6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziwnie się czułam z tym, że udajemy związek. Oczywiście chłopiec podjął decyzję za mnie, ale ja nie zaprzeczyłam. Więc tak czy siak wyszło jakbym nie miała nic przeciwko. Nie chciałam tego. Naczytałam się tyle książek o udawanych związkach, że wiedziałam jakie mogą być konsekwencje. A nie zamierzam głupio zakochać się w gwieździe sportu, tylko dlatego, że on nagle ma taki kaprys.

Wiem, że miłość, to piękne uczucie, lecz może też nas zniszczyć i tego najbardziej się obawiam. Co jeśli ja naprawdę coś do niego poczuje, a dla chłopaka to będzie tylko i wyłącznie zabawa? Samotność nie doskwierała mi tak bardzo, że musiałam szukać kogoś, kto wypełni pustkę w moim sercu. Lubiłam swoje towarzystwo i nie potrzebuję nikogo innego w moim życiu.

Dlaczego Tomek wszedł w moje życie, bez pytania? Ja nawet nie miałam szansy, żeby go odepchnąć. Jest egoistyczny i jak narazie nie zmienię zdania. Myśli tylko o sobie. Dobrze wiem, że jak skończymy udawać ten głupi związek, to on o mnie zapomni. Zresztą, podejrzewam, że i tak niedługo spotka kogoś innego, a nasza relacja, szybko pryśnie.

Próbowałam jakoś ułożyć moje włosy, ale wszystko szło nie po mojej myśli. Nawet mój dzisiejszy makijaż był do niczego... Miałam już dość tego dnia, a ledwo co się zaczął. Pogoda też nie była za ciekawa. Co trochę padało, a to idealnie, żeby zostać w łóżku. Niestety był dzisiaj mecz, na którym musiałam być, bo ktoś postanowił kupić bilety i szkoda by mi było, żeby pieniądze tak po prostu przepadły. Na całe szczęście Wika ze mną szła, chociaż nie będę się aż tak nudzić.

Dotarliśmy już na hale i chcieliśmy zająć swoje miejsca co oczywiście nie było mi dane. Ktoś złapał moją dłoń i przyciągnął mnie w szczelnym uścisku. Białowłosy jak zwykle wybrał sobie dobry moment, szczególnie, że jestem na wszystko zła...

- Już myślałem, że nie przyjdziesz - spojrzał na mnie, z tym swoim głupkowatym uśmiechem. Przewróciłam oczami na jego słowa i wyrwałam się z jego objęć, odsuwając się na kilka kroków.

- Nie miałam innego wyjścia - wzruszyłam ramionami i starałam się patrzeć na wszystko tylko nie na niego.

- Zawsze mogłaś zostać w domu - prychnął i poszedł w stronę szatni, zostawiając mnie całkowicie sama.

Nie wiem czego on oczekiwał? Że rzucę się na niego z wielkim bananem na twarzy? Jego niedoczekanie. Dobrze wiedział, że nie podobał mi się ten pomysł, a i tak zrobił po swojemu. Nie wiem czemu w ogóle się dziwi, że jestem dla niego taka oschła. Mam nadzieję, to jak najszybciej zakończyć i tyle.

Miałam w końcu iść na swoje miejsce, odwróciłam się i na moje nieszczęście na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam roześmianego Kubę?

- Co Ty taka zła? - zapytał, patrząc na mnie uważnie - Wyglądasz jak wkurzona osa - dźgnął mnie palcem w policzek, na co zmarszczyłam brwi.

- Nie jestem zła - przewróciłam oczami.

- Nie wiem czy to dobry pomysł - powiedział, a ja z zaciekawieniem na niego spojrzałam - Tomek to mój przyjaciel i wszystko mi powiedział - wyjaśnił - Nie uważasz, że to trochę dziecinne bawić się w udawany związek? - zapytał, jakby to w ogóle ode mnie zależało.

- Uwierz mi, że to nie był mój pomysł, ja chciałabym go jak najszybciej zakończyć - powiedziałam ostro, zakładając ręce na siebie.

- Postaram się z nim o tym pogadać - przytulił mnie i odszedł w swoją stronę - Nie chcę żeby któreś z was na tym ucierpiało.

Co oni wszyscy mają z tym przytulaniem? Wreszcie udało mi się już dojść na moje miejsce. Usiadłam i chwilę po tym zaczął się mecz. Nadal nie zbyt mnie to interesowało. Modliłam się, aby jak najszybciej się to skończyło. Patrzyłam co trochę na boisko. Zmarszczyłam brwi jak zobaczyłam, że ten dureń leży na środku swojej połowy.

- Co się stało? - zapytałam przyjaciółki, która od razu na mnie spojrzała.

- Próbował odebrać piłkę, ale się poślizgnął, trzyma się teraz za kostkę cały czas, chyba jest coś nie tak - wyjaśniła, a ja nie wiem dlaczego, ale lekko się spięłam.

Czy on chociaż raz nie może na siebie uważać? Wstałam i spojrzałam w dół. Podbiegli do niego jacyś medycy i próbowali coś zrobić. Okrążyli go, przez co miałam słabą widoczność. Tomek zszedł z boiska, z głową w dół i usiadł na ławce. Za niego wszedł jakiś chłopak, a on założył bluzę.

- Dlaczego zszedł z boiska? Co się dzieje? - powiedziałam na jednym wdechu, a Wika złapała mnie za dłoń, ściskając ją delikatnie.

- Spokojnie, to pewnie drobna kontuzja i tyle - wyjaśniła, ale mnie to niezbyt przekonało.

Usiadłam na swoim miejscu, a mój wzrok nawet na chwilę nie zszedł z chłopaka. Chciałam wiedzieć, co się stało i dlaczego musiał zejść z boiska. Było mi smutno, bo wiem ile dla niego znaczyła siatkówka. Pewnie jest na siebie zły, że nie może dalej grać. Ale to nie jest jego wina, przecież takie sytuacje się zdarzają.

Nasze spojrzenia po chwili się spotkały. Lekko uśmiechnęłam się do niego, ale on na to nie odpowiedział. Po prostu odwrócił swój wzrok i patrzył na boisko. Już do końca meczu na mnie nie spojrzał, a ja miałam wrażenie, że jest na mnie zły. Choć przecież nie powinien.

Modliłam się, żeby całe widowisko, skończyło się jak najszybciej. Jednak nie trwało to długo i wreszcie moje pragnienia się spełniły. Mecz się skończył, a ja odrazu, zbiegłam z trybun, aby jeszcze złapać białowłosego. Gdy w oddali go zobaczyłam, próbowałam jak najszybciej, przecisnąć się między tymi wielkoludami, co naprawdę było mega ciężkie.

- Nic Ci nie jest? - złapałam go za nadgarstek, przez co się zatrzymał. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał prosto w moje oczy, na co lekko się speszyłam.

- Nagle Cię to interesuje? - prychnął, a mnie coś zakuło w środku. O co mu teraz chodzi?

- Ta, w sumie nie ważne - wzruszyłam ramionami, puściłam jego nadgarstek i poszłam w przeciwną stronę.

Do moich oczu, nie wiem skąd, napłynęły łzy. Zrobiło mi się przykro, choć nie powinno. Sama go tak traktowałam, miał prawo traktować mnie tak samo. Nie powinnam się tym przejmować, przecież nawet nie jesteśmy prawdziwą parą. Po prostu wrócę do domu i zacznę coś czytać. Zostanę sama ze swoimi myślami i z całej siły, będę próbować, wyrzucić go z mojej głowy. Tak będzie lepiej. Nigdy nie powinniśmy wchodzić w taką chorą relację.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro