Rozdział 6- Kac morderca, nie ma serca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Thunder POV.

-To nie tak jak myślisz!-Krzyknął Knockout odskakując od Breakdown'a. Widać było jego nieudolne próby zasłonięcia rumieńców.

-Ymm... Okej? No dobra... Nie ważne.- postanowiłem nie męczyć już dłużej pary mechów. Co robią, to ich sprawa i nie zamierzam się wtrącać.- Mam wieści!

-Co się stało?- zapytał medyk

-Mam awans!

-Super Thunder!-tym razem wykrzyczał niebieski mech i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. To... Dziwne... Nigdy nie miałem z nim bliższych kontaktów, a jeśli już to tylko przez Knocki'ego, ale na razie nie będę się nad tym zastanawiał. Pora świętować!

Knockout poszedł po zagęszczony energon do magazynu obok. Całe szczęście, że znajdował się blisko, ponieważ przemierzając korytarze Nemezis bardzo łatwo się zgubić, ponieważ odległości są ogromne i sam statek to plątanina, istny labirynt korytarzy. Wbrew pozorom potrafię się przemieszczać po statku, ale pamiętam początki. Ahhh... Stare czasy. Ale nie pora na wspomnienia! Impreza!

Zagęszczony energon, zwany również wysoko procentowym energonem działa podobnie do alkoholu wenlowców. Przynajmniej takie pogłoski chodzą po Nemezis. Nigdy go nie próbowałem.Nie wiadomo jak by podziałał na narządy Cybertronian. Wolę w to nie wnikać. Nie jestem medykiem, a...

No właśnie.

Kim ja tak naprawdę jestem?
Moim zdaniem najbliżej mi do stwierdzenia, że jestem mięsem armatnim, zardzewiałą, bezużyteczną puchą, kupą złomu, jak to Starscream wpaja mi od zawsze. Jakimś potworem, mutantem, jeszcze gorszym od Vehicon'ów. Niestety nie wybierałem swojej drogi. Nie prosiłem o to, aby zaistnieć, pojawić się. Nie miałem wyboru, jak każdy z klonów. Gdybym umarł nikt nie zauważyłby różnicy. Nawet Knocki. Nieświadomie moje optyki zaszły olejem.

-Thunder, czy wszystko w porządku?-zapytał niebieski deceptikon

-Tak, tak. Nie martw się Breakdown.-odpowiedziałem nieprzytomnie myślami będąc całkowicie gdzie indziej.

Pomiędzy Breakdown'em, a mną zapanowała nieprzyjemna cisza. Jednak zła atmosfera momenalnie się rozwiała, gdy do pokoju wszedł czerwony mech tym samym przerywając moje egzystencjalne monologi myślowe.

Wypiliśmy pierwszą kolejkę, tak dla rozluźnienia. Odetchnąłem. Teraz wiele się zmieni. Nie będę wypełniał obowiązków Vehicon'a, tylko będę podlegał bezpośrednio pod Soundwava, a on pod Megatrona, a ze Starscream'em jako moim przełożonym pożegnam się na długo. Całe szczęście. Teraz mogę dokuczać gwiazdeczce i nie przydzieli mi ona dodatkowych robót.

Dlaczego?

Bo nie może.

Ahh to wspaniałe uczucie. Namiastka wolności. Będę chodził na PRAWDZIWE patrole, PRAWDZIWE, a czasem pewnie samodzielne misje. To ogromne wyróżnienie, szczególnie dla klona. Nie zamierzam go zmarnować.

Po jakichś siedmiu kolejkach Breakdown zaczął odlatywać. Lekko się zdziwiłem, ponieważ byłem pewien, że to ja będę najgorszy, ale cóż zrobić... Takie życie. Rozluźniony wysoko procentowym alkoholem pozmawiałem z Knocki'm na wszystkie tematy. Gdy opróżniliśmy niecałe dwanaście butelek odleciałem. Nie pamiętam co się dalej działo...

&&&&&

Obudziłem się rano i zauważyłem, że coś cholernie gniecie mi lewy siłownik, czy jak to węglowcy mówią, lewą nogę. Otworzyłem oczy i odruchowo cicho przekląłem. Wolę tego nie cytować. Zrobiłem to, ponieważ jasne światło bez ostrzeżenia wpadło do moich nieprzystosowanych do tego optyk, co więcej potworny ból procesora nie poprawił mi humoru. Jak to słyszałem w jednym filmie ludzi: Kac morderca, nie ma serca... Chyba ten ból głowy to kac... A może to był Kic? Nie wiem. Tak czy siak głowa mi napier*ala. Kolejną dziwna sytuacją, która dotarła do mnie tego dnia, była sytuacja w której znajdował się mój lewy dolny siłownik. Moją a, niech już użyję słownictwa węglowców... Więc moją nogę, a dokładniej 'łydkę' obejmował rękami Knockout i trzymał na niej głowę. Aby tego było mało otaczał go ramionami Breakdown.

Nie wiem jakim sposobem nasza trójka znalazła się w taki stanie jak dzisiaj. Wyplątałem się z ramion Knockout'a tym samym unikając niezręcznej sytuacji, która nastąpiłaby po obudzeniu pozostałej dwójki. Wtedy wspomnienia wróciły. Wczorajsze świętowanie i... AWANS!

Tak! Już pamiętam. Spojrzałem na wyświetlacz zegara. Okej. Nie jest źle. Ja 45 minicykli(minut) muszę być u Soundwave'a. Podobno to on przydzieli mi zadanie. W końcu to pod niego podlegam.

Zacząłem budzić mechy, czego nie ułatwiał mi ból głowy. Cholera. Będę musiał poprosić Knockout'a o coś na niego. Nie mogę w takim stanie pojawić sięprzed asem wywiadu. Najbardziej rozczulił mnie i Knocki'ego(został obudzony najpierw) tekst budzonego Breakdown'a. Wyglądało to tak:

-Hej, Breakdown. Pobudka, musimy wstawać...-zacząłem.

-Nie! Proszę! Jeszcze pięć minut mamusiu...- jęknął budzony, a gdy otworzyl oczy zarumienił się na niebiesko widząc mnie... Śmiałem się przez dobre pięć minut! Następnie Knockout dał i coś na ból procesora i pogrążyliśmy się w głośnej rozmowie.

&&&&&

Biegnę na załamanie karku na mostek. Zasiedziałem się w pokoju medycznym, a muszę zdążyć, aby dowiedzieć się jaki region dostaję do patrolowania. Przecież nie dadzą mi nic trudnego na pierwszy raz, prawda?

Przynajmniej taką mam nadzieję.

Stanąłem przed drzwiami, aby nieco uspokoić rozkołakaną iskrę. W dali usłyszałem krzyk femme, a dokładniej botki którą przyniosłem wczoraj. Dobrze jej tak. Zasłużyła. Mniejsza.

Już ze znośnym tempem pulsowania iskry przekroczyłem próg mostka, jednak zamiast as'a wywiadu to Megatron przywołał mnie gestem. Uklęknąłem przed tronem.

-Powstań Thunder'ze.-zaczął lord-Dzisiaj wyruszysz na misję dość wysokiej wagi, albowiem masz za zadanie odzyskać ważny jakioński artefakt... Z naszych informacji wynika, że to Kuźnia Solusy Prime...

Oniemiałem... ŻE JAK?!

***

Siemka,  to kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie aż taki nudny, że się podobał. Jak na razie nie mam więcej informacji.

Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam... Pa!

Magda:D





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro