Rozdział 9, cz. 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trigger Warning: Czytelniku! Ten rozdział zawiera w sobie brutalne sceny przemocy, jeżeli jesteś wrażliwx na takie treści – Nie czytaj dalej! Napisz do mnie w wiadomości prywatnej (social media/email), opowiem ci, co się wydarzyło w tej części.


Ciężar tych wspomnień przez chwilę odebrał mu dech. Siedział okrakiem na jej bezwładnym ciele i nie mógł się ruszyć.

— To nie Antek — wydusił w końcu Konrad. Nieprzytomny Aleksy obejrzał się przez ramię wprost na stojącego w lekkim rozkroku przyjaciela, który z kuszą przy ramieniu celował w ich kierunku, ale trudno było powiedzieć w kogo; w niego, czy w Julkę.

Biała jak kreda twarz Konrada z błyszczącymi w czystym przerażeniu oczami natychmiast go ocuciła.

– Nie sprecyzowałem nawet płci, osoby, którą dostarczę. Oddam im Julkę – odpowiedział bez wahania i podźwignął się ciężko na nogi. Duch dziewczynki obserwował ich wciśnięty w pobliski kąt. Patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, obejmując się mocno szczupłymi ramionami.

– Musisz odejść. Pomożemy ci – powiedział cicho Aleksy, zmierzając w jej stronę wolnym krokiem, ale ta wcisnęła się głębiej w kąt. Zatrzymał się. Widziała całe zajście, nie zdziwił się, że tak na niego zareagowała. – Jesteś tutaj sama... Wiesz, że nie powinno tak być...

– Julka obiecała mi, że odnajdziemy moją siostrę! Ona jest tam gdzieś sama! Ma tylko trzy latka...

– Ona nie żyje. Wszyscy zginęliście. Nikt nie przeżył pożaru – wyszeptał cicho Aleksy, czując jak ręką, w której nadal ściskał kolbę pistoletu, znów zaczyna drżeć. Wcisnął broń za uchwyt na pasku i uklęknąwszy, zbliżył się do dziewczynki. – Twoja siostrzyczka jest bezpieczna po Drugiej Stronie. Julka cię okłamała.

– Dlaczego?! – wydusiła, patrząc na postać leżącą za jego plecami.

– Bo chciała cię wykorzystać. Chciała, żebyś pomogła jej robić złe rzeczy — tłumaczył cierpliwie, starając się nie okazać zdenerwowania. Nie mógł jej odprawić siłą, bo straciłby resztę siebie, gdyby to zrobił. Powoli wyjął telefon z kieszeni i pospiesznie wyszukał urywek wiadomości na jednym z popularniejszych kanałów informacyjnych. Głos spikera odbił się od pustych ścian, gdy mężczyzna czystym głosem opowiadał o śmierci trójki dzieci i matki w wybuchu gazu spowodowanym przez nieszczelną instalację. W tle, na poparcie jego słów wyświetlono obraz tlącego się jeszcze domu, w którym teraz stali.

– Przykro mi – powiedział miękko, nie spuszczając z niej wzroku. Westchnęła cichutko i tym razem podała mu drżącą rękę. Poczuł znajome zimno, gdy obejmował obiema dłońmi jej drobną dłoń. Uśmiechnął się do niej łagodnie, dając z siebie wszystko, by jej ostatnie chwile na tym świecie były czymś więcej niż tylko osmolonym barakiem. – Po drugiej stronie jest spokój, są oni.

Aleksy nie wiedział, co ją przekonało, ale dziewczynka zamigotała i rozpłynęła się w powietrzu w ciągu sekundy. Co takiego powiedział, że zaufała jemu, a nie Julce? Na to pytanie, podobnie jak na tysiące innych, już nigdy nie pozna odpowiedzi.

Dygocząc na całym ciele, obszedł Konrada, który nadal mierzył do Julki z kuszy. Żaden z nich nie odezwał się słowem, gdy Aleksy wyszedł, żeby przeparkować samochód. Po kilku minutach wrócił do środka z liną i taśmą, którą bardzo dokładnie skrępował Julkę ze szczególnym uwzględnieniem rąk, które polał spirytusem. Podczas szamotaniny podrapała go po twarzy i szyi. Jego krew dostała się pod jej paznokcie i wsiąknęła w szarą bluzę, a nie chciał, by Gomorra cokolwiek z tego wyciągnęła, żeby bezpośrednio mu zaszkodzić. Zakleił Julce dokładnie usta taśmą izolacyjną, nie mogąc oderwać wzroku od jej twarzy. Nieprzytomna z zamkniętymi oczami i rozpogodzoną twarzą wyglądała jakby spała. Żółć podeszła Aleksemu do gardła, ale wziąwszy kilka oddechów, pochylił się i wziął na ręce jej bezwładne ciało. Ciężka i nieruchoma, przypominała mu manekin, na którym ćwiczyli techniki combat w Akademii. 

Nie poprosił Konrada o pomoc, ten też jej nie zaoferował, gdy wynosił Julkę z ruder i układał w bagażniku. Położył rękę na klapie i zamarł w bezruchu, po raz kolejny nie mogąc oderwać od niej wzroku. Jak oni się tu znaleźli? W którym momencie ich drogi tak bardzo się rozeszły?  

– Możesz wrócić do Akademii – powiedział zachrypniętym głosem Aleksy do stojącego obok drzwi kierowcy Konrada. Zamknął bagażnik, patrząc na niego bez wyrazu. Chciał, żeby odszedł. Chciał to zrobić sam. Niech to wszystko spadnie na niego, niech on będzie jedynym winnym.

Niech nikt tego nie widzi.

– Jadę z tobą, mówiłem ci.

– Konrad, ja...

– Nie – przerwał mu i nie czekając na kolejne słowa, usiadł za kółkiem. – Wiem, co robię – dodał zdecydowanym głosem, zatrzaskując za sobą drzwi.

– To wszystko spada na mnie. Ja to zrobię – powiedział Aleksy, siadając na tylnym siedzeniu. Wyciągnął proszek rozgrzewający, który dostał od Gabriela przed polowaniem na Meszę i rozrobił go w do połowy pełnej butelce wody. W tym czasie Wilczyński odpalił silnik i bez słowa informacji, wyjechał na ulicę. Dopiero po kilkuset metrach włączył światła i dodał gazu.

– Obaj jesteśmy tak samo winni – odpowiedział sucho i nie odwracając wzroku od jezdni, podał mu telefon. – Wrzuć adres w nawigację.

Aleksy mechanicznie wpisał ulicę, przy której mieścił się dom Gomorry.


꧁𒀯𖣴𒀯꧂


Chciał zaczekać do północy z wyciągnięciem Julki z bagażnika, ale głuche uderzenia i podrygiwania kanapy, o którą się opierał, zmusiły go do zrewidowania swojego planu. Obaj otworzyli okna na oścież, gdy Konrad podkręcił głośność w radiu. Ostre brzmienie heavy metalu potoczyło się po ulicy z prędkością światła. Dwójka starszych ludzi sprawiała wrażenie, jakby chciała im zwrócić uwagę, ale gdy Aleksy wytknął głowę na zewnątrz, zrezygnowali. Domyślał się, że źle wyglądał. Małżeństwo oddaliło się bez słowa, odsłaniając mu widok na elewację kamienicy. Kobieta w obcisłej czarne sukience i długich blond włosach spływających jej po ramionach patrzyła wprost na niego. Skinął głową, a ona uśmiechnęła się szeroko. Widział to, a może po prostu wiedział. Zasłona zafalowała, gdy zniknęła wewnątrz domu.

Wpakował się w sytuację bez wyjścia. Nie mógł już zawrócić.

Po zmroku, gdy spokojniejsi mieszkańcy zniknęli w domach, by przygotować kolację, Aleksy wyszedł z auta. Rozejrzał się dyskretnie dookoła i gdy upewniwszy się, że nikt już nie zwracał na nich specjalnej uwagi, otworzył gwałtownie bagażnik i brutalnie wyciągnął Julkę z samochodu. 

Szarpała się i krzyczała, ale taśma izolacyjna i muzyka, którą jeszcze bardziej podkręcił Konrad, tłumiła jej wołania o pomoc. Tutaj, w tej rynsztokowej dzielnicy, nikogo nie dziwiło, że chłopak szarpie się ze swoją dziewczyną, że używa wobec niej przemocy. 

Po raz kolejny żołądek podszedł mu do gardła, gdy dociągnął Julkę do klatki schodowej. 

— Nawet się nie waż. Czekaj na mnie tutaj, nie żartuję! — krzyknął Aleksy, widząc, że Konrad uczynił pierwsze kilka kroków w jego kierunku. BMW z włączonym na pełen regulator radiem na pewno zwróciłoby uwagę. 

Konrad go nie usłyszał, ale cofnął się do samochodu pod wściekłym spojrzeniem Aleksego. Oparł się całym ciężarem o karoserię, wpychając drżące ręce do kieszeni. Wahał się. Ciągle się wahał, nawet, wtedy gdy widział Aleksego wpychającego dziewczynę do środka.

Przerzucił sobie Julkę przez ramię i postawił pierwszy krok na stopniu, rozpoczynając mozolną wspinaczkę na ostatnie piętro. Nim dotarł do czekającej w otwartych drzwiach Gomorry, kilka razy stracił równowagę, gdy Cieśla próbowała ich przeważyć przez metalowe poręcze.

— Udało ci się — przywitała go Gomorra, puszczając go przodem. Zamknęła drzwi i znalazła się za nimi, ale Aleksy nie musiał się martwić tym, że stracił ją z oczu. Julia wiedziała, co się wydarzy, przeczuwała to. Szarpała się tak zaciekle, że wiedźma musiała kilka razy umknąć, by nie dostać w twarz noga albo ręką. — To nie jest guślarka — rzuciła oskarżycielsko.

— Nie. Powiedziałem, że dostarczę ci kogoś ze Świata Cieni. Nie obiecywałem guślarza — wydusił, stawiając Julię na ziemię. Dziewczyna próbowała poderwać nogę, ale lina trzymała mocno. Straciła równowagę i gdyby Aleksy nie złapał jej za rękę, upadłaby. 

— Podniecasz mnie, gdy jesteś tak bezczelnie inteligentny — zamruczała, obchodząc go wolnym krokiem, niczym tygrysica jagnię. 

— Do. Roboty — wycedził, mierząc ją wściekłym spojrzeniem. Mdliło go, gdy słyszał jej głos, gdy na nią patrzył. 

— Przywołam Śmierć i wtedy... zapłacisz mnie i Pani Końca. Musisz zaczekać, to ważne.

Julia wrzasnęła przerażona, ale Aleksy ukucnął i przytrzymał ją mocno, by Gomorra skończyła przygotowania. Dziewczyna szarpała się w jego uścisku, wciągała powietrze świstem przez nos i próbowała coś powiedzieć, ale groteskowo rozbrzmiewająca za zamkniętym oknem muzyka z BMW niemal ją zagłuszała, a być może on starał się skupić na czymś innym. 

Sztylet. Krew. Wypowiedziana bezgłośnie mantra.

Ręce skostniały mu na długo przed tym, jak jego oddech zamienił się w biały obłok, a płomienie świec zadrżały na krótkich knotach w podgrzewaczach. Przejmujące zimno uderzyło w Aleksego w jednej chwili i wdarło się głęboko w ciało i duszę. 

Biała Dama odpowiedziała na wezwanie. 

Guślarzu Aleksandrze.

Aleksy wziął głęboki wdech i podniósł głowę. Stała naprzeciwko trzęsącej się z zimna Gomorry, która wlepiała szeroko otwarte oczy w piękną, bladolicą kobietę w długiej sukni w kolorze śnieżnego puchu. Trzymała w dłoni kosę, nie spuszczając z Aleksego niewidzących oczu.

Zgodnie z umową przyprowadziłem człowieka ze Świata Cieni, odpowiedział w myślach Aleksy, prostując się nieznaczenie. Jeżeli miał tutaj umrzeć to nie z pochyloną głową. Proszę, byś przyjęła duszę wiedźmy Julii Cieśli i zwolniła wiedźmarza Gabriela Olszewskiego z umowy.

Śmierć nie odpowiedziała. Przyglądała mu się uważnie, wwiercając w niego mleczne oczy, jakby prześwietlała go na wylot, czytała w jego żyłach i organach historię życia. Wydawało mu się, że podejmuje decyzję nie na podstawie dostarczonej jej wiedźmy, tylko samego Aleksego.

Przełknął bezgłośnie ślinę, ignorując klęczącą na podłodze Gomorrę i jej pełne uwielbienia spojrzenie dla istoty, która nie była ani demonem, ani bogiem. Była wszystkim.

Gdy wydawało mu się, że to już koniec i to on spędzi dekady, uwiązany do Śmierci, odezwała się:

Przyjmuję. Daj mi duszę, guślarzu Aleksandrze.

Aleksy wziął głęboki oddech, a słowa Białej Damy odbijały się echem w jego głowie. Powoli milkło sumienie, znikały wątpliwości. Jego ciało poruszało się bez udziału woli. 

Pchnął Julkę, która straciła równowagę i upadła barkiem na miękki dywan. Aleksy wyciągnął zza pleców pistolet z tłumikiem. Z tej odległości nie musiał celować. Uniósł ramię i nacisnął spust, a ostatnim co zobaczył to błyszczące od łez oczy rozwarte szeroko w niedowierzaniu. Do samego końca nie wierzyła, że to zrobić. On także.

Nabój zatopił się w czaszce tuż nad okiem, w którym bezpowrotnie zgasło życie. Julka opadła bezwładnie, z głuchym hukiem uderzając głową o podłogę. Pierwsze krople krwi opadły na miękkie włosie dywanu.

Próbował wstać, chciał po prostu stąd wyjść, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Z oddechem uwięzionym w piersi i walącym sercem, patrzył, jak duch Julki z taśmą izolacyjną materializuje się przed nimi. Patrzyła na niego z mieszaniną nienawiścią, ale oboje wiedzieli, że nigdy nie będzie mogła się zemścić. Handlarz Śmierci mógł negocjować ze Śmiercią, ale nikt nie był w stanie odebrać jej tego, co do niej należało. Nikt nie uratuje Julki.

Kontrakt wiedźmarza Gabriela jest nieważny. Spłaciłeś jego dług.

Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Śmierć zamachnęła się kosą i przebiła Julkę na wylot czubkiem ostrza. Dziewczyna spojrzała w dół, na wystającą z jej brzucha broń, a potem na Aleksego. Śmierć i Cieśla zamigotały, by po chwili rozpłynąć się w powietrzu.

Wrzask niepohamowanej radości rozbrzmiał w pokoju, drażniąc Aleksemu uszy, wdzierając się do skutej lodem duszy, powodując mdłości. Patrzył z rosnącym obrzydzeniem, jak Gomorra z piskiem ekscytacji dopada do ciała Julki.

— Twoja zapłata. Jesteśmy kwita — wydusił, robiąc wszystko by nie dać po sobie nic poznać.

— Nie jest to co prawda guślarz, ale zabita w bratobójczej walce wiedźma też ma ogromną moc — zawołała, przesuwając palcami po długich włosach Julki. Żółć podeszła Aleksemu do gardła.

— Powiedz to — wycedził.

— Oh jesteśmy kwita, słodki guślarzu. Jestem bardzo zadowolona z tego, jak wypełniłeś umowę — odpowiedziała, podnosząc wzrok. Podkreślone czarną kredką oczy kolorem przypominające bryłki lodu patrzyły na niego z niekłamnym zachwytem. — Ale moja oferta nadal jest aktualna... — wyszeptała i przechyliwszy się do przodu, przesunęła dłonią po jego łydce od kostki w górę. 

To go otrzeźwiło. Odskoczył od niej, przyciskając pistolet do piersi.

— Odstrzelę ci łeb.

— Oczywiście, że tego nie zrobisz, kochanie — odpowiedziała i wybuchnęła perlistym śmiechem. — To nie jest ostatni raz, gdy się spotykamy. Ty i twoi bracia, którzy tak gorliwie bronicie Kolegium i Akademii, potrzebujecie mnie. Wasze wiedźmy są tak samo bezużyteczne, jak twoja. Kiedy trzeba wykonać brudną robotę, wysyłają nas. Nieustraszonych, bezwzględnych, najlepszych — ciągnęła, podnosząc się z ziemi na drżących nogach. Sukienka podjechała jej wysoko do góry, odsłaniając bieliznę, co w połączeniu z rozmazanym makijażem nadawało wypowiedzianym słowom niebezpiecznej mocy szaleńca, który nie zna swoich ograniczeń. — Myślisz, że Akademia to ci dobrzy, a cała reszta to wykolejeńcy? Te resztki twojej niewinności bardzo mnie podniecają — dodała, uśmiechając się do niego drapieżnie. 

— Pierdol się — wydusił drżącym głosem i puścił się biegiem przed siebie. Drżącymi dłońmi odryglował drzwi, jakby Śmierć go goniła. Opętańczy śmiech Gomorry gonił go, gdy przeskakiwał po kilka stopni, pokonując kolejne piętra i wtedy, gdy wypadał z klatki schodowej. 

Ręce mu się trzęsły, gdy Konrad chwytał go w żelazny uścisk i sadzał na siedzeniu pasażera obok siebie. Zapiął mu pasy i klepnął brutalnie w policzek, ale Aleksy nie zareagował, niezdolny do żadnego ruchu. Nie mógł wydusić z siebie słowa. 

Wilczyński wyłączył radio i wziął kilka głębokich wdechów, zanim powoli wyjechał na ulicę. Dopiero wtedy przez mgłę marazmu, do Aleksego powoli zaczęło docierać, co zrobił.

– Zatrzymaj się – jęknął, zanim wjechali na drogę ekspresową. Konrad włączył światła awaryjne i zjechał w jedną z bocznych uliczek w gęstym lesie. 

Aleksy odpiął pasy i otworzył z rozmachem drzwi. Wypadł na zewnątrz na kolana i zwymiotował. Zwracał tak długo, że nie miał siły wstać, a obraz przed oczami stracił na ostrości. Wilczyński czekał cierpliwie, przechadzając się w te i we w tę nerwowym krokiem z rękoma założonymi na kark. Po godzinie Aleksy wsiadł do z powrotem do BMW i oparł czoło o deskę rozdzielczą, próbując rozpaczliwie zaczerpnąć tchu. Paliło go gardło, miał zawroty głowy i nie mógł oddychać.

Stał się mordercą.

— Dziewczynka, którą Julka chciała wytresować na kolejnego ducha-mordercę i którą odprawiłeś, miała na imię Zosia — powiedział cicho Konrad. Po policzkach Aleksego pociekły łzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro