniu znajomości. Nie chciał tego stracić.

— Spróbuj zrobić taśmę chronologiczną — zasugerował Gabriel, przechylając się, by zajrzeć do podręcznika od historii dla trzeciej klasy liceum, który spoczywał przed Aleksym. 

— Jak? — mruknął, starając się zignorować piżmowy zapach perfum wślizgujący się do nosa.

Serce zabiło mu szybciej, gdy Olszewski położył rękę na oparciu za jego plecami i podsunąwszy sobie brudnopis Aleksego, pospiesznie nakreślił linię i kilka punktów na niej.

Czas się zatrzymał, wszystko dookoła straciło barwy, a Aleksy miał wrażenie, że unosi się nad krzesłem.

— Aleksy, czy ty mnie słuchasz? — zapytał z rozbawieniem, postukując palcem w punkt z napisem Układ monachijski

Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że Gabriel wypisał kilka wydarzeń, które najwidoczniej mu tłumaczył, gdy odurzony jego perfumami Aleksy, stracił kontakt z rzeczywistością.

— Jestem zmęczony.

— Ja też. Kończymy na dzisiaj? — zapytał cicho Gabriel, prostując się w krześle.

Serce Aleksego wypełnił niezidentyfikowany żal, gdy napór piersi Olszewskiego na jego ramię zelżał. Przemknęło mu przez myśl, że mógłby dopytać o kilka innych faktów historycznych, ale natychmiast odsunął od siebie tę myśl. Nie muszą się dotykać w trakcie wspólnej nauki. To obrzydliwe. Skrzywił się i pokręcił głową.

— Jeszcze trochę. Masz co robić?

— Nadal wkuwam listę właściwości tych miliona roślin na eliksiry — odpowiedział z rozbawieniem Olszewski, wskazując na stary podręcznik przed sobą. 

Obok spoczywał gruby notes ze starannie wykaligrafowanymi informacjami, które musiały być wyjątkowo istotne. 

— Nie mam pojęcia, jak ty to wszystko zapamiętujesz.

— Pamięć fotograficzna — odpowiedział, wzruszając ramionami. Postukał palcem w linię, którą nakreślił, choć tym razem nie przechylił się do Aleksego. — Spróbuj zapamiętać to jako związek przyczynowo-skutkowy, a nie same daty. Wypełnij historią te luki między punktami, które ci wypisałem.

Aleksy spojrzał na niego z powątpiewaniem, ale słodki uśmiech uroczono rozczochranego Gabriela sprawił, że skapitulował. Westchnął, przyciągając do siebie nakreśloną oś czasu i pochylił się nad podręcznikiem. Uparcie ignorował serce łomoczące o żebra. 

Wiedział, że powinien go unikać, nie pozwalać by zostawali sam na sam, ale te wspólne noce w bibliotece otulały duszę Aleksego niczym miękki koc. Słodkie pragnienie mieszało się z przerażeniem, gdy po kilku godzinach spędzonych przy tym biurku, zdawał sobie sprawę, że znowu specjalnie przeciąga ich wspólną naukę. Niemożliwie zmęczeni, a mimo to żaden z nich nie proponował powrotu do pokoi. I tak od dwóch lat...

— Aleksy — łagodny głos Gabriel wyrwał go z zamyślenia.

Podniósł głowę, spoglądając na niego nieprzytomnie i zdał sobie sprawę, że te najpiękniejsze lazurowe oczy, jakie kiedykolwiek widział, wpatrują się w niego wyczekująco. Drgnął i zamrugał zdezorientowany. Tęczówki w kolorze bezchmurnego nieba przybrały barwę burzowego morza. Aleksemu wydawało się, że powietrze w bibliotece stężało, a za ich plecami zapadła absolutna cisza i tylko zapach cynamonu przybrał na sile.

Nie drgnął. Wiedział, przeczuwał, co się zaraz wydarzy, ale nie mógł się ruszyć. Umysł krzyczał, żeby się podniósł i wyszedł, ale ciało odmówiło posłuszeństwo: czekało, rozgrzewane do czerwoności ogniem, który rozpalił się w piersi. Zapach cynamonu zmieszanego z piżmową wonią spowił go między jednym oddechem a drugim, otępiając wszystkie zmysły.

A chwilę później miękkie wargi Gabriela spoczęły na jego ustach. Świat zawirował, a krew zaszumiała w uszach. Wydawało mu się, że znalazł się w innym wymiarze – niechcianej radości i okrutnej ekscytacji.

I pożądania.

Olszewski pieścił jego wargi czule, tak łagodnie, że było to niemal nieznośne. Aleksy przechylił się do przodu, jakby chciał pogłębić pocałunek i wtedy to do niego dotarło.

Całował się z mężczyzną.

Pieprzone pedały, odezwał się przerażająco prawdziwy głos ojca w jego głowie. W ułamku sekundy serce skuł lód.

Odepchnął od siebie Gabriela z taką siłą, że ten uderzył barkiem o ścianę, przy której stało biurko.

— Pojebało cię?! — krzyknął Aleksy, zrywając się z krzesła. 

Pochylił się i chwycił swój plecak. Brakowało mu tchu, serce tłukło w piersi jak oszalałe. Zatoczył się i złapał krzesło, by odzyskać równowagę. Nie spuszczał wściekłego spojrzenia z Gabriela. Ukłucie żalu drasnęło jego duszę, gdy zajrzał w te szeroko otwarte w strachu oczy. Tak piękne...

Ty mu to zrobiłeś, przemknęło Aleksemu przez myśl, ale natychmiast uciszył wyrzuty sumienia. Nie patrząc na blat, zgarnął kilka książek. Niezdolny odejść, ale nie mając tyle siły, żeby zostać. 

Zagryzł policzek tak mocno, że dopiero ten ból, pozwolił mu ruszyć się z miejsca. Niemal biegiem opuścił bibliotekę, nie oglądając się za siebie. Łzy spływały obficie po policzkach. Starł je niedbałym gestem, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Byle jak najdalej stąd, od niego. 

Słone krople mieszały się z metalicznym posmakiem krwi i słodkim wspomnieniem bitej śmietany na jego ustach. 

A Aleksy robił wszystko by w tej jednej chwili wymazać echo tego aromatu szczęścia ze swojej pamięci.

Już nigdy nie zjadł bitej śmietany. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro