3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął tydzień, od nocy z siatkarzami. Czy wszystko opowiedziałam Wice? Oczywiście, że tak. Czy była zła, że jej nie zabrałam? Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo. Co gorsze była na mnie obrażona cały jeden dzień. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo się na mnie gniewała, tym bardziej o taką głupotę! Przecież nie mogłam przewidzieć, że mój nocny spacer skończy się spotkaniem z chłopakami, prawda?

Po tej nocy, wróciłam do normalności, próbując całkowicie zapomnieć o wszystkim co się działo. Uważam, że jeden taki wyskok, w zupełności mi starczy. Jak to mówią, co za dużo, to nie zdrowo. Zgadzam się z tym w stu procentach. Myślę, że moja aspołeczność, też się z tym zgadza. Tym bardziej, że jakoś nie liczyłam, że nasza znajomość potrwa dłużej i wejdzie na inny poziom. To byłoby absurdalne gdybym tak myślała.

Właśnie byłam w księgarni, żeby zakupić nową książkę, do mojej kolekcji. Zastanawiałam się nad tematyką, ale jak zwykle postawiłam na twórczość Kinga. W głowie co trochę przewijały się myśli, jak można napisać, tyle cudownych dzieł. Nigdy nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie. Sama próbowałam coś przelać na papier, ale zawsze lądowało to w koszu. Moja wyobraźnia może i była całkiem na dobrym poziomie, ale kategorycznie się do tego nie nadawałam.

Chwyciłam moją nową zdobycz w dłoń, zapłaciłam za nią i kierowałam się już do wyjścia, gdy mój telefon wydawał dźwięk, przychodzącej wiadomości. Zatrzymałam się w połowie drogi i sięgnęłam w głąb, mojej torby, po urządzenie. Jak zwykle nie mogłam go znaleźć, bo pewnie schował się gdzieś między innymi rzeczami. Westchnęłam ciężko, gdy w końcu udało mi się zlokalizować urządzenie. Odblokowałam ekran i zmarszczyłam swoje ciemne brwi, gdy moim oczom ukazała się ta jedna nazwa użytkownika, której ani trochę się nie spodziewałam.

ten najprzystojniejszy siatkarz: powiedz, że w twojej głowie, nie ma tyle mrocznych myśli, jak w jego książkach

Przeczytałam dwa razy tą wiadomości. Może po prostu pomylił osoby i zamiast do kogoś innego, wysłał to do mnie? Nie widziałam innego wytłumaczenia. Dalej pewnie stałabym zakłopotana, ale na wyświetlaczu pojawiło się połączenie, od niego. Po chwili zastanowienia odebrałam, ale oczywiście, on zaczął pierwszy rozmowę, nie dając mi nawet się przywitać.

- Myślałem, że bardziej zobaczę Cię z jakimś romansidłem - zaczął, a ja spojrzałam przed siebie i już wszystko wiedziałam.

- Romanse też czytam, ale to już zależy od tego jaki mam humor - odpowiedziałam, przygryzając delikatnie swoją dolną wargę.

Rozłączyłam się, wyszłam ze sklepu i ruszyłam prosto do niego. Schowałam telefon oraz książkę do torby i stanęłam na przeciwko blondyna. Zawiesiłam na nim swój wzrok i uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopiec miał zarzucony na siebie kaptur, tak aby mało osób go rozpoznało, co w sumie było całkiem zabawne, bo przecież z jego wzrostem żyrafy, ciężko było go nie rozpoznać. Tym bardziej, że białe kosmyki jego włosów wydostawały się na zewnątrz.

- To chyba już obsesja, że mnie śledzisz - zaczęłam, a ten prychnął, przewracając swoimi oczami.

- Masz ochotę na kawę? - zapytał, całkowicie ignorując to, co przed chwilą powiedziałam, jakby nie chciał ciągnąć tego tematu.

- Jasne - zgodziłam się, wyszliśmy z galerii i spacerkiem, poszliśmy w kierunku najbliżej kawiarni - Znowu macie jakiś mecz, że jesteś w Katowicach? - zapytałam, bo z tego co opowiadała mi Wika, to Tomek mieszkał w Jastrzębiu-Zdrój.

Więc nie ukrywam, że trochę zaciekawiło mnie co tutaj robił. Może przyjechał do kogoś bliskiego? Sama nie wiem, co gorsze on też dłużą chwilę milczał, jakby zastanawiał się co odpowiedzieć na moje pytanie.

- Nic mi o tym nie wiadomo - wzruszył ramionami. Nie wiem, dlaczego, ale delikatny uśmiech, nie schodził z jego twarzy. W dodatku, odpowiadał na moje pytania zbywająco. Nagle się zrobił tajemniczy, czego nie lubiłam. Irytowała mnie taka postawa, tym bardziej, że w głowie sama musiałam analizować, co takiego się stało, że postanowił odwiedzić to miasto.

Zresztą skąd on w ogóle wiedział, że akurat będę w księgarni? Przecież nie obserwujemy się na żadnych portalach społecznościowych, a ja nawet nic tam nie wstawiałam, gdzie się teraz znajduje. Zastanawiałam się nad tym trochę, ale gdy moja głowa nie znalazła żadnego rozsądnego wyjaśnienia, całkowicie odpuściłam sobie temat.

- Rozumiem, że nie zamierzasz mi powiedzieć, co tu robisz? - zapytałam, a ten tam po prostu się zaśmiał.

- Może po prostu lubię to miasto - wzruszył ramionami i nic więcej nie mówiąc, dalej maszerował przed siebie.

Wreszcie dotarliśmy do kawiarni. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce, jak najdalej, w jednym z kątów. Wiedziałam, że sportowcy są znani. Sama nawet wybrałam ten stolik. Nie chciałabym, żeby czuł się niekomfortowo w takim miejscu. W końcu to miał być wypad na kawę, a nie spotkanie fanowskie. A z tego co zdążyłam zobaczyć, to Tomek, ma pełno fanek, które pewnie czekały na jakąkolwiek interakcje z nim. Rozejrzałam się po wnętrzu, które znałam bardzo dobrze, bo sama często tu przychodziłam.

Zamówiliśmy swoje kawy i siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Chłopak robił coś cały czas na swoim telefonie, a ja szczerze mówiąc, nie chciałam mu przeszkadzać. Tylko nie wiem, po co wyciągnął mnie na tą głupią kawę, jak zamierzał siedzieć z nosem w urządzeniu. Myślałam, że chociaż będziemy ze sobą rozmawiać, a to wyglądało jakbyśmy przyszli na jakieś spotkanie biznesowe, albo że chłopak w ogóle nie jest zainteresowany moją osobą.

Odwróciłam głowę w bok. Patrzyłam przez okno. Uwielbiałam obserwować otoczenie. Z samej mimiki twarzy, można było tak wiele się dowiedzieć. Pogoda była dzisiaj nieskazitelna, co bardzo mnie cieszyło. Było ciepło, ale nie na tyle gorąco, że człowiek sam z siebie się pocił. Lekki powiek wiatru, co chwilę się budził, a ja uwielbiałam taką pogodę.

Młoda kelnerka przyniosła nam, nasze zamówione, gorące napoje i postawiła je przed nami. Podziękowałam jej uprzejmie, a ta jak zobaczyła mojego towarzysza, zapatrzonego w telefon, to posłała mi współczujące spojrzenie. Odeszła, a ja westchnęłam, przez co udało mi się zwrócić uwagę mężczyzny, który momentalnie przeniósł swój wzrok na moją osobę. Założyłam na siebie ręce i odwzajemniłam jego spojrzenie, nie ukrywając swojego rozdrażnienia całą sytuacją.

- Nie rozumiem, po co zabrałeś mnie gdziekolwiek, a teraz siedzisz w telefonie - wyrzuciłam z siebie, na co on odrazu schował swój telefon, do kieszeni swoich spodni, jakby sam zrozumiał, że to nie w porządku - Ja rozumiem, że mogę być nudna, ale następnym razem może odpuść i w ogóle do mnie nie pisz - rzuciłam coraz bardziej zdenerwowana i spojrzałam w bok, przerywając nasz kontakt wzrokowy.

- Przepraszam Cię - powiedział - Musiałem szybko coś załatwić - westchnął, przeczesując swoje włosy długimi palcami.

- Po prostu następnym dajmy sobie z tym spokój - prychnęłam i upiłam łyk swojej przepysznej kawy.

- Kupiłem Tobie i Twojej przyjaciółce bilety na mój mecz, chciałbym żebyście przyszły - wyjął z kieszeni białą kopertę i położył ja na stole przede mną, przez co od razu na nią spojrzałam.

- Dobrze wiesz, że nie lubię sportu - westchnęłam, ale przyjęłam je, bo co innego mogłam zrobić?

- Widzę, że nie pamiętasz już co Ci mówiłem ostatnio - zrobił minę zbitego psa, jakby go to zabolało - Nie obchodzi mnie to, że nie lubisz sportu, pokaże Ci go od najlepszej strony - wyjaśnił, a ja pacnęłam się w czoło, bo zaczynam już żałować tej całej znajomości.

- Czy musimy przez to przechodzić? - westchnęłam, patrząc prosto w jego oczy, które wydawały się być rozbawione moją reakcją.

- Gdybym nie brał tego na poważnie, to nie przyjechałbym do Katowic, tylko po to, żeby wręczyć Ci bilety - wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste - A chyba nie chcesz, żeby zrobiło mi się przykro? - zapytał, wyczekując na moją odpowiedź, chociaż widziałam jak kącik jego ust ledwie drgnął w górę.

To nie możliwe, że chłopak specjalnie przyjechał do Katowic, tylko po to aby wręczyć mi te cholerne bilety. Przecież to absurdalne! Dlaczego się mną w ogóle zainteresował? Nie chciałam tego, nie potrzebowałam jego uwagi, tym bardziej, że nie chciałam się zaangażować w tą relację, żeby później cierpieć, bo nagle się mną znudzi. A podejrzewam, że lada chwila tak będzie. Ani nie jestem sławna, ani piękna, a już na pewno nie kocham tego całego sportu. Nawet nie wiem, czy znaleźlibyśmy jakiekolwiek wspólne tematy.

- Dobrze, przyjdziemy na ten mecz - odpowiedziałam w końcu, bo nie widziałam sensu się z nim kłócić.

- Już nie mogę się doczekać - powiedział z uśmiechem na twarzy, nie kryjąc swojego zadowolenia.

Pytanie tylko, czy dobrze zrobiłam, godząc się na ten mecz...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro