Rozdział 5- Tortury

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

18+
Thunder POV.

Nie wieżę, że to się stało! Jest idealnie! Mam awans! Mam awans! Ale ekstra! W tej właśnie chwili biegnę do Knockout'a się pochwalić. Co jak co, ale taka rzecz nie jest codzienna! W dodatku nie poniosłem żadnych konsekwencji za używanie miecza! Ba! Teraz mogę to robić legalnie! W dodatku pozwolono zmienić mi kolor lakieru, alt-mode, oraz od tej chwili oficjalnie nazywam się Thunder! Oł yea! To mój dzień! Muszę jeszcze dzisiaj iść na patrol! No... To ostatnie to akurat niezbyt dobra wiadomość, ale dzisiaj nikt i nic nie zepsuje mi humoru!

W tym momencie biegnę do pokoju medycznemu odpowiedzieć o tym Knockout'owi. Ale się zdziwi!

Jestem już pod jego drzwiami. Sam czasem się zastanawiam jakim cudem zapamiętałem plątaninę korytarzy, potocznie zwaną też statkiem Nemezis. Jest tutaj tyle zakamarków, że nawet ja- od urodzenia poruszający się nimi, mam czasem problemy z orientacją. Ale co poradzić? Jak się trzeba to się musi. Wchodzę do pomieszczenia i... Zamieram.

Widzę Knock'iego i Beakdown'a w dość jednoznacznej pozie. Po moim wtargnięciu odskakują od siebie.

Oj... Knockout. Czy ja o czymś nie wiem? Będziesz się długo i wyczerpująco tłumaczyć...

Megatron POV.

Ucieszony Thunder opuścił pracownie Shockwava. Niech cieszy się awansem, zasłużył. Ja za to, mam nieco...
Inne zadanie...

Ale przyznać, że równie przyjemne co świętowanie z Knockout'em. Pora wydobyć z naszego...
Gościa...
Nieco informacji...

Jako, że mam dość dobry humor, to się... Pobawię.

W skrócie rzecz ujmując: Powiedzmy, że przesłuchanie zacznę po staroświecku. Łącze psychokorkowe zostawię na później.

Albo nie. Najpierw informacje, a potem... Nie będę się ograniczał.

Femme została wprowadzona na salę. Wyglądała znacznie lepiej niż wtedy, gdy Thunder przyniósł ją tu po raz pierwszy, a to zasługa Knockout'a. Przed całą zabawą poleciłem Soundwave'owi przygotować pewną... Animację. Okej teraz czas się zabawić.

Naukowiec podpiął szarpiącą się fembotkę do stołu, a do tylu jej głowy podpiął gruby kabel. To samo uczynił ze mną jednak nie unieruchamiał mi kończyn. Mój umysł ogarnęła ciemność. Poczułam charakterystyczny ucisk czaszki, jednak po chwili znalazłem się w pewnym pomieszczeniu. Wywnioskowałem, że to biblioteka po niezliczonych półkach i znajdujących się na nich dattpad'ach. Jedne w lepszym stanie, inne w gorszym.

Arcee, jedna z autościerw właśnie podniosła się z podłogi i stanęła w pozycji bojowej. Ahh... Naiwna.

Chwyciłem pierwszy z brzegu dattpad i złamałem na pół. Nic ważnego. Nudy. Kątem oka zauważyłam, że femme syknęła z bólu. Muzyka dla moich uszu. Dobrze, że to dopiero początek symfonii. Rozłamałem kolejny. Następne szare, stare wspomnienie. Na dodatek czarnobiałe. Arcee jęknęła boleśnie i opuściła blaster. Tak. To jest to. Zobaczymy i,e wytrzymasz słonko.

Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.

Po dziesięciu już leżała na podłodze trzymając się za głowę. Słabiutko.

Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.

Dwadzieścia. Po jej ciele przeszły bolesne dreszcze. Naprawdę ma zerową psychiczną obronę.

Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.

Trzydzieści. Pierwszy krzyk. Długi, rozdzierający i jakże przemiły dla ucha.

Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.

Czterdzieści. Wszystkie dziesięć zamazane i czarnobiałe. Umysł kazał sądzić, że zacząłem od najstarszych wspomnień, ale po co niby je omijać? Przecież te krzyki są takie rozkoszne...

Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.

Szeździesiąty spoczął w szczątkach obok moich stóp. Femme traciła siły, ale zostało jej ich jeszcze trochę.

Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.

Zniszczyłem jakieś dwieście dattpad'ów. Wspomnienia ulatujące z mgiełką robią się coraz to bardziej wyraźne.

Kolejny.
Kolejny.
Kolejny.

Połowa biblioteki zdemolowana. Femme już jedynie jęczy. Ledwo utrzymuje świadomość. O nie. Tak się bawić nie będziemy. Zauważyłem, że Arcee nagle otwiera oczy. To adrenalina podana przez Shockwava. W nagłym akcie desperacji podniosła się i ociążałym krokiem pobiegła do mnie stąpając ciężko pośród rozwalonych szczątków jej psychiki. Zanim dobiegła do mnie ja chwyciłem pięć dattpad'ów i rozłamałem równocześnie. Ta potknęła się i zaczęła wić z bólu. Jej ciałem wstrząsały torsje.

Zabrałem się za kolejne dattpad'y. Ich szczęk akompaniował mi na wpół wściekły, a na wpół bolesny jęk. Po pewnym czasie zdarła sobie aparat mowy, a z całej rozrywki zostały mi jedynie jej cierpiętnicze jęki. Znałem już położenie ich bazy. Teraz zostałem tutaj tylko dla rozrywki. Nie będę wspominać, że to dopiero początek. Oprócz standardowych sposobów Shockwave i Soundwave przygotowali dla niej swoje specjały. Myślę, że się... Ucieszy...

Przestałem liczyć ile ja już ich rozwaliłem. Zauważyłem, że im jest ich mniej tym femme robi się mnij przytomna. Czyli jak zepsuję doszczętnie ostatni, to przestanie mieć wole i zacznie żyć jako przysłowiowe "warzywo". Z tego powodu ulitowałem się nad nią i zostawiłem jej pstatni. Jeden dattpad nienaruszony. W sumie nie jest mi jej żal. Po prostu im bardziej jest świadoma, tym lepsze uczucie sprawia jej męka. Wycofałem się z jej umysłu zadowolony, mając w audioreceptorach echo jej krzyków...

Po dwudziestu minutach zaczęła wracać do siebie. Gdy w pełni się wybudziła posłałem jej jeden z moich zniewalających i to dosłownie, ze strachu uśmiechów, oraz rzekłem:
-Soundwave. Twoja kolej.

As wywiadu skinął głową, oraz posłał jedną ze swoich macek w stronę ciała członkini autościerw. Zupełnie zignorował jej przerażone spojrzenie. Przylgnął macką do tyłu jej głowy. Natychmiast zamknęła oczy. Z tego co wiem właśnie jest światkiem halucynacji. Wedle niej, widzi śmierć swoich przyjaciół, ale nie może nic zrobić. Achh... To zrujnuje jej psychikę, ale dopiero potem czeka mnie prawdziwa zabawa. Tymczasem zezwoliłem kilkoro Vehiconom najwyższej rangi, się "pobawić", puki jest w transie. Soundwave stanął za drzwiami pilnując więźnia, Shockwave poszedł uporządkować swoje substancje przeznaczone do testów na fembotce, a ja sam udałem się na spoczynek. Jeszcze tyle zabawy przed nami!

***time skip***

Vehicony i Soundwave skończyli. Myślałem, że z jej przetwornika mowy nie da rady nic wykrzesać, jednak, ku mojemu zdziwieniu prawie od zaczęcia animacji wrzeszczała w najlepsze. Co jeszcze ciekawsze obudziła się lekko wcześniej niż przypuszczaliśmy i zastała posuwające ją Vehicony. Ale był krzyk! Ehh... Prawie mi łezka z oka spłynie z radości i wzruszenia. Brawo Arcee. Rozprawiczyłaś prawie cały oddział. To klony. Nie miały nigdy okazji zaznać femme. Ty im to zawdzięczyłaś. Ah... Tak pięknie krzyczałaś, aby przestali... Słychać było na całym Nemezis.

(ten fragment który przed chwilą przeczytaliście napisany został przez głupawkę, żelki i przez koleżankę. Zaszantażowała mnie, abym go dodała...Gdy go teraz czytam, to mam takie wtf?!)

Ale wracając do obecnej sytuacji. Knockout zreperował ją po niezbyt delikatnych Vehiconach, oraz naprawił nadszarpnięty odcinek przetwornika mowy. Teraz kolej Shockwava. Wszedłem do pomieszczenia. Uznałem, że pragnę nadzorować wszystkie przesłuchania. Naukowiec ułożył w kolejności na stole różnokolorowe strzykawki. Ukłonił mi się, oraz tuż po tym wziął pierwszą z brzegu strzykawkę napełnioną jaskrawym, jasnozielonym płynem i wbił femme w ramię. Nie minęła sekunda a rozległ się krzyk. Spojrzałem na etykietę. *jad scarpletów* To taka substancja rozpuszczająca metal. Shockwave podał ją "dożylnie" więc substancja będzie osłabiać przewody, aż w końcu pękną powodując rozprzestrzenienie się substancji i w końcu rozpuszczenie narządów wewnętrznych. Nie chciałbym, aby mnie tak potraktowano. Teraz widzę, jak fembotka rzuca się w kajdanach i próbuje uwolnić. Z jej oczu lecą olejne łzy, a ciało zwija się w drgawkach. Piękny widok o poranku.

Po kilku krótkich, ale zapewne długich dla femme minutach Shockwave podał jej odtrutkę. Była nią pastylka podawana doustnie. Przełknęła ją. Odetchnęła z ulgą myśląc, że już po wszystkim.

O nie. Zabawa dopiero się zaczyna. Zostały jeszcze trzy strzykawki, nie licząc antidotów, z czego w ostatniej, z tego co wiem jest mroczny energon. Sprawi on, że będzie mi posłuszna. Przy podawaniu go codziennie efekty widać po pierwszym tygodniu. Wracając. Shockwave wstrzyknął Arcee kolejną rzecz. Tym razem ciemnogranatową.

Tym razem nie zareagowała tak gwałtownie, jednak po chwili zaczęła słabnąć, a jej niebieskie optyki mrugać. Przeczytałem opis na strzykawce. "Cybertroniczna zaraza" Mogłem się tego spodziewać. Ostatnio Shockwave wynalazł nową odmianę choroby. Nie da się jej wyleczyć, ale dzięki Shockwave'owi jest na to sposób. Teraz mamy gwarancję, że femme nie ucieknie. Jeśli przez tydzień nie dostanie antidotum, Vita Serum, objawy się nasilą, a po krótce iskra zgaśnie. Naukowiec pozwolił napawać mi się widokiem przez jakieś dziesięć ziemskich minut. Po tym czasie zaczęły zamierać pierwsze podzespoły Arcee. Ku mojemu lekkiemu smutkowi chwycił średniej wielkości strzykawkę wypełnioną żółtym płynem z drugiego blatu i podał fembotce antidotum.

Wymęczona femme przestała tracić siły, jednak widoczne było jej zmęczenie oboma substancjami. Zapomniałem wspomnieć. Teraz Shockwave wstrzykuje jej substancje na które ma prawie stuprocentowe antidotum. Potem zajmę się nią ja, na co czekam, a gdy skończę zreperuje (o ile będzie co reperować) ją Knockout. Na końcu Arcee dostanie dzień odpoczynku i od nowa. Jednak w tym wypadku Shockwave będzie testował na niej coraz to nowsze i bardziej niebezpieczne substancje.

Gdybym mógł, to zabiłbym ją od razu, ale przyda się jako przysłowiowy "królik doświadczalny". Nie można marnować żywej femme! Jest jedną z ostatnich które przeżyły, a to coś znaczy. Ma pewne... Wartości... Nigdy nie spotykane u mechów. Mogą być one, Hmm.... nagrodą dla klonów za dobrze wykonaną misje. Ale teraz nie o tym.

Shockwave chwycił przedostatnią strzykawkę. Była najmniejsza ze wszystkich, wypełniona przezroczystym płynem. Tym razem spojrzałem na napis jako pierwszy. "Celiusmetalus" Nie! Za wcześnie na to! Ta bowiem substancja jest nie próbowanych na nikim eliksirem, którego zadaniem jest zamienić nasze CNA, na to całe DNA węglowców. To proces nieodwracalny. Nie ma na to antidotum, lecz jeśli to zadziała, Shockwave będzie mógł skończyć swój specyfik zamiany węglowców w nas. Jest to zbyt niebezpieczne. Jak miałbym torturować węglowca?! No są sposoby, ale nie byłoby takiej zabawy! O nie! Jeszcze nie teraz!

Naukowiec właśnie szykował się do wkłucia.

-Shockwave. Nie.-Rzekłem stanowczo.

-Ale panie, to nielogiczne. Miałem przetestować kilka najważniejszych środków i logicznym wyborem był Celiusmetalus.-rzekł lekko zdezorientowany naukowiec

-Nie. Nie teraz. Wybierz coś innego.-byłem nieustępliwy

-To nielogiczne. Na teraz nic nie przygotowałem. Logicznym byłoby podać pacjentce mroczny energon, a potem zostawić mi trochę czasu...

-Niech się tak stanie.-zgodziłem się. Mech odłożył przeźroczystą strzykawkę, a za nią wziął sporawą z fioletowym, mieniącym się płynem. Był to mroczny energon. Jedna z najrzadziej spotykanych substancji we wszechświecie. Jest jej tak mało, że praktycznie nie istnieje, jednak ja posiadam jej dość spory zapas. Naukowiec wstrzykną ją jednym pociągnięciem. Reakcja była prawie natychmiastowa. Ledwie Shockwave zdążył wyjąć narzędzie i sam się odsunąć, gdy femme zaczęła się wić, wyrywać, rzucać, oleiście płakać, oraz co najważniejsze krzyczeć. Krzyczeć tak głośno, że dźwiękoszczelne drzwi nie powstrzymały hałasu, a jedynie lekko przytłumiły. Cały energon z przewodów femme był wypalany i zastępowany mrocznym. Po dwóch minutach krzyk ustał, zamienił się w zduszone jęki.

Pokręciłem głową. Po raz kolejny zdarła sobie przetwornik mowy. Zwariować można.

Femme wykończona do granic możliwości zemdlała. Wezwałem Knockout'a, aby się nią zajął. Za niedługo moja kolej. Skierowałem się do kwatery i zacząłem przeglądać raporty. Jedno powiem.

Będzie ciekawie.

***time skip***

Przed chwilą Soundwave poinformował mnie, że botka jest gotowa do przesłuchania. Cóż... To w prawdzie przesłuchaniem nie będzie, nie potrzebuje informacji, bo znam je wszystkie bardzo dokładnie. Z tego co wiem Knockout poskładał poszkodowaną. Dobrze. Będzie więcej zabawy.

Ostatnio zająłem się wystarczająco psychiką femme. Teraz czas na ból fizyczny.

Drzwi same się przede mną otworzyły. Wszedłem do pomieszczenia i uśmiechnąłem się szyderczo.

Na stole leżała femme. Przypiętą miała kroplówkę z energonem. Świetnie. Nie zemdleje za szybko.

Arcee na sam mój widok się zlękła. Wspaniale. Po tym spotkaniu będzie uciekać. Mogę zadać jej bardzo dotkliwe rany, niestety nie śmiertelne. Po mnie jest jeszcze Shockwave ze swoim Celiusmetalus'em. Podobno przemiana jest bardzo bolesna i czuć transformację każdego atomu, co jest cholernie bolesne. Ahh... Nasz gość ma przed sobą jeszcze tyle atrakcji...

Chwyciłem pierwszą rzecz ze stołu. Była to fiolka z tym samym specyfikiem, który miała wstrzykiwany. Jad scarpletów. W małych ilościach jest jedynie bardzo żrącym kwasem. Postanowiłem się nie patyczkować i od razu wylałem jego kroplę do lewego oka femme. Słychać było charakterystyczny syk i pojawienie się rozpuszczonego metalu. Całemu procesowi towarzyszył głośny krzyk Arcee. Uśmiechnąłem się upiornie w odpowiedzi na niego i patrzyłem jak "pacjentka" zwija się z bólu. Dlaczego mnie to tak cieszy?

Nie wiem.

Ale po co robić przerwy? Miałem jej właśnie "zakropić" drugą optykę, gdy rzekła bolesnym jękiem.
-Wygrałeś. Powiem wszystko co wiem...

-Nie.

-Co?! Przecież te tortury są dla informacji!

-Nie. Informacje mam już dawno. To jest dla mojej uciechy. Tera oprzyj się wygodnie i poodpoczywaj.- powiedziałem głosem pełnym satysfakcji widząc jak mina femme zmienia się z zdesperowanej na przerażoną.

-Ty chory sadysto!-krzyknęła mi prosto w twarz, a ja odpowiedziałem jej drwiącym uśmiechem

-Dziękuję za komplement... Moja droga.- odłożyłem fiolkę z jadem na stół. Uznałem, że lepiej aby patrzyła na to, co robię z jej ciałem. Chwyciłem piłę bardzo podobną do tej co zamontowaną na stałe ma Knockout. Zacząłem robić nacięcia na jej rękach. Każde kolejne- głębsze. Znajdowały się bardzo blisko siebie, pierwsze, najpłytsze przy ramieniu, a ostatnie, najgłębsze prawie odcinało nadgarstek. Moim czynom towarzyszył jej stały krzyk. Muszę zapamiętać sobie ten odgłos. W tym momencie Soundwave nagrywa film, aby później przesłać go botom. Chciałbym zobaczyć ich reakcję!

Po rękach w ten sam sposób zająłem się nogami, jednak przy kostce femme wydała z siebie niekontrolowany pisk, który mnie zdezorientował i przez przypadek odciąłem jej stopę.

-I co narobiłaś?!-rzekłem poddenerwowany, a w sumie...-Ok. To nie mój biznes. Twoja stopa. Twoja strata.

Ta tylko wykrzywiła twarz w bólu. Nachyliłem się nad nią, a ta splunęła mi prosto w twarz mieszanką energonu i śliny. Wytarłem mieszankę obrzydzony. Ochyda.
Pokiwałam jej palcem.

-Oj, oj, oj. Tak nie robimy... Chyba trzeba cię... Ukarać...-uśmiechnąłem się złowieszczo

-Odsuń się ode mnie ty chory pojebie!-spróbowała splunąć jeszcze raz, lecz ja widząc to uderzyłem ją w policzek. Jej głowa odskoczyła. Zauważyłem na blacie spawarkę. Wziąłem ją do ręki.

-O już wiem! Nigdy jej nie używałem, ale musi być kiedyś ten pierwszy raz...-zbliżyłem się do związanej Arcee. Próbowała się cofnąć, ale kajdany jej to uniemożliwiały. Włączyłem użądzenie. Nie żartowałem. Pierwszy raz trzymam to coś w rękach. Knockout po prostu przykładał to do rany. Postanowiłem zrobić tak samo. Zacząłem od ramion, a w chwili zetknięcia się płomienia z metalem femme wydała z siebie nieludzki, wręcz zwierzęcy pisk. A tak. On odłączalne operowanym receptory bólu. Ja tego nie umiem. No trudno. Ale mi przykro...(czujecie ten sarkazm)

Płomieniem przejechałem dokładnie po każdej ranie. Każdemu takiemu wypadkowi towarzyszył krzyk, albo raczej pisk fembotki. Tak. Chociaż bliżej temu było do zwierzęcego ryku. Ale cóż. Nie mnie oceniać. Żałosnego kikuta także nie oszczędziłem. Ba! Zatrzymałem się tam najdłużej, dopóki energon przestał wyciekać.

Chwilę po zakończeniu "pracy" przyszedł Knockout i wymienił kroplówkę na nową, ponieważ stara dawno się już skończyła. Dało to femme zastrzyk energii. Postanowiłem to zgasić. Wyprać z niej całą energię.

Chwyciłem kolejną przygotowaną rzecz. Miała bardzo oryginalną nazwę- dziurkacz. Takie samo było jej zastosowanie. Narzędzie przyłożone do czegoś tworzy w nim idealną dziurę 10cmx10cm. Tak też było i tym razem. Już po chwili cała noga Arcee pokryta pylą dziórami. Jedne płytkie, inne głębokie, a jeszcze inne na wylot. Tych ostatnich było najwięcej. Po korytarzach Nemezis po raz kolejny poniósł się jej pełen boleści krzyk. Tym razem nie zawracałam sobie głowy spawaniem. Jest kroplówka? Jest. Proszę bardzo. Przeżyje.

Tym razem postanowiłem zająć się brzuchem femme. Odłożyłem „dziurkacz" na stół i wziąłem z niego... Ostrze. Bo dlaczego miałbym nie iść w stereotypy?

Przeciąłem nim opony autobotki. Zaczęła krzyczeć. I to ma być dzielne autościerwo Optimusa? Dobre sobie. Ma bardzo mało wytrzymałą drużynę. Co do kół, to bez ich pełnej sprawności daleko nie pojedzie. To jeszcze bardziej utrudni jej ucieczkę. Następny w kolejce był...

paralizator.

Jednak został on nieco zmodyfikowany przez Shockwave'a. Teraz wydzielał impulsy elektryczne o podanej sile. Zamiast omdlenia będą sprawiały ból.

Od nowa zacząłem swoją grę. Ona cierpiała, krzyczała, wyzywała mnie i przeklinała. Gadała też coś tam o zemście. Za te słowa dawno wyrwałyby jej przetwornik mowy, ale bez niego nie miałaby przecież jak krzyczeć, a to połowa zabawy. Chyba odrobinkę przesadziłem z siłą, bo procesor Arcee zaczął parować. Dym wydostawał się aż uszami. Gdy to zobaczyłem przestałem. Odłożyłem paralizator.

Członkini autościerw jęknęła i zemdlała. Coś zaczęło pipczeć. Zauważyłem, że to wskaźnik energonu podpięty przy kroplówce. Zauważyłem go dopiero teraz. Pokazywał on stan krytyczny. Wezwałem Knockout'a. No niestety zabawę na dzisiaj trzeba skończyć... Ale przecież jeszcze nie jeden raz taka sesja ją czeka!

***
Napisałam. To. Ja, Magdanna uroczyście informuję wszystkich tu zebranych, że ten rozdział ma prawie 2700 słów. Chyba nigdy tego nie przebiję... Mam nadzieję, że się podobało. Sama szczeżuja nienawidzę Arcee i pisałam to z chorobliwą weną. W pewnym momencie(wiecie którym) pomogła mi koleżanka MyAlfa  którą serdecznie pozdrawiam. Wisisz mi żelki! Okej. Na dziś tyle...

Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam... Pa!

Magda:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro