Rozdział 8- Taniec z gwiazdam... to znaczy Kłótnia z gwiazdą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lekkie 18+(przekleństwa)

Na pokładzie panowała cisza. Wieść o dokonaniach niegdyś zwykłego na pozór klona, jeszcze nie dotarła. Pustka, cisza rozgościła się na ciemnych korytarzach.
Wielkie grzmoty, albo raczej tupot stóp pewnego Vechicon'a zakłóciło ten wszechogarniający letarg.

Thunder POV.
Biegnę. Czuję jak wszystkie moje siłowniki, trzęsą się z podekscytowania, energon szumi i płynie z prędkością światła. Tak!!!!! Jestem pełnoprawnym deceptem!!!!!! Kurwa!!!! Nie jakimś marnym klonem.
Już czuję ten wzrok kremika, kiedy się dowie że nie ma nademną zwierzchnictwa. Odpowiadam przed Soundwavem, as'em wywiadu, jak normalny con, a nie przed bierną skrzeczącą imitacją komandora, którego i tak, zawsze miałem w głębokim poważaniu. Lord dał mi to stanowisko za złapanie autobotki, a odnalezienie reliktu tylko go utwierdziło w przekonaniu, że podjął dobrą decyzję. Wcześniej powiedział mi, że mam awans. Miałem zostać naczelnikiem kopalni energonu pod dowództwem Soundwave'a z możliwością korzystania z miecza, ale teraz jestem asystentem asa wywiadu. W wolnej chwili pouczy mnie on hakerstwa. No dobra. Koniec o mnie.

Czas poszukać Screamusia.

*Time skip*

Porno gwiazdka idzie w swoich charakterystycznych szpileczkach. Co za piękna okazja na "zaprezentowanie" komandorowi swojej nowej pozycji, oraz... "Możliwości".... Na widok krzywej gęby skeer'a, bo twarzą tego nazwać nie można było skrzywiłem się i z niewiadomego... Powodu... Poczułem nieprzepartą chęć bliższego zapoznania mojej pięści z jego niewypażoną imitacją normalnego oblicza. Nie odpuszczę sobie tego, nie dziś.

Dobywam swój miecz, zgrabnie podcinam mu nogi. Do moich audioreceptorów doszedł piskliwy, wręcz czysty sopranowy głos, przez który nigdy nie byłem pewien czy sprawdza swoje siły w operetce, czy jednak się na coś złości.

Nie ukrywam, jeszcze chwila przebywania z nim, a moje audioreceptory przestaną działać. Automatycznie się skrzywiłem jak każdy po takiej dawce wysokich dźwięków, jednak już po chwili na moją twarz wstąpił zadziorny uśmieszek.

  - Thunder to, że schwytałeś to autościerwo nie zmienia twojego stosunku do mnie. Za bardzo obrosłeś w piórka.- Z zacieszem obserwuję jak się zbiera z podłogi. Gryzę się w język aby nie powiedzieć czegoś, czego będę żałował, jednak po chwili przypominam sobie o nowym stanowisku...

-Stosunku? Serio Kremik? Ja przynajmniej o takich rzeczach nie mówię. Nigdy nie byłem z tobą w stosunku i nie  zamierzam być. Nigdy. Steve powiedział, że jesteś w tym słaby. Powinieneś poćwiczyć, bo twoje stanowisko okrętowej kurwy jest zagrożone. Puki co Arcee- lekko się skrzywiłem. Choć to autobotka, nikt nie zasługuje na taki los. Chociaż... -punktuje.

  -Zamknij się podła kupo złomu! Bezużyteczna podróbki Vechicon'a!! Pustą pucho bez imienia o numerze TH-2ND-3R!!! Już ja ci się odwdzięczę! Nigdy nie wygrzebiesz się z obowiązków! Szala się przelała! Będziesz miał tu piekło! Pamiętaj kto jest twoim przełożonym! I czy ci kurwa kazałem używać miecza?! Niezwłocznie poinformuję o tym lorda Megat...

  -Kurwą, to jesteś ty. Nie masz o czym mu mówić cwaniaku. Albo... Cwaniaro? Mniejsza o to. Nasz pan już wie, to on udzielił mi na to pozwolenia. I jeszcze jedno. Nie biorę od ciebie rozkazów. Nie możesz mnie ukarać. A i jeszcze jedno. Nie jestem Vehicon  TH-2ND-3R. Jestem oficjalnie Thunder.- Oparłem się cwaniacko o ścianę koryarza czekając, aż kremik ogarnie swój jakże dawnowaty procesor. Chyba się nie doczekam.

W końcu wydusił:
-Cco?!?!?!

  - Dobrze słyszałeś. Nie jestem pod twoimi rządami, które i tak miałem w dupie.

Stał w niezłym szoku  aż sam chciałem wybuchnąć śmiechem ale nie będę taki. Choć... A co mi tam!

Zachichotałem pod nosem. Odwróciłem się i machnąłem mu zadziornie ręką na pożegnanie. Teraz powiem Knockoutowi. Ciekawe jak zareaguje...
*Time skip*

Przed wejściem do zabiegówki moje audioreceptory porzegnał rozwcieczony ryk gwiazdy porno z lat 80-tych.

*Time skip*
  
Knockoutt świdrował mnie wzrokiem od góry do dołu, chyba mi nie wierzył albo nie dowierza. Powiedziałem mu o awansie. Wiedział, że go dostałem, nawet razem świętowaliśmy, ale dotychczas nie miał pojęcia na jaką pozycję. W hierarchii, jak wcześniej wspominałem jestem "asystentem" Soundwave'a.
W końcu nie wytrzymałem jego uciążliwego wzroku.
  - Bo mi dziurę w lakierze wywiercisz...- Knocki od razu się ocknął.

  - Oj... Thunder... Nie mam w czym. Twój lakier woła o pomstę do Primusa.- Posłał mi wredny uśmieszek widać było, że miał dziś trochę obniżony nastroik. Nie wiem może lakier nie wysechł, albo pominąłem jakiś element jego zbroi i została mikroskopijna plamka farby.

  - Wiesz twój lakierek, może się przypadkiem, niechcący się porysować o mój miecz.

W odpowiedzi lekko się skulił, ale gdy zobaczył, że żartuję, prychnął. Chcial już otworzyć usta. Pewnie aby mi posłać wspaniałą ripostę jego autorstwa. Niestety przeszkodził mu komunikat, choć prędzej nazwałbym to krzykiem lorda.
  - Knockout natychmiast na mostek.- Moje audioreceptory przeszył ból, lord ma potężny głos. Pewnie stało się coś poważnego, ponieważ nawet po wyścigach, nie był dla swojego jedynego medyka taki ostry.

Knockout zerwał się z zajmowanego miejsca. Z pewnością ma przesrane, ale cóż takie życie. Nie zazdroszczę. Taki ton miał  lord, z tego co pamiętam, tylko po śmierci Dreadwing'a(nwm jak się to pisze) choć sam go zabił, zdenerwował się utratą dobrego wojownika.

Czasem dni Knocki'ego. To jedyny lekarz, pomaga, stara się, a oni niezbyt pochlebnie go oceniają. I to tylko dlatego, że lubi dbać o swój wygląd osobisty, choć bardziej skłaniałbym się do stwierdzenia, że to obsesja. Kto normalny wydziera się na pół statku za maleńką niewidoczną ryskę zrobioną przypadkiem przez jakiegoś Vehicon'a? Knockout. Z tego co wiem potem w ramach zemsty operował go na żywca. Niezbyt koleżeńskie zachowanie.

Do mojego procesora wpadł świetny, albo wręcz samobójczy pomysł.

Wydawał mi się trochę ryzykowny zważając na moją świeżo uzyskaną pozycję. Ogarnęło mnie przez chwilę uczucie strachu, ale trzeba być twardy a nie jak kremik rozpływać się na wietrze.(pozdro dla wiedzących o co chodzi 😘)

Zabrałem się za realizację niebezpiecznego planu. Wyszedłem z zabiegówki i pognałem szybkim krokiem w stronę mostka.
*Time skip*

Podczas mojej wędrówki minąłem się z dwoma vehiconami. Zmierzyli mnie nienaswistnym spojrzeniem, przez które na krótki moment poczułem się dziwnie przygnieciony.

Kiedyś "przyjaciele" cześć, cześć, a teraz... Patrzą na mnie.......jak cóż jak na człowieka, czy jak oni wolą- węglowca. Najwyraźniej wieść się rozniosła, zazdrosne kupy złomu. Na tym statku nie ma co ufać takim gościom.

Czuje jakby coś we mnie pękło.
Oni... Moja...
Rodzina...

*Time skip*

Opieram się przy drzwiach, w razie W spróbuję się wytłumaczyć że pilnuję drzwi. Starałem się podsłuchać o czym rozmawiają, ale nie udało mi się. Ehh... Grube to cholerstwo. Przez chwilę nie dochodził po mnie żaden dźwięk, więc przybliżyłem swój audio receptor do powierzchni drzwi i...

  - DOSYĆ!!! Miałeś szybko i z chirurgiczną precyzją. ROZUMIESZ!!!- Wydarł się tak mocno, że nie wiem dlaczego zrobiło mi się ciemno przed oczami, a w kanalikach odbijał głośny krzyk. Przeszedł przeze mnie dreszcz. Teraz naprawdę żal mi Knockout'a. Skoro za grubymi drzwiami było tak słychać, to co dopiero w środku... Można by powiedzieć, że Megaton ma kilka typów. Akurat teraz włączył się najgroźniejszy  z nich. To jest lord, TEN lord, ten wściekły. Postrach autobotów, gladiator Kaon'u. Nieznający litości...

Zadrżałem.
  
Potem uslyszałem dźwięk. Nie wiem kto mówi, co mówi, nie da się rozróżnić słów. Są zbyt cicho, ale założyłbym się o kufel energonu, że był to Knockout.

Następne słowa sprawiły, że stanąłem jak słup soli. Przeszedł po mnie fala wstrząsu, chyba ze strachu. Chociaż nie umiem określić do końca tego uczucia.

  - Skoro się rozumiemy, będzie ci potrzebne wsparcie, które zagwarantuje dostarczenie mi reliktu. Następnie usłyszałem tylko ryk który rozniósł się echem po statku.- THUNDER!!!!!

Ogarnąłem się przyjąłem moją pozbawioną uczuć kamienną twarz. Wszedłem równym krokiem, stając obok Knockout'a. Miałem rację, to był on. Pokłoniłem się posłusznie lordowi.

Czułem jak jego wzrok mnie "skanuje" okropne uczucie.

  - Thunder'ze pomożesz naszemu medykowi- Widziałem jak na niego patrzy. Knockout ma przewalone. Teraz ja też, trochę mnie to przeraża, jednak nie dając tego po sobie poznac kiwnąłem jedynie posłusznie głową.

  -Jak rozkażesz, mój panie.

***
Hejka! Sorry za długą przerwę, ale wbrew pozorom mam po feriach dużo nauki... Tak jak i moja współautorka. Rozdział pisany tak po połowie @teczowykarton 637 słów, a ja 644... Mniej więcej równo. Nie przedłużając...

Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam... Pa!

Magda:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro